Reklama

Z notatnika kapłana

Głód Eucharystii

Bądź na bieżąco!

Zapisz się do newslettera

Kilka dni temu, w nocy z niedzieli na poniedziałek, obudził mnie telefon. Było pół godziny przed północą. Na wyświetlaczu numer szpitala. Odbieram. Dyżurna łączy mnie z oddziałem wewnętrznym. Słuchawkę podnosi pielęgniarka. Oznajmia, że jeden z pacjentów prosi księdza. Pytam o jego stan. Mówi, że nie jest najcięższy, ale pacjent, mimo że leży od trzech dni, dopiero teraz, w nocy, zażyczył sobie kapłana. Proszę, żeby przekazała mu słuchawkę. Chwilę rozmawiamy. Prosi o sakramenty. Tłumaczę, że aby pójść po Komunię św., muszę obudzić proboszcza, bo u niego są klucze do zamkniętego o tej porze kościoła. Wiem, że stan jego zdrowia nie zagraża życiu, więc proponuję, że Komunię św. przyniosę rano, a teraz go tylko wyspowiadam i udzielę sakramentu namaszczenia chorych. Przystaje na tę propozycję, ale po głosie słyszę, że godzi się na nią niechętnie. Chciałby przyjąć Eucharystię już teraz. Idąc do szpitala - niedaleko, kilkaset metrów - zachodziłem w głowę, co takiego się wydarzyło, że ów mężczyzna tak gwałtownie i stanowczo prosił o posługę księdza, mimo że przecież byłem już na jego sali, w tzw. rutynowym trybie. Proponowałem spowiedź, Komunię św. i do tej pory pozostawał na to nieczuły, aż nagle wszystko odwróciło się o 180 stopni. Może jakiś rodzaj choroby psychicznej - myślałem nawet, choć później się tego wstydziłem przed samym sobą. Trudnością nie było samo nocne wezwanie. One się zdarzają i ksiądz jest na nie przygotowany. W moim przypadku nie są zbyt częste, bo szpital jest mały i najcięższe przypadki odsyłają do innych lecznic, ale się zdarzają. Zwykle dlatego, że rodzina zwleka do ostatniej chwili z wezwaniem duchownego i wtedy rzeczywiście liczą się nawet minuty, bo chory znajduje się już w ostatnim stadium agonii. Trzeba zbierać się szybko, iść sprawnie - choć raz albo dwa razy zdarzyło się, że mimo pośpiechu nie zdążyłem.
Wracając do tego mężczyzny. Doszedłem do szpitala. Wszedłem na drugie piętro. Zapukałem cicho do drzwi sali. Chory leżał pod tlenem. Z trudem łapał powietrze. Pochwaliłem Pana Boga. Zaczęliśmy rozmawiać. Zapytałem, na co cierpi. Mówił, że to kłopoty z sercem. Pocieszyłem go, że według pielęgniarek, jego stan nie zagraża życiu. Nie za bardzo wierzył. Później szybko wyjaśniły się powody, dla których tak nagle zechciał przyjąć Jezusa Eucharystycznego. Pierwszy - to strach, a drugi - to fakt, że 39 lat nie przyjmował Ciała Pańskiego. Nie mógł, bo żył w związku niesakramentalnym. Głód Boga w Eucharystii był tak silny, że nie zawahał się przed północą prosić o księdza. Nie pytałem go, dlaczego wcześniej tego nie czynił. Przypuszczam, że może niedokładnie znał prawo, które zezwala człowiekowi w jego sytuacji na przyjęcie Komunii św. Może myślał, że można sobie na to pozwolić, gdy do drzwi puka śmierć, a on czuł, że - jak sam to wyraził - „się kończy”, a przecież nie trzeba czekać do tej chwili. Jego wiek oraz poważna choroba sercowa usprawiedliwiałyby przystąpienie do Stołu Pańskiego wcześniej. Praktycznie zaraz po tym, jak znalazł się w szpitalu.
Dla niektórych par niesakramentalnych niemożność przystąpienia do Komunii św. to poważny problem. Są tacy, którzy przyrzekają życie „jak brat z siostrą”. Znam dwie takie pary i to wcale niezaawansowane wiekowo, co wyklucza tezę, że na takie rozwiązanie można sobie pozwolić tylko w starszym wieku. Pewnie wtedy jest łatwiej, ale i wcześniej nie jest to niemożliwe. Liczy się głód Boga. Na ile człowiek jest Go spragniony, na ile ceni wartość Eucharystii. Zdarza się, że jest on tak silny, iż pozwala nawet na największe wyrzeczenia.
Przy każdym tego typu wydarzeniu pytam siebie o to, czy prawda o człowieku musi się ujawnić dopiero w chorobie... Nie wiem, ale mam wrażenie, że tam odsłania się ona najbardziej i stąd obowiązek przebywania w szpitalu poczytuję sobie za błogosławieństwo. Jak już kiedyś pisałem, a że często przy różnych okazjach to mówię, pozwolę sobie przypomnieć i tym razem - szpital w sensie przebywania wśród chorych to najwspanialsze rekolekcje. To jeden z tych darów, które człowiek chory, ułomny, słaby, niezdolny do fizycznej pomocy daje drugim.
To bezcenne.

