Reklama

Kultura

O sztuce malowania tego, co niematerialne

Bądź na bieżąco!

Zapisz się do newslettera

Okazuje się, że wielu ludzi ulega czarowi sztuki braci bliźniaków Efraima i Menasze Seidenbeutlów, których twórczość przypadała na lata międzywojnia. Bracia żyli, niestety, krótko, bo przedwczesna śmierć spotkała ich z ręki hitlerowców. Książka o braciach malarzach pt. Byli bracia malarze... O życiu i malowaniu braci Efraima i Menasze Seidenbeutlów ukazała się niedawno na rynku księgarskim, napisana przez Joannę Pollakównę - poetkę, eseistkę (zmarłą w 2002 r.). Piękna opowieść o ich malowaniu i życiu rozeszła się bardzo szybko wśród zauroczonych niezwykłością tego malarstwa. Zorganizowana przez warszawską Zachętę (przełom 1993/94 r.) w salonach Kordegardy (w samym sercu Warszawy) wystawa monograficzna Seidenbeutlów miała też niespotykaną frekwencję. Zgromadzono na niej zaledwie 38 prac - bo prawdopodobnie niewiele więcej, lub nieco więcej, ich ocalało.
Niezwykłe malarstwo braci dzieli od współczesności stosunkowo krótki czas. Łatwo wywołuje ono nostalgiczne wspomnienie przeszłości. Twórczość Seidenbeutlów przypadała na bogaty dla rozwoju sztuki okres międzywojnia w Polsce. Seidenbeutlowie działali w orbicie Tadeusza Pruszkowskiego (rozstrzelany przez hitlerowców w 1942 r.), a wokół jego postaci wytworzył się klimat napięć wynikających z dążenia do osiągnięcia coraz lepszej formy własnej sztuki. Pruszkowski nie krępował uczniów narzucaniem własnego programu. Każdy młody artysta był dla niego objawieniem, nowym wspaniałym światem. Prusz i jego żona malarka Zuza mówili o młodych malarzach z zachwytem, z prawdziwą miłością.
Pracownia Prusza mieściła się na strychu secesyjnej kamienicy przy ul. Lwowskiej w Warszawie. Pełna była dzieł sztuki, jak np. szkic sepiowy Rubensa, oryginalny rokokowy zegar, obrazy Konrada Krzyżanowskiego, Pruszkowskiego, książki z literatury pięknej i sztuki itp. Pracownia ta wibrowała artystowską atmosferą: trudno było ją zapomnieć. Uczniowie, szczególnie w pierwszym okresie, przejmowali teorię uprawiania sztuki wedle recept mistrza Prusza. Jednak wszystkie kolejne ugrupowania artystyczne, które zrodziły się w kręgu Pruszkowskiego, np. Bractwo św. Łukasza (1925), Szkoła Warszawska (1929), Grupa Czwarta (1936), wyłaniały dobrych, często znakomitych artystów o indywidualnym charakterze.
Efraim i Menasze należeli do grupy Szkoła Warszawska. Urodzili się jako bliźniacy w Warszawie 7 czerwca 1902 r. w ortodoksyjnej rodzinie żydowskiej (w której także byli artyści), ale nigdy nie podejmowali w swojej twórczości tematyki żydowskiej. Niemal zawsze malowali razem (choć czasem podpisywali prace tylko: Efraim, Menasze). Patrzyli na świat jednymi oczyma. Ludzie w „tonacji serdecznej” - jak nazwał ich Aleksander Bardini. On znał braci, kiedy jeszcze mieszkali na warszawskiej Pradze, w domu dla ubogich studentów. Już wtedy mieli niezwykłą łaskę Stwórcy jednakowego zachwytu nad światem i jego utajoną głębią. Nazwać to można widzeniem mistycznym. Oni też wspólnie, jak pisze Pollakówna, „posłyszeli koncert koloru z Francji”. Obaj bracia byli wspaniałymi kolorystami. Szczególną