Reklama

Wielkanocne zamyślenia

Niedziela przemyska 13/2002

Bądź na bieżąco!

Zapisz się do newslettera

Burza, która rozpętała się na Golgocie po owym przerażającym krzyku Skazańca z krzyża rozproszyła najbardziej ciekawskich. W tumulcie owej pełnej lęku ucieczki mało kto słyszał słowa setnika, dającego świadectwo, że zaiste: Ten był Synem Bożym.

Faryzeusze tryumfowali, w tawernach lało się wino kupowane za srebrniki kłamstwa. Podpici "bogacze" już rozglądali się za kolejną okazją do podobnego zarobienia pieniędzy. W mroku zapadającego wieczora szukali schronienia ci, którzy zawierzyli Jezusowi i poświęcili mu trzy lata swojej obecności. Teraz, zalęknieni szukali miejsc schronienia.

Wydawało się, że skończył się pewien epizod świata. Nawet ogarnięci bojaźnią stróże grobu otrząsnęli się z pierwszych odruchów lęku i popadli w spokojny sen. A czas dojrzewał do Zmartwychwstania. Wiara i pewność Maryi, determinacja Magdaleny, to jedyne światełka w tej przestrzeni niewiary i lęku. A jednak te migotliwe światełka rozbłysły radością wielkanocnego Alleluja, spotęgowane mocą Boga, który wskrzesił swego Syna z martwych. Takie lub tym podobne słowa usłyszymy w Niedzielę Zmartwychwstania. Przyjmiemy je jako coś oczywistego.

A trzeba pomyśleć, że Zmartwychwstanie nie jest jednorazowym aktem. Ono dokonuje się ciągle. Ono dotyka naszych serc, o ile mamy ową nadzieję i miłość Magdaleny. Po co o tym piszę?

Oczyma wyobraźni przebiegam wieczorną porę Niedzieli Zmartwychwstania. Niemal wszystkie okna ozdobione są poświatą telewizora. Oznaczają one jedno - w domach się nie rozmawia. Lub tylko markuje się zainteresowanie tym, co ktoś mówi, a tak naprawdę to śledzi sie akcję kolejnego z licznych seriali.

W domach o takiej poświacie się nie czyta. Straciliśmy wiarę w moc słowa. A skoro tak, powoli wygasa w nas wiara w potęgę Słowa, które było na początku i przez które wszystko się stało. Słowo pisane daje szansę powrotu do przeczytanych treści, stwarza okazję refleksji. To już przeżytek. Dziś karmimy się słowem mówionym. To ulata, pozostaje tylko osad, dobrze zaprogramowany przez tych, którzy te słowa emitują.

Nie są to czcze słowa. W redakcji raz po raz pojawiają się księża, którzy zmniejszają nakład naszego Tygodnika. Często, usprawiedliwiając się mówią: "Wie ksiądz, właśnie zmarła mi kolejna babcia, która prenumerowała Niedzielę, a jej dzieci nie chcą gazety kupować".

I tak nakład Niedzieli staje się wielką bezimienną klepsydrą mówiącą o odchodzeniu ludzi miłujących słowa, i świadectwem umierania słowa.

Ostatnio ukazała się książka, która winna znaleźć się w wielu katolickich domach. Są nią watykańskie rekolekcje wygłoszone przez świadka wiary i męczennika, kardynała Nguyena Van Thuan. Nosi tytuł Świadkowie nadziei i jest swoistym diariuszem czasów męczeństwa. Ów kardynał Wietnamczyk trzynaście lat spędził w komunistycznym więzieniu, z tego dziewięć w całkowitym odosobnieniu. Mszę św. odprawiał konsekrując na dłoni kilka kropel wina i jedną wody. Całe te rekolekcje zapisane w tej książce są pasmem świadectwa wiary i męczeństwa. Propagowałem tę pozycję wśród ludzi, którzy przygotowują się do posługi słowa. Sprowadziłem pewną ilość i dałem w prezencie ludziom świeckim. Są zachwyceni. Kiedyś poproszono mnie o kolejny egzemplarz. Nie miałem. Bez wiary zapytałem o książkę odpowiedzialnego za seminaryjną księgarenkę. Uśmiechnął się i zapytał: ile ksiądz potrzebuje? Zdębiałem. Wspominam czasy, kiedy pojawiła się książka, też rekolekcje watykańskie, biskupa Ablewicza. Trudna. Rozbijaliśmy się za nią. I czytaliśmy.

