Wdzięczny za życie
Pan Zdzisław sprawia wrażenie człowieka otwartego, pogodnego i przyjmującego życie takim, jakie jest.
– Jestem emerytem, więc cóż mogę robić? Zimą z pewnością możliwości jest mniej, nie można pracować na działce... Więc zapisałem się do klubu seniora Nazaret, a tam na brak zajęć nie można narzekać. Mamy gimnastykę pamięci, ale także ćwiczenia fizyczne, co dla naszych starych kości jest zbawienne! W grupie jest raźniej i o wiele przyjemniej coś robić. Na nasze spotkania zapraszani są także ciekawi goście, ostatnio na przykład był u nas policjant, który opowiadał o sposobach oszukiwania osób starszych. Byliśmy także na balu seniora, gdzie bawiło się ponad 200 osób. To wspaniałe inicjatywy!
Pomóż w rozwoju naszego portalu
W życiu pana Zdzisława nie brakuje miejsca na aktywność fizyczną. – Obok mojego domu jest działka i tam mogę się realizować, kiedy jest ładna pogoda. Poza tym bardzo lubię jazdę na rowerze, a razem z żoną spacerujemy z kijkami do nordic walking. Mieszkamy na Karłowicach, niedaleko wałów nad Odrą, więc mamy miejsce, by to robić. Staramy się tak maszerować dwa razy w tygodniu przez ok. dwie godziny. To moje pasje. A marzenia? W tym wieku nie myśli się już raczej o wycieczce w dalekie kraje. Marzę o tym, żeby doczekać ślubu moich wnuczek, czyli żeby pożyć jeszcze co najmniej 20 lat. Żeby żyć w zdrowiu i radości. No i może zobaczyć prawnuczki!
Reklama
– Panu Bogu mam za co dziękować. Jestem blisko Niego, żyję z Nim cały czas. Co niedzielę jestem w kościele, modlę się. Kiedyś bardzo lubiłem jeździć samochodem, ale uległem wypadkowi, miałem złamany kręgosłup. Przez dwa miesiące nie miałem kontaktu ze światem, jednak dzięki Bogu i mojej żonie, udało mi się z tego podnieść. Dziś trochę kuśtykam, ale mogę samodzielnie się poruszać. Naprawdę mam za co być wdzięczny.
Zdzisław Retman, 65 l.
Kobieta ciekawa świata
Odwiedziła mnóstwo krajów, spełniając swoje marzenia związane z pasją podróżniczą. Była w Anglii, Irlandii, Francji, Meksyku, Rzymie, Ziemi Świętej, Turcji i Portugalii. – Jestem ciekawa świata. Lubię jeździć na wycieczki i pielgrzymki. Najbardziej wspominam wyprawę do Ziemi Świętej, gdzie byłam dwukrotnie. Z pierwszej podróży mam nagraną dwunastogodzinną kasetę, a w niej opowieści br. Bogusława, który dzielił się z nami swoją wiedzą. Druga pielgrzymka była trudniejsza ze względu na panującą tam sytuację, zawsze musieliśmy mieć przy sobie paszport, często nas kontrolowano. Poza podróżowaniem pani Mariannie przyjemność sprawia praca w ogrodzie. – Podglądam roślinki, zbieram, przetwarzam, a kiedy mogę się nimi z kimś podzielić, sprawia mi to jeszcze więcej radości. Poza tym działam w Caritas przy parafii pw. NMP Królowej Pokoju na Popowicach.
Reklama
Pani Mariannie nieobce są nowe technologie. – W Akademii Leonarda da Vinci we Wrocławiu zapisałam się na kurs obsługi tabletu. Prowadzący wyjaśnił, że podobne funkcje spełnia smartfon, a ponieważ kończył mi się okres umowy, w jednej z sieci i można było ją przedłużyć, zaopatrzyłam się w niego. Okazało się, że mój funkcjonuje w innym systemie niż urządzenie prowadzącego i nie potrafił go obsłużyć. Ale ja byłam uparta i powoli uczyłam się z niego korzystać. Kiedy czegoś nie wiem, proszę kogoś o pomoc, ale często sama do czegoś dochodzę!
Skąd w pani Mariannie radość życia i optymizm? – Chyba się taka urodziłam. Zawsze lubiłam się uśmiechać, byłam radosna, lubiłam śpiewać. Nie mogę się denerwować, wtedy boli mnie głowa i źle się czuję. A kiedy jestem w ruchu, wszystko mi wychodzi i mam siły do działania. W szkole podstawowej dwa lata spędziłam w harcerstwie i zapamiętałam tekst pewnej piosenki: „Harcerz chętne ma do pracy dłonie,/harcerz zawsze wesół musi być! /W sercu jego niechaj przyjaźń płonie,/by pięknie umiał żyć!”. I zapamiętałam, że muszę pięknie żyć! Pomaga mi też wiara: Pan Bóg mnie prowadzi, wiem, że jeśli Mu zaufam, wszystko będzie dobrze. A kiedy mi źle, mówię: Mateczko, przytul mnie, jak tulisz Jezusa!
