Reklama

Nie boję się końca świata

Niedziela warszawska 48/2006

Bądź na bieżąco!

Zapisz się do newslettera

Piotr Chmieliński: - Na koniec roku kościelnego obchodzimy uroczystość Chrystusa Króla. Dlaczego Kościół wskazuje nam teraz właśnie na Chrystusa jako Króla?

Ks. prof. Jan Sochoń: - Jest to przejęte z tradycji, choć bardzo młodej. Pius XI ustanowił to najmłodsze święto dopiero w świętym roku 1925. Kiedyś postać króla, władcy była czymś cementującym społeczności. Dla nas, chrześcijan, Chrystus jest królem, to znaczy ostatecznym panem i władcą wszechświata. Dlatego znajduje się On w centrum roku liturgicznego i w ogóle życia religijnego człowieka, które w ten sposób zyskuje wymiar historiozbawczy. Oczywiście nazywanie Chrystusa królem (eschatycznym) zdaje się być konsekwencją nałożenia języka i symboliki świeckiej na świadomość dogmatyczną Kościoła. Ale nie powinno to nas dziwić, ponieważ kultura ludzka i wiara się zazębiają. Królewskość Chrystusa wynika z samego faktu wcielenia i odkupienia.

- Dlaczego w ostatnich dniach roku kościelnego czytania liturgiczne związane są ze sprawami ostatecznymi?

Pomóż w rozwoju naszego portalu

Wspieram

- W naszej tradycji chrześcijańskiej rok liturgiczny to czas, kiedy wspominamy główne wydarzenia, które tworzą tzw. historię zbawienia. Bóg wkroczył w ziemski świat i ostatecznie odkupił człowieka w Chrystusie, swoim Synu. Końcowy moment roku liturgicznego wskazuje jednocześnie na jego eschatologiczny początek. Można więc powiedzieć, że ostatnie momenty roku kościelnego oznajmiają, że nastąpi koniec czasu, otwierający na tajemnicę zbawienia. Ale trzeba pamiętać, że wszystko to, co przeżyła i aktualnie przeżywa ludzkość, jest przygotowaniem do Chrystusowego panowania, które nastąpi w chwili ponownego Jego przyjścia w chwale.
Dla ludzi wierzących apokaliptyczne obrazy biblijne, przejęte z doświadczenia egzystencjalnego i tradycji biblijnych, sugerują, że trzeba dać się prowadzić Duchowi, który wskazuje na to, co najgłębiej ukryte, co można byłoby nazwać Ciszą Boga. Sugerują również - w języku rozsadzającym wszelkie normy syntaktyczne - moment wypełniania się czasu, moment paruzji, czyli odkupienie wszechrzeczy.

- Czy powinniśmy bać się końca świata?

- Nie. Dlatego, że w rdzeniu doktryny chrześcijańskiej odnajdujemy tezę, że człowiek ma budować świat w miłości i osiągnąć życia wieczne. Dlatego kategorie końca, zmierzchu, przygodności są w chrześcijaństwie czymś ożywiającym sposób życia. A Chrystus, początek i koniec wszechrzeczy, skupia na sobie wszystkie poczynania wierzących i właściwie takie słowa, jak: tymczasowość, przygodność, kruchość tworzą podstawowy słownik osoby religijnej. Oczywiście, że człowiek w sposób naturalny boi się śmierci, cierpienia, ale jako ktoś religijny powinien przyjmować, że koniec oznacza dla niego zbawienie, o ile rzeczywiście starał się żyć w przestrzeni łaski Bożej.

Reklama

- A czy Ksiądz boi się końca świata?

- Cóż, martwię się raczej o to, że często nie dorastam do poziomu życia ewangelicznego; przyjmuję natomiast z pokorą, że koniec jest po prostu wpisany w moje życie. I w życie całego kosmosu. Abstrahuję tutaj od końca w rozumieniu naukowym, ponieważ nie wiemy, jak to będzie ostatecznie wyglądać w sensie przyrodniczym. Jako człowiek religijny, pragnący być świadkiem Chrystusa Zmartwychwstałego, tak bardzo się końca nie boję. Dla każdego człowieka koniec jest końcem osobistym, ponieważ sam doświadczy tylko raz śmierci. Ale ufam i wierzę, że to przejście przez śmierć będzie wejściem w najbardziej intymny związek z miłującym Stwórcą.

