Reklama

Piłat w Nowym Jorku

Bądź na bieżąco!

Zapisz się do newslettera

Byliśmy tam tylko dwoje. Za wielkimi oszklonymi oknami lotniska patrzyłem na kadłuby samolotów majaczące w gęstej jak śmietana mgle.
- No to polecieliśmy - powiedział trochę do siebie, a może do tej mgły za oknem. Reszta pasażerów wyniosła się do kafejki. Siedzieli smętnie na barowych kołkach i siorbali letnią kawę, kilku przysnęło na niewygodnych drucianych krzesłach. Zlali się z kolorem ścian i powietrza na zewnątrz.
- Pan szanowny mnie nie pamięta? - zapytał nagle.
Nie pamiętałem. Przyjrzałem się dokładniej grubawym rysom twarzy, zadartemu nosowi i oczom, które w młodości zapewne określano mianem „błękitnych”. Widywałem takich twarzy dziesiątki. Spotykałem codziennie po wielokroć. W metrze, na ulicach, w piekarni, w parku, w kościele. Oblicze nie do zapamiętania. Zwyczajne, dobrotliwe bez jednego rysu charakteru, bez znaków szczególnych. Powiedziałem.
- Faktycznie, nie pamiętam…
- Rozumiem - pokiwał głową. - Nie mam żalu. Czas ma swoje prawa…
- Ale skąd mnie pan pamięta? - nie wiem co mnie podkusiło do zadania tego pytania. Nie lubię przypadkowych spotkań w miejscach takich jak to, trochę obcych, bezbarwnych, tymczasowych. Takie sytuacje w sposób niezrozumiały zbliżają do siebie, prowokują do zwierzeń. Noc na lotnisku w środku zimy.
- Urosło mi się i wzdłuż i wszerz - powiedział z szerokim uśmiechem. - Ale z panem czas obszedł się łagodnie. Lepsze życie w Ameryce robi swoje, tak czy nie? A ja u córki w Detroit byłem z wizytą. Wyszła tutaj za mąż. Mam już dwoje wnucząt. Radzi sobie dziewczyna, nie można powiedzieć. Chce pan zobaczyć zdjęcia?
Nie chciałem. Zauważył mój grymas i nawet nie wyciągnął portfela z kieszeni.
- Byłeś pan Piłatem. Najlepszym jakiego widziałem.
W pierwszej chwili sądziłem, że mnie słuch myli. Nieznajomy bez słowa oderwał się od barierki i powoli ruszył w głąb sali. Poszedłem za nim, bo to zdanie było jak wołanie z głębiny, jak pogłos z dalekiej przeszłości.
- Nogi odmawiają mi coraz częściej posłuszeństwa. Jak to mówią, starość się Panu Bogu nie udała - mruczał do siebie tajemniczy strażnik naszej młodości.
Lata gwiezdne temu, w mojej rodzinnej wsi na Podbeskidziu, w małej parafii młody ksiądz namówił kilku dzieciaków do zabawy w teatr. Wbrew radom wszystkich mądrych i dostojnych. Trochę na przekór prześmiewcom i cynikom postanowił rozkochać nas, usmarkane wiejskie nastolatki, w teatrze, w sztuce, w pięknie.
Mieliśmy wystawić Pasję…
- Misterium Męki Pana Naszego Jezusa Chrystusa… - powiedziałem, a nieznajomy uśmiechnął się pod nosem.
- I dalej moja twarz nic panu szanownemu nie mówi?
Patrzyłem znów uważnie, szukałam jakiegoś znajomego załamania w linii podbródka, oczu, ust, czegokolwiek, co z zakamarków pamięci wydobędzie element pasujący.
- Chciałem zagrać Kajfasza. Strasznie podobał mi się jego strój i ta broda…to nic, że był draniem, ale ważnym draniem. Obowiązywała jednak umowa…
- Waldek! Jak Boga kocham Waldek! - w jednej chwili połączyły się brakujące lementy w jeden, choć sporo młodszy obraz. - A niech mnie, mały Waldek od Wójcików, najbiedniejszych we wsi gospodarzy. Chudy jak patyczak, brzydki i zawsze zakatarzony.
- Dokładnie tak. Waldek Marchewka jestem - dodał rozpromieniony. - Tylko popatrz ile mi tych rudych włosów zostało - przejechał ręką po wysokim czole.
