Reklama

Armaty wśród kwiatów

Bądź na bieżąco!

Zapisz się do newslettera

Fryderyk Chopin zmarł w Paryżu 17 października 1849 r. Jeden z największych geniuszy muzycznych w skali globalnej był i ciągle jest niesłychanie silnie kojarzony z Polską, z polską kulturą, tradycją oraz pamięcią i tożsamością. Jest uosobieniem Polski w samej swej muzyce i ważnym elementem naszego dziedzictwa narodowego. „Rodem warszawianin, sercem Polak, a talentem świata obywatel, Fryderyk Chopin zszedł z tego świata. Choroba piersiowa przyśpieszyła śmierć za wczesną artysty w trzydziestym dziewiątym roku życia - dnia siedemnastego miesiąca bieżącego”. Tak właśnie pisał w nekrologu o zmarłym przyjacielu Cyprian Kamil Norwid, który był obecny przy agonii kompozytora w ostatnich dniach jego życia.

Zakaz carski

Chopin zmarł we Francji, w Paryżu, jako emigrant polityczny, podobnie jak inni najwięksi nasi twórcy, m.in. Adam Mickiewicz, Juliusz Słowacki czy właśnie Cyprian Kamil Norwid. Dzieła ich wszystkich były zakazane w kraju i wykreślone przez rosyjską cenzurę. Decyzję odnośnie do muzyki Chopina podjął osobiście (!) Mikołaj I - jeden z najbardziej okrutnych carów Rosji, zwany żandarmem Europy, ten sam, który krwawo stłumił powstanie listopadowe, a następnie tysiące Polaków zesłał na Syberię. Ten sam, który podbił Gruzję i Kaukaz, który wysłał armię rosyjską, aby spacyfikowała rewolucję węgierską. Car osobiście zakazał wykonywania publicznie muzyki Chopina, ale zakaz dotyczył jedynie Warszawy i ziem zaboru rosyjskiego. W Rosji natomiast utwory Chopina były nie tylko dozwolone, ale często grywane w salach koncertowych, a nawet w carskich pałacach w Petersburgu i Moskwie. Co więcej - rzekomo sam Mikołaj I uznał i docenił muzykę Fryderyka Chopina tak bardzo, że uważał ją za niebezpieczną, mówił, że utwory polskiego kompozytora są jak „armaty ukryte wśród kwiatów’’. Ta metafora cara dotyczyła konkretnie „Etiudy c-moll op. 10 nr 12”, znanej jako „Etiuda rewolucyjna”. Chopin skomponował ją na wieść o krwawym szturmie armii rosyjskiej na Warszawę i upadku powstania listopadowego. Ta muzyka musiała być zakazana w zaborze rosyjskim, budziła bowiem nastroje patriotyczne Polaków, a to z kolei mogło wywołać kolejne ich powstanie przeciw Rosji. Taka była polityczna logika cara i było w niej dużo racji, rosyjskiej racji stanu. Była to racja stanu wroga, ale powiedzenie cara: „Dzieło Chopina to armaty ukryte w kwiatach” cytował też wielki niemiecki kompozytor i przyjaciel Chopina - Robert Schumann.
Wątły i słabego zdrowia 20-letni Fryderyk chciał osobiście, z karabinem w ręku walczyć o wolność Polski w powstaniu listopadowym. Emocjonalnie opisał w dzienniku swój stan ducha na wieść o klęsce powstania: „O Boże, jesteś Ty! - Jesteś i nie mścisz się! - Czy jeszcze Ci nie dość zbrodni moskiewskich - alboś sam Moskal! (…) Spalili miasto! - Ach, czemuż choć jednego Moskala zabić nie mogłem!”.
O genialnym polskim kompozytorze car Mikołaj I mógł się dowiedzieć bardzo wcześnie od swego rodzonego brata - wielkiego księcia Konstantego, który był rosyjskim wielkorządcą w Warszawie w latach 1815-30. Kilkuletni Chopin był już wtedy nazywany w Warszawie następcą Mozarta, a wieść o nim dotarła do wielkiego księcia, który co niedzielę wysyłał po Fryderyka karetę, która przywoziła go do Belwederu. Tutaj, w salonie pałacu, Konstanty kazał chłopcu grać przede wszystkim… marsze wojskowe, a czasami tak mu się one podobały, że w trakcie recitalu maszerował z zadowoleniem po salonie, łaskawie nakazując pianiście, aby grał dalej.
Najwięksi wrogowie Polski zakazywali grania utworów genialnego polskiego kompozytora, ale sami byli pod wpływem wielkości i wspaniałości jego muzyki.

