Reklama

Komandos w sutannie odszedł do Pana

Bądź na bieżąco!

Zapisz się do newslettera

Ile łask od Boga trzeba otrzymać, ile osobistych talentów i przymiotów trzeba rozwijać i pielęgnować, by w tak krótkim czasie dać się poznać jako niezwykły człowiek, gorliwy kapłan i prawy obywatel? - pyta z żalem ks. Antoni Pietras, wspominając postać śp. ks. Marka Strzeleckiego, zmarłego tragicznie w lutym br. Do redakcji zadzwonił zaraz po wypadku ks. Jacek Kowalik - kapelan amerykańskich lotników, nasz redakcyjny kolega. Rok temu rozmawialiśmy z Księdzem Markiem o żołnierzach w sutannach. Wrócił wtedy z Iraku, miał jeszcze twarz opaloną pustynnym słońcem. Mówił z pasją, z wewnętrznym ogniem, z emocją charakterystyczną dla ludzi z misją. - Takie osobowości przyciągają innych jak magnes - komentowaliśmy potem to spotkanie. - Fajny gość - stwierdził wówczas Ksiądz Jacek.
Zginął w kraksie samochodowej blisko rodzinnego domu w Kowalu k. Włocławka. „Nie byliśmy na tę śmierć przygotowani - napisał w liście do redakcji ks. Pietras. - W domu rodzinnym otrzymał gruntowne katolickie wychowanie, które potem zaowocowało powołaniem kapłańskim. Zanim to jednak nastąpiło”...
Zaczęło się - miał wtedy 16 lat - od czynnego uprawiania spadochroniarstwa w Toruniu. Przed maturą miał już na koncie 80 skoków. W wojsku trafił do komandosów, do desantu. Służył w elitarnych specjalnych kompaniach dywersyjnych dalekiego zasięgu. Wyszedł „do cywila” w stopniu kaprala. Pracował w toruńskich młynach i skakał z samolotów. Podobno tam uświadomił sobie, jak kruche bywa ludzkie życie i jak blisko Boga jest się tam, w górze. W wieku 27 lat przywdział habit i został pallotynem. Nazywali go Dziadkiem ze względu na sędziwy jak na seminarium duchowne wiek. Po latach wspominał, że często śniły mu się wtedy samoloty. Przełożeni z zainteresowaniem obserwowali, jak były komandos radzi sobie w klasztornych warunkach. Święcenia kapłańskie przyjął w 1986 r. Wysłano go do Ząbkowic Śląskich, potem do Ołtarzewa i Ryna na Mazurach.
W 1996 r. wezwał go do służby w mundurze ówczesny biskup ordynariatu polowego WP Sławoj Leszek Głódź. Przez rok Ksiądz Marek był szeregowcem, zanim otrzymał stopień podporucznika. Został kapelanem kilku jednostek w kraju, w tym słynnej 6. Brygady Desantowo-Szturmowej w Krakowie i jednostek w Bielsku-Białej. Potem przyszedł czas na misje pokojowe. Służył w Kosowie i w Iraku. Na nasze pytanie, gdzie było gorzej, odpowiedział szczerze, że w Iraku. Spędził tam ponad 6 miesięcy. Tego, co widział, jak sam mówił, nie chciał pamiętać. - Były nocne ostrzały moździerzowe. Na szczęście nieskuteczne. Gdy w Al-Kut trwały nocne walki, gdy nasze i amerykańskie śmigłowce robiły rozpoznanie, włos się na głowie jeżył. Miałem świadomość, że moi żołnierze mogą nie wrócić. Wtedy człowiek brał różaniec do ręki i modlił się do skutku, aż wrócili cali i zdrowi - opowiadał nam po powrocie. Miał odwagę przyznać się do lęku. Nawet nie o siebie, ale „o chłopaków”, o żołnierzy. - Podobno tylko idiota się nie boi, bo nie ma wyobraźni. Baza może być w każdej chwili ostrzelana, co miało przecież już miejsce. Lecąc w śmigłowcu, można oberwać z rakiety czy z RPG7. Strzelano do nas nawet z granatników, seriami z karabinu maszynowego... Sami przekonaliśmy się, jak łatwo zestrzelić helikopter. Gdy jedzie się w konwoju, mogą podłożyć bombę, mogą ostrzelać. Pojechaliśmy do Iraku z misją pokojową, a trafiliśmy na wojnę.
Zapytaliśmy go wtedy, latem 2004 r., jak rozmawia z ludźmi, którzy być może idą na śmierć. Zasmuciło go to pytanie. Wspomniał, że każe im się mocno modlić.
O szczęśliwy powrót do domu, o najbliższych. Ale to jego częściej proszono o modlitwę. Żołnierze twierdzili, że jak Ksiądz Marek się za nich modli, czują się bezpieczniej. Nie rozumiał gniewu, który każe muzułmanom w imię Boga zabijać. Nie rozumiał tej wojny, tym bardziej terroryzmu: - Chrześcijanie kochają życie. Muzułmanie mają je w pogardzie... - analizował i wspominał chwile najtrudniejsze: - Zamach w Karbali. Około 180 trupów, 400 poharatanych ciał. Masakra! W tłum modlących się weszło kilku samobójców... Widziałem potem ich głowy. Mieli na nich arafatki, spod których wystawały antenki. Tyle z nich zostało. Byli zdalnie odpalani. Wchodzili między ludzi, a ktoś tam z bezpiecznego miejsca decydował, w jakim miejscu świątyni wybuch zabije największą liczbę ludzi, i drogą radiową, telefonem komórkowym - ciach... odpalał żywe bomby...
Wrócił do Polski. Najpierw do Tomaszowa Mazowieckiego - do parafii św. Jadwigi Królowej, potem do Łodzi - do parafii garnizonowej. Tam znalazł swoją ostatnią przystań. Mówiono, że w cywilu miał w sobie cechy zarówno żołnierza, jak i gorliwego kapłana. Nieustannie powtarzał, że „chce być bliżej ludzi”. Za tę postawę gotowości do pomocy, życzliwości i energii w działaniu lubiano go szczególnie.
Dlatego nad trumną Księdza Marka obok 150 kapłanów, rzeszy wiernych stanęli także w reprezentacyjnym ordynku jego żołnierze, koledzy z KFOR na Bałkanach i z bazy w Al-Kut. Wystawiono kompanię honorową Wojska Polskiego. Na pożegnanie nad mogiłą przeleciał helikopter, zrzucając bukiety kwiatów.
Ks. Marek Strzelecki odszedł do Pana w randze majora w wieku 54 lat.

