Reklama

Święta miłości kochanej Ojczyzny

Niedziela Ogólnopolska 39/2007, str. 10-11

Archiwum

Bądź na bieżąco!

Zapisz się do newslettera

Ks. Zbigniew Suchy: - Księże Arcybiskupie, zastanawiam się, jak sformułowałby swoje strofy biskup Krasicki dzisiaj?

Reklama

Abp Józef Michalik: - Sądzę, że podobnie. Rozumiem podtekst, który kryje się w tym z pozoru niewinnym pytaniu. Ojczyzna, po rodzinie, o której już rozmawialiśmy, to wielkie i ważne powołanie każdego obywatela, a człowieka wierzącego w sposób szczególny. Zdajemy sobie sprawę, że mówić dziś o Ojczyźnie, narodzie czy patriotyzmie to budzić podejrzenia i lęki u kosmopolitów i w innych pseudopostępowych środowiskach, które boją się tendencji narodowych, rzekomo płynących z powiązań politycznych z Narodową Demokracją. I tu potrzebna jest precyzja myśli, słów i czynów. O patriotyzmie mówić trzeba, więcej, trzeba nim żyć.
Patriotyzm to ofiarna miłość Ojczyzny, która ceniąc inne narody, szanując inne tradycje, zachowuje poczucie godności wobec innych. Nad ojczystą niedoskonałością boleje, choroby leczy, szuka pomocy w sytuacji zagrożenia, ale nigdy nie szydzi, nie obmawia, nie oskarża wobec innych tego, co wiąże się z Ojczyzną, jej ziemią, ludźmi, jej trudnościami i słabościami. Owszem, tu na miejscu będzie mówić prawdę, leczyć rany, narażać się współobywatelom, piętnując wewnętrzne braki. Różnica w tym niby niewielka, ale zasadnicza.
Norwid, piszący w sytuacji, kiedy Ojczyzna nie była już podmiotem radosnej i dumnej miłości, ale zadaniem w sytuacji zniewolenia, dobitnie ten obowiązek miłości określił: „Ojczyzna to wielki zbiorowy obowiązek”.
Patrząc na Norwidowskie konteksty, trzeba z pewnym smutkiem zauważyć, że ta zbiorowość obowiązku jakby bardzo się przerzedziła. W rozmowach z ludźmi często słyszy się słowa zniechęcenia, wielu jest bliskich wewnętrznej decyzji o absencji w nadchodzących wyborach.
Nie należy się dziwić temu zmęczeniu. Sytuacja jest skomplikowana. Sejm stał się polem politycznych rozgrywek opozycji, która za cel postawiła sobie nie troskę o posługę Ojczyźnie i obywatelom, ale atak na wszystko, co „nie nasze”. Parlament przez samorozwiązanie przestał realizować swoje zadania, a zatem jakby nie spełnił oczekiwań wyborców sprzed dwóch lat, zrozumiałe jest więc, że są oni zawiedzeni i zniechęceni, ale jest to także okazja do dojrzewania w naszej społecznej świadomości. Ludzie, widząc nienawiść i negację pracy pozytywnej, zaufają politykom uczciwym albo młodym, nowym, niosącym nadzieję, że coś się zmieni, że może jednak nowi ludzie wniosą świeży oddech.

- Cóż zatem?

Pomóż w rozwoju naszego portalu

Wspieram

- Każdy z nas podejmuje w swoim życiu różne plany, układa scenariusz życia i zamierzenia na przyszłość. Często rzeczywistość zmusza nas do zweryfikowania tychże. Podobnie jest w życiu społecznym. Sądzę, że dla ludzi wierzących istotne byłoby sięgnięcie do Pisma Świętego i próba przeanalizowania interesującego tematu - Ojczyzny.
Chrystus w jednej z najpiękniejszych literacko scen Ewangelii najpierw patrzy ze smutkiem na piękną Jerozolimę, a wreszcie po ludzku nie wytrzymuje i ból miłości wyciska łzy z Jego oczu. Przypomnijmy Norwida - to „zbiorowy obowiązek”. I nikt - i nic nas od niego nie uwolni. Trzeba podjąć ryzyko i głosować na tych, którzy budzą największe nadzieje, że coś pozytywnego dokonają. I trzeba modlić się za Ojczyznę, zawierzać Bogu nasze trudne sprawy.