Po raz pierwszy pomyślałem, że ta noc nie musi być do końca zmarnowana. że czasem Stwórca daje nam okazję do zatrzymania się w biegu i przyjrzeniu się sobie i swojemu życiu.
- A swoją drogą jaki ten świat jest mały. - zawołałam - Ileż to lat mieniło? Niewiarygodne spotkanie…
- Ksiądz Józek powiedział wtedy: kto nie ma dobrych stopni, nie gra w Misterium - powiedział nagle Waldek. - Twoja mama była nauczycielką a ty prymusem. Chciałeś zagrać główną rolę i dlatego nie chciałeś pomagać mi w lekcjach.
- O nie… Główna rola była zarezerwowana dla księdza katechety, nie pamiętasz…
- Chciałeś zagrać Piotra… Chociaż to ja byłem rudy, więc podobny do Piotra…
- Nikt nie wie jaki kolor włosów miał Piotr, to śmieszne, że pamiętasz takie szczegóły…
- Opowiadałeś mi ciągle o Kajfaszu, żydowskim arcykapłanie z wielką brodą i we wspaniałej złotej szacie…
- Tak było!
Nagle na lotniskowej poczekalni wrócił do nas zapach salki katechetycznej z białym piecem w rogu i małym, stale zaparowanym okienkiem.
Ksiądz Józef przyniósł wtedy tekst Misterium. Czytał nam go na glos. Czytał trudny, stary testy, z którego rozumieliśmy ledwo zarys akcji. Gdyby nie wcześniejsze gorliwe uczestniczenie w nabożeństwie Drogi Krzyżowej przepadliśmy z kretesem. Słuchaliśmy z otwartymi buziami, a ksiądz przemierzał nerwowo drogę od tablicy do drzwi, unosił w geście wzburzenia dłoń, czasem ściszał głos, czasem krzyczał. Rozpalona wyobraźnia przenosiła nas do dalekiej Jerozolimy, szliśmy za uczniami do ogrodu Getsemali, słuchaliśmy zdrady Judasza, zaparcie się Piotra, szliśmy pokurczeni z bólu i strachu ulicami miasta za krzyżem… Wtedy wielu z nas po raz pierwszy poczuło siłę wyobraźni, moc marzeń i przekonanie, że jeśli czegoś chcesz wystarczająco mocno, wiele zdarzyć się może…
Ćwiczyliśmy uparcie i codziennie przez wiele dni. Podkradaliśmy matkom koce, firany i zasłony, by odpowiednio udrapować je w szaty sprzed wieków. Z tektury wycinaliśmy dziwaczne nakrycia głowy. Koronę cierniową ktoś uplótł z ogołoconej z cierni gałązki dzikiej róży.
- Raz na próbę przyszedł proboszcz - wspominał Waldek - Popatrzył, posłuchał i jakoś tak złapał się za głowę. Nie wiedzieliśmy - dobry to czy zły znak… Potem mówił do wikarego: - Co ksiądz chce przez to osiągnąć? Lepiej, żeby katechizmu się nauczyły. A ksiądz Józek odpowiedział - Ta Pasja pozostanie w nich na zawsze… bo Pasja jest czystą miłością.
- Faktycznie, tak powiedział… - przypomniałem sobie deszczowy wieczór, gdy podsłuchiwaliśmy pod plebanijnym oknem sprzeczki starego księdza z młodym.
Pomilczeliśmy chwilę, bo jakoś żal się nam zrobiło dzieciństwa i ufnej wiary, jaką nosiliśmy w sobie. Za wielkim oknem nowojorskiego lotniska mgła ciągle dzierżyła władzę nad ziemią.
- No i co? - zapytał Waldek. - Miał rację ten nasz katecheta? Zapamiętaliśmy tę lekcję miłości?
Pomyślałem, że ten prosty chłop z zapadłej wsi zadaje bardzo trudne pytania. I poczułem, że całe moje życie, a może i Waldka, jest w jakimś sensie próbą odpowiedzi na to pytanie - Czy pamiętamy o tamtej lekcji miłości? Te nasze istnienia, tak z pozoru inne, tak odmienne, tak ekstremalnie oddalone od siebie szukały tej samej drogi i dążyły do tego samego celu.
- A to już, panie szanowny - przedrzeźniałem go - pytanie, na które musimy sobie odpowiedzieć sami…