Pomóż w rozwoju naszego portalu

Wspieram

2010-12-31 00:00

Oceń: 0 0

Reklama

Wybrane dla Ciebie

Święty lekarz

Niedziela rzeszowska 6/2018, str. VII

[ TEMATY ]

sylwetka

św. Józef Moscati

Archiwum

Św. Józef Moscati

Św. Józef Moscati

Papież Franciszek w swoim Orędziu na XXVI Światowy Dzień Chorego ukazuje Jezusa na Krzyżu i Jego Matkę. Chrystus poleca św. Janowi wziąć Ją do siebie – „i od tej godziny uczeń wziął Ją do siebie” (J 19, 27). W tajemnicy Krzyża Maryja jest powołana do dzielenia troski o Kościół i całą ludzkość. Również uczniowie Jezusa są powołani do opieki nad ludźmi chorymi.

CZYTAJ DALEJ

Pro-life. Pro-love. Rodzina na medal

[ TEMATY ]

rodzina

Rycerze Kolumba

prolife

p. Maciej Maziarka

Może nawet nie nazwalibyśmy się wyłącznie pro-life, a bardziej pro-love. To, co św. Jan Paweł II nazywał cywilizacją życia i miłości. Rodzina, która ma korzenie w Bogu, który jest Miłością, jest Siłą dla dzisiejszego świata, dla naszych małych wspólnot, ale i dla całego narodu – mówią państwo Angelika i Michał Steciakowie – Międzynarodowa Rodzina Roku Rycerzy Kolumba, rodzice dwojga adoptowanych dzieci.

Agata Kowalska: Międzynarodowa Rodzina Roku Rycerzy Kolumba – to brzmi dumnie. W jakich okolicznościach zostali Państwo uhonorowani nagrodą? Kto może otrzymać takie wyróżnienie?

CZYTAJ DALEJ

Jaworzyna Śląska. Ostatnie pożegnanie Tadeusza Papierza, taty ks. Krzysztofa

2024-04-27 15:48

[ TEMATY ]

bp Marek Mendyk

Jaworzyna Śląska

ks. Krzysztof Papierz

pogrzeb taty kapłana

ks. Mirosław Benedyk/Niedziela

Mszy świętej pogrzebowej przewodniczył bp Marek Mendyk

Mszy świętej pogrzebowej przewodniczył bp Marek Mendyk

Proboszcz parafii św. Jakuba Apostoła w Ścinawce Dolnej wraz z najbliższą rodziną i zaprzyjaźnionymi kapłanami odprowadził swojego ojca Tadeusza na miejsce spoczynku.

Uroczystości pogrzebowe odbyły się w sobotę 27 kwietnia w kościele św. Józefa Oblubieńca NMP w Jaworzynie Śląskiej. Mszy świętej przewodniczył bp Marek Mendyk. W modlitwie i żałobie ks. Krzysztofowi towarzyszyła nie tylko rodzina i kapłani, ale także siostry zakonne oraz wierni, którzy przybyli z parafii, gdzie posługiwał syn zmarłego: ze Świebodzic, Strzegomia i Ścinawki Dolnej.

CZYTAJ DALEJ

Reklama

W związku z tym, iż od dnia 25 maja 2018 roku obowiązuje Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016r. w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia Dyrektywy 95/46/WE (ogólne rozporządzenie o ochronie danych) uprzejmie Państwa informujemy, iż nasza organizacja, mając szczególnie na względzie bezpieczeństwo danych osobowych, które przetwarza, wdrożyła System Zarządzania Bezpieczeństwem Informacji w rozumieniu odpowiednich polityk ochrony danych (zgodnie z art. 24 ust. 2 przedmiotowego rozporządzenia ogólnego). W celu dochowania należytej staranności w kontekście ochrony danych osobowych, Zarząd Instytutu NIEDZIELA wyznaczył w organizacji Inspektora Ochrony Danych.
Więcej o polityce prywatności czytaj TUTAJ.

Akceptuję