Reklama

Kościół

„Miał wady, ale pięknie kochał” – wywiad z siostrzenicą bł. P. G. Frassatiego

„Bł. Pier Giorgio żył w świecie na sto procent. Miał wady, był prawdziwym człowiekiem. Ale przy tym był prawdziwym chrześcijaninem. To były jego dwie komplementarne tożsamości i jedna nie zawadzała drugiej. Do tego był bardzo kreatywny, a jednocześnie niesłychanie praktyczny" – mówi Wanda Gawrońska, 95-letnia siostrzenica bł. Pier Giorgia Frassatiego. W Krakowie znajduje się ulica Luciany Frassati-Gawrońskiej, jej matki i ukochanej siostry bł. Pier Giorgia. Jej wujek jest z kolei patronem tegorocznych ŚDM w Lizbonie. Z Wandą Gawrońską rozmawiałam w Rzymie, gdzie mieszka na stałe.

[ TEMATY ]

bł. Pier Giorgio Frassati

Luciana Frassati/Wikipedia

Bł. Pier Giorgio Frassati

Bł. Pier Giorgio Frassati

Bądź na bieżąco!

Zapisz się do newslettera

Izabela Hryciuk (IH): Mówi się, że Pier Giorgio miał trudne relacje z ojcem. Czy wiadomo, jak ojciec przeżył śmierć syna?

Reklama

Wanda Gawrońska (WG): Po śmierci Pier Giorgia ojciec już nigdy nie potrafił wypowiedzieć jego imienia. Mówił o nim: „ten, którego już nie ma”. Nie chciał też widzieć żadnych fotografii – tak bardzo bolała go śmierć syna. Czasem mówi się, że Pier Giorgio miał z ojcem same starcia, ale to nie jest do końca prawda. Wujek cenił swojego ojca, Alfreda. Mój dziadek, a jego tata, był za młodu człowiekiem wierzącym. Później faktycznie odsunął się od wiary, ale nigdy nie był przeciwko Kościołowi. W domu była bardzo duża dyscyplina, ale myślę, że oprócz Bożej łaski, to właśnie wychowanie pomogło Pier Giorgiowi w kształtowaniu charakteru i silnej woli. To są wartości, o których dzisiaj bardzo mało się mówi. Pier Giorgio w listach do swoich kolegów wiele razy prosił o modlitwę w intencji wzmocnienia swojej woli, aby była posłuszna Bożym planom. Na pewno trudnym doświadczeniem była dla niego decyzja ojca o jego pracy w „La Stampie”. Ojciec Pier Giorgia był właścicielem „La Stampy” i zadecydował, że Pier Giorgio, jako jedyny mężczyzna w rodzinie, będzie w niej pracował. Tej wiadomości nie chciał jednak przekazać synowi osobiście, dlatego wysłał do niego swojego kolegę. Pier Giorgio ze łzami w oczach i z rozdartym sercem odpowiedział, że jeśli ojciec naprawdę tego chce, to jest w stanie to dla niego zrobić. To było dla niego bardzo trudne. Pier Giorgio marzył o pracy z ludźmi, a nagle miał zostać pracownikiem administracji, liczyć pieniądze i zarządzać firmą. Na szczęście Pan Bóg oszczędził mu tego trudu i po trzech miesiącach zabrał do siebie. Wracając do Alfreda, nie można powiedzieć, że Pier Giorgio miał z nim złą relację. Mimo że różniły ich pewne poglądy, to mój wujek wiele od swojego ojca się nauczył. Alfred kładł nacisk na wierność obowiązkom, miłość do ojczyzny oraz odpowiedzialność społeczną. Był bardziej związany z polityką i państwem niż z wiarą i Kościołem, ale to nadało Pier Giorgiowi pewien kręgosłup. On sam z kolei swój życiowy program całkowicie związał z Chrystusem.

Pomóż w rozwoju naszego portalu

Wspieram

Archiwum prywatne autorki wywiadu

Wanda Gawrońska

Wanda Gawrońska

IH: Jaki to był program?

