Reklama

Psy terroryzują stolicę

Robert Sajdak, ojciec 4-letniej Ani i 2-letniego Maćka zauważył, że wielu funkcjonariuszy nie stosuje się do prawa, którego przestrzegania powinno pilnować. A zgodnie z prawem psa można wyprowadzać na dwór wyłącznie na smyczy, a jeśli jest agresywny, to również w kagańcu

Niedziela warszawska 24/2008

Bądź na bieżąco!

Zapisz się do newslettera

Anna i Piotr P. (proszą, żeby nie podawać ich nazwiska) wracali wieczorem do domu, kiedy zaatakował ich pies. Wybiegł z ciemności, nie miał smyczy ani kagańca i sprawiał wrażenie, jakby zamierzał ich pogryźć. Piotr, broniąc żony i siebie, kopnął psa i nagle zrobiło się jak u Hitchcocka: najpierw trzęsienie ziemi, a potem napięcie rośnie. Bo w ślad za zwierzęciem pojawił się jeszcze agresywniejszy właściciel (z drugim psem, również bez smyczy) i rzucił się na Piotra. Pobił go, ordynarnie wyzwał i zagroził, że jeśli coś się stanie psu, to on go zabije. Tę samą groźbę karalną wywrzeszczał zresztą wielokrotnie przy policji, którą wezwało małżeństwo. A co na to policjanci? „Niech pan się uspokoi” - uprzejmie poprosili właściciela psa. I poradzili małżonkom P., żeby dobrze się zastanowili, zanim wyciągną konsekwencje prawne z całego zajścia. W końcu mieszkają w tym samym bloku co bandyta i będą się z nim na co dzień widywać. Anna dodaje jeszcze: „Mamy troje małych dzieci. Kto wie, na jaki pomysł może wpaść ten człowiek, żeby się na nas zemścić?” Dlatego prosi o zatajenie nazwiska.

„Ale on nie gryzie!”