Marianna Jaje, 73 l.
Dusza artysty
Reklama
Pan Jerzy po 50. latach pracy jest bezrobotny, czeka na rentę. W wolnym czasie nie próżnuje, ale stara się wykorzystać go jak najlepiej, realizując swoje dawne pasje. Półtora roku temu postanowił rozpocząć przygodę z klubem seniora. – Bardzo wielu nowych rzeczy mogę się dowiedzieć. Mieliśmy np. spotkanie z farmaceutką, która wyjaśniła nam m.in., na czym polega różnica między lekami a suplementami diety. Starszych ludzi łatwo oszukać, więc dobrze takie rzeczy wiedzieć. Brałem udział także w warsztatach z zakresu udzielania pierwszej pomocy, ćwiczyliśmy na fantomie. Okazyjnie przygotowujemy ozdoby świąteczne, działamy także z młodzieżą. Warto wyjść do ludzi, zmienić środowisko, nie siedzieć w domu samemu czy tylko z najbliższą nam osobą. W grupie można wiele się nauczyć! Przez dwa lata udzielałem się także w kuchni charytatywnej. Teraz zaczynam próby w zespole śpiewająco-rozrywkowym. W młodości miałem epizody związane z grą na gitarze i akordeonie, muzyka była mi bliska, troszkę to we mnie drzemie. Śpiewamy, gramy, będę się starał w to możliwie jak najlepiej włączyć. Był też globtroterem. Jeździłem po Europie i czasem mi tego brakuje. Chciałbym jeszcze dotrzeć do Ziemi Świętej.
Pan Jerzy do Wrocławia przyjechał jako młody chłopak, potrzebował więc wsparcia i wspólnoty. – Często po szkole czy po pracy zaglądałem do Kościoła, by się pomodlić. Jeśli przed wejściem do niego nie miałem siły, gdy wychodziłem, byłem już pełen energii. Pan Bóg zawsze mnie wspomagał, dzięki Niemu jeszcze żyję. Zdarzyło się kilka sytuacji, w których moje życie było zagrożone, a jednak nadal tutaj jestem. Dużo z Nim rozmawiam. Czasami nawet trochę się kłócę!
Jerzy Grygiel 65 l.
Kobieta zaczytana
Pani Urszula również należy do klubu seniora Nazaret działającego przy parafii ojców franciszkanów na wrocławskich Karłowicach. – To był strzał w dziesiątkę! Poza tym, że na miejscu odbywa się wiele interesujących zajęć, wyjeżdżamy także na wycieczki, chodzimy do kina, opery czy Narodowego Forum Muzyki. Zdarza się nawet, że później odwiedzamy też jakąś kawiarnię i nasze wyjście się przedłuża! Pani Urszula jest współautorką książki kucharskiej, która została wydana tuż przed świętami Bożego Narodzenia. – W ramach ćwiczeń na zajęciach komputerowych przepisywałyśmy nasze przepisy, każda z pań z klubu miała w tym swój udział. A później podczas naszej senioralnej Wigilii otrzymaliśmy te książki w prezencie. Klub seniora sprawia, że czuję się o wiele młodsza!
Z panią Urszulą z pewnością bym się dogadała, bo jej pasją jest czytanie książek. – Kiedyś czytałam wszystko, co wpadło mi w ręce, dziś jestem bardziej wymagająca, musi być to coś naprawdę wyjątkowego. Podobnie jest z telewizją – bardzo rzadko zdarza mi się coś obejrzeć. Marzę o tym, żeby obłożyć się książkami i po prostu czytać. A reszta niech robi się sama! Myślałam także o wyjeździe, ale miejsca, które chciałabym odwiedzić są dziś z różnych powodów niebezpieczne, więc książki zdecydowanie mi wystarczą!
W Pana Boga pani Urszula wierzy od zawsze. – Nie wyobrażam sobie nie zrobić choćby znaku krzyża rano i wieczorem. Myślę o Panu Bogu nawet przy takich prostych czynnościach jak gotowanie, zawsze można się przy tym pomodlić czy coś zaśpiewać. Nigdy nie oskarżałam Pana Boga o to, że coś złego się stało, nie wyobrażam sobie, że można Mu coś takiego zarzucić, oskarżać Go o coś, co jest winą człowieka. Ktoś pytał, dlaczego była wojna? A co Pan Bóg ma z tym wspólnego? Przecież człowiek ma wolną wolę i to on może wybrać dobro lub zło. Choroby pojawiają się, bo o siebie nie dbamy. Albo nawet gdy my się o siebie troszczymy, okazuje się, że nie zadbał o nas ktoś inny, bo w jedzeniu jest wiele szkodliwych substancji. Ale Pan Bóg nie ma w tym żadnego udziału!
Urszula Czubak, l. 69