WG: Pier Giorgio w życiu codziennym i we wszystkim co robił zawsze był złączony z Bogiem. Bardzo często chodził na nocną adorację, a kiedy był w górach, szedł tam nawet z nartami. W jednym z listów pisał, jakim szczęściem jest być katolikiem i jakim nieszczęściem jest życie bez wiary. Życie bez codziennej walki o prawdę traktował jako wegetację. Jednocześnie Pier Giorgio kochał życie. To jest dla niego program: aktywne życie przepełnione wiarą, zaangażowanie w wiele inicjatyw i walka o prawdę. Pier Giorgio był przekonany, że jako chrześcijanie mamy największą miłość. Pisał: „Mamy najpiękniejszą miłość, która jest głoszona przez św. Pawła – ta może być moim programem na całe moje życie, choćby mnie to kosztowało życie ziemskie”.

IH: Czyli można powiedzieć, że życie Pier Giorgia to miłość do Boga i miłość do człowieka…

Reklama

WG: Ależ tak! Pier Giorgio często powtarzał, że prócz wiary najważniejsze sprawy to miłość rodzinna oraz przyjaźnie. W listach pisał o tym bardzo często i realizował to w swoim życiu. Kiedy zbliżał się koniec studiów, a Pier Giorgio martwił się, że relacje z przyjaciółmi osłabną, założył z nimi grupę „Tipi Loschi”, czyli „Ciemne Typy”. Ich motto brzmiało: „Jest nas mało, ale jesteśmy dobrzy, jak makaron”. Mieli swoje pseudonimy wzorowane na bohaterach Rewolucji Francuskiej, z tym wyjątkiem, że byli bardzo wierzący. Wuj podpisywał się: „Oddany w Chrystusie, Robespierre”. Miał naprawdę spore poczucie humoru. Mimo że zaznał w swoim życiu cierpienia, to naprawdę cenił radość. Pier Giorgio uważał, że przyjaźń, podobnie jak wiara, jest silnie związana z radością. Podobnie jak starał się budować relacje w oparciu o radość i poprzez radość, tak samo podchodził do wiary: powtarzał, że wiara może zostać przekazana tylko przez radość.

IH: Pier Giorgio w swoich listach pisał sporo o egzaminach. Zdaje się, że nauka sprawiała mu wiele trudu.

WG: Problem polegał na tym, że wuj angażował się w bardzo wiele rzeczy poza nauką. Dlatego egzaminy były dla niego czarną chmurą nad głową. On traktował naukę jako drogę zrozumienia danego środowiska i dotarcia do niego, a nie jako materię, w której może gromadzić dobre oceny. Dla przykładu, Pier Giorgio wybrał politechnikę nie po to, by po prostu zostać inżynierem, ale dlatego, że chciał żyć wśród górników. Pragnął być jednym z nich, bo uważał, że mają najtrudniejsze życie. Kochał góry i lubił odpoczywać ponad ziemią, ale swoją misję widział pod ziemią. Poza tym interesował się minerałami. Kiedy chodził po górach, zawsze zbierał kamienie. Natomiast do obliczeń czy spraw matematycznych, absolutnie nie miał smykałki.

Archiwum rodzinne

Towarzystwo Ciemnych Typów. Pier Giorgio Frassati z przyjaciółmi

Towarzystwo Ciemnych Typów. Pier Giorgio Frassati z przyjaciółmi

IH: Często przedstawia się Pier Giorgia jako miłośnika gór. Ale wędrówki nie były chyba jego jedyną pasją?

