Reklama

Kapelan nie oskarża ani nie broni

Niedziela szczecińsko-kamieńska 25/2010

Bądź na bieżąco!

Zapisz się do newslettera

Jestem wdzięczny księdzu kapelanowi za jego obecność wśród aresztowanych, bo nie czują się osamotnieni w swoim nieszczęściu” - powiedziała mi matka jednego z zatrzymanych szczecińskiego aresztu śledczego - „On ma odwagę z nimi rozmawiać, wspierać ich duchowo i wyrozumiałym słowem, by potrafili po wyjściu z więzienia ułożyć sobie bardziej ludzkie życie. Niech mu Bóg daje siły, by w tym kapelaństwie trwał jak najdłużej”.
Ks. Robert Kos, pochodzący z Kamienia Pomorskiego, otrzymując święcenia kapłańskie w czerwcu 1993 r. z rąk pierwszego Metropolity Szczecińsko-Kamieńskiego, nawet nie przypuszczał, że niemal przez cały czas będzie służył osobom pozbawionym wolności. Po dwóch latach posługi w Gryfinie został wikariuszem w parafii pw. św. Kazimierza w Szczecinie, gdzie m.in. był przez cztery lata katechetą w Pogotowiu Opiekuńczym. Potem został przeniesiony do parafii pw. Chrystusa Króla w Szczecinie-Skolwinie, gdzie był katechetą i prefektem Młodzieżowego Ośrodka Wychowawczego (dla dziewcząt). Wkrótce znalazł się w parafii polickiej pw. Niepokalanego Poczęcia NMP, ale dalej musiał dojeżdżać do ośrodka wychowawczego. Wreszcie na początku lutego 2004 r. abp Zygmunt Kamiński powierzył ks. Robertowi funkcję kapelana Aresztu Śledczego w Szczecinie, jak również obowiązki kapelana więziennictwa archidiecezji szczecińsko-kamieńskiej.
Tak duże obciążenie służbą duszpasterską na rzecz zatrzymanych, potwierdzone dekretem ustanawiającym go kapelanem Okręgowym Służby Więziennej sprawiło, że metropolita ponad rok temu całkowicie wyłączył go z pracy duszpasterstwa parafialnego. Spotykam ks. Roberta Kosa w Archidiecezjalnym Domu Pielgrzyma przy sanktuarium Matki Bożej Fatimskiej w Szczecinie, gdzie rozmawiałem z nim na temat jego szczególnej misji, wprost po przyjeździe księdza z 8-godzinnej wielorakiej posłudze w areszcie.

Bogdan Nowak: - Od sześciu lat apostołuje Ksiądz wśród tymczasowo aresztowanych. Jaka jest różnica pomiędzy zatrzymanymi w areszcie a skazanymi w zakładach karnych?

Pomóż w rozwoju naszego portalu

Wspieram

Reklama

Ks. Robert Kos: - Skazani mają już prawnie swoją sytuację ustabilizowaną, natomiast aresztanci dopiero są na etapie śledztwa i oczekiwania na rozprawę sądową. To oczekiwanie trwa nieraz bardzo długo, bywa, że nawet kilkuletnie, co szczególnie dokuczliwe jest w polskich aresztach. Zarówno aresztowani, jak i skazani pozbawieni są wolności, a to jest największą karą dla człowieka, którego Bóg stworzył do wolności. Czas aresztu to okres szczególnych obostrzeń i rozmaitych zabezpieczeń, które wymaga dobro śledztwa. Najgorsze są dla zatrzymanych pierwsze dni, tygodnie i miesiące, dlatego obecność przy nich kapelana w tym momencie życia jest niezwykle ważna, czasem wręcz ratująca życie.

- Na czym polega rola kapelana w areszcie śledczym?