Te smutne refleksje pragnę nieco ocieplić bajką, którą dedykuję wszystkim, jako świąteczny upominek.

Historia ta rozpoczyna się, gdy królestwo perfidnego Gargamela XV rozciągało się na całym świecie. Straszny czarodziej i jego słudzy przygotowali aparat, który wysyłał niewidzialne promienie. Czyniły one z ludzi marionetki w ich rękach. Promienie wychodziły z wielkich wież, docierały do domów i przekonywały ludzi, że ich królestwo jest najlepsze, że życie polega na zabawie i jedzeniu, na podróżowaniu, śpiewaniu i wydawaniu pieniędzy. Pawełek był chłopcem miłym i usłużnym. Również on oglądał filmy, kupował zabawki, błyszczące buty i inne niepotrzebne rzeczy, jakie sugerowały mu i innym dzieciom promienie. W szkole starał się częściowo sprawić przyjemność nauczycielce i zapamiętać tylko tyle, ile potrzeba było, by odpowiedzieć na pytanie.

Pewnego dnia Pawełek kupił mleko pani Paladini, starej emerytowanej nauczycielce. W zamian ona podarowała mu książkę. Pawełek uśmiechnął się grzecznie, ale książki wówczas nie podobały się nikomu. Promienie perfidnego Gargamela podpowiadały każdemu, że czytanie jest czynnością nudną i niepotrzebną.

Pawełek wyruszył do domu z wielką księgą pod pachą. Był piękny, wakacyjny dzień. Chłopiec usiadł na ławce w dużym parku. Książka miała grubą, kolorową okładkę, która zachęcała: "Otwórz mnie!" . Pawełek otworzył książkę.

Pod rysunkiem uśmiechniętej twarzy wielkimi, złotymi literami wydrukowane było słowo. Pawełek przeczytał je głośno: ŻYCIE. Słowo to trzasnęło w powietrzu, jakby ktoś zatrzepotał skrzydłami. Potem zdarzyło się coś jeszcze dziwniejszego. Dwie sylaby, które tworzyły słowo, oderwały się od strony, wygięły się zgrabnie i przekształciły w skrzydła, i powoli słowo uleciało niczym motyl o wielkich złocistych skrzydłach. Okrążyło głowę chłopca, dotknęło kosa, który zakwilił, musnęło liście brzozy, które zaszeleściły, jakby poruszone wiatrem.

Słowo ŻYCIE znów wzleciało w powietrze. Wtem zauważyło jakiegoś chłopaka, który nożem usiłował wyciąć małe drzewko. Zleciało gwałtownie i dotknęło głowy chłopaka. On nagle zatrzymał się, zmarszczył czoło i powiedział po cichu: ŻYCIE. Zostawił w spokoju drzewko, nawet pogłaskał je. Słowo znów uniosło się w górę. Pawełek spoglądał oczyma pełnymi zdumienia.

Przewrócił stronę i przeczytał nowe słowo: POKÓJ. Gdy tylko zdążył je wymówić, słowo wygięło się, stało się kolorowe i uniosło się, zataczając w powietrzu koła niczym bumerang. Dwaj kierowcy kłócili się. Słowo uderzyło ich delikatnie, prawie niewyczuwalnie, kierowcy zatrzymali się, zastanowili się, a potem uściskali sobie ręce.

