Reklama

Sport

US Open - Świątek o ćwierćfinale: to mój najlepszy mecz w Nowym Jorku w karierze

Iga Świątek po pełnym przełamań i zwrotów akcji spotkaniu pokonała Amerykankę Jessicę Pegulę 6:3, 7:6 (7-4) i po raz pierwszy awansowała do półfinału wielkoszlemowego US Open. "To był mój najlepszy mecz w Nowym Jorku w karierze" - oceniła polska tenisistka.

[ TEMATY ]

tenis

Iga Świątek

US Open

PAP/Marcin Cholewiński

Iga Świątek podczas meczu o awans do 1/2 finału wielkoszlemowego turnieju tenisowego US Open z Amerykanką Jessicą Pegulą

Iga Świątek podczas meczu o awans do 1/2 finału wielkoszlemowego turnieju tenisowego US Open z Amerykanką Jessicą Pegulą

Bądź na bieżąco!

Zapisz się do newslettera

Drugi podczas tegorocznej edycji US Open występ Igi Świątek na Arthur Ashe Stadium zaplanowany był na godzinę 19 czasu miejscowego. Największy obiekt tenisowy na świecie początkowo świecił pustkami, ale od drugiego seta był już zapełniony niemal w całości. Mogło to być związane z kilkoma rzeczami, m.in. Amerykanie pracują do późna i dojazd na Queens z Manhattanu zajmuje im sporo czasu, a imprezy sportowe traktują też jako dodatek do spotkań towarzyskich, a nie odwrotnie. Ostatnim czynnikiem mógł być też fakt, że Pegula, choć najwyżej sklasyfikowana w rankingu światowym tenisistka z USA, nie cieszy się choćby w połowie taką popularnością, jak Serena Williams, podczas meczów której trybuny kortu im. Arthur Ashe'a były wypełnione po brzegi.

W pierwszym secie Świątek niemal przez cały czas kontrolowała wydarzenia na korcie i - choć w piątym gemie dała się przełamać - wygrała go stosunkowo łatwo 6:3.

Pomóż w rozwoju naszego portalu

Wspieram

"W tym okresie gry wykorzystałam kilka swoich szans i w bardzo solidny sposób wróciłam z przełamania. Czułam też różnicę w poziomie gry rywalki na początku seta i pod koniec. Cieszę się, że udało mi się wymusić błędy u przeciwniczki i że doprowadziłam do kilku dłuższych akcji, które wygrałam. To dało mi dużo pewności siebie" - powiedziała po meczu 21-letnia raszynianka.

Reklama

W drugiej odsłonie obie zawodniczki nie potrafiły poradzić sobie z utrzymaniem własnego podania. Przełamywały się nawzajem aż 10-krotnie i o wszystkim musiał zdecydować tie-break. W nim wojnę nerwów wygrała Polka, która ostatecznie zwyciężyła 7-4.

"W drugim secie było wiele momentów, kiedy każdy punkt miał znaczenie. Trzeba przyznać, że w niektórych sytuacjach miałam szczęście, jak punkt zdobyty po taśmie, czy kiedy w tie-breaku piłka spadła prosto na linię i zaskoczyła nas obie. Cieszę się, że byłam solidna. Choć nie zdołałam zakończyć tego meczu wcześniej niż w tie-breaku, to do końca utrzymałam koncentrację. Trzeba podkreślić, że Jessica zagrała bardzo dobrego seta. Generalnie poziom meczu był wysoki" - oceniła.

Mniej zadowolona z postawy Świątek w starciu z Pegulą niż ona sama była legendarna Martina Navratilovą. Była tenisistka, a obecnie ekspertka na pytanie PAP, jak jej zdaniem zaprezentowała się Polka w ćwierćfinale pokręciła głową i powiedziała, że grała bardzo niestabilnie. Na sugestię, że mi tego był to chyba jej najlepszy mecz podczas tegorocznej imprezy, odparła: "Być może, ale niewiarygodne jest to, że dała się przełamać aż pięć razy w drugim secie. Nie wiem, czy da się w ten sposób zgarnąć tutaj całą pulę i wygrać turniej".