- Wróćmy jednak do zniechęcenia.

- Proszę Księdza, na ten stan ducha Polaków składa się destrukcyjna praca wielu ludzi i długi okres, w którym, jak się wydaje, usilnie pracowano nad odebraniem Polakom tego, co najważniejsze: ducha patriotyzmu i miłości do Matki, którą jest Ojczyzna. Ale ja wierzę w zdrowy instynkt Narodu, który mimo wszystko wydał także i w tych ostatnich latach wybitnych i mądrych, autentycznych i szanowanych na całym świecie patriotów: kard. Stefana Wyszyńskiego, Jana Pawła II i innych.

Reklama

- Myśli Ksiądz Arcybiskup o czasach totalitaryzmu?

Reklama

- Też, chociaż nie przede wszystkim. Sięgnijmy do ludzi mądrych i głęboko wierzących.
Św. Augustyn w swoich pismach rozróżnia dwa sposoby pojmowania miłości Ojczyzny: miłość, która jednoczy, i miłość, która dzieli. Miłość społeczna tworzy dobre społeczności, miłość zaś egoistyczna tworzy społeczności egoistyczne.
Żyjemy w Polsce, w której miłość (aż strach użyć tego słowa) egoistyczna elit odarła Polaków z poczucia ich tożsamości i odebrała nadzieję, że można zmienić cokolwiek. Mówię o tym ze smutkiem, a zainspirowały mnie do tego ostatnie wydarzenia, w których ujawniła się arogancja elit i niewolnicza wprost spolegliwość nas jako społeczeństwa. Najpierw, o czym już wspominałem, znany europoseł nadużył swojego mandatu reprezentanta Rzeczypospolitej, atakując na międzynarodowym forum Polskę. Potem posłużono się niewiedzą prezydenta Havla i sprowadzono nasz kraj do poziomu afrykańskich państewek. Wreszcie były prezydent instruuje obce państwo, jak ma reagować na polskie próby zachowania tożsamości. Ostatnie zaś wystąpienia przedstawiciela związku zawodowego lekarzy ujawniły nazbyt dobitnie, że słuszne skądinąd postulaty były zwyczajną próbą wywołania społecznych niepokojów. Bo jak rozumieć tę logikę myślenia - przez kilka miesięcy trwały swoistego rodzaju zapasy, rząd, na barki którego ten problem spadł po siedemnastu latach kompletnego demontażu służby zdrowia, uporał się z problemem. Ostatnio już bez nacisków ogłosił program dalszych podwyżek i zarys związanej z tym polityki fiskalnej. Pan doktor nie wierzy. Dlaczego mamy nie wierzyć rządowi, tylko panu przewodniczącemu związków? Po co były strajki, a dziś jakby nie chce się oferowanych pieniędzy?
Dlaczego dziś ludzie nie wierzą? Bo udało się wmówić, że człowiek, polityk musi być nieuczciwy i zarazić naszą mentalność zanikiem osobistego myślenia i umiejętnością kojarzenia faktów.

- Można prosić o poszerzenie tej myśli?

- Za pieniądze patriotów żyjących na emigracji i polskich wdowich złotówek zrodził się dziennik, owoc ustaleń okrągłego stołu. Ksiądz pamięta kolejki przed kioskami po ten tytuł - brakowało go już we wczesnych godzinach porannych. Ukazywał się do września 1990 r. z logo „Solidarności” i hasłem „Nie ma wolności bez Solidarności”. Spektakularny gest ówczesnego prezydenta, odbierający tytułowi logo i hasło, to był jedyny krzyk protestu. Zostały pieniądze, zgromadzono ludzi zaczęto drenować polską myśl patriotyczną.
Posłużmy się dla pewnej syntezy tej sytuacji słowami piosenki barda „Solidarności” Mirosława Hrynkiewicza: I choć wolność przyniósł wreszcie/ zapał szczery/ pozwoliliśmy by los/ zmieszał katów i ofiary/ dawnych zdrajców wyniósł/ między bohatery.

- Jak w tej sytuacji widzi Ksiądz Arcybiskup rolę Kościoła?

