Przebaczyć to dać szansę. Jezus zachęca, by szansę nawrócenia dać trzykrotnie. Najpierw rozmowa w cztery oczy, potem przy świadkach, a wreszcie doniesienie władzom Kościoła. Nie po to, by założyć teczkę, lecz by przez oficjalne napomnienie wylać kubeł zimnej wody na głowę tego, kto uparcie trwa w grzechu. Czasem zimny prysznic pomaga. „A jeśli nawet Kościoła nie usłucha, niech ci będzie jak poganin i celnik” (Mt 18,17). To krótkie zdanie kryje Jezusowy klucz do drzwi pojednania: innym kluczem otwiera się bramę przebaczenia tym, którzy trwają we wspólnocie Kościoła, innym - dla „pogan i celników”. Kto należy do wspólnoty chrześcijańskiej i deklaruje się jako naśladowca Chrystusa, z tym należy rozmawiać - w cztery oczy, przy świadkach czy na oficjalnej drodze. Trzeba przekonywać i uświadamiać. Trzeba odwoływać się do nauki Jezusa. Na tym polega droga przebaczenia. Jeśli to jednak nie odnosi skutku - należy przebaczać tak, jak przebacza się poganom, czyli tym, którzy do Kościoła nie należą. Przebaczać bez zbędnych słów. Bez tracenia czasu na dyskusję. Bez powoływania się na Chrystusa i Ewangelię, bo dla poganina i tak to nic nie znaczy. A przebaczyć trzeba, i to nie tylko dlatego, że tak nakazuje Jezus, ale zwyczajnie dlatego, że brak przebaczenia niszczy nas samych. A czyż nie o to chodzi tym, którzy nas krzywdzą? Greckie słowo „przebaczyć” brzmi: „afiemi”. Ma ono także inne znaczenie: „puścić kogoś wolnym”, „pozwolić odejść”. Myśl o tym, kto nas krzywdzi, często tkwi w naszym sercu niczym cierń. A ciernia należy się pozbyć, by nie powodować większych ran. Trzeba pozwolić mu odejść. Bez złości, bez krzyków, bez drwiny i cynizmu. Zwyczajnie przebaczyć temu, kto nas krzywdzi - wypuścić go wolnym.
Pomóż w rozwoju naszego portalu