Reklama

Porządkowanie pojęć

Jak umierano

Niedziela Ogólnopolska 45/2004

Bądź na bieżąco!

Zapisz się do newslettera

We wspomnieniach polskich ziemian - mieszkańców świata, który skończył się w 1939 r., najbardziej bodaj niezwykłe są opisy odejścia najbliższych. Śmierci nie usiłowano upchnąć gdzieś, ukryć, by nie przeszkadzała w codziennym życiu, jak czyni się to dziś, zagnać do kąta. Nikt nie próbował udawać, że śmierć to tylko przykry incydent, który powinien być szybko zapomniany, że najważniejsi są ci, którzy żyją i będą żyć. Przeciwnie, moment śmierci bliskich był akcentowany, często wspominany. Maria Czapska, siostra znanego emigracyjnego malarza Józefa Czapskiego, polskiego oficera ocalonego cudem z Katynia, przywołuje w swojej wspomnieniowej książce Rodzinna Europa śmierć króla Ludwika XIV. „W obecności najbliższej rodziny, dworzan i służby wysłuchał król Mszy św., przyjął sakramenta, pożegnał wszystkich, dziękując im i przepraszając za swoje winy. Widząc w lustrze u stóp łoża dwóch paziów we łzach: Dlaczego płaczecie? - spytał - czyście myśleli, że jestem nieśmiertelny? Ja co do tego nie miałem złudzeń, a zważywszy mój wiek powinniście byli przygotować się do tego, że mnie utracicie...”.
Opis ten przetrwał w pamiętnikach świadków. Śmierć, niejako celebrowana osobiście przez odchodzącego króla, stała się swoistym wzorcem literackim - podobnie jak inne opisy zgonów władców chrześcijańskich, w tym królów Polski - dla chrześcijańskich odejść. Jakże różnym od wprowadzonego później - przez kulturę miasta, kulturę uników i zapomnienia o miejscu człowieka wobec wieczności, o jego tymczasowym tylko przebywaniu na ziemi - sposobu odchodzenia: w szpitalu, w sterylnych warunkach, anonimowo. Odchodzenie wśród zgromadzonej rodziny, z modlitwą, Mszą św., sakramentami, jest zawsze świadomym i mężnym przyjęciem nieuchronności, najbardziej może znaczącym aktem wolnej woli człowieka, który nie wyrzeka się swojego losu, który wyrusza w drogę nie do krainy zapomnienia i ciemności, ale do domu Ojca. Fałszywa litość dla umierających, która - rzekomo - miała zadecydować o późniejszym, tak odmiennym stylu odchodzenia, pod działaniem środków odurzających i uśmierzających, choć pozornie humanitarna, w istocie odczłowieczyła śmierć, nadając jej cechy sterylnego aktu, w którym umierający nie jest już podmiotem, lecz przedmiotem. Od milczenia tego przedmiotu, jego bierności zdaje się zależeć „komfort” najbliższych. Cała zaś ich rola sprowadza się do niecierpliwego oczekiwania, żeby wreszcie „było po wszystkim”.
Maria Czapska przytacza w swojej książce dwa opisy śmierci: swojego dziadka Fryderyka hr. Thuna-Hohensteina i matki Józefy Czapskiej. Fryderyk umarł w 1881 r. w pełni świadomości, „...nie kładąc się do łóżka, w otoczeniu całej rodziny, wezwanej telegraficznie, i wszystkich domowników. Wysłuchał w fotelu Mszy św. odprawionej w jego salonie i przyjął ostatnie sakramenta. Żegnając się z obecnymi, dziękował im za wszystko dobre, domownikom za wierną służbę i prosił wszystkich o przebaczenie win, które mógł wobec nich popełnić. Potem błogosławił każdego z osobna, wymawiając przy każdym znaku krzyża wyraźnie słowa: W Imię Ojca i Syna, i Ducha Świętego. Żona klęczała przez cały czas u jego boku, wspierając go, jak to czyniła w ciągu całego życia, w tej ostatniej próbie”.
Opis odejścia matki Józefy Czapskiej jest bardziej dramatyczny. Matka miała 36 lat i siedmioro dzieci, ósme zmarło przy porodzie. Po Mszy św. odprawionej w jej saloniku cała rodzina udała się do sypialni, w której leżała. „Józio z krzyżem, pod którym się zawsze modliliśmy, szedł przodem, miał 7 lat. Za nim ksiądz z Najświętszym Sakramentem. Wszyscy domownicy byli zebrani. Mama była zupełnie przytomna, przyjęła Komunię św. i ostatnie namaszczenie, po czym zaczęła się żegnać. Prosiła o przebaczenie za winy albo krzywdy zadane, być może mimowolnie, ojca też przepraszała, szlochał oparty o łóżko...”.
Jakże podnoszą na duchu takie opisy umierania ludzi świadomych wielkości chwili, pełnych pokory wobec zbliżającej się godziny sądu. Podkreślają one godność człowieka, który żył wśród swoich i pragnie ich w tej ostatniej chwili wyposażyć w ostatnie rady, w słowa otuchy. Są one zupełnym zaprzeczeniem dzisiejszej śmierci zunifikowanej przez cywilizację miasta, kiedy umierającemu często odmawia się prawa do bycia świadomym tego, co się z nim dzieje. Wszystko to przekonuje najbliższych, o ile są w tej chwili obecni, że uczestniczą w czymś nierealnym. To osobliwe zwycięstwo doktryny nowoczesnego ateizmu, zgodnie z którą nawet śmierć nie ma nam przypominać, kim jesteśmy w porządku eschatologicznym, dokąd zmierzamy, jakie jest nasze przeznaczenie. A przecież tak jasno mówi o tym katechizm, wymieniając „rzeczy ostateczne”: Sąd Boży, niebo, piekło, czyściec. I to właśnie śmierć człowieka, tak samo jak chwila narodzin, jest tym światłem błyskawicy, które oświetla ciemności naszego poznania. Możemy dostrzec w niej obecność niewidzialnego Boga. O ile nasza kultura, która jest przecież także stylem przeżywania momentów przełomowych zmieniająca się pod wpływem mód i doktryn, nie wyprowadzi nas na manowce.

