Reklama

Powiem jej, że ją kocham

Bądź na bieżąco!

Zapisz się do newslettera

W domu Ewy Błaszczyk jest pełno kwiatów. Także malowanych na kafelkach, meblach, dzbanuszkach…
- Kwiatki drobniutkie, polne, przypadkowe, prawdziwe… - mówi o nich Ewa, właśnie takie lubi. Ewa jest trochę podobna: drobna, wiotka, delikatna, bez udawania, prawdziwa. Jak one kocha słońce, bez niego więdnie i marnieje.
Ojciec Ewy był pilotem. Ewa śmieje się, gdy wspomina, jak nosił ją na barana, jak ją zabierał na przejażdżki samolotem. Robił dla niej korkociągi!
- Mój dom rodzinny był jasny, szczęśliwy i kopnięty. Mieliśmy wszystkich dziadków w jednej miejscowości, a więc rodzina ogromna. Tyle warstw, pokoleń, cioć, wujków, tyle dzieciaków... To dziś stanowi dla mnie bazę, z której mogę czerpać, czerpać i czerpać.
O mamie Ewa mówi: kochana, tolerancyjna, ciepła i jasna. A o tacie, że dużo wymagał, ale można się z nim było umówić.
- „Zwalniam cię ze szkoły i jedziemy do Szklarskiej Poręby, łazimy po górach, ale po południu robisz lekcje”. A jak mnie złapał na tym, że poszłam z koleżkami na kręgielnię, to było lanie. Nie można było zawieść zaufania. Było parę zasad jak filary i bardzo bliski związek emocjonalny. Przy wysokich wymaganiach, bardzo duży zakres swobody. I jeśli w moim dzisiejszym świecie coś działa tak samo, to jestem spokojna. Ewa czuła się świetnie w wielopokoleniowej rodzinie, ale świat zewnętrzny trochę ją przerażał. Miała na przykład problem w autobusie. Nie mogła wydusić z siebie głosu, gdy trzeba było powiedzieć: Na żądanie, proszę!
- Robiłam się czerwona, pulsowało mi w gardle, pękała mi głowa. Często wysiadałam za wcześnie albo za późno, żeby tylko uniknąć tego „żądania”.
Szkoła teatralna miała być terapią, pomóc pozbyć się nadmiernej nieśmiałości.
- Tata wolał, żebym robiła coś, co da się zmierzyć, ale mama była zadowolona. Zawsze przyjeżdżali na moje zawody (Ewa uprawiała pływanie synchroniczne) i na przedstawienia. Do dziś bardzo przeżywają każdy mój krok.
Udało jej się znaleźć duszę bratnią. Trochę łobuza, trochę trapera, trochę poetę, trochę takiego, który wie, gdzie stoją konfitury - tak mówi dziś o swoim mężu Jacku Janczarskim.
- Trochę neurastenik, a trochę James Dean.
- Ale ten James Dean siedział w domu i pisał „Pana Sułka”, gdy ty wychodziłaś do teatru albo filmu. Nie buntował się?
- On to uwielbiał. Ale najbardziej lubił, kiedy byłam trochę chora. Bo wtedy nie miałam zbyt wielu pomysłów na minutę, łagodniałam - śmieje się Ewa.
Bardzo dobrze się rozumieli. Ona usuwała się, gdy pisał. On wiedział, w którym momencie powinien wyjść z teatralnej garderoby.
Rok 2000 przywitali na nartach, ale Jacka złapała grypa. Czuł się już dobrze, gdy szli do znajomych na kolację, z której Jacek już nie wrócił. Zmarł na serce na skutek powikłań pogrypowych.
Cztery miesiące później tragedia spotkała jedną z ich córek bliźniaczek, Olę.
Jej siostra Mania pamięta każdą sekundę tamtego popołudnia. Kiedy o tym opowiada, ma się wrażenie, że mówi dorosła kobieta, a nie dwunastoletnia dziewczynka. Jest w niej powaga i dojrzałość osoby głęboko doświadczonej przez los.