Problem z psami biegającymi bez zabezpieczenia jest znany Annie i Piotrowi już od dawna - podobnie jak chyba większości rodziców małych dzieci w Warszawie. Zwierzęta zaanektowały osiedla, parki i chyba każdy kawałek zieleni w mieście. Ostatnio sporo się mówiło o tym, że Pola Mokotowskie stały się z tego powodu prawie niedostępne dla ludzi. Problem narasta, bo w mieście jest coraz więcej psów. Tam, gdzie wprowadzano czipowanie zwierząt domowych (np. w Gdańsku, Poznaniu, Bydgoszczy), okazało się, że liczba psów to ok. 7 proc. liczby mieszkańców. W Warszawie byłoby ich więc ok. 112 tys., ale gołym okiem widać, że jest ich znacznie więcej, bo warszawiacy chorują na psią manię dużo poważniej niż reszta narodu. W stolicy właściciele psów zachowują się też szczególnie nieodpowiedzialnie. Zgodnie z prawem psa można wyprowadzać na dwór wyłącznie na smyczy, a jeśli jest agresywny, to również w kagańcu. Miłośnicy psów jednak nic sobie z tego nie robią.
„W naszej okolicy jest sporo półdzikich terenów, idealnych na spacer, ale kiedy zabieram dzieci na dwór, chodzimy wzdłuż ulicy. Jeśli odważę się wybrać z nimi np. na wał nad Wisłą, nie wypuszczam młodszej córki z wózka, a starszą trzymam za rękę. Gdybym im pozwoliła pobiegać po trawie, ryzykowałabym ich zdrowiem i życiem” - opowiada Kinga Sienicka z Tarchomina, mama 4-letniej Zosi i rocznej Marysi. „Psiarze”, którym kobieta zwraca uwagę, odpowiadają najczęściej: „Ale on nie gryzie!”. „Równie dobrze można kupić pistolet na wodę i przykładać go ludziom do głów, a kiedy się przestraszą, powiedzieć: To tylko zabawka!” - irytuje się Anna P., która również często słyszy taki argument. Poza tym dziecko może się zachować w nietypowy sposób, np. przewrócić się albo nagle zacząć biec, a pies może się z tego powodu zaniepokoić lub mylnie odebrać to jako zachętę do zabawy - i nieszczęście gotowe. Kinga Sienicka słyszała wiele takich historii podczas rozmów z innymi matkami, bo kłopoty z psami to dyżurny temat w każdej piaskownicy. Jedno dziecko zaczęło się jąkać, inne miało koszmarne sny, a inne „tylko” się przestraszyło. Jak synek Elżbiety Ratyńskiej, któremu pies wskoczył na ramiona podczas spaceru po parku i który potem reagował płaczem na słowo „park”. Takie argumenty nie działają jednak na właścicieli psów, którzy uważają, że wszyscy powinni lubić ich zwierzęta, znać je i odpowiednio się do nich odnosić. „Byłem niedawno z Zosią na spacerze, kiedy do małej podbiegło ogromne psisko i śmiertelnie ją przeraziło. A właściciel na to: To jest pies do dogoterapii” - opowiada Karol Sienicki, mąż Kingi. Pewien człowiek spacerujący z psem bez smyczy uznał, że dziecko jest winne temu, że pupil je obszczekał, bo wyczuł jego strach.
„Psi aktywiści”, czyli hodowcy i miłośnicy tych zwierząt lubią przedstawiać samych siebie jako ludzi wielkiego serca. „Z mojego doświadczenia wynika coś przeciwnego” - mówi Kinga. „Posiadanie psa fatalnie wpływa na charakter - pozbawia wyobraźni i elementarnego poczucia odpowiedzialności, za to wzmaga agresję. Kilka razy grzecznie, spokojnie poprosiłam właściciela psa, żeby wziął pupila na smycz i w odpowiedzi zobaczyłam rozwartą paszczę. Bynajmniej nie psią”. Teraz już nawet nie próbuje dyskutować, bo nie chce, żeby jej dzieci były świadkami takich scen.

Pomóż w rozwoju naszego portalu

Wspieram

Reklama

Policja to ja

Nasi rozmówcy skarżą się też na reakcję straży miejskiej i policji na ten problem. „Kilka razy próbowałam dzwonić pod 986 [pod numer interwencyjny straży miejskiej - przyp. red.], ale nigdy się nie doczekałam na przyjazd patrolu. To przestałam dzwonić” - mówi Sienicka. Anna P. zawsze pilnuje, żeby służby podjęły interwencję w zgłaszanej sprawie (np. pyta, kiedy przyjedzie patrol, rozmawia ze strażnikami, zapisuje ich numery służbowe), ale również ona jest zdegustowana ich postawą: „Odsyłają mnie pod inny numer telefonu albo do innego strażnika. W końcu ten, kto przyjedzie, pyta mnie na przykład, czy nie mam sznurka, żeby mógł złapać psa”. Dzielnicowy, z którym również rozmawiała o tej sprawie, obiecał, że zwróci uwagę na psy. Czy to może coś zmienić? Potrzebne są zorganizowane, konsekwentne działania, w które zaangażuje się znacznie więcej policjantów niż jeden.
Robert Sajdak, ojciec 4-letniej Ani i 2-letniego Maćka zauważył, że wielu funkcjonariuszy nie stosuje się do prawa, którego przestrzegania powinno pilnować. Odprowadzając córkę do przedszkola na warszawskim Gocławiu, miał kilka razy sprzeczkę z właścicielem jamnika, który biegał po szatni i skakał na dzieci. „W końcu powiedziałem mu, że jeśli nie zrobi porządku z psem, wezwę policję. A on na to: policja to ja. Rzeczywiście, okazało się, że to policjant” - opowiada. Anna P. zastanawia się, czy rozwiązaniem problemu nie byłyby ogrodzone parki dla psów, w których te zwierzęta mogłyby biegać i załatwiać swoje potrzeby. Sama chętnie dałaby pieniądze na ten cel. Sajdak jednak powątpiewa, czy to by poprawiło sytuację, bo przedszkole jego córki znajduje się tuż obok takiego właśnie psiego wybiegu. Problem nie polega na tym, że właściciele psów nie mogą zachowywać się w sposób zgodny z prawem i elementarnymi zasadami współżycia w społeczeństwie. Oni po prostu nie chcą tego robić. Sajdak sam ma psa, ale ma również dom z ogrodem, a kiedy wprowadza zwierzaka do przestrzeni publicznej, stosuje się do obowiązującego prawa.
W najlepszym razie strażnik lub policjant wezwany do niebezpiecznego psa poucza właściciela, że powinien wyprowadzać zwierzę na smyczy; i odjeżdża. Po chwili - jak nieraz widziała Anna P. - pies znowu biega bez smyczy i straszy przechodniów.