- Czyli dla nas końcem świata jest nasza śmierć?

- Można zapewne tak powiedzieć. Mamy do czynienia z prywatnym końcem świata i w porządku wiary z końcem świata, który będzie powtórnym przyjściem Chrystusa.

- A czym się różnią te dwa końce: nasz osobisty i paruzja, czyli powtórne przyjście Chrystusa?

- Ten osobisty nie jest jeszcze połączony wewnętrznie z powtórnym przyjściem Chrystusa. Katechizm Kościoła Katolickiego mówi, że zmartwychwstanie zmarłych w dniu ostatecznym jest wewnętrznie złączone z paruzją Chrystusa. A osobista śmierć każdego człowieka następuje w jakimś momencie rozwoju czasowego.

- Jak dobrze przygotować się na koniec świata?

- Dobre przygotowanie na koniec świata to próba życia w świętości. To wystarczy.

- Czy są jakieś fragmenty w Apokalipsie, które napawają nadzieją, optymizmem?

- Sam koniec tej bardzo symbolicznej i wywołującej po prostu zawrót głowy księgi, jest optymistyczny. Ponieważ tchnie wielką nadzieją: „Przyjdź, Panie Jezu! Łaska Pana Jezusa niech będzie z wszystkimi”. To jest zresztą fundament tej wizji. Ona zresztą, mimo różnych obrazów, które dla nas dzisiaj mogą już niewiele znaczyć (choć znaczą wiele), pokazuje, że aby dojść do zbawienia, trzeba stoczyć walkę.

- Jaką walkę?

- Z tym, co w człowieku najgorsze, złe, egoistyczne. Przezwyciężając to wszystko, pracujemy niejako nad rozwojem Królestwa Bożego na ziemi. Ale też otwieramy się na Boże miłosierdzie. Uświadamiamy sobie, że nie tylko nam, wierzącym, Bóg otwiera przestrzeń zbawienia. Apokalipsa wyraźnie mówi, że powołani do zbawienia są także żydzi i poganie. Sposób, w jaki ich zbawienie się dokona, jest tajemnicą, która staje się źródłem ewangelizacyjnej misji Kościoła.

- Dlaczego rok kościelny nie pokrywa się z kalendarzowym i zaczyna się o miesiąc wcześniej?

- Kształtowanie się roku liturgicznego trwało przez wiele wieków. Dzieje Kościoła, zmiana środowisk kulturowych, pobożność ludu, święta obchodzone w Izraelu, ale też święta pogańskie - wszystko to wpływało na bieg i formę roku liturgicznego. Rok liturgiczny różnie więc układano w tradycji, w zależności od kontekstów kulturowych i teologicznych. Ważne jest, aby nie zagubić podstawowego wymiaru roku liturgicznego: jego związku z Chrystusem i Bożym planem zbawienia świata.

- Rok liturgiczny przeplata smutek z radością...

- Tak ułożyły się znaki kultury ludzkiej w ogóle. Już w tradycji greckiej Heraklit mówił, że początek i koniec schodzą się w obwodzie koła. Inni greccy myśliciele podkreślali, że osnową świata jest miłość i nienawiść, dobro i zło. W ludzkim doświadczeniu dobro i zło, cierpienie i ból, nakładają się na siebie i zawsze radość miesza się ze smutkiem.
Na wybory ludzkie pada zawsze jakiś cień egoizmu. Zresztą niczego człowiek nie robi w sposób doskonały. A więc każdy jego czyn może być lepszy. Wypada powiedzieć, że dobro i zło, słabość i siła, radość i smutek wzajemnie się zazębiają, bo taki jest po prostu człowiek. Z jednej strony kruchy, słaby, a z drugiej strony zdolny do wyboru dobra. Zresztą zawsze celem ludzkich działań jest dobro. Zło jest tylko słabością wynikającą z ułomnej natury człowieka.

Ks. prof. Jan Sochoń
polonista, filozof, poeta. Studiował na Uniwersytecie Warszawskim, Katolickim Uniwersytecie Lubelskim, a stypendium naukowe odbył w Paryżu. Wykłada na Uniwersytecie Kardynała Stefana Wyszyńskiego.