- Moja kapłańska służba to towarzyszenie im w izolacji więziennej przez sztukę słuchania, rozmawiania i wspierania swoją obecnością, że człowiek nawet w areszcie nie jest sam. Każdy może ze mną spotkać się, a to jest niezwykle ważne, by aresztowany odczuł Chrystusową bliskość kapłana, który w tym cierpieniu izolacji od świata ludzi wolnych chce przy nich być. Jako szafarz sakramentów służę zatrzymanym spowiedzią i Komunią św., które w takim momencie ich życia są szczególną mocą przetrwania okresu aresztu, a potem kary więziennej. W kaplicy aresztu odprawiam Msze św., w których mogą uczestniczyć zatrzymani doprowadzani przez służbę więzienną. Względy bezpieczeństwa ograniczają udział w Eucharystii od jednego do kilku aresztowanych, dlatego tam odprawiam kolejno kilka Mszy św. Dla wielu właśnie w areszcie śledczym spotkanie z Chrystusem w czasie Najświętszej Ofiary jest pierwszym po wielu latach. Zatem okres dramatu aresztowanego jest nierzadko czasem jego osobistych rekolekcji i przemyśleń nad całym swoim dotychczasowym życiem. Dla niektórych jest to szansa do nawrócenia.

- Czy udziela też Ksiądz innych sakramentów?

- Udzieliłem chrztu św. dziecku, którego ojciec chrzestny, brat matki owego dziecka, został tymczasowo aresztowany. Rodzice dziecka pragnęli, by ów aresztowany był ojcem chrzestnym, dlatego ta uroczystość miała miejsce w kaplicy aresztu. W areszcie śledczym w Choszcznie jako kapelan okręgowy udzieliłem sakramentu bierzmowania zatrzymanym na mocy specjalnego pełnomocnictwa biskupa, który w tym samym czasie bierzmował w kościele parafialnym tego miasta.

- Jakby Ksiądz określił swoje duszpasterstwo wśród aresztowanych?

- Chrystus powiedział: „Byłem w więzieniu, a odwiedziliście Mnie” (Mt 25, 36). Ja wypełniam w imieniu Kościoła posługę o charakterze misyjnym, szukając rozmaitych sposobów, jak dotrzeć do duszy aresztowanego, który może też mieć różne wewnętrzne opory przed spotkaniem z kapelanem. Muszę zatem przełamywać te psychologiczne bariery, by do nich dotrzeć i przybliżyć się. Nie jestem prokuratorem, bo nikogo nie oskarżam, nie jestem też sędzią, bo nikogo nie osądzam. Nie jestem również adwokatem, bo nikogo nie bronię. Ja tylko stoję przy pozbawionym wolności niczym Chrystus, dając mu nadzieję, że Bóg nawet z najgorszej ludzkiej sytuacji znajduje pozytywne rozwiązanie. Życie za kratami aresztu jest monotonne, dlatego staram się im je ożywić. Udało się mi, z pewną grupą osadzonych przygotować spektakl specjalnie dla dzieci skazanych „Przygody Koziołka Matołka” z udziałem znakomitego szczecińskiego aktora Adama Dzieciniaka, który już przedtem wielokrotnie występował w areszcie. Prowadząc zajęcia ze skazanymi, reżyseruje, uczy i jednocześnie występuje. „Przygody Koziołka Matołka” były prezentowane w Zakładzie Karnym w Nowogardzie i Goleniowie. To widowisko teatralne było bardzo dobrze przyjęte przez dzieci, które żywiołowo reagowały. Na zakończenie artyści aresztanci obdarowali najmłodszych słodyczami.

- Wiem, że od czterech lat wspiera Księdza Bractwo Więzienne...

- Nasza kilkunastoosobowa grupa Stowarzyszenia Ewangelicznej Pomocy Więźniom wspiera mnie w przygotowaniu Mszy św. sprawowanych w areszcie, katechizuje aresztantów przed przyjęciem sakramentów świętych, prowadzi z nimi rozmowy i spotkania modlitewne oraz zbiera dla nich religijne czasopisma, książki i różańce. Także wśród odwiedzających osadzonych rozprowadzane są ulotki ze świadectwami nawróconych więźniów i informacje o spotkaniach modlitewnych organizowanych dla byłych więźniów i rodzin skazanych. Są tacy z naszego bractwa, chętnie zajmujący się korespondencją z więźniami, wspierając ich dobrym słowem i sztuką słuchania często pogmatwanych życiorysów. Większość członków szczecińskiego Bractwa Więziennego to osoby wywodzące się ze Wspólnoty Odnowy w Duchu Świętym, w której rozwijają swoją formację duchową. Od kilku lat w Wigilię Bożego Narodzenia mieszkańcy Szczecina specjalnie pieką ciasto dla aresztantów, które z ogromną radością spożywają w swoich celach, ciesząc się, że tylu bezimiennych pamięta o nich. To, że ktoś popełnił przestępstwo, a nawet zbrodnię, nie znaczy jeszcze, że stracił ludzkie uczucia.