W kwaterze głównej Gargamela XV zaczęły dzwonić, jeden po drugim, wszystkie alarmy. Pierwszy Doradca Generalny przyszedł do biura perfidnego króla i powiedział: "Szefie, zgłoszono niebezpieczne zaniki władzy w sektorze północno-zachodnim". Sprawdzimy przyczyny i będziemy interweniować, powiedział Gargamel. Włączył monitor, na którym mógł kontrolować wszystkie zakątki swego królestwa. Na ekranie pojawił się Pawełek. Gargamel XV zamruczał i uśmiechając się szyderczo powiedział: "To tylko dziecko z książką! Cóż może nam zrobić?". - " A jednak...", zrzędził Pierwszy Doradca Generalny... Tymczasem Pawełek nadal czytał słowa w swej książce. Przeczytał WOLNOŚĆ. Słowo wyskoczyło jak korek z butelki szampana z orszakiem iskier i świecących kropelek.

Gdziekolwiek słowo przebiegało, przenikało ludzi jakby prądem elektrycznym. Wielu podnosiło głowy i prostowało plecy, ich spojrzenia stawały się pełne życia. Ktoś zaczynał obmyślać nowe projekty.

Pawełek przewrócił kartkę i przeczytał: ODPOWIEDZIALNOŚĆ, SPRAWIEDLIWOŚĆ, DUCHOWOŚĆ. Wszystkie te słowa zaczęły unosić się w powietrze i wędrować przez świat. ODPOWIEDZIALNOŚĆ miała wygląd trochę surowy, ale tam, gdzie się zatrzymywała, wszystko zaczynało lepiej funkcjonować. W urzędach urzędnicy zachowywali się uprzejmie, wysłuchiwali petentów, mądrze załatwiali sprawy. Wielu uczniów odrabiało lekcje, a jakiś chłopiec nawet pomagał matce w nakrywaniu do stołu. Pewien człowiek, który miał pusty dom, użyczył go rodzinie imigrantów, którzy nie mogli płacić czynszu. A słynny aktor wstąpił do klasztoru. Ale zdarzyło się jeszcze coś gorszego: zauważył to Pierwszy Doradca i szybko powiadomił Gargamela XV. "To straszne, królewska mość!. Ktoś zaczął myśleć!". "Musimy zneutralizować to nieszczęście" - powiedział Gargamel zielony ze złości. Udał się do wielkiej sali operacyjnej i rozkazał technikom: "Skoncentrujcie największą moc promieni na tym chłopcu i na jego przeklętej książce!". Aparaty zaczęły pracować coraz szybciej. Powietrze wielkiego salonu kulistego stało się gorące. Lasery zaczęły oddziaływać na park, na ławkę, na chłopca i na książkę. Ogromna moc miała spaść na biednego Pawełka. Chłopiec nie był świadom tego wszystkiego. Pochłonęły go zupełnie nowe odkrycia. Słowa z jego książki oddziaływały również na niego. Fruwały w jego umyśle, tańczyły, łączyły się i wymieniały. "Ja teraz myślę!" - stwierdził radośnie. Było to zupełnie nowe odczucie.

W pewnym momencie zaatakowany został nagłym światłem i zobaczył rodzaj kuli ognistej, która zdążała ku niemu. Ale zdarzyło się coś nadzwyczajnego. Jakby wezwane niewidzialnym rozkazem, przybyły z czterech stron świata słowa przeczytane przez Pawełka. Zjawiło się ŻYCIE, poruszając świecącymi skrzydełkami, POKÓJ, obracający się na kształt bumerangu, WOLNOŚĆ ze smugą kropelek, a potem wszystkie pozostałe: ODPOWIEDZIALNOŚĆ, SPRAWIEDLIWOŚĆ, SOLIDARNOŚĆ, RADOŚĆ...