2006-12-31 00:00

Oceń: 0 -1

Reklama

Wybrane dla Ciebie

#PodcastUmajony (odcinek 26.): Afekt i efekt

2024-05-25 20:50

[ TEMATY ]

Ks. Tomasz Podlewski

#PodcastUmajony

mat. prasowy

Czy Maryja może być papieżem? Jak się modlił Jan Paweł II, kiedy kula przeszyła jego brzuch? I co właściwie ma wspólnego afekt z efektem? Zapraszamy na dwudziesty szósty odcinek „Podcastu umajonego”, w którym ks. Tomasz Podlewski przywołuje trzy mało znane i niesamowite wypowiedzi św. Jana Pawła II o Maryi oraz opowiada o Jej roli w życiu i pontyfikacie papieża z Polski.

ZOBACZ CAŁY #PODCASTUMAJONY

CZYTAJ DALEJ

Papież podczas I Światowych Dni Dzieci: wiara daje szczęście

Wszyscy jesteśmy szczęśliwi, bo wierzymy – powiedział Papież Franciszek do dzieci w homilii podczas pierwszych Światowych Dni Dzieci, w których uczestniczą przedstawiciele 101 krajów. Dodał, że wiara daje nam szczęście. Zwrócił się także z prośbą do dzieci: „módlcie się o pokój, aby nie było wojen”.

Pierwsze Światowe Dni Dzieci wypadają w tym roku w Uroczystość Trójcy Przenajświętszej. W homilii do dzieci Papież skupił się na wyjaśnieniu roli trzech Osób Boskich. Podkreślił, że Bóg jest jeden, ale w trzech Osobach.

CZYTAJ DALEJ

Jasna Góra: nocne czuwanie modlitewne „z bł. Prymasem w Domu Matki

2024-05-27 15:15

[ TEMATY ]

Jasna Góra

czuwanie

bł. kard. Stefan Wyszyński

Instytut Prymasowski

Kard. Stefan Wyszyński z Obrazem Jasnogórskim

Kard. Stefan Wyszyński z Obrazem Jasnogórskim

Obraz Jasnogórskiej Maryi był dla bł. kard. Stefana Wyszyńskiego znakiem, który „odczytywał” przez całe życie, a o Jasnej Górze powiedział, że „tutaj rozstrzygały się trudności, tutaj przychodziły światła, tutaj rodziły się zwycięstwa”. I dziś przed Wizerunkiem Jasnogórskiej Maryi odbędzie się nocne czuwanie modlitewne „z bł. Prymasem w Domu Matki” w intencjach Kościoła, Polski i za kapłanów, w duchu wdzięczności za Instytut Prymasa Wyszyńskiego. Czuwanie na Jasnej Górze wpisuje się w obchód jego liturgicznego wspomnienia - 28 maja.

„Ten zwycięża kto miłuje” to przesłanie bł. kard. Stefana Wyszyńskiego i hasło czuwań. Agnieszka Kołodyńska, odpowiedzialna generalna Instytutu Prymasa Wyszyńskiego, podkreśla, że poznawanie i pogłębianie dziedzictwa bł. Prymasa jest naszym wielkim zobowiązaniem. Czuwania od ponad 40 lat odbywają się zawsze z 27 na 28 dzień miesiąca.

CZYTAJ DALEJ

Reklama

Najczęściej czytane

W związku z tym, iż od dnia 25 maja 2018 roku obowiązuje Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016r. w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia Dyrektywy 95/46/WE (ogólne rozporządzenie o ochronie danych) uprzejmie Państwa informujemy, iż nasza organizacja, mając szczególnie na względzie bezpieczeństwo danych osobowych, które przetwarza, wdrożyła System Zarządzania Bezpieczeństwem Informacji w rozumieniu odpowiednich polityk ochrony danych (zgodnie z art. 24 ust. 2 przedmiotowego rozporządzenia ogólnego). W celu dochowania należytej staranności w kontekście ochrony danych osobowych, Zarząd Instytutu NIEDZIELA wyznaczył w organizacji Inspektora Ochrony Danych.
Więcej o polityce prywatności czytaj TUTAJ.

Akceptuję