- Byłyśmy przeziębione i miałyśmy połknąć tabletki. Mama dzwoniła do naszej siostry ciotecznej, żeby ją zaprosić na nasze urodziny. W tym momencie Ola połykała tabletkę i zaczęła się dusić, zrobiła się sina. Mama rzuciła słuchawkę, Ola miała napój w kartoniku, chciała popić i wlała sobie w płuca. Mama wzięła ją do góry nogami, żeby to z niej wydobyć, ale się nie udało. Więc wybiegła na ulicę i strasznie krzyczała, zatrzymała jakiś samochód…
Kilkadziesiąt godzin trwała walka o życie Oli. Udało się ją uratować, ale z powodu długiego niedotlenienia mózgu Ola pozostaje do dziś w stanie śpiączki. Gdy Mania opowiada o czasach sprzed wypadku Oli, leciutko się uśmiecha.
- Ola mazała po ścianach, kłóciłyśmy się o ubrania...
- A jaka jest mama?
- Wytrzymała. Odważna.
Myślę, że Mania będzie bardzo dobrą aktorką, jak jej mama. Ma z czego czerpać. W wieku kilkunastu lat ma coś, co innym udaje się osiągnąć o wiele później albo wcale: osobowość. Wstrząsająco zagrała prowadzoną na śmierć dziewczynkę w filmie „Historia Kowalskich”. Czasem towarzyszy mamie w jej występach: gra na gitarze i śpiewa.
- Często chodzisz do pokoju Oli?
- Jak tylko mam czas. Ostatnio pojechałyśmy z Olą samochodem, już nie karetką, do babci. Ola była zadowolona. Opowiadam jej, co było w szkole.
- Myślisz, że Ola słyszy i rozumie, co mówisz?
- Tak, bo ona wyraźnie reaguje na to, co się do niej mówi. To się tylko tak wydaje, że z osobą w śpiączce nie ma kontaktu. Najgorsze jest, jak lekarze mówią nad głową chorego, że nie ma żadnych szans. Taka osoba daje sobie spokój, przestaje walczyć.
- Co powiesz Oli, kiedy się obudzi?
Mania się zastanawia. - Na pewno powiem jej, że ją kocham.
Do dziś pamiętam ciszę, która wtedy zapadła.
- Czy ty z natury jesteś taka dzielna? - pytam Ewę po wyjściu Mani na zajęcia teatralne. - Czy dopiero te dramatyczne wydarzenia wyzwoliły w tobie taką siłę?
- Nie mam poczucia, że jestem dzielna. Nie mam wyjścia.
- Jaki był twój najszczęśliwszy dzień po wypadku Oli?
- Kiedy odzyskała wzrok. I jak EEG zaczęło falować. To był taki obłęd, że zadzwoniłam do Jacka, żeby mu to powiedzieć! Zadzwoniłam do szuflady, tam leżał Jacka telefon...
Przed dwudziestu kilku laty w filmie Wiesława Saniewskiego „Nadzór” - Ewa zagrała niewinnie skazaną na więzienie kobietę, której odbiera się dziecko. Najbardziej przerażająca była wstrząsająco zagrana bezsilność skrzywdzonej kobiety. Dziś uwięzione jest własne dziecko Ewy, ale Ewa bezsilna nie jest i nigdy nie przestanie o nie walczyć.
Kilka lat temu Ewa z przyjaciółmi założyła Fundację „Akogo?” www.akogo.pl, której celem jest udzielanie pomocy osobom po urazach neurologicznych oraz ich rodzinom. By wiedziały, jak się swymi bliskimi w stanie śpiączki opiekować, jak o nie walczyć. Fundacja buduje klinikę „Budzik”, której celem jest wybudzanie dzieci ze stanu śpiączki neurologicznej. W swojej książce „Wejść tam nie można” Ewa napisała: „Gdyby władze w Polsce zawyrokowały, że nie warto walczyć o dzieci, które dotknęła śmierć mózgowa, nie chciałabym żyć w takim kraju”.
Ewa zawsze była delikatna i wiotka jak patyczek, tak o sobie mówiła. Ale ten patyczek się nie złamał. Ewa okazała się bardzo silna. I mądra. Chodzę przy Ewie na palcach, nie mam odwagi mówić głośno. Wypełniają mnie współczucie, szacunek i podziw.