Połączyły się ze sobą, tworząc jakby łańcuch, potem utworzyły rodzaj kabiny ochronnej wokół coraz bardziej zdumionego Pawełka... Wielka kula ognista utworzona z promieni Gargamela XV uderzyła w warstwę ochronną, utworzoną ze słów Pawełka, zaskwierczała przez chwilę i zgasła z gwizdem. Na ziemi została dymiąca kulka, nie większa od główki zapałki. Pawełek zdeptał ją i powrócił do domu z książką pod pachą.

Wszystkim Czytelnikom życzymy obfitości darów Zmartwychwstałego, z nadzieją, że wśród nich znajdzie się i dar zmartwychwstania słowa.

Pomóż w rozwoju naszego portalu

Wspieram

2002-12-31 00:00

Oceń: 0 0

Reklama

Wybrane dla Ciebie

św. Katarzyna ze Sieny - współpatronka Europy

Niedziela Ogólnopolska 18/2000

[ TEMATY ]

św. Katarzyna Sieneńska

Giovanni Battista Tiepolo

Św. Katarzyna ze Sieny

Św. Katarzyna ze Sieny
W latach, w których żyła Katarzyna (1347-80), Europa, zrodzona na gruzach świętego Imperium Rzymskiego, przeżywała okres swej historii pełen mrocznych cieni. Wspólną cechą całego kontynentu był brak pokoju. Instytucje - na których bazowała poprzednio cywilizacja - Kościół i Cesarstwo przeżywały ciężki kryzys. Konsekwencje tego były wszędzie widoczne. Katarzyna nie pozostała obojętna wobec zdarzeń swoich czasów. Angażowała się w pełni, nawet jeśli to wydawało się dziedziną działalności obcą kobiecie doby średniowiecza, w dodatku bardzo młodej i niewykształconej. Życie wewnętrzne Katarzyny, jej żywa wiara, nadzieja i miłość dały jej oczy, aby widzieć, intuicję i inteligencję, aby rozumieć, energię, aby działać. Niepokoiły ją wojny, toczone przez różne państwa europejskie, zarówno te małe, na ziemi włoskiej, jak i inne, większe. Widziała ich przyczynę w osłabieniu wiary chrześcijańskiej i wartości ewangelicznych, zarówno wśród prostych ludzi, jak i wśród panujących. Był nią też brak wierności Kościołowi i wierności samego Kościoła swoim ideałom. Te dwie niewierności występowały wspólnie. Rzeczywiście, Papież, daleko od swojej siedziby rzymskiej - w Awinionie prowadził życie niezgodne z urzędem następcy Piotra; hierarchowie kościelni byli wybierani według kryteriów obcych świętości Kościoła; degradacja rozprzestrzeniała się od najwyższych szczytów na wszystkie poziomy życia. Obserwując to, Katarzyna cierpiała bardzo i oddała do dyspozycji Kościoła wszystko, co miała i czym była... A kiedy przyszła jej godzina, umarła, potwierdzając, że ofiarowuje swoje życie za Kościół. Krótkie lata jej życia były całkowicie poświęcone tej sprawie. Wiele podróżowała. Była obecna wszędzie tam, gdzie odczuwała, że Bóg ją posyła: w Awinionie, aby wzywać do pokoju między Papieżem a zbuntowaną przeciw niemu Florencją i aby być narzędziem Opatrzności i spowodować powrót Papieża do Rzymu; w różnych miastach Toskanii i całych Włoch, gdzie rozszerzała się jej sława i gdzie stale była wzywana jako rozjemczyni, ryzykowała nawet swoim życiem; w Rzymie, gdzie papież Urban VI pragnął zreformować Kościół, a spowodował jeszcze większe zło: schizmę zachodnią. A tam gdzie Katarzyna nie była obecna osobiście, przybywała przez swoich wysłanników i przez swoje listy. Dla tej sienenki Europa była ziemią, gdzie - jak w ogrodzie - Kościół zapuścił swoje korzenie. "W tym