Reklama

WG: Dokładnie tak. Amerykańska młodzież powiedziała mi niedawno, że za dużo mówi się o Pier Giorgiu, który chodził po górach, a za mało się mówi o jego miłosierdziu. Jego znakiem rozpoznawczym było miłosierdzie. Był pełen miłosierdzia dla każdego człowieka. Biedni, którymi się zajmował mogli liczyć na niego we wszystkim. Dla nich szukał pracy, a dla ich dzieci szkół. Nieraz chodził na żebranie, aby uzbierać pieniądze na ubranie chrzcielne dla dziecka z biedniejszej rodziny. W piątkowy wieczór przed śmiercią, przypomniał sobie, że miał w kieszeni od kurtki jakieś zastrzyki oraz kartkę z informacją o pierścionku ślubnym oddanym do lombardu. Pier Giorgio obiecał te leki jednemu biednemu, a drugiemu powiedział, że zapłaci właścicielowi lombardu w celu oddalenia terminu sprzedaży pierścionka, aby tamten biedny człowiek zdążył go odzyskać. Przypomniał sobie o tym tuż przed śmiercią i poprosił mamę, żeby możliwie jak najszybciej wysłać te zastrzyki i załatwić sprawę w lombardzie. Jego mama zaproponowała mu, że może napisać do nich kartkę z informacją, ale Pier Giorgio bardzo chciał zrobić to sam. Kartka jest napisana prawie sparaliżowaną ręką. Jego miłość do bliźniego była naprawdę niezwykła. Nawet w ostatnich godzinach życia myślał o drugim człowieku. Przychodzi mi na myśl jeszcze jeden przykład, który obrazuje jego miłość bliźniego. Najlepszy przyjaciel Pier Giorgia napisał list, że przyjeżdża na weekend do rodziny w Turynie. Pier Giorgio odpisał mu, że bardzo się cieszy i że będzie na niego czekać na stacji. Spotkanie z przyjacielem to była dla niego ogromna radość. W trakcie podróży Marco dostrzegł jednak Pier Giorgia wchodzącego do jego pociągu na stacji przed Turynem. Zdziwiony spytał Pier Giorgia dlaczego wszedł do tego pociągu, a ten odpowiedział, że nie chciał zabierać mu czasu z rodziną, więc postanowił wsiąść wcześniej, by porozmawiać w trakcie podróży. To jest właśnie Pier Giorgio, który myśli o przyjacielu i jego rodzinie. Był w swojej miłości człowiekiem pomysłowym i jednocześnie bardzo praktycznym. Jego miłość objawiała się w czynach.

IH: Czy Pier Giorgio rozważał obranie drogi kapłańskiej?

Reklama

WG: Kiedyś powiedziałam, że gdyby Pier Giorgio żył dzisiaj, to pewnie byłby księdzem. Wtedy jednak swoje powołanie do życia blisko Boga i blisko człowieka najlepiej mógł zrealizować jako świecki. Pier Giorgio o kilkadziesiąt lat antycypował podkreślenie roli świeckich w Kościele. W tamtych czasach było zupełnie nie do pomyślenia, by świecki mógł zostać świętym albo żeby kapłan żył tak blisko świeckich, jak dziś. W tym miejscu warto przytoczyć pewien wątek. Ojciec Pier Giorgia od razu po wojnie, w 1921 roku został ambasadorem Włoch w Berlinie, więc Pier Giorgio często tam jeździł. W pewnym okresie poszukiwał jakiejś rodziny, gdzie mógłby zamieszkać, aby uczyć się niemieckiego. Znajomy ksiądz polecił mu rodzinę Rahnerów i faktycznie udało mu się do nich przyjeżdżać. Tam Pier Giorgio poznał młodego Karla Rahnera. Miał wtedy 21 lat, a Karl miał lat 18. Biografowie Rahnera pisali po latach, że wielki wpływ wywarł na niego w wieku studenckim właśnie Pier Giorgio Frassati jako apostoł świata studentów, tercjarz dominikański i zwolennik codziennej Komunii Świętej. Jest jedno świadectwo matki Rahnera o tym, czy Pier Giorgio chciał być księdzem. Kiedy widziała, jak wiele się modlił i że co dzień chodzi na Mszę świętą oraz do Komunii, spytała go wprost, czy myśli o kapłaństwie. Wówczas Pier Giorgio odpowiedział jej, że gdyby mieszkał w Niemczech to może i wstąpiłby do seminarium, ale żyjąc we Włoszech, czuje się dużo bliżej ludzi jako świecki. Niedawno odkryłam tekst Karla Rahnera z lat 70-tych, w którym pisze, że Pier Giorgio koniecznie musi zostać beatyfikowany, bo to jest pierwszy święty, który żyje w świecie. Przedtem było takie myślenie, że aby zostać świętym, trzeba oddalić od „grzesznego świata”, a święci powinni żyć i modlić się w samotności. Pier Giorgio był jednym z pierwszych, który żył w świecie na sto procent, a przy tym był prawdziwym chrześcijaninem i prawdziwym człowiekiem. To były jego dwie komplementarne tożsamości. Jedna nie zawadzała drugiej. Jego życie chrześcijańskie, mimo że żył w świecie, nie doznało uszczerbku. Mawiał, że świat jest piękny, skoro został stworzony przez Boga.