Reklama

Mandat do 500 zł

Tymczasem za takie wykroczenie można dostać mandat w wysokości 20-500 zł. „W niedzielę po południu, kiedy łąki nad Wisłą zamieniają się w psi wybieg, można by stanąć przy ścieżce i rozdawać mandaty jak ulotki reklamowe, a jednak nigdy nie widziałam tam ani jednego patrolu” - skarży się Sienicka. Prawdopodobnie wystarczyłoby kilkanaście ukaranych osób dziennie i problem by zniknął, podobnie jak w przypadku parkowania samochodów w niedozwolonych miejscach.
Tomasz Dymko z biura prasowego warszawskiej straży miejskiej zgadza się, że psy wyprowadzane bez zabezpieczenia stanowią znacznie większe zagrożenie niż źle zaparkowanie samochody czy nielegalny handel uliczny. Jednak broni kolegów, podając, że od początku roku strażnicy podjęli 1800 interwencji w sprawie psów (patrz: ramka) i że tylko znikoma część była reakcją na telefony od mieszkańców. - Jesteśmy po to, żeby pomagać - zachęca do informowania o przypadkach łamania prawa. Jego zdaniem, patrol powinien się pojawić po ok. 5-10 minutach. Oprócz dzwonienia na numer 986 proponuje także rozmowę z przedstawicielami terenowych oddziałów straży miejskiej, których można poprosić o zorganizowanie patroli w konkretnych miejscach, gdzie problem z niebezpiecznymi psami jest szczególnie dotkliwy.

***

Kończę pisanie artykułu i rzucam okiem przez okno na skwerek pod blokiem: po trawie biega pięć psów, w tym tylko jeden na smyczy. Jeden to - na oko - rottweiler, bez żadnego zabezpieczenia. Właściciele spokojnie sobie spacerują. Jest późne popołudnie, czyli pora, kiedy ludzie wracają z pracy, w tym wielu z dziećmi. Ciekawe, jaki będzie bilans tego popołudnia?

2008-12-31 00:00

Oceń: 0 0

Reklama

Wybrane dla Ciebie

Abp Galbas: Seminarium nie jest wytwórnią pereł, ale ich przekazicielem

2024-06-25 17:32

[ TEMATY ]

Abp Adrian Galbas

Episkopat News

- Seminarium nie jest wytwórnią pereł, ale ich przekazicielem - powiedział abp Adrian Galbas w homilii podczas Mszy sprawowanej na zakończenie roku formacyjnego w Wyższym Śląskiem Seminarium Duchownym w Katowicach. Nawiązując do postawy niewierności Asyryjczyków opisanej w 2 Księdze Królewskiej odniósł ją do współczesności. - Niewierność nie popłaca. Nie dlatego, że Bóg każe, tylko dlatego, że człowiek z powodu niewierności, małej codziennej, na skutek regularnego odpuszczania sobie, staje się coraz bardziej niewrażliwy i coraz bardziej niewdzięczny - mówił abp Galbas.