wartość malarską mają martwe natury Seidenbeutlów - specjalnie przyciągają te z motywami okna. Jest to jakby obraz w obrazie. Te widoki, które poetka Joanna Pollakówna określa jako magiczne, robią niezatarte wrażenie. Pozornie banalne fragmenty (lub jeden powtarzający się fragment) widoku uliczki z brzydkimi domkami, latarnią i samochodem, zalane jakimś wspaniałym światłem - tak namalowane, jakby był to jedyny widok, który trzeba zapamiętać na zawsze. Na pierwszym planie obrazu przedmioty, które stanowią właściwą martwą naturę i emanują wzmożonym nastrojem: jasnożółte jabłka na fiołkowym szkle, jasnocytrynowe róże, biała flaszeczka z malarskim olejem, dwa japońskie sztychy innej martwej natury, kwiaty irysy, tulipany, obok koszyczek z brązowymi i granatowymi bratkami, a „widok z okna” rozjaśniony nieopisanym blaskiem, otoczony ciemną koronką firanki.
Obrazy te są malowane gęsto kładzioną farbą, pewnymi, szerokimi pociągnięciami pędzla, nasycone jednocześnie świetlistym kolorem.
Bliźniacy malowali wiele pejzaży, głównie z Kazimierza nad Wisłą, trochę z Helu, ze Śląska. Jednak Kazimierz nad Wisłą oczarował ich tak, jak zawsze czynił z artystami - dawniej i dziś. Dlatego za najlepsze pejzaże Seidenbeutlów przyjmujemy widoki o motywach kazimierskich. Kazimierz nad Wisłą - zachód słońca, Rynek w Kazimierzu (1934 r.), Miasteczko - widok dachów w Kazimierzu z radosnymi dymami, a na horyzoncie, nieco z boku, Wisła z odbiciem nieba. W pejzażach rozwiązywali odwieczne problemy malarskie: światła, koloru, pory dnia, nieba, wody. W pejzażach udawało się im zatrzymać chwilę.
Dziwnym trafem miałam jeden z nielicznych ocalałych pejzaży malowanych przez braci Efraima i Menasze: widok ulicy Krakowskiej w Kazimierzu. Ten piękny obraz ofiarował mi, już nieżyjący, dawny burmistrz Kazimierza Tadeusz Ulanowski. Obraz jest zakomponowany bardzo logicznie: widok ulicy, drzew itp. zamknięty jest w określonej przestrzeni, specjalną rolę odgrywa tu szeroka droga, namalowana w kolorach masy perłowej - to kolory szarości, bieli i rozmaitych różów. Nieco z boku kroczy po tej różowoperłowej drodze człowiek z kijem wędrowca; ma wydłużoną sylwetkę Don Kichota? Sprzedawcy wody sodowej z Miasteczka? Wszystko jest możliwe w Kazimierzu. Po przeciwległej stronie - dziewczynka w chusteczce na głowie. Są tu, lekko namalowane, jak szarozielone bukiety, drzewa, jakieś zabudowania. Identyfikujemy jeden z elementów tej zabudowy z zabudową dawną należącą niegdyś do Szkota, kupca? Magazyn zboża? Nie wiem. Szkoci tu też przyjeżdżali, tak jak i inni kupcy cudzoziemscy. Nad całą kompozycją rozpościera się niebo, typowe dla Seidenbeutlów, skomponowane z szarości, fioletów, poszarzałych błękitów. Wszystko malowane pewnymi, lekkimi dotknięciami pędzla. Jest w tym obrazie jakaś dekoratywność i powaga zarazem. Jest zatrzymany czas.
Trudno wyrazić słowami ów czwarty wymiar, który zasugerowali nam bracia bliźniacy w swoim malarstwie.
Tak więc chociaż nie podejmowali tematyki religijnej, jak wielu pruszkowiaków, bracia Seidenbeutlowie mieli tajemnicę, którą nazwę mistyczną. Ona nas przyciąga, zatrzymuje i wzbogaca duchowo.