Pomóż w rozwoju naszego portalu

Wspieram

Reklama

Zakaz gubernatora Franka

Car Mikołaj i książę Konstanty nie byli pod tym względem wyjątkami. Oto w ramach polityki likwidującej wszystko, co polskie, natychmiast po wrześniu 1939 r. niemiecki okupant zakazał m.in. wykonywania w miejscach publicznych jakichkolwiek utworów Chopina. Nie wolno było nawet publicznie odtwarzać muzyki Chopina z płyt gramofonowych. Na osobiste polecenie generalnego gubernatora Hansa Franka zburzony został wspaniały pomnik Fryderyka Chopina w Parku Łazienkowskim w Warszawie. Zanim Niemcy zwalili pomnik, grupa żołnierzy i oficerów Wehrmachtu strzelała do niego z karabinów i pistoletów jako do szczególnego celu i ślady tej zabawy barbarzyńców są widoczne do dzisiaj na kamiennym cokole. Obecny pomnik to rekonstrukcja, oryginalny bowiem został przez Niemców pocięty na kawałki i przetopiony na złom.
Gubernator Hans Frank nie tylko był wielbicielem muzyki Chopina, ale jako znakomity pianista często dawał recitale chopinowskie. Zapraszał na nie generałów i oficerów Wehrmachtu, oprawców SS i gestapo. Świadkiem jednego z takich koncertów był wybitny włoski pisarz i publicysta Curzio Malaparte. W czasie II wojny światowej był korespondentem wojennym i w tym charakterze przebywał w okupowanej Warszawie. Malaparte pozostawił niesłychany opis recitalu zakazanej dla Polaków muzyki Chopina w wykonaniu niemieckiego mordercy, zbrodniarza i ludobójcy Hansa Franka, powieszonego po wojnie na mocy wyroku Trybunału Norymberskiego! Pełen emocji zapis Malapartego z chopinowskiego koncertu „nur für Deutsch” jest szczególnego rodzaju przyczynkiem nie tylko do historii muzyki: „W pałacu snuła się wzniosła, czysta melancholia Chopina. Z daleka już usłyszałem donośne niemieckie głosy i śmiechy - i zatrzymałem się w progu niepewnie. Ale wnet okrzyknął mnie głos Franka i on sam wyszedł naprzeciw mnie, otwierając szeroko ramiona z tą pełną pychy kordialnością, która zawsze na nowo mnie zaskakiwała i napełniała głębokim zmieszaniem.
I oto teraz w Pałacu Brühlowskim, tak niedaleko od ruin Zamku Królewskiego, w ciepłym, lekko zadymionym powietrzu mieszczańskiego niemieckiego wnętrza, czyste, urzekające tony Chopina wzlatywały spod białych, miękkich palców Franka, spod niemieckich rąk Generalgouverneura Polski; uczucie wstydu i buntu ogarniało mi twarz płomieniem.
Dookoła mnie wszyscy słuchali w milczeniu, wstrzymując oddech. Tony preludium, czyste i lekkie, unosiły się w powietrzu niby propagandowe ulotki rzucone z samolotu. Każda nuta miała na sobie wybity dużymi czerwonymi literami napis: «Niech żyje Polska!». Patrzyłem na płatki śniegu miękko opadające za oknem, na ogromną białą płaszczyznę placu Saskiego, pustą w księżycowej poświacie, i na każdym płatku widziałem te same wypisane czerwonymi literami słowa: «Niech żyje Polska!».
Frank siedział przy fortepianie z głową schyloną na piersi. Blade jego czoło lśniło od potu, na pełnej pychy twarzy malowało się głębokie cierpienie i jakby upokorzenie. Oddychał z wysiłkiem, przygryzając dolną wargę. Oczy miał zamknięte.
«Och, gra jak anioł!» - wyszeptała frau Brigitte Frank. W tej właśnie chwili muzyka umilkła. Frau Brigitte zerwała się gwałtownie, podbiegła do męża i ucałowała jego ręce, ujęła, uniosła je w górę i zwracając się ku nam, powiedziała z nutą tryumfu w głosie: «Spójrzcie, takie są ręce aniołów!».
Spojrzałem na ręce Franka: były drobne, delikatne, bardzo białe. Byłem mile zaskoczony, nie dostrzegając na nich plamki krwi”.
W latach II wojny światowej muzyki Chopina Polacy mogli słuchać jedynie poza okupowaną Polską. W dramatycznie sugestywnym wierszu „Koncert Szopena w Nowym Jorku” w 1943 r. opisał recital chopinowski Kazimierz Wierzyński: „(…) pianista nad wieko spoziera otwarte, / Z instrumentów się wzbiły ćmy błyskawicowe, / Gdzie lecą? Na karnawał? Na wojnę? Na wartę? / Patrz, welon z ciem i ptaków rozwinął się długi, / Kołuje nad orkiestrą i strzępi się w dole, / Teraz pachną zapachy i łączą się w smugi, / W sny chłopięce, mgły rzeczne i wierzby w padole, / Aż wszystko się zmieszało, buchnęło jak wici, / I męczeńską rozkoszą przenika do kości: / Słuchamy przerażeni, szczęśliwi, pobici, / Słuchamy nie muzyki, słuchamy wolności”.