- Kilka lat temu zaprosił Ksiądz do aresztu jedną z najbardziej medialnych piosenkarek. Czy ta forma spotkań z ludźmi tzw. małego ekranu pozwala im łatwiej znosić czas tymczasowego aresztowania?

- Zaprosiłem nie tylko ową piosenkarkę, ale także znanych szczecińskich sportowców braci Macieja i Mariusza Linke, aby odwrócić ich uwagę od codziennej szarości więziennej, ale by też ukazać inne, wolne życie, do którego powinni pragnąć wrócić z twórczymi planami, a nie kreować tylko „karierę wielokrotnego recydywisty”. Dzięki pracy kapelanów więziennych z Pomorza Zachodniego i mojej nasz okręg jest wyróżniającym się w kraju w zakresie godnego zagospodarowania czasu w aresztach i zakładach karnych, by nigdy już nie wracali „za kratki”. Na zewnątrz jest to wysiłek niedostrzegalny, ale bardzo potrzebny. Na pewno w szczecińskim areszcie znalazłoby się duszpasterskie zajęcie dla co najmniej jeszcze dwóch księży. Więzień potrzebuje szczerości, która pozwala mu się otworzyć. Potrzeba czasu, aby zobaczyć w sobie to, co najważniejsze. Nie ma nikogo, na którego by Bóg nie liczył. Nie ma nikogo, w którym nie byłoby odblasku Bożej miłości.

- A na co skarżą się skazani, z którymi Ksiądz się spotyka w swoich wizytach w celach?

- Lękają się o swoją przyszłość po opuszczeniu zakładu karnego, bo wieloletnim pobycie w więzieniu nie mają, dokąd wrócić, nikt na nich nie czeka, nie mają ani gdzie zamieszkać, ani z czego utrzymać się. Tych wcale nie cieszy wyjście na wolność. Znam człowieka, który większość dorosłego życia przesiedział „za kratkami”. On się lepiej czuje w więzieniu niż w świecie wolnych ludzi. Takich osób jest sporo, którzy właściwie nie znają innego życia, jak w niewoli więziennej, gdzie przynajmniej ma zapewnione minimum życiowe. Nasza praca: kapelanów, wychowawców i służby więziennej jest nastawiona na to, by im pomóc w znalezieniu swego miejsca na wolności, by już nigdy nie powrócił do więzienia. W jednym z zakładów karnych jest napisane takie życzenie do wychodzących: „Idź i więcej nie wracaj!” Potępiam przestępstwo, a tym bardziej zbrodnię, ale nigdy człowieka, bo dopóki żyje, zawsze ma szansę je wynagrodzić i odpokutować. Bóg jest Dawcą życia i tylko On może nim kierować. Oby z tej łaski nawrócenia korzystali wszyscy, których zło zmusiło do popełniania większego czy mniejszego przestępstwa. Osobnym problemem jest żal, rozgoryczenie i zdumienie sposobem funkcjonowania systemu sprawiedliwości w Polsce. System, który paradoksalnie czasami szkodzi i przeszkadza w odbywaniu kary, zadośćuczynieniu czy przemianie osób pozbawionych wolności. Zawsze modlę się za aresztowanych, aby Wszechmocny Bóg pozwolił im przejrzeć i w więziennej ciszy przeanalizować swoje dotychczasowe życie, by po odbyciu sprawiedliwej kary mogli powrócić do wolności, układając sobie życie zgodnie z własnymi oczekiwaniami, możliwościami i talentami.

2010-12-31 00:00

Oceń: 0 0

Reklama

Wybrane dla Ciebie

Śp. Jan Ptaszyn Wróblewski. Prawdziwy multitalent

2024-05-07 22:05

[ TEMATY ]

wspomnienie

PAP/Piotr Polak

Jeden z najważniejszych polskich muzyków jazzowych, saksofonista Jan Ptaszyn Wróblewski zmarł we wtorek w wieku 88 lat. Wiadomość przekazała rodzina za pośrednictwem mediów społecznościowych.

"Z przykrością i głębokim bólem informujemy, że Jan Ptaszyn Wróblewski zmarł dziś w Warszawie" - poinformowała we wtorek rodzina muzyka.