Włodzimierz Rędzioch

Wanda Gawrońska

Wanda Gawrońska

IH: Jakie marzenia i jakie wady miał bł. Pier Giorgio Frassati?

WG: W jednym z listów Pier Giorgio napisał, że jego jedynym marzeniem jest głosić miłość Chrystusa niezależnie od powołania. A jeśli chodzi o wady, to miał ich całą masę! Wśród znajomych i w rodzinie mówiliśmy, że Pier Giorgio miał twardą głowę. Po włosku nazywamy to: „la testa dura”. Poza tym nie zawsze dbał o siebie. Wieczorami długo się modlił i często znajdowano go rano śpiącego z różańcem w ręku obok łóżka. Jego mama często upominała go, aby się wysypiał oraz prosiła, żeby się golił i żeby żył spokojniej.

IH: Mówiliśmy wcześniej o relacji Pier Giorgia z ojcem. Wiemy jednak, że miał bliską więź ze swoją siostrą, a Pani matką, Lucianą. Postać Luciany staje się dziś coraz bardziej znana. Na krakowskim Ruczaju jest nawet ulica Luciany Frassati-Gawrońskiej. Jak opisałaby Pani relację Pier Giorgia z siostrą?

Reklama

WG: Jako rodzeństwo mieli naprawdę cudowną relację. Od dziecka byli bardzo złączeni: pomiędzy nimi był tylko rok różnicy. Wspólnie wychowywani byli w bardzo wymagający sposób, ale wzajemnie byli dla siebie pociechą. Razem bronili się przed rygorem ojca. Pier Giorgio nie tylko kochał Lucianę jak siostrę, ale oni się też zaprzyjaźnili w rodzeństwie. To była wielka przyjaźń. Gdy Luciana planowała wyjazd na stałe, Pier Giorgio powiedział jej, że musi zostać w rodzinie, bo ma nadzieję, że dzięki temu rodzice się nie rozejdą. Został sam z kłócącymi się rodzicami, a do tego miał do zdania jeszcze dwa egzaminy na uczelni. Wtedy też Luciana dowiedziała się o jego zakochaniu w jednej dziewczynie. Poprosił ją o radę, czy ma coś mówić rodzicom. Często się u niej radził. Jest piękny list, który napisał Pier Giorgio, gdy jego siostra wyszła za mąż w styczniu 1925 roku. Kiedy Luciana wyjeżdżała, Pier Giorgio przeżywał trudne momenty w swoim życiu. Został sam z wieloma wyzwaniami: zakochanie, plany na przyszłość, rodzice bliscy rozwodu. Gdy Pier Giorgio odprowadzał Lucianę na stację kolejową, był naprawdę w bardzo złym stanie. Zaczął głęboko szlochać. Luciana wsiadła do pociągu, ale w trakcie podróży zdecydowała się podjechać tylko do Mediolanu, aby móc później porozmawiać z bratem jeszcze przez chwilę. Pier Giorgio dojechał do Mediolanu i spędzili ze sobą jeszcze jakiś czas. Luciana napisała potem list do brata, pytając go, czy wciąż tkwi w smutku. Piękna jest odpowiedź Pier Giorgia, który pisze o tym, że wiara daje mu siłę w cierpieniu, a jego przeżywanie z Bogiem jest piękne, bo wzmacnia człowieka i jego wiarę.