PS
Seidenbeutlowie malowali też portrety, ale postać ludzka w ich malarstwie to najczęściej dziecko, widziane z kwiatami lub gołębiem, wtopione w otaczający świat, będące jego ozdobą.
Bracia Seidenbeutlowie byli laureatami nagród w latach dwudziestych i trzydziestych. Robili błyskotliwą karierę, m.in. wystawiali prace na XIX Biennale Sztuki w Wenecji w 1934 r. Żyli jednak krótko. Jak malowaliby, gdyby śmierć nie przerwała brutalnie ich życia?
Po 1945 r. ich płótna pokazywano m.in. na zbiorowych wystawach warszawskich w Żydowskim Instytucie Historycznym, a także w Muzeum Narodowym: Malarze z kręgu Pruszkowskiego (1978) oraz Kultura Ocalona (1983). Znamienny jest fakt, że portret Dziewczynka z kwiatami, malowany przez nich, znajdował się zawsze na stałej ekspozycji malarstwa dwudziestolecia w Muzeum Narodowym w Warszawie.

Pomóż w rozwoju naszego portalu

Wspieram

2005-12-31 00:00

Oceń: 0 0

Reklama

Wybrane dla Ciebie

Papież spotkał się z przedstawicielami Komisji Europejskiej

Dziś rano, przed opuszczeniem nuncjatury, Papież Franciszek spotkał się z przedstawicielami Komisji Europejskiej oraz innych instytucji – informuje Biuro Prasowe Stolicy Apostolskiej.

Papież Franciszek spotkał się z wiceprzewodniczącą Komisji Europejskiej Margarítis Schinás, wiceprzewodniczącą Komisji Europejskiej ds. demokracji i demografii Dubravką Šuicą, przedstawicielką Światowej Organizacji Zdrowia przy Unii Europejskiej Oxaną Domenti oraz dyrektorem regionalnym WHO na Europę Hansem Kluge.
CZYTAJ DALEJ

Święci Archaniołowie – Michał, Rafał i Gabriel

Książę niebieski, święty Michale, Ty sprawy ludzkie kładziesz na szale; W dzień sądu Boga na trybunale Bądź mi patronem, święty Michale.
CZYTAJ DALEJ

Abp Gądecki: Kościół to nie tylko biskupi i kapłani, ale i wierni świeccy

2024-09-28 19:15

[ TEMATY ]

wiara

abp Stanisław Gądecki

Karol Porwich / Niedziela

Papież, biskupi i inni wyświęceni szafarze nie są jedynymi ewangelizatorami w Kościele. Kościół to nie tylko biskupi, kapłani, ale i wierni świeccy. Każdy z nas jest wezwany do głoszenia Dobrej Nowiny - mówił w Bytyniu w archidiecezji poznańskiej abp Stanisław Gądecki.

Metropolita poznański przewodniczył uroczystościom z okazji 20-lecia konsekracji kościoła. „Konsekracja, czyli uroczyste poświęcenie kościoła i ołtarza, zalicza się do najważniejszych aktów liturgicznych. Miejsce bowiem, gdzie gromadzi się wspólnota chrześcijańska, aby słuchać słowa Bożego, zanosić modlitwy błagalne, wielbić Boga, a przede wszystkim sprawować sakramenty, i gdzie przechowuje się Najświętszy Sakrament Eucharystii, jest szczególnym obrazem Kościoła, świątyni Boga, zbudowanej z żywych kamieni” - mówił abp Gądecki.
CZYTAJ DALEJ
Przejdź teraz
REKLAMA: Artykuł wyświetli się za 15 sekund

Reklama

Najczęściej czytane

W związku z tym, iż od dnia 25 maja 2018 roku obowiązuje Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016r. w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia Dyrektywy 95/46/WE (ogólne rozporządzenie o ochronie danych) uprzejmie Państwa informujemy, iż nasza organizacja, mając szczególnie na względzie bezpieczeństwo danych osobowych, które przetwarza, wdrożyła System Zarządzania Bezpieczeństwem Informacji w rozumieniu odpowiednich polityk ochrony danych (zgodnie z art. 24 ust. 2 przedmiotowego rozporządzenia ogólnego). W celu dochowania należytej staranności w kontekście ochrony danych osobowych, Zarząd Instytutu NIEDZIELA wyznaczył w organizacji Inspektora Ochrony Danych.
Więcej o polityce prywatności czytaj TUTAJ.

Akceptuję