Misteria - teatr wiary

Misteria Męki Pańskiej są kontynuacją dawnego teatru religijnego, niegdyś popularnego w całej średniowiecznej Europie zachodniej. Starano się zawsze umieszczać je w terenie podobnym do tego z Jerozolimy. Rycerze, którzy czasie wypraw krzyżowych odwiedzali Ziemię Święta po powrocie budowali w swoich posiadłościach Kalwarie, odtwarzając budowę oryginalnego terenu.
Najstarszym znanym w świecie chrześcijaństwa zachodniego dramatem religijnym było „Nawiedzenie Grobu”, czyli „Visitatio Sepulchri”. Grano go w Anglii już w połowie X w. Stamtąd trafił dramat na kontynent. W Polsce w okolicach XII wieku pojawiają się już inscenizacje o charakterze religijnym.
Natomiast z misteriami języku polskim mamy do czynienia od połowy XVI w. Z tego czasu pochodzi „Dyalog o Męce Pańskiej” Walentego z Kęt oraz „Historyja o chwalebnym Zmartwychwstaniu Pańskim. Ze czterech S. Ewangelistów zebrana, a wirszykami spisana”. O wiek młodszy jest tekst „historia Passionis Jesu Christi”, na którym wzorowane są niemal wszystkie późniejsze scenariusze pasyjne.
Udział w Misterium Męki Pańskiej nie jest uczestniczeniem w spektaklu para-teatralnym, uczestniczenie w nim ma wymiar duchowy. I tak powinny być traktowane zarówno przygotowania do wystawienia Pasji, jak i uczestniczenie w niej w roli widza.

Pomóż w rozwoju naszego portalu

Wspieram

2008-12-31 00:00

Oceń: 0 0

Reklama

Wybrane dla Ciebie

Nowy diakon w Archidiecezji Wrocławskiej

2024-05-11 12:25

ks. Łukasz romańczuk

diakon Eryk Cichocki

diakon Eryk Cichocki

Eryk Cichocki przyjął dziś w katedrze wrocławskiej święcenia diakonatu. Pochodzący z parafii pw. Narodzenia NMP w Kiełczynie [diecezja świdnicka] przyjął je z rąk bp. Jacka Kicińskiego CMF.

Podczas homilii biskup Jacek zaznaczył, jaka postawa powinna towarzyszyć uczniowi Pana Jezusa. - Bycie uczniem Jezusa to budowanie jedności z Nim na drodze wiary. To codzienne słuchanie Jego słowa i naśladowanie Jego życia. To postawa gotowości pójścia tam, gdzie nas posyła. To wszystko zawarte jest w strukturze powołania, bo Jezus powołał uczniów, aby z Nim byli, słuchali Go i potem ich posyłał - nauczał biskup.

CZYTAJ DALEJ

Rozważania na niedzielę: Po co się tak przejmujesz?

2024-05-09 22:01

[ TEMATY ]

rozważania

ks. Marek Studenski

Mat.prasowy

Dlaczego świat nie jest doskonały? Skąd bierze się w nas ciągła tęsknota za sprawiedliwością?

W tej atmosferze pełnej napięcia poznamy także historię mnicha, który podjął desperacką próbę ucieczki z klasztoru, ale niewytłumaczalna siła wciąż przyciągała go z powrotem. Czyżby sekretem była kartka pergaminu z tajemniczym napisem?

CZYTAJ DALEJ

Bp Przybylski do nowych diakonów: bądźcie mądrzy mądrością Boga, a nie świata

– Dzisiaj bardzo potrzeba mądrych diakonów w tym świecie takim rozbitym, relatywnym. Bądźcie mądrzy mądrością Boga, mądrością Bożych przykazań, a nie mądrością tego świata. Bądźcie mądrzy mądrością Kościoła, a nie jakąś własną mądrością – powiedział bp Andrzej Przybylski.

Biskup pomocniczy archidiecezji częstochowskiej 11 maja w archikatedrze Świętej Rodziny w Częstochowie udzielił święceń diakonatu trzem seminarzystom Wyższego Międzydiecezjalnego Seminarium Duchownego w Częstochowie.

CZYTAJ DALEJ

Reklama

Najczęściej czytane

W związku z tym, iż od dnia 25 maja 2018 roku obowiązuje Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016r. w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia Dyrektywy 95/46/WE (ogólne rozporządzenie o ochronie danych) uprzejmie Państwa informujemy, iż nasza organizacja, mając szczególnie na względzie bezpieczeństwo danych osobowych, które przetwarza, wdrożyła System Zarządzania Bezpieczeństwem Informacji w rozumieniu odpowiednich polityk ochrony danych (zgodnie z art. 24 ust. 2 przedmiotowego rozporządzenia ogólnego). W celu dochowania należytej staranności w kontekście ochrony danych osobowych, Zarząd Instytutu NIEDZIELA wyznaczył w organizacji Inspektora Ochrony Danych.
Więcej o polityce prywatności czytaj TUTAJ.

Akceptuję