Reklama

„Ideał sięgnął bruku”

Już wcześniej, w XIX wieku, rosyjski zaborca potraktował pamięć o Chopinie równie brutalnie jak w czasie II wojny światowej niemiecki okupant. W czasie powstania styczniowego w 1863 r. na osobiste polecenie carskiego namiestnika feldmarszałka Fiodora Berga rosyjscy sołdaci splądrowali Pałac Zamoyskich na Krakowskim Przedmieściu w Warszawie, dokonując podpaleń, aresztowań, gwałtów i spustoszeń. To właśnie wówczas został wyrzucony przez Rosjan z okna na drugim piętrze pamiątkowy fortepian, na którym mały Fryderyk uczył się grać. Norwid w słynnym wierszu opisał ten akt barbarzyństwa i wandalizmu skierowany przeciwko Polsce, ale także przeciwko kulturze i cywilizacji europejskiej: „Gmach zajął się ogniem, przygasł znów, / Zapłonął znów - i oto - pod ścianę
Widzę czoła ożałobionych wdów Kolbami pchane - / I znów widzę, acz dymem oślepian, / Jak przez ganku kolumny / Sprzęt podobny do trumny / Wydźwigają… runął… runął - Twój fortepian! / Ten!... co Polskę głosił - od zenitu / Wszechdoskonałości dziejów / Wziętą, hymnem zachwytu - / Polskę - przemienionych kołodziejów: / Ten sam - runął - na bruki - z granitu! / (...) Jękły głuche kamienie - / Ideał - sięgnął bruku -”.

Reklama

Premier Ignacy Paderewski

Odzyskanie niepodległości przez Polskę w 1918 r. spowodowało, że po raz pierwszy muzyka Chopina stała się powszechnie dostępna dla Polaków, że nie było już dla niej żadnych zaborczych zakazów. Ignacy Paderewski - wybitny pianista, kompozytor, polityk powrócił z emigracji z Ameryki i wkrótce został mianowany przez Piłsudskiego premierem rządu Rzeczypospolitej. Słynne były wtedy jego koncerty chopinowskie, które wykonywał, kiedy tylko miał trochę wolnego od obowiązków państwowych czasu. Granie Chopina uważał zresztą za swoją misję i swój obowiązek. Wspomniany wcześniej włoski pisarz Malaparte był słuchaczem jednego z takich koncertów w wykonaniu Paderewskiego, w 1919 r. Opisał go wzruszająco: „Polska była w każdej nucie Chopina, czystej i lekkiej, wzlatującej spod białych, szczupłych, bezcennych dłoni Prezesa Rady Ministrów, Ignacego Paderewskiego, kiedy siedział przy fortepianie w wielkiej Sali Karmazynowej warszawskiego zamku. Było to wkrótce po wskrzeszeniu Państwa Polskiego. Wyższe towarzystwo warszawskie i członkowie korpusu dyplomatycznego zbierali się często wieczorami na Zamku Królewskim dokoła fortepianu premiera. Zjawa Chopina snuła się pośród nas z melancholijnym uśmiechem i chwilami dreszcz przebiegał po nagich ramionach młodych kobiet”.