ogrodzie żywią się wszyscy wierni chrześcijanie", którzy tam znajdują "przyjemny i smaczny owoc, czyli - słodkiego i dobrego Jezusa, którego Bóg dał świętemu Kościołowi jako Oblubieńca". Dlatego zapraszała chrześcijańskich książąt, aby " wspomóc tę oblubienicę obmytą we krwi Baranka", gdy tymczasem "dręczą ją i zasmucają wszyscy, zarówno chrześcijanie, jak i niewierni" (list nr 145 - do królowej węgierskiej Elżbiety, córki Władysława Łokietka i matki Ludwika Węgierskiego). A ponieważ pisała do kobiety, chciała poruszyć także jej wrażliwość, dodając: "a w takich sytuacjach powinno się okazać miłość". Z tą samą pasją Katarzyna zwracała się do innych głów państw europejskich: do Karola V, króla Francji, do księcia Ludwika Andegaweńskiego, do Ludwika Węgierskiego, króla Węgier i Polski (list 357) i in. Wzywała do zebrania wszystkich sił, aby zwrócić Europie tych czasów duszę chrześcijańską. Do kondotiera Jana Aguto (list 140) pisała: "Wzajemne prześladowanie chrześcijan jest rzeczą wielce okrutną i nie powinniśmy tak dłużej robić. Trzeba natychmiast zaprzestać tej walki i porzucić nawet myśl o niej". Szczególnie gorące są jej listy do papieży. Do Grzegorza XI (list 206) pisała, aby "z pomocą Bożej łaski stał się przyczyną i narzędziem uspokojenia całego świata". Zwracała się do niego słowami pełnymi zapału, wzywając go do powrotu do Rzymu: "Mówię ci, przybywaj, przybywaj, przybywaj i nie czekaj na czas, bo czas na ciebie nie czeka". "Ojcze święty, bądź człowiekiem odważnym, a nie bojaźliwym". "Ja też, biedna nędznica, nie mogę już dłużej czekać. Żyję, a wydaje mi się, że umieram, gdyż straszliwie cierpię na widok wielkiej obrazy Boga". "Przybywaj, gdyż mówię ci, że groźne wilki położą głowy na twoich kolanach jak łagodne baranki". Katarzyna nie miała jeszcze 30 lat, kiedy tak pisała! Powrót Papieża z Awinionu do Rzymu miał oznaczać nowy sposób życia Papieża i jego Kurii, naśladowanie Chrystusa i Piotra, a więc odnowę Kościoła. Czekało też Papieża inne ważne zadanie: "W ogrodzie zaś posadź wonne kwiaty, czyli takich pasterzy i zarządców, którzy są prawdziwymi sługami Jezusa Chrystusa" - pisała. Miał więc "wyrzucić z ogrodu świętego Kościoła cuchnące kwiaty, śmierdzące nieczystością i zgnilizną", czyli usunąć z odpowiedzialnych stanowisk osoby niegodne. Katarzyna całą sobą pragnęła świętości Kościoła. Apelowała do Papieża, aby pojednał kłócących się władców katolickich i skupił ich wokół jednego wspólnego celu, którym miało być użycie wszystkich sił dla upowszechniania wiary i prawdy. Katarzyna pisała do niego: "Ach, jakże cudownie byłoby ujrzeć lud chrześcijański, dający niewiernym sól wiary" (list 218, do Grzegorza XI). Poprawiwszy się, chrześcijanie mieliby ponieść wiarę niewiernym, jak oddział apostołów pod sztandarem świętego krzyża. Umarła, nie osiągnąwszy wiele. Papież Grzegorz XI wrócił do Rzymu, ale po kilku miesiącach zmarł. Jego następca - Urban VI starał się o reformę, ale działał zbyt radykalnie. Jego przeciwnicy zbuntowali się i wybrali antypapieża. Zaczęła się schizma, która trwała wiele lat. Chrześcijanie nadal walczyli między sobą. Katarzyna umarła, podobna wiekiem (33 lata) i pozorną klęską do swego ukrzyżowanego Mistrza.
CZYTAJ DALEJ

Poznań: 1 maja ingres abp. Zielińskiego

2025-04-29 15:00

[ TEMATY ]

ingres

Bp Zbigniew Zieliński

Karol Porwich/Niedziela

Abp Zbigniew Zieliński

Abp Zbigniew Zieliński

Przyjęcie abp. Zbigniewa Zielińskiego przez kapitułę w bramie kościoła katedralnego, odczytanie bulli papieskiej, przekazanie przez nuncjusza apostolskiego w Polsce pastorału i objęcie katedry biskupiej, a następnie oddanie wyrazów czci przez biskupów współpracowników, przedstawicieli kapłanów, osób konsekrowanych i wiernych świeckich - złożą się na ingres, czyli uroczyste objęcie władzy przez biskupa nad diecezją w katedrze poznańskiej 1 maja.

Nowy arcybiskup metropolita poznański zamieszkał już na Ostrowie Tumskim w Poznaniu. Przed ingresem w obecności Kolegium Konsultorów i Kapituły Katedralnej obejmie kanonicznie diecezję. Ingres do katedry pw. Świętych Apostołów Piotra i Pawła w Poznaniu, najstarszej polskiej katedry, odbędzie się w czwartek, 1 maja, o godz. 11.
CZYTAJ DALEJ

Ogień Miłosierdzia na wrocławskim Rynku

2025-04-29 20:23

Magdalena Lewandowska

Podczas ewangelizacji na Rynku ludzie wspólnie się modlili i uwielbiali Boga.

Podczas ewangelizacji na Rynku ludzie wspólnie się modlili i uwielbiali Boga.

W Niedzielę Miłosierdzia na Wrocławskim Rynku odbył się koncert ewangelizacyjno-uwielbieniowy "Ogień Miłosierdzia".

Koronkę do Miłosierdzia Bożego, modlitwę i uwielbienie poprowadził m.in. karmelita o. Krzysztof Piskorz z Ruchem Światło-Życie i ks. Wojciech Bujak ze Wspólnotą Miłość Pańska z Oleśnicy. Już po raz trzeci koło wrocławskiego ratusza głoszono orędzie Bożego Miłosierdzia. – Miłosierdzie Boże chce się rozlewać na wszystkich ludzi, także tych daleko od Kościoła, stąd taka forma ewangelizacji połączona z modlitwą i uwielbieniem – tłumaczy o. Krzysztof Piskorz, przeor wrocławskiego klasztoru karmelitów i kustosz sanktuarium Matki Bożej Miłosierdzia. – Chcemy na Rynku, w sercu Wrocławia, uczcić tajemnice najważniejszą, tajemnicę zmartwychwstania. Chcemy głosić Boże Miłosierdzie, bo do tego posyła nas Chrystus. Nie możemy zamykać się tylko w kościele, bo tak nie staniemy się apostołami. Warto tworzyć Kościół posłany, Kościół misyjny – dodaje karmelita.
CZYTAJ DALEJ

Reklama

Najczęściej czytane

REKLAMA

W związku z tym, iż od dnia 25 maja 2018 roku obowiązuje Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016r. w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia Dyrektywy 95/46/WE (ogólne rozporządzenie o ochronie danych) uprzejmie Państwa informujemy, iż nasza organizacja, mając szczególnie na względzie bezpieczeństwo danych osobowych, które przetwarza, wdrożyła System Zarządzania Bezpieczeństwem Informacji w rozumieniu odpowiednich polityk ochrony danych (zgodnie z art. 24 ust. 2 przedmiotowego rozporządzenia ogólnego). W celu dochowania należytej staranności w kontekście ochrony danych osobowych, Zarząd Instytutu NIEDZIELA wyznaczył w organizacji Inspektora Ochrony Danych.
Więcej o polityce prywatności czytaj TUTAJ.

Akceptuję