Polska na naszych oczach przestaje być państwem konstytucyjnym. Decyzje PO w kwestii sposobu ratyfikacji paktu fiskalnego i przywilejów dla związków partnerskich dowodzą, że partia rządząca traktuje konstytucję jako akt nieobowiązujący. Konstytucja ma prymat nad prawem albo nie istnieje wcale.
Każda dojrzała wspólnota polityczna opiera się na trwałych zasadach, które nie mogą podlegać arbitralnym zmianom. W przypadku przywilejów dla związków partnerskich mamy do czynienia z potraktowaniem konstytucji per non est. Art. 18 wyraża szczególną opiekę państwa nad rodziną i małżeństwem jako związkiem kobiety i mężczyzny. Funkcja gwarancyjna tego artykułu nie budzi wątpliwości.
Pomóż w rozwoju naszego portalu
Prawa rodziny
Reklama
Nie wszyscy dziś pamiętają, że został on uchwalony nie bez intencji rozwiania obaw przed inwazją politycznej poprawności przeciw tradycyjnemu ładowi społecznemu. Zwolennicy uchwalenia konstytucji przekonywali wtedy katolicką część opinii publicznej, że konstytucja nie stanowi żadnego zagrożenia dla praw rodziny. Potwierdzała to nauka prawa konstytucyjnego bez względu na sympatie polityczne prawników. Wystarczy wziąć do ręki z półki bibliotecznej komentarze do obowiązującej konstytucji. W komentarzu profesora Banaszaka czytamy, że art. 18 ma konkretną treść normatywną i zakazuje nadawania „związkom faktycznym dwojga osób tej samej płci charakteru małżeństwa”. I dalej „art. 18 implikuje zakaz podejmowania przez organy władzy publicznej wszystkich rodzajów wszelkich działań mających na celu tworzenie dla takich związków regulacji mających zrównać je lub upodobnić do małżeństwa” (B. Banaszak, Konstytucja RP. Komentarz, BECK, Warszawa 2009, s. 148).
Destrukcja konstytucji
Jednak tendencja do destrukcji konstytucji ma szerszy wymiar. Ratyfikacja paktu fiskalnego w trybie ustawy zwykłej ratyfikacji oznacza podjęcie decyzji o randze konstytucyjnej przez większość rządową. Pakt ma ze względu na koordynację i nadzór nad budżetem fundamentalne znaczenie. Jego ratyfikacja jest de facto zmianą konstytucji. Gdy władza podejmuje takie decyzje w trybie zwykłym, uzurpuje sobie do prawa wykonywania tego, co nazywa się władzą konstytuującą (czyli władzą tworzenia konstytucji) i co wymaga albo szerokiego porozumienia między siłami politycznymi, albo - co jest jeszcze lepsze - aprobaty w referendum. Tego ostatniego władza PO boi się najbardziej. Przez wiele lat politycy i eksperci głównego nurtu używali konstytucji przeciw ambitnym zmianom ustrojowym (naprawa sądownictwa) lub egzekucji sprawiedliwości i prawa obywateli do informacji (lustracja). Ileż to razy mówiono nam, że nie można działać odważnie i przeprowadzać głębokich zmian ustrojowych, bo nie pozwala na to konstytucja. Rzeczywiście najczęściej używano konstytucji przeciw reformie sądownictwa.
Konstytucja nie zobowiązuje?
Reklama
W chwili obecnej mamy do czynienia z nową instrumentalizacją konstytucji. Teraz, gdy konstytucja okazała się przeszkodą w walce przeciw rodzinie i nie pozwala wejść do strefy euro, traktowana jest jako niezobowiązująca lub jest zmieniana jak zwykła ustawa. Jestem przekonany, że jeśli PO podejmie decyzje o wejściu do strefy euro, uczyni to pomimo istnienia wyraźnych blokad konstytucyjnych. Trzeba przypomnieć, że konstytucja ustanowiła monopol emisji pieniądza w rękach Narodowego Banku Polskiego i dotyczy on złotówki, nie zaś euro.
Ktoś może powiedzieć, że stosunek do konstytucji jest kwestią techniczną. To nie kwestia techniczna, to kwestia cywilizacyjna, jeśli pozwolimy na przejście tej granicy, przyjdą kolejne decyzje wskutek, których prawo przestanie pełnić funkcje gwarancyjne na minimalnym poziomie.
* * *
Kazimierz M. Ujazdowski, poseł na Sejm VII kadencji z ramienia Prawa i Sprawiedliwości; od 1997 r. pełni mandat posła ziemi wrocławskiej; dwukrotnie pełnił funkcję Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego