Reklama

Wyzwania te same

Niedziela Ogólnopolska 28/2000

Bądź na bieżąco!

Zapisz się do newslettera

TADEUSZ KAROLAK: - Księże Profesorze, proszę opowiedzieć o swoim ostatnim wyjeździe do Tunezji...

KS. PROF. DR HAB. WALDEMAR CHROSTOWSKI: - Na przełomie maja i czerwca przebywałem 5 dni w Tunezji, pełniąc rolę konsultanta filmu Quo vadis. Wyjazd był uwieńczeniem kilkumiesięcznych rozmów - konsultacji, które miały miejsce na długo przed rozpoczęciem realizacji filmu.

- Czego dotyczyła i dotyczy (gdyż film nie jest jeszcze ukończony) konsultacja Księdza Profesora?

- Z chwilą kiedy przekłada się powieść, czyli słowo na obraz, tzn. film - napotykamy rozliczne trudności. Szczegóły, które funkcjonują w powieści, zależne tylko od naszej wyobraźni, w filmie muszą być obrazowo ukonkretnione. Chodzi zarówno o szczegóły historyczne i archeologiczne, jak też teologiczne, religijne czy psychologiczne. Reżyser filmu Jerzy Kawalerowicz zadbał, żeby to ukonkretnienie było jak najbardziej wiarygodne, również z chrześcijańskiego punktu widzenia. Wiadomo przecież, czym dla chrześcijanina - szczególnie katolika polskiego - jest powieść Henryka Sienkiewicza. Pan Kawalerowicz zwrócił się z prośbą do Księdza Prymasa o wyznaczenie kogoś do tej niezbędnej konsultacji. Kardynał Józef Glemp zasugerował moją osobę i od ponad pół roku pełnię tę rolę.

- Czy czytał Ksiądz ponownie "Quo vadis"?

- Nie, ale do wglądu otrzymałem scenariusz i w wielu miejscach trzeba było poczynić rozmaite uwagi. Chodzi zwłaszcza o wiarygodność religijną i teologiczną filmu.

- Czyli zgodność obrazu z ówczesnymi realiami?

- Tak, ale nie tylko. Także o zgodność z tradycją wiary w Jezusa Chrystusa, która trwa i w którą jesteśmy wszczepieni.

- Może Ksiądz Profesor podać jakiś przykład poszukiwań tych filmowych wiarygodności?

- W powieści i w scenariuszu czytamy, że św. Piotr błogosławił chrześcijan znakiem krzyża. Oczywiście, można pozostawić to tak, jak napisał Henryk Sienkiewicz. Ten szczegół w jego powieści funkcjonuje zdany prawie wyłącznie na naszą wyobraźnię, i może pozostać niezauważony. Przy realizacji filmu trzeba rozstrzygnąć, jaki to był gest, jaki ruch ręką. Czy tylko ręką? Utrwalony od kilkunastu stuleci, a powszechny dzisiaj znak krzyża nie był jeszcze przyjęty w tamtych apostolskich czasach. Krzyż dla pierwszych chrześcijan był ciągle znakiem hańby i upokorzenia. Trzeba było ok. półtora do dwóch wieków, by symbolika krzyża pojawiła się w Kościele w kształcie znanym dzisiaj. Trzeba było zatem zastanowić się i przedyskutować, jak Piotr powinien błogosławić zebranych wiernych.

- Czy to nie jest poprawianie Sienkiewicza?

- Sienkiewicz napisał swoją powieść genialnie. Do dyspozycji miał tę wiedzę historyczną, jaka była pod koniec XIX w. Od tamtej pory poczyniła ona jednak, tak samo jak wiedza teologiczna, ogromne postępy. Sienkiewicz miał wspaniałe rozeznanie, ale w niektórych wypadkach zdawał się na intuicję, na domysły albo też nie stawiał sobie tych pytań krytycznych, które stawiamy dzisiaj my...

- ... fachowcy...

- ... nie tylko. Są to pytania nie tylko konsultanta, ale najpierw reżysera, przecież nie fachowca od wiedzy religijnej czy teologicznej. Są to również pytania aktorów. Posługują się oni na przykład symbolem ryby. Zadają pytanie, dlaczego właśnie ryba, a nie co innego? Trzeba im to wyjaśnić, by mogli lepiej zrozumieć rolę, zagrać ją wiarygodniej i utożsamić się z nią. Trzeba więc wyjaśnić ową symbolikę ryby, po grecku "ichthys", jako wyraz złożony z pierwszych liter wyznania wiary: Iezous Christos Theou Yios Soter, to znaczy: Jezus Chrystus, Syn Boży, Zbawiciel. Gdy aktor to zrozumie, wówczas symbolika nabiera głębszego znaczenia i potrafi on lepiej zrozumieć to, co chce i co jest zarazem bliższe Sienkiewiczowi. Stąd pojawiające się pytania nie skłaniają do poprawiania Sienkiewicza, ale raczej do rzetelnego zweryfikowania wiedzy, którą on dysponował, bądź przybliżenia jej współczesnemu odbiorcy.

- Czy zatem były to ze strony Księdza Profesora regularne wykłady dla aktorów, czy też odpowiadał Ksiądz na indywidualne zapotrzebowania?

- Jeśli chodzi o aktorów, odpowiadałem na pytania i wątpliwości. Natomiast z Jerzym Kawalerowiczem i osobami, które zajmują się bezpośrednio realizacją filmu, odbywaliśmy długie rozmowy. Reżyser postawił ponad 20 istotnych pytań. Na przykład, Sienkiewicz pisze, że chrześcijanie się modlili. I w powieści to wystarcza. Ale w filmie trzeba pokazać, w jaki sposób się modlili, pokazać postawę modlitewną i gesty oraz wyszukać odpowiedni do epoki tekst. Trzeba było zatem znaleźć najstarsze teksty modlitw chrześcijańskich. I tu sugerowałem psalmy, które od początku były modlitwą chrześcijan, a także niektóre hymny Nowego Testamentu czy Didache, jako bardzo starą formułę modlitewną. Kiedy indziej reżyser zapytał, co to znaczy: " Christus vincit, Christus regnat, Christus imperat"...

- Znane i często śpiewane obecnie w kościołach?

- Tak, ale reżyser musi się upewnić. Zapytał też o melodię. Gdy pewnego popołudnia odwiedził mnie w domu, ta była " pod ręką" jako sygnał Radia Watykańskiego. Trzeba było się zastanowić, czy mógł to być śpiew pierwszych chrześcijan oraz czy tę melodię, albo podobną, można zastosować do filmu. Pytania były rozmaite, na przykład typu psychologicznego. Tak się rzecz miała z Magdaleną Mielcarz, filmową Ligią. Właśnie w Tunezji była kręcona scena przemowy Piotra w grocie do pierwszych chrześcijan, wśród których jest i Ligia. Potem wszyscy powoli wychodzą. Chrześcijan w filmie grają Tunezyjczycy, którzy, oczywiście, nie rozumieli ani słowa z tego, co mówi do nich po polsku św. Piotr, którego gra Franciszek Pieczka. Ale on zagrał to tak pięknie, mocno, przekonująco, że wszyscy tunezyjscy statyści byli głęboko poruszeni. Moją sugestią po tej niezwykłej scenie była propozycja, aby na twarzy Ligii długo było widoczne zdumienie, zaskoczenie i radość z powodu wieści o zmartwychwstaniu Jezusa Chrystusa. Na pewno ta wieść musiała być dla pierwszych chrześcijan czymś niesłychanie poruszającym.

- Wracając do gestu błogosławieństwa, co Ksiądz powiedział?

- Gest ten w starożytności chrześcijańskiej przypomina dzisiejsze nakładanie albo wznoszenie rąk. Pojawiła się też sugestia (nie wszystko zostało nakręcone i może coś jeszcze ulegnie zmianie), by błogosławić w sposób przypominający znak krzyża. Albo gest taki, który naprowadzi na ów znak. Będzie on poprawny i wymowny, gdy nawiąże do starotestamentowych znaków błogosławieństwa. Błogosławieństwo istniało przecież w Starym Testamencie, a ludzie Nowego Testamentu, czyli Kościół Apostolski, przejęli to dziedzictwo. Czasami mieliśmy do czynienia z czymś bardzo wzruszającym, a jednocześnie na wskroś współczesnym. Jest w filmie taka scena z Piotrem: przemawia on i trzyma w ręku...

- ... pastorał...

- ... nie, pastorału jeszcze nie było - kij pasterski. W pewnym momencie nie konsultowany, nie kierowany, nie naprowadzany przez nikogo Franciszek Pieczka opiera się o ten kij w geście przypominającym... Jana Pawła II. I to jest również specyficzny kontekst kręcenia tego filmu, podczas którego dochodzi czasami do sytuacji zupełnie nieprzewidzianych, a mających ogromną wartość symboliczną.

- Czy były momenty trudne, gdy ścierały się racje, gdy trudno było o porozumienie?

- Nie, nie było takich sytuacji, ponieważ w tych sprawach pan Kawalerowicz zdawał się na mój osąd. Nie było więc kompromisów, lecz harmonijna współpraca. A była ona dla mnie, wyznam szczerze, wielką przygodą, także duchową.

- Tunezja to tylko jeden z etapów pracy nad filmem, a kolejne? A właśnie, dlaczego kręcono w Tunezji, a nie we Włoszech, w Rzymie?

- Dlatego, że są tam włoskie plenery, natomiast kręcenie tych scen w Italii kosztowałoby wielokrotnie drożej. Kolejne etapy pracy... 8 czerwca rozpoczęło się kręcenie scen we Francji. Później, w lipcu, cała ekipa będzie pracowała w Polsce.

- Podpatrywał Ksiądz Profesor świat dotychczas dla siebie mało znany - świat filmu i gwiazd...

- No, tak. To interesujący i wartościowy świat, od którego można się wiele nauczyć... Wyjeżdżając z Tunezji, nakręcono ok. 20% filmu. Jak żmudna to jest praca, uświadomiłem sobie właśnie podczas codziennej filmowej, nie waham się użyć tego określenia, harówki. Obliczono, że film będzie trwał 180 min, a na jego nakręcenie jest przewidziane 120 dni zdjęciowych. Z tego wynika, że każdego dnia nakręca się półtorej minuty filmu! Ekipa pracuje od 6.00 do 18.30. Oczywiście, kręci się odmienne wersje, które przy montażu złożą się na właściwą całość. Niesłychanie trudna i ciekawa praca...

- Czy konsultacja w Tunezji zakończyła pracę Księdza w tym filmie?