CZYTAJ DALEJ

Pogrzeb ks. Jerzego Witka SBD

2024-05-07 16:42

ks. Łukasz Romańczuk

Msza św. pogrzebowa ks. Jerzego Witka SDB

Msza św. pogrzebowa ks. Jerzego Witka SDB

Rodzina Salezjańska pożegnała ks. Jerzego Witka SDB. Na Mszy świętej modliło się ponad 100 księży, wspólnoty neokatechumenalne oraz wierni świeccy dziękujący za posługę tego kapłana.

Msza święta pogrzebowej sprawowana była w kościele pw. Chrystusa Króla we Wrocławiu. Przewodniczył jej ks. Piotr Lorek, wikariusz Inspektora Prowincji Wrocławskiej, a homilię wygłosił ks. Bolesław Kaźmierczak, proboszcz parafii św. Jana Bosko w Poznaniu. Podczas Eucharystii czytana była Ewangelia ukazująca uczniów idących z Jerozolimy do Emaus, którzy w drodze spotkali Jezusa. Do tych słów nawiązał także ks. Kaźmierczak podkreślając, że uczniowie pełnili ważną misję w przekazaniu prawdy o zmartwychwstaniu. Kaznodzieja nawiązał także do osoby zmarłego kapłana. - W naszych sercach jest wiele wspomnień po nieżyjącym już ks. Jerzy, który posługiwał tutaj przez wiele lat. Wspominamy jego piękną pracę w Lubinie, w Twardogórze, posługę pośród młodzieży i studentów w kościele pw. św. Michała Archanioła we Wrocławiu. Organizował koncerty, na które przychodzili ludzie. Będąc proboszczem u św. Michała Archanioła zapoznał się z życiem św. Teresy Benedykty od Krzyża. Bardzo się zaangażował i to on przyczynił się do tego, że powstała kaplica Edyty Stein w kościele na Ołbinie – zaznaczył ks. Kaźmierczak dodając: - Ksiądz Jerzy założył Towarzystwo im. Edyty Stein. Zabiegał o to, aby dom Edyty Stein przy ul. Nowowiejskiej był otwartym miejscem spotkań. Organizował tam wykłady.

CZYTAJ DALEJ

Od wieków chodzi o świadectwo wiary

2024-05-08 20:16

ks. Łukasz Romańczuk

Arcybiskup Józef Kupny głosi homilię

Arcybiskup Józef Kupny głosi homilię

Uroczystość świętego Stanisława, biskupa i męczennika była okazją do świętowania w parafii św. Stanisława, Doroty i Wacława we Wrocławiu. Tego dnia młodzież z tej parafii oraz św. Mikołaja przyjęła sakrament Bierzmowania z rąk abp. Józefa Kupnego, metropolity wrocławskiego.

W homilii abp Kupny nawiązał do czasów apostolskich i faktu, że Apostołowie poszli na różne krańce świata i nieśli Ewangelię, choć nie było to takie oczywiste i wymagało wysiłku. Działali oni mocą Ducha Świętego. - W tamtych czasach ludzie świetnie się komunikowali. Używano języka greckiego [koine], było też bezpiecznie na szlakach i inne warunki podawano, jako argumenty za tym, że Ewangelia dotarła tak daleko. Oczywiście, te warunki były dogodne, ale dlaczego nie korzystały z nich innowiercy czy sekty? Po Zesłaniu Ducha Świętego, napełnieni Jego mocą i światłem Apostołowie poszli głosić. A nie było to łatwe, bo stawiano ich przed sądem, bo burzyli porządek, który wskazywał na bożków pogańskich - wskazał arcybiskup.

CZYTAJ DALEJ

Reklama

Najczęściej czytane

W związku z tym, iż od dnia 25 maja 2018 roku obowiązuje Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016r. w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia Dyrektywy 95/46/WE (ogólne rozporządzenie o ochronie danych) uprzejmie Państwa informujemy, iż nasza organizacja, mając szczególnie na względzie bezpieczeństwo danych osobowych, które przetwarza, wdrożyła System Zarządzania Bezpieczeństwem Informacji w rozumieniu odpowiednich polityk ochrony danych (zgodnie z art. 24 ust. 2 przedmiotowego rozporządzenia ogólnego). W celu dochowania należytej staranności w kontekście ochrony danych osobowych, Zarząd Instytutu NIEDZIELA wyznaczył w organizacji Inspektora Ochrony Danych.
Więcej o polityce prywatności czytaj TUTAJ.

Akceptuję