- Uwierzyliśmy ludziom, którzy wówczas zapełniali świątynie i parafialne zaplecza. I zawsze trzeba wierzyć ludziom. Daliśmy im przestrzeń wolności, która zrodziła wiele dobra. Nie da się tego policzyć, ale wielu ludzi zniewolonych przez komunizm z pewnością odzyskiwało swoją godność, wracało do wiary dzieciństwa, którą im brutalnie zabrano. Owszem, nie pytaliśmy o rodowody - i słusznie. I co się okazało? Kiedy nadeszły czasy normalności, Kościół stał się obiektem walki. Proszę tylko przypomnieć sobie wymyślane scenariusze i wyraźne ataki w związku z wprowadzeniem katechezy do szkoły. A potem nienawiść i biczowanie Kościoła lustracją, której jako jedyna grupa dobrowolnie się poddaliśmy, i krzyk, kiedy zaproponowano - co jest logiczne lustrację dziennikarzy i naukowców. A finałem tej nienawiści był z pewnością jadowity i niesprawiedliwy fragment przemówienia posła Szmajdzińskiego, twierdzącego, że rządzący obecnie na telefon biskupa stają na baczność i wprowadzają ocenę z religii do średniej. Żałosna socjotechnika.
Wszystkiemu temu towarzyszy milczenie i obojętność, ale naród zachowuje w pamięci, wkorzenia powoli w siebie wyczucie ziarna zdrowego i zepsutego, które nie wyda owocu.
To zbyt krótki tekst, aby ujawnić mechanizmy zabijania patriotyzmu, ale myślę, że pomoże on zniechęconym do podjęcia samodzielnego myślenia i zmobilizuje do jeszcze jednego wysiłku w dniach wyborów. Mówię o tym przy różnych okazjach: Nie utożsamiam się z żadną konkretną partią, bo ich programy nie zawsze są klarowne i jednoznaczne, niekiedy podlegają uwarunkowaniom, których nie znamy, ale czułbym ciężar braku odpowiedzialności, jakiejś moralizatorskiej zarozumiałości, gdybym nie poszedł do wyborów, gdybym wśród kandydatów do Sejmu czy Senatu nie potrafił zaufać nikomu. Wtedy też trzeba wyeliminować złych, nieuczciwych, nieprzygotowanych, a wspierać budzących nadzieję na postęp, na zmianę dotychczasowych mankamentów czy uwikłań.
I podtrzymuję w zasadzie to moje Credo „praktyczno-patriotyczne”.
Pozostał nam drugi człon definicji św. Augustyna... może uda się o tym porozmawiać za tydzień.

2007-12-31 00:00

Oceń: 0 0

Reklama

Wybrane dla Ciebie

"Rerum novarum". Kamień węgielny katolickiej nauki społecznej

2025-05-14 21:11

[ TEMATY ]

Encyklika

Leon XIII

Papież Leon XIV

pl.wikipedia.org

Philip de László "Portret Leona XIII" (1900)

Philip de László Portret Leona XIII (1900)

15 maja 1891 r. papież Leon XIII ogłosił encyklikę "Rerum novarum". Ta data, jak i wybór kard. Prevosta na papieża Leona XIV jest okazją do przypomnienia treści tego dokumnetu.

Wspomniany dokument papieski, ogłoszony 15 maja 1891 z podtytułem „encyklika w sprawie robotniczej”, wskazywał zarówno na zakres tematyczny poruszanych w nim zagadnień, jak i na głównych jego odbiorców: świat pracy, rozumiany szeroko, a więc obejmujący i pracobiorców, i pracodawców. Zanim dokument ten ujrzał światło dzienne, jego autor ogłosił kilka innych encyklik o tematyce społecznej, choć z pewnością nie tej rangi, m.in.: „Quod Apostolici muneris” z 28 grudnia 1878 – o prawno-moralnych podstawach porządku społecznego oraz istnienia warstw i klas społecznych; „Humanum genus” z 20 kwietnia 1884 – m.in. o korporacyjnym ustroju średniowiecza, mającym stanowić wzór dla tworzenia nowych form organizowania się społeczeństwa; „Immortale Dei” z 1 listopada 1885 – o chrześcijańskim ustroju państwa; „Diuturnum illud” z 29 czerwca 1887 – o pochodzeniu władzy państwowej; „Libertas” z 20 czerwca 1888 – o wolności osoby ludzkiej; „Sapientiae christanae” z 10 stycznia 1890 – o społecznych obowiązkach katolików.
CZYTAJ DALEJ