- Nie. W Warszawie będą kręcone sekwencje prześladowań chrześcijan - sądzę, że tu też będę potrzebny. Chciałbym powiedzieć jeszcze o rzeczy niesłychanie ważnej, tej mianowicie, że opowiadając o wczesnym chrześcijaństwie, jesteśmy zdani nie tylko na wiedzę, lecz i na wyobraźnię, a także na domysły. Kiedy próbujemy pokazać pierwsze pokolenie chrześcijan, to do końca nie wiemy, jak oni się ubierali, jak wyglądali, jakie były ich twarze, np. u kobiet - makijaż? A gesty, mimika, ruchy, sprzęty oraz mało dzisiaj znane symbole religijne...? Te pytania można mnożyć. Chodzi też o wiarygodność psychologiczną tamtych postaci. Sienkiewicz pisał swoją powieść na przełomie XIX i XX w., czyli podczas kryzysu - w dawnym greckim tego słowa znaczeniu - przełomu. Starał się on odpowiedzieć na pytanie: co to znaczy być chrześcijaninem dzisiaj? Odpowiadając na nie, Sienkiewicz cofa się do źródeł. W tym sposobie postępowania - moim zdaniem genialnym - widać prekursorstwo Soboru Watykańskiego II (1962-65), który poszedł dokładnie tym samym tropem. Widać to w Konstytucji o Objawieniu Bożym czy w Konstytucji Duszpasterskiej o Kościele. Odpowiadając na pytania: czym jest Kościół?, co to znaczy być chrześcijaninem? - musimy wrócić do źródeł. Sienkiewicz wypełnił to zadanie w sposób znakomity. My również jesteśmy teraz na przełomie wieków i tysiącleci, też stajemy wobec pytania, co to znaczy być chrześcijaninem dzisiaj. Ta powieść jest nie tylko głęboko ludzka i głęboko chrześcijańska, jest ona także głęboko polska. Pan Kawalerowicz pragnie - aczkolwiek akcja powieści dzieje się prawie 2000 lat temu w basenie Morza Śródziemnego - żeby polski charakter jego filmu był widoczny. Jest to więc bardzo ciekawa próba uporania się z ogólnochrześcijańską problematyką.

- W czym, zdaniem Księdza Profesora, wyraża się głęboko polska specyfika filmu?

- Polscy aktorzy, wierność dla sienkiewiczowskiej polszczyzny, karmionej zresztą Biblią księdza Jakuba Wujka, polska wrażliwość oraz... tajemniczo obecny kontekst pontyfikatu Papieża z Polski.

- Czy widział Ksiądz jakąś poprzednią filmową wersję " Quo vadis"?

- Nie oglądałem żadnej wersji. Powieść przeczytałem jako dziecko w piątej lub szóstej klasie. Czytałem wtedy bardzo dużo. Są książki, które we mnie tak głęboko zapadły, że nigdy potem nie chciałem oglądać ich ekranizacji. Miałem własną wizję tego, co się w nich wydarzyło, i nadal boję się ją zburzyć. Z powieści Sienkiewicza oglądałem Krzyżaków i Potop, ale nie chciałem zobaczyć Ogniem i mieczem. Podobnie nie oglądałem Pana Tadeusza. Obawiam się, że filmy te mogą mnie w pewien sposób okraść z mego dzieciństwa i młodości.

- A czy pójdzie Ksiądz na "Quo vadis" Kawalerowicza?

- Oczywiście, że tak. Przecież będzie tam jakiś ułamek procentu mojej tożsamości, mojej wrażliwości. Wiem, w których momentach coś zasugerowałem i chcę zobaczyć, jak to wygląda w całości.

- Czy dla naukowca spotkanie z warsztatem filmowców jest ważnym doświadczeniem?

- Jest to najpierw ogromna przygoda intelektualna, bo trzeba poszerzyć swoją wiedzę i próbować ją ukonkretnić. Opowiadając coś, nie zdajemy sobie sprawy z konsekwencji przejścia od słów do obrazu. A właśnie wtedy trzeba widzieć i wiedzieć więcej. Po drugie, jest to również wielka przygoda duchowa. Oto uświadomiłem sobie, że podstawowe wyzwania, przed jakimi staje współczesny chrześcijanin, są dokładnie takie same, jak w początkach istnienia Kościoła. I oto ginie różnica dzielących nas dwóch tysięcy lat. Uświadomienie sobie tej tożsamości i ciągłości - zarówno psychologicznej, jak religijnej - rodzi słuszne poczucie dumy oraz pozwala łatwiej sprostać trudnościom i chętniej rozwijać chrześcijańską tożsamość.

- Dziękuję za rozmowę.

Pomóż w rozwoju naszego portalu

Wspieram

2000-12-31 00:00

Oceń: 0 0

Reklama

Wybrane dla Ciebie

Dziś nasze myśli kierujemy ku Eucharystii

[ TEMATY ]

homilia

rozważania

Karol Porwich/Niedziela

Rozważania do Ewangelii Mk 14, 12-16. 22-26.