IH: Mówi się, że Pier Giorgio był przyjacielem świętych. Jak to wyglądało w codzienności?

WG: Opisując życiorys Pier Giorgia, jego najlepszy przyjaciel Marco podkreśla, że nie można zrozumieć w pełni jego życia bez jego bardzo głębokiego przywiązania do Maryi. W Turynie jest piękny kościół Matki Bożej Pocieszenia, do której Pier Giorgio miał wielkie nabożeństwo. Z kolei koło Pollone w Piemoncie, gdzie moi dziadkowie mieli letnią rezydencję, w miasteczku Oropa, jest znane sanktuarium maryjne. Pier Giorgio chodził tam pieszo. Czy był śnieg, czy nie, przynosił Maryi kwiaty. Do tego ważna była dla niego modlitwa różańcowa. Odmawiał ją codziennie i zawsze miał różaniec w kieszeni. Mówił, że Maryja zbliża go do Chrystusa i do świętych. Pier Giorgio od trzynastego roku życia przyjmował Komunię Świętą co dzień, a w tamtych czasach przyjmowano ją dwa razy do roku. Miał też swoich ulubionych patronów. Byli to św. Paweł, św. Augustyn i św. Katarzyna ze Sieny, której obrazek miał przy łóżku. Gdy moja mama została magistrem, w prezencie podarował jej właśnie życiorys Katarzyny.

IH: Mimo że Pier Giorgio kochał modlitwę i przyjaźnił się ze świętymi, to wiemy, że nie żył z głową w chmurach, czyż nie?

Reklama

WG: Pier Giorgio będąc gorliwie wierzącym, jednocześnie był bardzo świadomy społecznie. Gdy czyta się list, który w wieku 22 lat napisał do Niemców, to naprawdę można być onieśmielonym jego charakterem. On nie bał się opowiedzieć po właściwej stronie. Był bardzo odważny. W wieku 22 lat uczestniczył w zebraniach robotników i zawsze ich bronił. Należał też do ruchu „Pax Romana”. Był to ruch studencki modlący się o pokój. Ileż dobrego zdziałał jeżdżąc do Niemiec, gdy jego ojciec był ambasadorem! Ileż on zrobił, aby studentów niemieckich sprowadzać do Włoch w celu budowania przyjaźni opartej na pokoju! Po jego śmierci wiele osób nadsyłało listy i telegramy, pisząc zarówno z salonów politycznych, jak i z przytułków dla bezdomnych. Nawet sam Filippo Turati, parlamentarzysta i założyciel Włoskiej Partii Socjalistycznej napisał piękny artykuł o tytule: „Pier Giorgio był prawdziwym mężczyzną”.

IH: Jak rodził się kult Piera Giorgia?

WG: Zaledwie kilka lat po jego śmierci we włoskich parafiach było blisko tysiąc kół imienia Pier Giorgia. W klubach Akcji Katolickiej wisiały jego portrety. W jednym z artykułów można przeczytać, że po śmierci jego imiona zaczęto nadawać przy chrzcie wielu dzieciom. Na beatyfikacji Piera Giorgia w 1990 roku obecny był prezydent i cały rząd włoski. Wszyscy przyszli oficjalnie, w mundurach. Większość z nich od dziecka była bowiem, jak mawiamy we Włoszech, „wychowywana na Pier Giorgiu”. Co ciekawe, brat naszego prezydenta Sergio Mattarelli, miał być nazwany imieniem Pier Giorgio, ale ostatecznie, jakby proroczo, nadano mu imię Piersanti…

IH: Wspomniała Pani o beatyfikacji Pier Giorgia w 1990 roku. Wiemy, że dokonał jej św. Jan Paweł II. Jakie były związki Karola Wojtyły z bł. Frassatim?

