Rozpoczęło się Nieszporami i modlitwą uwielbienia w katedrze wrocławskiej, a w auli Papieskiego Wydziału Teologicznego odbył się panel dyskusyjny „Po co konsekrowani światu”. O swoim powołaniu i codziennym życiu konsekrowanym z wielkim poczuciem humoru i głębią opowiadali o. bp Jacek Kiciński, klaretyn, biskup pomocniczy naszej archidiecezji, s. Władysława Krasiczyńska ze zgromadzenia sióstr józefitek – ceniony psycholog, dominikanin o. Marcin Dyjak i salezjanin ks. Grzegorz Dłużniak – duszpasterze akademiccy oraz Agata Combik, dziewica konsekrowana i dziennikarka. Panel poprowadził Karol Białkowski, redaktor naczelny Gościa Wrocławskiego.
Na początku spotkania o. Jarosław Zatoka, franciszkanin, nawiązując do nazwy wydarzenia „Światło w Mieście” wskazywał, jakie zadania stoją dziś przed konsekrowanymi: – Światła nie stawia się pod korcem, ale stawia się w takim miejscu, by rozświetlało ciemności i wskazywało drogę. I takie właśnie jest dzisiaj zadanie osób konsekrowanych. Być światłem dla świata.
O. Marcin Dyjak o powołaniu zaczął myśleć po przeczytaniu… „Kodu Leonarda da Vinci” Dana Browna, kontrowersyjnej powieści. – Nie podważyła ona mojej wiary, pochodzę z głęboko wierzącej rodziny, ale zaintrygowała mnie – wskazała wiele nieoczywistych i trudnych pytań, na które nie znałem odpowiedzi, nie wiedziałem jak bronić Kościoła, a chciałem wiedzieć. Uruchomiła się moja fascynacja historią, tradycją Kościoła, zastanawianie się, kim był naprawdę Jezus Chrystus. Chciałem Go poznać lepiej, zacząłem szukać i tak znalazłem się u dominikanów – opowiadał o. Marcin.
– Moją pasją jest życie konsekrowane. Zdecydowanie mocniej, niż bycie psychologiem, niż praca w gabinecie lekarskim. Kocham być siostrą zakonną – mówiła s. Władysława. – Całe liceum broniłam się, wmawiałam sobie, że Bóg wcale mnie nie wybiera, wcale mnie nie woła. Ja? Na pewno nie. Ale Pan Bóg nie odpuszczał. Bardzo mocno mówił do mnie przez Pismo Święte. Dziwiłam, gdy podczas słów Ewangelii „zostawili swoje sieci i poszli za Nim” ludzie stali tak spokojnie, obojętnie, a mi serce waliło, robiło się gorąco. Ale wytłumaczyłam sobie, że to autosugestia. Było dużo momentów, kiedy wyraźnie czułam, że Bóg chce mnie na wyłączność dla siebie. W końcu podczas modlitwy przed Najświętszym Sakramentem w kościele dominikanów poprosiłam Go o wyraźny znak, ostatni, żebym była pewna Jego woli. Wpatrywałam się pół godziny w Najświętszy Sakrament, klęczałam i nic. Więc ucieszyłam się, że nic się nie dzieje, zadowolona z siebie wyszłam z kościoła i… prawie zderzyłam się z siostrą józefitką. Do dzisiaj nie wiem, kto to był, ale wróciłam od razu do kaplicy i powiedziałam Jezusowi: „Jak chcesz, to bierz” – opowiadała z uśmiechem s. Krasiczyńska.
Reklama
Pytany o więzi rodzinne i duchowe ojcostwo o. bp Kiciński odpowiadał: – Po święceniach kapłańskich od razu zaczęto mówić do mnie „ojcze Jacku”, towarzyszyłem i towarzysze wielu osobom na drodze życia duchowego. To słowo „ojciec” jest dla mnie bardzo zobowiązujące, także kiedy zostałem biskupem. Być ojcem dla innych, to znaczy towarzyszyć im na drodze życia.
– W Kościele jest ogromna potrzeba osób konsekrowanych. Jak patrzę na różne zgromadzenia, na różne charyzmaty, widzę odpowiedź Boga na potrzeby ludzi w różnych momentach historii. Bóg powołał naszych założycieli do wielkiego, pięknego dzieła i oni na to wezwanie odpowiedzieli. A my próbujemy je kontynuować – tłumaczył salezjanin ks. Dłużniak.
Wszyscy prelegenci podkreślali, że bycie osobą konsekrowaną daje im ogromną radość i spełnienie. – Dziś, gdy w Kościele przeżywamy kryzys powołań, jednym z pytań, które utrudnia podjęcie decyzji o życiowym wyborze jest „czy będę szczęśliwy w zakonie?” Będziesz! Postaw Boga na pierwszym miejscu i nie bój się – przekonywał bp Jacek.