Reklama

Dni moża

Bądź na bieżąco!

Zapisz się do newslettera

Dom Katarzyny Łaniewskiej musieliśmy odnaleźć, a nie było łatwo - ukryty wśród lasu, na skraju urokliwej podwarszawskiej wsi. Trochę jak chatka z bajki, trochę jak mały szlachecki dworek.
Wiedzieliśmy, że gospodarze przyjmą nas serdecznie, ale nie wiedzieliśmy, że aż tak... W wiejskim, wypełnionym aktorskimi pamiątkami zaciszu, usadowieni na wzorzystej kanapie, z zakochanym jamnikiem na kolanach, opowiedzieli nam swoją historię.
Jestem szczęśliwa, mogąc, dzięki „Zaciszu gwiazd”, poznać takich ludzi jak oni.
Czy zauważyliście, jak rzadko używa się dziś słowa „bohater”? Jak mało miejsca w mediach zajmują wspomnienia o tych, którzy ryzykowali wiele, by Polska była wolna? A patriotyzm? Nie macie wrażenia, że wstydzimy się używać tego słowa?
Katarzyna Łaniewska i Andrzej Błaszczak pracowali w nielegalnym wydawnictwie Czesława Bieleckiego „CDN”. Wydawali Tygodnik „Mazowsze”, wydali około stu książek. Umawiali autorów, redaktorów, korektorów, drukarzy, organizowali lokale, zdobywali papier, ręcznie składali książki, przewozili je z drukarni do składu, ze składu do rozpowszechniania. Starą, rozklekotaną ładą.
Doniosła na nich właścicielka mieszkania, w którym odbywał się druk. Zrobiła to, aby w nagrodę jej córce wydano paszport. Błaszczaka i dwóch jego kolegów aresztowano. Łaniewską w porę ostrzegł dozorca domu. Był 23 grudnia 1982 r. Dzień wcześniej udało im się sprzedać złoty pierścionek - po babci. Miało być na prezenty. Esbecy zabrali pieniądze i wiele książek.
- Pisałam do pana Kiszczaka o zwrot, ale do tej pory nic nie dostałam.
Andrzeja zawieźli do więzienia na Rakowieckiej. Najgorsza dla obojga była Wigilia. Pani Katarzyna co tydzień jeździła i prosiła o widzenie z mężem. I co tydzień słyszała od prokurator Detko-Jackowskiej tylko jedno słowo: „Nie!”. A listy cenzurowano. Gdy Andrzej narysował w liście, gdzie na działce posadzić róże, grządkę „nieznani sprawcy” gruntownie przekopali. Sądzili, że chodziło nie o róże. Pan Andrzej w więzieniu siedział pół roku.
Katarzyna Łaniewska przez cały stan wojenny jeździła po Polsce, biorąc udział w zainicjowanych przez księdza Popiełuszkę Mszach św. za Ojczyznę.
- Jak potem obliczyłam wraz z moją przyjaciółką Krystyną Kwasowską, śpiewaczką, byłyśmy w 460 kościołach. Byłyśmy tam, aby w dużej grupie ludzie usłyszeli słowa prawdy, słowa pięknej poezji. Po jednej z takich Mszy mnie i Kaziowi Kaczorowi spalili samochody, a Piotrowi Szczepanikowi - stodołę. A Bronkowi Pawlikowi nie zrobili nic - po to, żeby nas skłócić. Ale się nie daliśmy!
- Może pani dziś ocenić, czy podczas tamtych koncertów te wzruszenia widzów były bardziej natury religijnej, artystycznej, patriotycznej?
- To było to, co zawarto kiedyś na sztandarach: Bóg, Honor, Ojczyzna. Po prostu. Były z nami Anka Nehrebecka z Olą Dmochowską, była Basia Rachwalska z Basią Horawianką, Sławek Voit, Piotrek Garlicki, Hania Skarżanka. Jako aktorzy znaleźliśmy wtedy swoje drugie „zaistnienie”. Zrozumieliśmy, że możemy swoim zawodem coś udokumentować i ludziom dać siłę.
Państwo Błaszczakowie mają mieszkanie w Warszawie, ale gdy tylko mogą, ciągną do swojej podwarszawskiej chatki, wybudowanej własnoręcznie przez Andrzeja. W czasie naszej rozmowy w okno zastukał Mieczysław Gajda, kolega pani Kasi ze Szkoły Teatralnej.