Pomóż w rozwoju naszego portalu

Wspieram

2004-12-31 00:00

Oceń: 0 0

Reklama

Wybrane dla Ciebie

Wierzysz, ale w środku masz pytania. Ten odcinek zmieni Cię na zawsze

2025-12-12 09:08

[ TEMATY ]

rozważania

ks. Marek Studenski

Diecezja Bielsko-Żywiecka

Czy wiesz kto wynalazł lampki na choinkę? Kiedyś takie lampki to był luksus. Dzisiaj luksusem jest „światło w sercu” – sens, spokój, przejrzystość. To nie jest film o „ładnej pobożności”. To jest odcinek o odwadze. Jeśli czujesz, że migające lampki nie wystarczą, jeśli męczy Cię udawanie, jeśli masz wątpliwości, których nikt nie rozumie – ten odcinek jest dla Ciebie.

Dzisiaj spotykamy Jana Chrzciciela – proroka Adwentu, człowieka radykalnie wolnego, który nie dał się systemowi „kupić” ani zaszantażować. Jego prostota jest nieprzyjemna jak wielbłądzia skóra na gołym ciele, ale dzięki niej może mówić prawdę bez kompromisów.
CZYTAJ DALEJ

Kalendarz Adwentowy: Gwiazda, która odsłania serce

2025-12-14 20:27

[ TEMATY ]

Kalendarz Adwentowy 2025

Karol Porwich/Niedziela

• Lb 24, 2-7. 15-17a • Mt 21, 23-27
CZYTAJ DALEJ

Tuchów bez cudownego obrazu Matki Bożej?

2025-12-15 10:50

Archiwum sanktuarium

Już od ponad roku prowadzimy działania zmierzające do renowacji cudownego obrazu Matki Bożej Tuchowskiej. Przeszliśmy przez całą procedurę związaną z badaniami, na podstawie których można podjąć dalsze działania.

Sanktuarium Matki Bożej Tuchowskiej zaliczane jest do sanktuariów ponadregionalnych. Centralnym wydarzeniem, które skupia ponad 100 tys. pielgrzymów, jest Wielki Odpust Tuchowski trwający od 1 do 9 lipca. To najstarsze sanktuarium Maryjne diecezji tarnowskiej sięgające swoją historią 1079 roku, kryjące największy skarb, jakim jest pochodzący z pierwszej połowy XVI wieku słynący łaskami obraz Matki Bożej Tuchowskiej.
CZYTAJ DALEJ

Reklama

Najczęściej czytane

REKLAMA

W związku z tym, iż od dnia 25 maja 2018 roku obowiązuje Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016r. w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia Dyrektywy 95/46/WE (ogólne rozporządzenie o ochronie danych) uprzejmie Państwa informujemy, iż nasza organizacja, mając szczególnie na względzie bezpieczeństwo danych osobowych, które przetwarza, wdrożyła System Zarządzania Bezpieczeństwem Informacji w rozumieniu odpowiednich polityk ochrony danych (zgodnie z art. 24 ust. 2 przedmiotowego rozporządzenia ogólnego). W celu dochowania należytej staranności w kontekście ochrony danych osobowych, Zarząd Instytutu NIEDZIELA wyznaczył w organizacji Inspektora Ochrony Danych.
Więcej o polityce prywatności czytaj TUTAJ.

Akceptuję