Czwartek, 30 maja. Uroczystość Najświętszego Ciała i Krwi Chrystusa

CZYTAJ DALEJ

W których diecezjach jest dyspensa w piątek po Bożym Ciele? – sprawdź!

2024-05-29 19:13

[ TEMATY ]

dyspensa

Adobe Stock

W wielu diecezjach w Polsce biskupi udzielają dyspensy od piątkowej wstrzemięźliwości od pokarmów mięsnych. Dyspensy takie ogłoszone już zostały m.in. w archidiecezji warszawskiej, gdańskiej, katowickiej czy wrocławskiej. Przypomnijmy, że katolików, którzy ukończyli 14 rok życia obowiązuje wstrzemięźliwość od pokarmów mięsnych we wszystkie piątki w roku. Biskup diecezjalny może jednak udzielić wiernym dyspensy na terytorium swojej diecezji.

Dyspensa obowiązuje na terenie archidiecezji warszawskiej, białostockiej, gdańskiej, gnieźnieńskiej, przemyskiej, katowickiej, lubelskiej, warmińskiej i wrocławskiej a także na terenie diecezji warszawsko-praskiej, płockiej, bydgoskiej, gliwickiej, koszalińsko-kołobrzeskiej, łomżyńskiej, opolskiej, kieleckiej, ełckiej, legnickiej, siedleckiej, włocławskiej, toruńskiej i pelplińskiej.

CZYTAJ DALEJ

Abp Galbas w Boże Ciało: Wierzę, że biała hostia to nie wigilijny opłatek, nie chips, ale jest tam Twoja Obecność

2024-05-30 11:09

[ TEMATY ]

Abp Adrian Galbas

PAP

Wierzę, że biała hostia to nie wigilijny opłatek, nie chips, ale jest tam Twoja Obecność ‒ mówił w Uroczystość Najświętszego Ciała i Krwi Chrystusa abp Adrian Galbas. Metropolita katowicki przewodniczył Mszy św. w katowickiej katedrze Chrystusa Króla. Po liturgii wziął udział w procesji teoforycznej ulicami Śródmieścia Katowic.

W homilii arcybiskup powiedział o Eucharystii jako sakramencie nowego przymierza. Jak zaznaczał, przymierze zawarte przez Boga z Mojżeszem było niewystarczające. Nowe przymierze zawarł Chrystus. W każdej mszy świętej to nowe przymierze jest uobecniane, a my - uczestnicząc w niej, mamy w nim udział. ‒ Bóg, w każdej mszy świętej się z nami sprzymierza, „przy-mierza” się do nas, do ludzi, i do każdego z osobna, zbliża się tak bardzo, że bardziej już nie można ‒ wyjaśniał. ‒ Ale przymierze nie może być przecież jednostronne. Ono potrzebuje wzajemności, potrzebuje naszej odpowiedzi. A tą jest wiara ‒ dodawał.

CZYTAJ DALEJ

Reklama

W związku z tym, iż od dnia 25 maja 2018 roku obowiązuje Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016r. w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia Dyrektywy 95/46/WE (ogólne rozporządzenie o ochronie danych) uprzejmie Państwa informujemy, iż nasza organizacja, mając szczególnie na względzie bezpieczeństwo danych osobowych, które przetwarza, wdrożyła System Zarządzania Bezpieczeństwem Informacji w rozumieniu odpowiednich polityk ochrony danych (zgodnie z art. 24 ust. 2 przedmiotowego rozporządzenia ogólnego). W celu dochowania należytej staranności w kontekście ochrony danych osobowych, Zarząd Instytutu NIEDZIELA wyznaczył w organizacji Inspektora Ochrony Danych.
Więcej o polityce prywatności czytaj TUTAJ.

Akceptuję