Reklama

WG: U krakowskich dominikanów zorganizowałam w 1977 roku wystawę o Pier Giorgiu. To były czasy komunistyczne. Wystawa odbywała się w krużgankach i przyszedł ją otworzyć kardynał Karol Wojtyła. Było bardzo dużo młodych ludzi. Podczas Mszy świętej kardynał Wojtyła mówił kazanie. Wraz z mamą, Lucianą, siedziałyśmy przy ołtarzu. Początkowo Karol Wojtyła niewiele mówił o moim wujku, ale pod koniec Mszy powiedział: „Popatrzcie, jak wyglądał człowiek ośmiu błogosławieństw!”. Dodał, że Pier Giorgio umarł młodo, jak często umierają święci. Pier Giorgio wtedy nie był jeszcze błogosławionym, ale mówi się, że w tych słowach Wojtyła kanonizował go wtedy w sercu jeszcze jako kardynał. Później, w 1978 w Turynie, razem z wystawieniem całunu, zorganizowano kolejną wystawę o Pier Giorgiu. Zapytano mnie czy nie mam pomysłu na jakiś dobry tytuł. Opowiedziałam więc o kardynale Wojtyle z Krakowa, który nazwał Pier Giorgia „Człowiekiem Ośmiu Błogosławieństw”. Dzięki temu zatytułowano wydarzenie słowami kardynała z Krakowa, podpisując to określenie jego nazwiskiem. W ten sposób ludzie poznawali nie tylko Pier Giorgia, ale pytali też, kim jest ten kardynał Wojtyła. A to było lato 1978 roku, na kilka miesięcy przed jego wyborem na papieża. Z kolei jako papież, Wojtyła często dawał przykład Pier Giorgia w swoich przemówieniach. W czasie otwarcia centrum młodzieżowego San Lorenzo w Rzymie powiedział do młodych, że oprócz św. Franciszka chciałby dać im przykład bliższy naszym czasom i powiedział właśnie o Pier Giorgiu. Dwa lata później, na stadionie w Rzymie, mówił o nim do sportowców z całego świata. Warto dodać, że słowa o moim wujku dopowiedział sam od siebie, pod koniec, spontanicznie. Nie było ich w oficjalnych tekstach przygotowanych do druku przed uroczystością. Kiedy tylko wydano dekret o heroiczności cnót Pier Giorgia, Jan Paweł II nawiedził jego grób w Pollone i modlił się przy nim ponad 20 minut. Później powiedział do mieszkańców, że jako młody student był pod dużym wpływem przykładu Pier Giorgia.

IH: Czy ma Pani osobiste wspomnienia ze św. Janem Pawłem II?

WG: Kiedy Karol Wojtyła został wybrany na papieża, byłam na Placu Św. Piotra wraz z moją siostrą oraz z Jerzym Turowiczem. Gdy pojawił się biały dym, pomyślałam, że może uda mi się podejść bliżej balkonu, ponieważ mój brat pracował we włoskiej telewizji. Jerzy Turowicz i moja siostra zdecydowali się pozostać na Placu, a ja miałam miejsce przy wieży telewizyjnej. Kiedy usłyszałam łacińską wersję imienia „Carlum”, zaczęłam krzyczeć po włosku: „È polacco!”, czyli: „To Polak!”. Okazało się, że mój głos słychać w nagraniu transmisji telewizyjnej, a moja druga siostra, która podczas wyboru papieża była w mieszkaniu, także słyszała moje krzyki. Później z radości chodziłam po Rzymie dosłownie jak pijana.

IH: Jak w kilku zdaniach opisałaby Pani swoje życie?