Alumnom śląskiego seminarium zwrócił uwagę, że każdy z nich „jest w sytuacji, w której większość myśli inaczej niż oni”. - Przez czas wakacji z tą sytuacją się spotkasz jeszcze częściej. I będziesz słyszał: odpuść, daj sobie sposób. Asyria jest silniejsza, pogaństwo jest silniejsze. Dowiesz się jak bardzo chrześcijaństwo, a zwłaszcza Kościół katolicki jest passe, na jak bardzo przegranej jest pozycji. Co zrobisz? To co Ezechiasz: tym bardziej pójdziesz przez Najświętszy Sakrament tam szukać wsparcia, czy odpuścisz!? - pytał hierarcha.

CZYTAJ DALEJ

Pustelnik z Góry Maryi

Niedziela Ogólnopolska 25/2022, str. 20

[ TEMATY ]

patron tygodnia

pl.wikipedia.org

Św. Wilhelm z Vercelli

Św. Wilhelm z Vercelli

Założył siedem eremów i dał początek sławnemu we Włoszech sanktuarium maryjnemu na Montevergine.

Święty Wilhelm, gdy miał 15 lat, przywdział habit zakonny. Potem postanowił nawiedzić jako pielgrzym najgłośniejsze za jego czasów miejsca święte. Udał się więc do Hiszpanii na grób św. Jakuba Apostoła w Santiago de Compostela, a następnie pielgrzymował po Włoszech. Chciał dotrzeć także do Ziemi Świętej, jednak w Brindisi spotkał się ze św. Janem z Matery, przyszłym założycielem nowej rodziny zakonnej, i ten zachęcił go do życia w pokucie. Pierwszą pustelnię Wilhelm zbudował we Włoszech, na Górze Maryi (Montevergine), na wysokości 1270 m. Sława jego osoby ściągała jednak do niego uczniów, którzy wybudowali obok niego domki oraz kościółek. Dla pewnego porządku Wilhelm ułożył regułę. Powstała kongregacja zakonna (wilhelmianie), która z biegiem czasu została włączona do rodziny benedyktyńskiej.

CZYTAJ DALEJ

Bp Jezierski wydał edykt ws. procesu beatyfikacyjnego "doktor Oli"

2024-06-25 12:43

[ TEMATY ]

Aleksandra Gabrysiak

Adobe Stock

Edykt zawiadamiający o inicjatywie rozpoczęcia procesu beatyfikacyjnego lek. med. Aleksandry Gabrysiak - „doktor Oli” - wydał biskup elbląski Jacek Jezierski. Wcześniej nihil obstat na prowadzenie procesu udzieliła Dykasteria Spraw Kanonizacyjnych. Pozytywną opinię wyraziła również Konferencja Episkopatu Polski.

Bp Jezierski w swoim edykcie przypomina sylwetkę "doktor Oli" - Aleksandry Gabrysiak - świeckiej konsekrowanej, lekarki, opiekunki chorych, działaczki społecznej a także adopcyjnej matki, zamordowanej wraz z córką przez jedną z osób, której udzieliła wsparcia.

CZYTAJ DALEJ

Reklama

Najczęściej czytane

W związku z tym, iż od dnia 25 maja 2018 roku obowiązuje Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016r. w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia Dyrektywy 95/46/WE (ogólne rozporządzenie o ochronie danych) uprzejmie Państwa informujemy, iż nasza organizacja, mając szczególnie na względzie bezpieczeństwo danych osobowych, które przetwarza, wdrożyła System Zarządzania Bezpieczeństwem Informacji w rozumieniu odpowiednich polityk ochrony danych (zgodnie z art. 24 ust. 2 przedmiotowego rozporządzenia ogólnego). W celu dochowania należytej staranności w kontekście ochrony danych osobowych, Zarząd Instytutu NIEDZIELA wyznaczył w organizacji Inspektora Ochrony Danych.
Więcej o polityce prywatności czytaj TUTAJ.

Akceptuję