Reklama

Serce Chopina

W swym nazbyt krótkim życiu Fryderyk Chopin skomponował niewiele w porównaniu z innymi geniuszami muzyki, takimi jak Jan Sebastian Bach, Wolfgang Amadeusz Mozart, Ludwik van Beethoven czy Giuseppe Verdi. Aż trudno uwierzyć, że dorobek Chopina to zaledwie niespełna 30 godzin muzyki. Ale piękno, urok, sugestywność jego arcydzieł sytuuje tę muzykę na światowych szczytach artystycznych. Fenomen muzyki Chopina polega m.in. na tym, że jest ona bardzo polska, a zarazem uniwersalna i ponadczasowa. Już w połowie XX wieku Japończycy, a później Chińczycy i Koreańczycy uznali, że kompozycje Fryderyka Chopina pasują do psychicznej wrażliwości narodów Dalekiego Wschodu, stąd niesłychana obecnie popularność wśród nich polskiego geniusza.
Szczególnego rodzaju charakterystykę polskich patriotycznych tradycji wielkiego kompozytora dała, znająca go osobiście, Józefa Wodzińska - siostra Marii Wodzińskiej, w której kochał się młody Fryderyk: „Dom Chopinów był czysto polski dzięki pani Chopin, Krzyżanowskiej z domu. Mikołaj Chopin, choć był Francuzem, jednak po polsku mówił bardzo poprawnie, nadzwyczaj gramatycznie, choć naturalnie z akcentem francuskim, którego nie zatracił nigdy. Dzieci mówiły w domu po polsku, a jeśli Mikołaj Chopin rozmawiał z pensjonarzami po francusku, to dlatego, że mieszkali u niego głównie w celu przyswojenia sobie języka francuskiego. Poza tym dom był polski zupełnie i nikomu nie śniło się uważać Fryderyka lub jego siostry za przynależących raczej do francuskiej niż polskiej narodowości. Kwestia ta w domu Chopinów nie istniała zupełnie.
Prócz nazwiska nie miały w sobie dzieci Mikołaja Chopina nic francuskiego, a co się tyczy Fryderyka, to było to w każdym calu polskie dziecko. Nie można mu było większej sprawić przykrości, jak kwestionując jego prawa do tytułu Polaka z powodu francuskiego nazwiska; bolał często, iż dawało ono wielu osobom, zwłaszcza cudzoziemcom, powód do uważania go za Francuza”.
W Paryżu na dzień przed swoją śmiercią (17 października 1849 r.) Fryderyk Chopin wyraził ostatnie, a zarazem jedyne życzenie. Życzył sobie, aby jego serce zostało przewiezione do Polski, do ojczyzny. „Do kraju” - jak według świadków wyszeptał. Dlatego nieprzypadkowo na marmurowej tablicy na filarze głównej nawy kościoła pw. Świętego Krzyża w Warszawie widnieje napis - cytat z Ewangelii wg św. Mateusza: „Gdzie skarb twój, tam serce twoje”. Ta biała, marmurowa tablica kryje wnękę, w której spoczywa urna z sercem geniusza i największego polskiego kompozytora.

Józef Szaniawski
Autor jest doktorem historii, politologiem, publicystą, profesorem Uniwersytetu Kardynała Stefana Wyszyńskiego oraz Wyższej Szkoły Kultury Społecznej i Medialnej. Napisał monografię „Reduta. Polska między historią a geopolityką” oraz „Pułkownik Kukliński. Tajna misja”, „Victoria polska. Marszałek Piłsudski w obronie Europy”, „Grunwald. Pole chwały”. W latach 1973-85 konspiracyjnie współpracował z Radiem Wolna Europa. Zdemaskowany przez bezpiekę, został skazany na 10 lat więzienia. Wypuszczony na wolność i uniewinniony przez Sąd Najwyższy w 1990 r. jako ostatni więzień polityczny PRL. Jest wielbicielem muzyki, zwłaszcza Chopina, Beethovena, Mozarta i Verdiego.

2010-12-31 00:00

Ocena: +1 0

Reklama

Wybrane dla Ciebie

Gniezno: abp Antonio Guido Filipazzi przekazał krzyże misyjne misjonarzom

2024-04-28 13:19

[ TEMATY ]

misje

PAP/Paweł Jaskółka

Czternastu misjonarzy - 12 księży, siostra zakonna i osoba świecka - otrzymało dziś w Gnieźnie z rąk nuncjusza apostolskiego w Polsce abp. Antonio Guido Filipazzi krzyże misyjne. „Przyjmując krzyż pamiętajcie, że nie jesteście pracownikami organizacji pozarządowej, ale podobnie jak św. Wojciech, niesiecie Ewangelię Chrystusa, Kościół Chrystusa i samego Chrystusa” - mówił nuncjusz.