Pomóż w rozwoju naszego portalu

Wspieram

2009-12-31 00:00

Oceń: 0 0

Reklama

Wybrane dla Ciebie

Słowacja/ Media na bieżąco realcjonują sytuację po zamachu na premiera Ficę

2024-05-15 17:03

[ TEMATY ]

premier

Słowacja

PAP/EPA/JAKUB GAVLAK

Słowackie media na bieżąco relacjonują sytuację po zamachu na premiera Roberta Ficę. Informacyjne stacje telewizyjne przerwały w środę swoje programy. Portale internetowe publikują informacje w trybie on-line.

Emisję swojego codziennego programu przerwała słowacka telewizja publiczna RTVS, która na bieżąco podaje najnowsze informacje przekazywane przez lokalne władze oraz organy ścigania. Transmituje również wystąpienia najważniejszych słowackich polityków i urzędników.

CZYTAJ DALEJ

Św. Andrzej Bobola, prezbiter i męczennik

Żył w latach 1591 – 1657. Należał do zakonu jezuitów. Nazywany jest apostołem prawosławnych.

CZYTAJ DALEJ

Papież: najubożsi płacą najwyższą cenę za zmiany klimatyczne

2024-05-16 16:55

[ TEMATY ]

bieda

papież Franciszek

zmiany klimatyczne

www.vaticannews.va/pl

Papieska audiencja dla uczestników kongresu pt. Od kryzysu klimatycznego do odporności klimatycznej

Papieska audiencja dla uczestników kongresu pt. Od kryzysu klimatycznego do odporności klimatycznej

Papież Franciszek przyjął na audiencji uczestników międzynarodowego kongresu pt. „Od kryzysu klimatycznego do odporności klimatycznej”. Został on zorganizowany w Watykanie przez Papieskie Akademie Nauk. W spotkaniu wzięli udział naukowcy, politycy i burmistrzowie z całego świata.

W czasie audiencji Papież wskazał na pilne wyzwanie, jakim jest troska o ochronę życia i pomoc najuboższym, którzy płacą najwyższą cenę za zmiany klimatyczne. Zauważył, że najbiedniejsze narody muszą otrzymać większe wsparcie. Ojciec Święty przypomniał też o tym, że to od naszych obecnych działań zależy przyszłość dzieci i młodzieży. „To na nas spoczywa obowiązek podjęcia takich działań, które nie zanegują ich przyszłości” – mówił Franciszek.

CZYTAJ DALEJ

Reklama

Najczęściej czytane

W związku z tym, iż od dnia 25 maja 2018 roku obowiązuje Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016r. w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia Dyrektywy 95/46/WE (ogólne rozporządzenie o ochronie danych) uprzejmie Państwa informujemy, iż nasza organizacja, mając szczególnie na względzie bezpieczeństwo danych osobowych, które przetwarza, wdrożyła System Zarządzania Bezpieczeństwem Informacji w rozumieniu odpowiednich polityk ochrony danych (zgodnie z art. 24 ust. 2 przedmiotowego rozporządzenia ogólnego). W celu dochowania należytej staranności w kontekście ochrony danych osobowych, Zarząd Instytutu NIEDZIELA wyznaczył w organizacji Inspektora Ochrony Danych.
Więcej o polityce prywatności czytaj TUTAJ.

Akceptuję