Patronka dnia - św. Małgorzata z Cortony

[ TEMATY ]

Św. Małgorzata z Cortony

pl.wikipedia.org

Małgorzata z Kortony

Małgorzata z Kortony

W historii św. Małgorzaty występuje wiele elementów z baśni lub fabularnego filmu. Piękna dziewczyna, książęcy zamek, macocha, które nie toleruje przybranej córki, kochanek, który umiera w tajemniczy sposób, a na końcu oczywiście szczęśliwe zakończenie- nawrócenie, które doprowadzi Ją do świętości.

W 1247 r. na świat przychodzi Małgorzata, w wieku 8 lat zostaje osierocona przez matkę, a ojciec żeni się ponownie. Zazdrosna macocha nie toleruje dziewczynki, co objawia się w uprzykrzaniu jej życia. Młoda Małgorzata szuka wolności, w wieku 18 lat zakochuje się w Arseniuszu z Montepulciano, z którym ucieka, myśląc, że ich uczucie zakończy się małżeństwem. Niestety nigdy do tego nie doszło, po mimo przyjścia na świat ich dziecka, gdyż szlachecka rodzina nie zgadza się na ich związek. Małgorzata próbuje wtopić się w życie rodziny swojego ukochanego, hojnie pomagając ubogim.
CZYTAJ DALEJ

Leon XIV przed wyborem na papieża bardzo lubił podróżować, kilkakrotnie objechał kulę ziemską

2025-05-15 09:34

[ TEMATY ]

Papież Leon XIV

Vatican Media

Zaledwie cztery dni po konklawe nowy papież Leon XIV zasugerował możliwość rychłej podróży do Turcji, z okazji 1700. rocznicy Soboru Nicejskiego. Nie jest to żadnym zaskoczeniem dla tych, którzy już znali jego biografię: jako kardynał, biskup, a zwłaszcza podczas dwunastu lat pełnienia funkcji przeora generalnego Zakonu Augustianów, Robert Francis Prevost podróżował więcej niż którykolwiek inny papież przed objęciem urzędu. „Rzadko widywano go w Rzymie w czasach, gdy był przełożonym generalnym zakonu. Przez trzy czwarte roku był w drodze” - powiedział w rozmowie z austriacką agencją katolicką Kahpress przeor klasztoru augustianów Wiedniu, ojciec Dominic Sadrawetz.

“Dla przełożonego generalnego augustianów ciągłe podróże są wpisane w profil jego pracy” - wyjaśnił o. Sadrawetz, który za czasów bp. Prevosta był wikariuszem regionalnym w Austrii i często go spotykał. „Regularne wizyty na miejscu są ważne, aby dobrze poznać wspólnoty regionalne oraz ich wyzwania - i osobiście poprowadzić ważne spotkania, takie jak np. kapituły zakonu” - powiedział. Choć w zgromadzeniu istnieją również kontynentalni asystenci generała oraz wikariusz generalny, których można delegować do zadań bp Prevost osobiście przeprowadzał wizytacje tak często, jak to było możliwe.
CZYTAJ DALEJ

Reklama

Najczęściej czytane

REKLAMA

W związku z tym, iż od dnia 25 maja 2018 roku obowiązuje Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016r. w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia Dyrektywy 95/46/WE (ogólne rozporządzenie o ochronie danych) uprzejmie Państwa informujemy, iż nasza organizacja, mając szczególnie na względzie bezpieczeństwo danych osobowych, które przetwarza, wdrożyła System Zarządzania Bezpieczeństwem Informacji w rozumieniu odpowiednich polityk ochrony danych (zgodnie z art. 24 ust. 2 przedmiotowego rozporządzenia ogólnego). W celu dochowania należytej staranności w kontekście ochrony danych osobowych, Zarząd Instytutu NIEDZIELA wyznaczył w organizacji Inspektora Ochrony Danych.
Więcej o polityce prywatności czytaj TUTAJ.

Akceptuję