- Jakiś straszny ważniak tu przyszedł! - witam go, bo jego głos to głos Ważniaka w telewizyjnych „Smerfach”.
- Panie Mieczysławie, jaka jest rola Ważniaka w tym domu? Też pewnie bardzo ważna?
- Jestem tutaj tylko rezydentem. Państwo Błaszczakowie są dla mnie bardzo łaskawi, bo już od ośmiu lat wytrzymują ze mną dwa albo trzy miesiące w roku.
- A co Pan wnosi do tego zacisza?
- Kiedyś Kasia „straciła” obie ręce: w jedną ugryzł ją Felek (jamnik), a drugą złamała. I mogła już tylko zarządzać, ochrzaniając nas ostro. I ja zostałem na obieraniu warzyw i na zlewozmywaku. Od tej pory Kasia nie pozwala zmywać nikomu innemu.
- Bo tylko Miecio zmywa talerze z obu stron! A jak mnie nie ma - opowiada pani Kasia - to oni się zakładają, do czego się najpierw przyczepię, kiedy wrócę. Więc ja przychodzę, oni patrzą, patrzą, a ja nic!
- Aż tu nagle: „Z korytka obierki nie wyrzucone!”. My z Andrzejem kiwamy głowami: „Kasia dziś w formie, objechała nas!”.
Po południu zjechał „dorobek życiowy” pani Katarzyny. Agnieszka jest córką jej pierwszego męża - Ignacego Gogolewskiego.
- Czy między próbą a przedstawieniem, między planami filmowymi i serialowymi można dobrze wychować dziecko?
- Można. Efekt nie jest zły! - zapewnia zięć Andrzej.
- Ja córce zazdroszczę, że miała dużo czasu na wychowanie swoich synów - wzdycha Katarzyna Łaniewska.
Mowa o Mateuszu (studencie) i Marku (licealiście). Marek grywał trochę u babci w „Plebanii”. Spędzają w tym leśnym zaciszu mnóstwo czasu.
- Pamiętam, jak w ogródku zasypiali mi na kolanach. Wnosiłam takiego śpiącego do domu, do łóżeczka. Potem, jak już trochę więcej ważyli, to dziadek wnosił. Potem razem wnosiliśmy. A teraz już przyszła taka pora, że oni mnie będą nosić!
Mama z córką odrabiają zaległości z dzieciństwa, chodzą co tydzień razem na basen.
- Ja przepływam pięć, sześć basenów, córka w tym czasie jedenaście i idziemy do jacuzzi na ploty, a potem na obiad.
Katarzyna Łaniewska i Andrzej Błaszczak małżeństwem są od lat 25. Podobnie jest u Agnieszki i Andrzeja, którzy poznali się w wieku lat piętnastu.
- Czy oba małżeństwa są równie udane?
- Nasze zgodniejsze! - śmieje się Agnieszka. - Mniejsza różnica temperamentów.
Pod wieczór dołączają do nas sąsiedzi - kompozytor Jerzy Derfel z żoną Jadwigą Sfirtun. Bo państwo Błaszczakowie rzadko sami siadają do obiadu. W sierpniu odbywają się u nich „dni morza”.
- Bo mój mąż, będąc kiedyś u przyjaciół, powiedział: „Może teraz wy przyjdziecie do nas”, ale zapomniał mnie o tym zawiadomić. Więc ja mówię: „To może ty będziesz podejmował tych przyjaciół, ponieważ ja idę do pracy, to może oni przyjdą, proszę bardzo!”
I tak powstały „dni morza” (a właściwie „dni moża”), na które zjeżdża cała gromada sąsiadów i przyjaciół domu. Przygotowują wiersze, piosenki i skecze…
Po całym dniu z gospodarzami i ich stałymi gośćmi już dokładnie wiemy, dlaczego ludzie tak ciągną do Kasi i Andrzeja. Nie tylko dlatego, że pani Kasia rewelacyjnie gotuje (mieliśmy okazję skosztować spaghetti i drożdżowego ciasta z owocami). Poczuliśmy atmosferę tego miejsca, którego w ogóle nie ma się ochoty opuszczać. I pomyśleliśmy, że łatwo przeoczyć bohaterów. Bo są skromni, cisi, serdeczni, gościnni. Tacy zwykli.