Życzeniami dla posłanych misjonarzy nuncjusz apostolski w Polsce uczynił słowa papieża Franciszka, którymi rozpoczął on swój pontyfikat: „Chciałbym, abyśmy wszyscy mieli odwagę wędrować w obecności Pana, z krzyżem Pana; budować Kościół na krwi Pana, która została przelana na krzyżu, i wyznawać jedną chwałę Chrystusa ukrzyżowanego, a tym samym Kościół będzie postępować naprzód”.

CZYTAJ DALEJ

św. Katarzyna ze Sieny - współpatronka Europy

Niedziela Ogólnopolska 18/2000

W latach, w których żyła Katarzyna (1347-80), Europa, zrodzona na gruzach świętego Imperium Rzymskiego, przeżywała okres swej historii pełen mrocznych cieni. Wspólną cechą całego kontynentu był brak pokoju. Instytucje - na których bazowała poprzednio cywilizacja - Kościół i Cesarstwo przeżywały ciężki kryzys. Konsekwencje tego były wszędzie widoczne.
Katarzyna nie pozostała obojętna wobec zdarzeń swoich czasów. Angażowała się w pełni, nawet jeśli to wydawało się dziedziną działalności obcą kobiecie doby średniowiecza, w dodatku bardzo młodej i niewykształconej.
Życie wewnętrzne Katarzyny, jej żywa wiara, nadzieja i miłość dały jej oczy, aby widzieć, intuicję i inteligencję, aby rozumieć, energię, aby działać. Niepokoiły ją wojny, toczone przez różne państwa europejskie, zarówno te małe, na ziemi włoskiej, jak i inne, większe. Widziała ich przyczynę w osłabieniu wiary chrześcijańskiej i wartości ewangelicznych, zarówno wśród prostych ludzi, jak i wśród panujących. Był nią też brak wierności Kościołowi i wierności samego Kościoła swoim ideałom. Te dwie niewierności występowały wspólnie. Rzeczywiście, Papież, daleko od swojej siedziby rzymskiej - w Awinionie prowadził życie niezgodne z urzędem następcy Piotra; hierarchowie kościelni byli wybierani według kryteriów obcych świętości Kościoła; degradacja rozprzestrzeniała się od najwyższych szczytów na wszystkie poziomy życia.
Obserwując to, Katarzyna cierpiała bardzo i oddała do dyspozycji Kościoła wszystko, co miała i czym była... A kiedy przyszła jej godzina, umarła, potwierdzając, że ofiarowuje swoje życie za Kościół. Krótkie lata jej życia były całkowicie poświęcone tej sprawie.
Wiele podróżowała. Była obecna wszędzie tam, gdzie odczuwała, że Bóg ją posyła: w Awinionie, aby wzywać do pokoju między Papieżem a zbuntowaną przeciw niemu Florencją i aby być narzędziem Opatrzności i spowodować powrót Papieża do Rzymu; w różnych miastach Toskanii i całych Włoch, gdzie rozszerzała się jej sława i gdzie stale była wzywana jako rozjemczyni, ryzykowała nawet swoim życiem; w Rzymie, gdzie papież Urban VI pragnął zreformować Kościół, a spowodował jeszcze większe zło: schizmę zachodnią. A tam gdzie Katarzyna nie była obecna osobiście, przybywała przez swoich wysłanników i przez swoje listy.
Dla tej sienenki Europa była ziemią, gdzie - jak w ogrodzie - Kościół zapuścił swoje korzenie. "W tym ogrodzie żywią się wszyscy wierni chrześcijanie", którzy tam znajdują "przyjemny i smaczny owoc, czyli - słodkiego i dobrego Jezusa, którego Bóg dał świętemu Kościołowi jako Oblubieńca". Dlatego zapraszała chrześcijańskich książąt, aby " wspomóc tę oblubienicę obmytą we krwi Baranka", gdy tymczasem "dręczą ją i zasmucają wszyscy, zarówno chrześcijanie, jak i niewierni" (list nr 145 - do królowej węgierskiej Elżbiety, córki Władysława Łokietka i matki Ludwika Węgierskiego). A ponieważ pisała do kobiety, chciała poruszyć także jej wrażliwość, dodając: "a w takich sytuacjach powinno się okazać miłość". Z tą samą pasją Katarzyna zwracała się do innych głów państw europejskich: do Karola V, króla Francji, do księcia Ludwika Andegaweńskiego, do Ludwika Węgierskiego, króla Węgier i Polski (list 357) i in. Wzywała do zebrania wszystkich sił, aby zwrócić Europie tych czasów duszę chrześcijańską.
