Homer dowodził, że ambrozja, przyrządzana na bazie miodu, była pokarmem bogów i herosów. Tych pierwszych czyniła odpornymi na zranienia, drugim zapewniała wieczną młodość, szczęśliwość i nieśmiertelność. Pomimo stwierdzenia Ajschylosa, że „dla człowieka, który raz umarł, nie ma powrotu do życia”, Grecy wciąż snuli marzenia o nieśmiertelności. Jezus nie zostawił wierzącym w Niego ambrozji, której spożycie zapewnia nieśmiertelność. Zostawił siebie: „JAM JEST CHLEB ŻYCIA. OJCOWIE WASI JEDLI MANNĘ NA PUSTYNI I POMARLI. TO JEST CHLEB, KTÓRY Z NIEBA ZSTĘPUJE: KTO GO SPOŻYWA, NIE UMRZE” (J 6, 48-50). Przekonali się o tym Kleofas i jego towarzysz wędrujący pewnego wieczoru do Emaus. Nad stolicą powoli zaczynał zapadać zmrok. Czerwona kula słońca chowała swą głowę za horyzont. W domach zapalały się pierwsze światła. I wtedy oczy im się otworzyły. Rozpoznali Go przy łamaniu chleba. Rozpoznali, że zmartwychwstał, że żyje! Eucharystia otworzyła im oczy na nieśmiertelność. Dlaczego? Bo w Eucharystii Jezus przychodzi z niezwykłym darem - darem otwartych oczu. Zdarza się, że w codzienności rzeczy drobne urastają do kolosalnych problemów, a rzeczy istotne gubią się w gąszczu błahostek. Eucharystia przywraca jasny wzrok. Patrząc z jej perspektywy, wszystko wraca do właściwych rozmiarów. Eucharystia przemienia ludzką ślepotę, przywraca jasność widzenia, pokazuje sprawy w ich właściwych rozmiarach. Eucharystia to pokarm nieśmiertelności, który otwiera oczy. Czasem życie upływa nam na marzeniach o tym, czego jeszcze nie mamy, lub na opłakiwaniu tego, czego już nie mamy. Nie traćmy czasu! Dziś trzeba mieć oczy otwarte. Dziś trzeba dostrzegać dobro i żyć pełnią życia. Przeszłości już nie ma. Nigdy do nas nie wróci. Możemy wyciągnąć z niej mądre wnioski i złożyć z ufnością w ręce Ojca Niebieskiego. Przyszłości jeszcze nie ma i nie wiemy, co nam przyniesie. Przyjdzie do nas dopiero wtedy, gdy stanie się teraźniejszością. Liczy się chwila obecna. Liczy się teraz.
Pomóż w rozwoju naszego portalu