Pomóż w rozwoju naszego portalu

Wspieram

2009-12-31 00:00

Oceń: 0 -1

Reklama

Wybrane dla Ciebie

USA: rzucono wyzwanie odmówienia 50 tys. różańców w maju

2024-05-16 16:49

[ TEMATY ]

USA

różaniec

maj

Karol Porwich/Niedziela

33 689 różańców odmówiono od początku maja aż do dzisiaj w ramach akcji „Wyzwanie 50 tys. różańców”. To inicjatywa promowana przez amerykańskiego biskupa Roberta Barrona wraz z zespołem katolickiej aplikacji Hallow. Jak pokazuje mapa wydarzenia, biorą w nim udział ludzie z całego świata.

„W ubiegłym roku w maju rzuciliśmy wyzwanie, aby przez miesiąc odmówić 10 tys. różańców i myśleliśmy, że to naprawdę ambitny cel; osiągnęliśmy go w 48 godzin” - wyjaśnia bp Barron. Ostatecznie w zeszłym roku liczba modlitw sięgnęła 64 tys.

CZYTAJ DALEJ

Św. Andrzej Bobola, prezbiter i męczennik

Żył w latach 1591 – 1657. Należał do zakonu jezuitów. Nazywany jest apostołem prawosławnych.

CZYTAJ DALEJ

Cudowne okulary miłości

2024-05-17 14:10

Magdalena Lewandowska

Podczas uroczystości przy ołtarzu stały relikwie św. Andrzeja Boboli.

Podczas uroczystości przy ołtarzu stały relikwie św. Andrzeja Boboli.

Parafia św. Andrzeja Boboli we Wrocławiu przeżywała uroczystości odpustowe, którym przewodniczył ks. Aleksander Radecki.

– Odpust parafialny to dla wspólnot osób mieszkających w danej parafii dzień wyjątkowy. Codziennie dziękujemy Bogu za naszego patrona, św. Andrzeja Bobolę. Wspominamy go w każdej Eucharystii w naszym kościele, każdego szesnastego dnia miesiąca modlimy się za jego wstawiennictwem w intencji naszej ukochanej Ojczyzny – mówił na początku uroczystości proboszcz ks. Artur Stochła.

CZYTAJ DALEJ

Reklama

Najczęściej czytane

W związku z tym, iż od dnia 25 maja 2018 roku obowiązuje Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016r. w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia Dyrektywy 95/46/WE (ogólne rozporządzenie o ochronie danych) uprzejmie Państwa informujemy, iż nasza organizacja, mając szczególnie na względzie bezpieczeństwo danych osobowych, które przetwarza, wdrożyła System Zarządzania Bezpieczeństwem Informacji w rozumieniu odpowiednich polityk ochrony danych (zgodnie z art. 24 ust. 2 przedmiotowego rozporządzenia ogólnego). W celu dochowania należytej staranności w kontekście ochrony danych osobowych, Zarząd Instytutu NIEDZIELA wyznaczył w organizacji Inspektora Ochrony Danych.
Więcej o polityce prywatności czytaj TUTAJ.

Akceptuję