Pomóż w rozwoju naszego portalu

Wspieram

2006-12-31 00:00

Oceń: 0 0

Reklama

Wybrane dla Ciebie

#NiezbędnikMaryjny: Litania Loretańska - wezwania

[ TEMATY ]

litania loretańska

Adobe Stock

Litania Loretańska to jeden z symboli miesiąca Maja. Jest ona także nazywana „modlitwą szturmową”. Klamrą kończąca litanię są wezwania rozpoczynające się od słowa ,,Królowo”. Czy to nie powinno nam przypominać kim dla nas jest Matka Boża, jaką ważną rolę odgrywa w naszym życiu?

KRÓLOWO ANIOŁÓW

CZYTAJ DALEJ

Nadmorska Pani, módl się za nami...

2024-05-08 20:50

[ TEMATY ]

Rozważania majowe

Wołam Twoje Imię, Matko…

Adobe.Stock

Kult Matki Bożej w Swarzewie sięga czasów przed reformacją a z Jej historią związanych jest kilka legend.

Rozważanie 9

CZYTAJ DALEJ

Rada KEP ds. Migracji, Turystyki i Pielgrzymek m.in. o obowiązku towarzyszenia uchodźcom i migrantom

2024-05-09 13:44

[ TEMATY ]

KEP

migracja

Episkopat News

Praktyczne formy wypełniania chrześcijańskiego obowiązku towarzyszenia uchodźcom i migrantom w Polsce były głównym tematem obrad Rady Konferencji Episkopatu Polski ds. Migracji, Turystyki i Pielgrzymek, która spotkała się 8 maja w Warszawie.

„Zjawisk związanych z migracjami, również przymusowymi, nie można już traktować jako przejściowych anomalii, lecz trzeba postrzegać jako jedne z kluczowych wyzwań współczesności. Dla chrześcijan oznacza to przynaglenie do podejmowania konkretnych działań wspierających przybyszów i budowania w swoich środowiskach potrzebnej kultury spotkania. Jej wyrazem jest także aktywny sprzeciw wobec wszelkich działań, mających na celu wykorzystywanie cudzoziemców oraz ich krzywdzące stygmatyzowanie” - czytamy w komunikacie po spotkaniu Rady.

CZYTAJ DALEJ

Reklama

Najczęściej czytane

W związku z tym, iż od dnia 25 maja 2018 roku obowiązuje Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016r. w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia Dyrektywy 95/46/WE (ogólne rozporządzenie o ochronie danych) uprzejmie Państwa informujemy, iż nasza organizacja, mając szczególnie na względzie bezpieczeństwo danych osobowych, które przetwarza, wdrożyła System Zarządzania Bezpieczeństwem Informacji w rozumieniu odpowiednich polityk ochrony danych (zgodnie z art. 24 ust. 2 przedmiotowego rozporządzenia ogólnego). W celu dochowania należytej staranności w kontekście ochrony danych osobowych, Zarząd Instytutu NIEDZIELA wyznaczył w organizacji Inspektora Ochrony Danych.
Więcej o polityce prywatności czytaj TUTAJ.

Akceptuję