Do kondotiera Jana Aguto (list 140) pisała: "Wzajemne prześladowanie chrześcijan jest rzeczą wielce okrutną i nie powinniśmy tak dłużej robić. Trzeba natychmiast zaprzestać tej walki i porzucić nawet myśl o niej".
Szczególnie gorące są jej listy do papieży. Do Grzegorza XI (list 206) pisała, aby "z pomocą Bożej łaski stał się przyczyną i narzędziem uspokojenia całego świata". Zwracała się do niego słowami pełnymi zapału, wzywając go do powrotu do Rzymu: "Mówię ci, przybywaj, przybywaj, przybywaj i nie czekaj na czas, bo czas na ciebie nie czeka". "Ojcze święty, bądź człowiekiem odważnym, a nie bojaźliwym". "Ja też, biedna nędznica, nie mogę już dłużej czekać. Żyję, a wydaje mi się, że umieram, gdyż straszliwie cierpię na widok wielkiej obrazy Boga". "Przybywaj, gdyż mówię ci, że groźne wilki położą głowy na twoich kolanach jak łagodne baranki". Katarzyna nie miała jeszcze 30 lat, kiedy tak pisała!
Powrót Papieża z Awinionu do Rzymu miał oznaczać nowy sposób życia Papieża i jego Kurii, naśladowanie Chrystusa i Piotra, a więc odnowę Kościoła. Czekało też Papieża inne ważne zadanie: "W ogrodzie zaś posadź wonne kwiaty, czyli takich pasterzy i zarządców, którzy są prawdziwymi sługami Jezusa Chrystusa" - pisała. Miał więc "wyrzucić z ogrodu świętego Kościoła cuchnące kwiaty, śmierdzące nieczystością i zgnilizną", czyli usunąć z odpowiedzialnych stanowisk osoby niegodne. Katarzyna całą sobą pragnęła świętości Kościoła.
Apelowała do Papieża, aby pojednał kłócących się władców katolickich i skupił ich wokół jednego wspólnego celu, którym miało być użycie wszystkich sił dla upowszechniania wiary i prawdy. Katarzyna pisała do niego: "Ach, jakże cudownie byłoby ujrzeć lud chrześcijański, dający niewiernym sól wiary" (list 218, do Grzegorza XI). Poprawiwszy się, chrześcijanie mieliby ponieść wiarę niewiernym, jak oddział apostołów pod sztandarem świętego krzyża.
Umarła, nie osiągnąwszy wiele. Papież Grzegorz XI wrócił do Rzymu, ale po kilku miesiącach zmarł. Jego następca - Urban VI starał się o reformę, ale działał zbyt radykalnie. Jego przeciwnicy zbuntowali się i wybrali antypapieża. Zaczęła się schizma, która trwała wiele lat. Chrześcijanie nadal walczyli między sobą. Katarzyna umarła, podobna wiekiem (33 lata) i pozorną klęską do swego ukrzyżowanego Mistrza.

CZYTAJ DALEJ

Kraków z kard. Rysiem

2024-04-29 09:19

[ TEMATY ]

archidiecezja łódzka

kl. Krzysztof Wowra

W sobotę, 27 kwietnia, jak co roku, łódzcy klerycy roku propedeutycznego z przełożonymi spotkali się z ks. kard. Grzegorzem Rysiem w Krakowie.

CZYTAJ DALEJ

Reklama

Najczęściej czytane

W związku z tym, iż od dnia 25 maja 2018 roku obowiązuje Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016r. w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia Dyrektywy 95/46/WE (ogólne rozporządzenie o ochronie danych) uprzejmie Państwa informujemy, iż nasza organizacja, mając szczególnie na względzie bezpieczeństwo danych osobowych, które przetwarza, wdrożyła System Zarządzania Bezpieczeństwem Informacji w rozumieniu odpowiednich polityk ochrony danych (zgodnie z art. 24 ust. 2 przedmiotowego rozporządzenia ogólnego). W celu dochowania należytej staranności w kontekście ochrony danych osobowych, Zarząd Instytutu NIEDZIELA wyznaczył w organizacji Inspektora Ochrony Danych.
Więcej o polityce prywatności czytaj TUTAJ.

Akceptuję