Na konferencji prasowej do tych słów odniosła się polska tenisistka.

Reklama

"Bez wątpienia był to mój najlepszy mecz nie tylko w tegorocznym US Open, ale generalnie w całej historii moich występów w tym turnieju. Jeśli chodzi o serwis, to jest pewna różnica w porównaniu do męskiego tenisa, gdzie przełamanie często decyduje o wygraniu seta. Dla mnie nie ma to większego znaczenia, bo potrafię również dużo zrobić z głębi kortu. Skutecznie returnuję, wywieram presję i często przełamuję rywalki. Oczywiście mam nadzieję, że będę wygrywała gemy przy swoim serwisie, ale mam również dużo innych narzędzi" - podkreśliła.

Teraz na jej drodze stanie Białorusinka Aryna Sabalenka, z którą ma dodatni bilans 3-1. W tym roku zmierzyła się z nią trzykrotnie i za każdym razem schodziła z kortu z wygraną w dwóch setach: w lutym w Dausze, w kwietniu w Stuttgarcie i w maju z Rzymie.

"Każde z tych spotkań było inne i ciężko je porównać. Po wygranej w Dausze nabrałam przekonania, że mogę wygrywać z czołową dziesiątką świata. To zwycięstwo dało mi motywację i nadzieję na przyszłość. A potem w Stuttgarcie i Rzymie po prostu kontynuowałam dobrą dyspozycję z poprzednich turniejów i grałam bardzo solidnie. Teraz zmierzymy się w Wielkim Szlemie, więc to będzie inne doświadczenie. Nie wiem, jak to będzie, ale będę pracować nad tym, aby utrzymać koncentrację i determinację na tym samym poziomie. Grałyśmy ze sobą, znamy się, ale wszystko się dopiero okaże" - zaznaczyła Świątek.

Jej mecz z Sabalenką rozpocznie się dopiero po zakończeniu pierwszego półfinału, w którym zagrają Francuzka Caroline Garcia i Ons Jabeur z Tunezji. Polce pora meczu jest obojętna, bo - jak przyznała na konferencji prasowej odpowiadając na pytanie o różnice pomiędzy grą na Arthur Ashe Stadium w dzień, jak w 2. rundzie ze Sloane Stephens, i wieczorem - była w środę tak skoncentrowana, że zupełnie nie zwróciła na to uwagi.

W przypadku powodzenia Świątek nie wie, czy ktoś z rodziny przyjedzie obejrzeć ją w sobotnim finale.

Reklama

"Właściwie powinnam o to zapytać, bo jak dotychczas w ogóle o tym nie rozmawialiśmy. Przyzwyczaiłam się, że moim największym wsparciem na wyjazdach jest mój zespół. Wiem, że w Polsce zarywają noce, kiedy są moje mecze, więc doceniam to. Fajnie by też było, jakby mój tata przyleciał na finał, ale na razie nie chcę o tym myśleć, ponieważ mam do rozegrania jeszcze półfinał i to jest dla mnie najważniejsze" - podsumowała podopieczna trenera Tomasza Wiktorowskiego.

Z Nowego Jorku dla PAP - Tomasz Moczerniuk

moc/

2022-09-08 16:31

Oceń: 0 0

Reklama

Wybrane dla Ciebie

Iga Świątek: adrenalina jeszcze nie opadła

[ TEMATY ]

Iga Świątek

PAP/EPA/IAN LANGSDON

Iga Świątek

Iga Świątek

"Adrenalina jeszcze nie opadła" - przyznała Iga Świątek podczas środowej konferencji prasowej. W sobotę polska tenisistka triumfowała we French Open. "Mam nadzieję, że jak wrócę z wakacji, to już w pełni do mnie dotrze, że wygrałam szlema" - dodała.