WG: Miałam takie cudowne życie, że mimo wieku 95 lat wcale mi się nie chce umierać. Pier Giorgio mówił, że dzień jego śmierci będzie najpiękniejszym momentem jego życia. Moje podejście jest z kolei takie, że skoro Pan Bóg daje nam cudowny świat, to chętnie włączyłabym się jeszcze w wiele spraw. Ileż dobrych rzeczy jest jeszcze do zrobienia!

IH: Czy mogłaby Pani podzielić się jakąś inspiracją ze współczesną młodzieżą?

WG: Miej pasje i nie bój się poświęcić jakiemuś dziełu.

Reklama

IH: Jako córka Włoszki i Polaka czuje się Pani bardziej Polką czy bardziej Włoszką?

WG: Powiem tak: jak jest mecz Polska – Włochy, to jestem za Włochami. We wszystkim innym jestem za Polską.

IH: Bardzo dziękuję za rozmowę.

2023-04-05 20:00

Ocena: +67 -3

Reklama

Wybrane dla Ciebie

Papież ogłosił kanonizację bł. Carlo Acutisa

Na zakończenie dzisiejszej audiencji ogólnej Ojciec Święty ogłosił, że w przyszłym roku (Jubileusz Nastolatków: 25-27 kwietnia) dokona kanonizacji błogosławionego Carlo Acutisa.

Podczas Jubileuszowego Spotkania Młodzieży (28 lipca do 3 sierpnia), również w Roku Świętym, Papież dokona kanonizacji bł. Piotra Jerzego Frassatiego.
CZYTAJ DALEJ

Adwent tuż-tuż. A jak wygląda post przed Bożym Narodzeniem w prawosławiu?

Wierni Polskiego Autokefalicznego Kościoła Prawosławnego rozpoczęli w czwartek post, który stanowi duchowe przygotowanie do świąt Bożego Narodzenia. Wigilia tych świąt - według kalendarza juliańskiego - przypada trzynaście dni później niż u katolików, czyli 6 stycznia.

40-dniowy post, zwany filipowym, jest dłuższy od adwentu u katolików. Dla wiernych obchodzących święta religijne według kalendarza juliańskiego zawsze zaczyna się 28 listopada, a ostatnim jego dniem jest 6 stycznia (mowa o datach w powszechnym kalendarzu gregoriańskim, używanym też w Polsce), kiedy przypada wigilia Bożego Narodzenia.
CZYTAJ DALEJ

W najbliższą niedzielę manifestacja "TAK dla edukacji! NIE dla deprawacji!"

2024-11-29 08:13

[ TEMATY ]

manifestacja

edukacja seksualna

edukacja zdrowotna

Adobe Stock

ZDJĘCIE POGLĄDOWE

ZDJĘCIE POGLĄDOWE

1.12.2024 odbędzie się wielka manifestacja rodziców, nauczycieli, młodzieży, wszystkich, którym zależy na dobru polskich uczniów i którzy chcą wyrazić sprzeciw wobec zmian w edukacji, które niszczą szkołę.

KIEDY: 1.12.2024 godz. 12.00
CZYTAJ DALEJ

Reklama

Najczęściej czytane

W związku z tym, iż od dnia 25 maja 2018 roku obowiązuje Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016r. w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia Dyrektywy 95/46/WE (ogólne rozporządzenie o ochronie danych) uprzejmie Państwa informujemy, iż nasza organizacja, mając szczególnie na względzie bezpieczeństwo danych osobowych, które przetwarza, wdrożyła System Zarządzania Bezpieczeństwem Informacji w rozumieniu odpowiednich polityk ochrony danych (zgodnie z art. 24 ust. 2 przedmiotowego rozporządzenia ogólnego). W celu dochowania należytej staranności w kontekście ochrony danych osobowych, Zarząd Instytutu NIEDZIELA wyznaczył w organizacji Inspektora Ochrony Danych.
Więcej o polityce prywatności czytaj TUTAJ.

Akceptuję