W finale French Open Świątek wygrała z rozstawioną z numerem czwartym Amerykanką Sofią Kenin 6:4, 6:1. Jest pierwszą Polką, która triumfowała w grze pojedynczej turnieju tej rangi.
CZYTAJ DALEJ

Abp Galbas podczas Mszy w rocznicę katastrofy smoleńskiej: To nie śmierć rozdziela ludzi, ale brak pamięci i brak miłości

2025-04-10 20:43

[ TEMATY ]

Warszawa

Abp Adrian Galbas

rocznica katastrofy

PAP/Radek Pietruszka

“Dziś czujemy się duchowo związani z ofiarami ludobójstwa Katynia i z ofiarami katastrofy lotniczej spod Smoleńska. To nie śmierć rozdziela ludzi, ale brak pamięci i brak miłości” - mówił abp Adrian Galbas, który przewodniczył Mszy o pokój, w rocznicę zbrodni katyńskiej i 15 rocznicę katastrofy smoleńskiej. W liturgii udział wziął prezydent Andrzej Duda z małżonką.

- Dziś czujemy się duchowo związani z ofiarami ludobójstwa Katynia i z ofiarami katastrofy lotniczej spod Smoleńska. To nie śmierć rozdziela ludzi, ale brak pamięci i brak miłości. „W cierpieniu jesteśmy najbardziej sobą, pisał ks. Józef Tischner. Tam się kończy polityka, a zaczyna człowiek.” Byłem parę lat temu na cmentarzu w Katyniu, a potem pojechałem na miejsce lotniczej katastrofy. To było jedno z tych zdarzeń, które wbiły się w moje serce i w moją pamięć w sposób głęboki i niezatarty. Nie chcą stamtąd wyjść - mówił w kazaniu abp Galbas.
CZYTAJ DALEJ

O Górskiej Drodze Krzyżowej (GDK) na Podhalu: modlitwa towarzysząca wysiłkowi staje się owocniejsza

2025-04-11 08:11

[ TEMATY ]

Wielki Post

ekstremalna Droga Krzyżowa

EDK

Podhale

GDK

Ks. Marek Kordaszewski MIC_Zakopane - Głos z Cyrhli / Facebook

Jeśli podejmiemy trud pójścia razem z Chrystusem przez to życie, nie będzie łatwo, ale widoki, jakie będą nam towarzyszyć i przeżycia na tej drodze są niepowtarzalne - powiedział w rozmowie z Polskifr.fr ks. Marek Kordaszewski MIC, organizator Górskiej Drogi Krzyżowej (GDK) na Wielki Kopieniec (1328 m n.p.m.) w Tatrach.

Marianin ks. Marek Kordaszewski z parafii Miłosierdzia Bożego w Zakopanem-Cyrhli, wspominając początki GDK na jej terenie, wskazał, że „na początku było sceptycznie”, bo z pewnością „łatwiej jest uczestniczyć w drodze krzyżowej, będąc w kościele w ławce”. Przekonywał jednak, że „warto zaryzykować”. Tak trzy lata temu odbyła się pierwsza GDK na Wielki Kopieniec z udziałem ok. 20 osób. Z każdym rokiem przybywa pątników. W roku 2024 uczestniczyło 29, a w tym roku 2025 uczestniczyło 49 osób. „Każdy szedł indywidualnie, w tempie jakim chciał, miał tekst do rozważania lub wsłuchiwał się w audio, które były przekazane z Ekstremalnej Drogi Krzyżowej (EDK) ogólnopolskiej” - opowiedział ks. Marek.
CZYTAJ DALEJ

Reklama

Najczęściej czytane

REKLAMA

W związku z tym, iż od dnia 25 maja 2018 roku obowiązuje Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016r. w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia Dyrektywy 95/46/WE (ogólne rozporządzenie o ochronie danych) uprzejmie Państwa informujemy, iż nasza organizacja, mając szczególnie na względzie bezpieczeństwo danych osobowych, które przetwarza, wdrożyła System Zarządzania Bezpieczeństwem Informacji w rozumieniu odpowiednich polityk ochrony danych (zgodnie z art. 24 ust. 2 przedmiotowego rozporządzenia ogólnego). W celu dochowania należytej staranności w kontekście ochrony danych osobowych, Zarząd Instytutu NIEDZIELA wyznaczył w organizacji Inspektora Ochrony Danych.
Więcej o polityce prywatności czytaj TUTAJ.

Akceptuję