Publikujemy tekst autorstwa dr Kazimierza Szałaty, prezesa Fundacji Polskiej Raoula Follereau:
Obchodzony w ostatnią niedzielę stycznia Światowy Dzień Trędowatych jest znakomitą okazją do uświadomienia nam, że dawno zapomniana u nas choroba stanowiąca symbol największego ludzkiego cierpienia wcale nie zniknęła z powierzchni ziemi, ale wciąż stanowi zagrożenie dla mieszkańców najuboższych zakątków świata a towarzyszy jej głód i nędza. To także okazja do przypomnienia wielkiego, wielowiekowego dzieła Kościoła katolickiego na rzecz tych, którymi nikt nie chciał się zajmować. Warto też przy tej okazji zauważyć, że wraz z nienotowaną dotąd falą emigracji przywędrowała z powrotem do Europy. Oczywiście tutaj, gdzie mamy dostępne antybiotyki, nie jest on tak groźny, jak w Afryce, czy w Azji. Ale jest to choroba zakaźna, której inkubacja trwa nawet kilka lat, więc może się okazać, że nie są to tylko odosobnione przypadki.
Pomóż w rozwoju naszego portalu
Trąd, to nie tylko choroba
Reklama
On najdawniejszych czasów chorzy na trąd budzili lęk i trwogę. Byli uważani za potępieńców, skazanych na niewymowne cierpienia z powodu własnych, lub cudzych grzechów. Zachorowanie na trąd było jednoznaczne ze skazaniem chorego na wykluczenie z rodziny i życia społecznego. Z obawy przed zarażeniem wyrzucano nieszczęsnych, cierpiących ludzi poza ludzkie siedziby, by tam w odosobnieniu, w głodzie i chłodzie dogorywali bez żadnej opieki. Nawet wtedy, gdy trędowaty mógł się zbliżać do ludzkich domostw, musiał z daleka sygnalizować, kim jest. I właśnie nad takim człowiekiem ulitował się niegdyś Pan Jezus, oczyszczając go z trądu. Oczyszczając, to znaczy nie tylko lecząc go z choroby, ale zdejmując z niego przekleństwo bycia „nieczystym”. Ten niezwykły gest Naszego Pana Jezusa Chrystusa znalazł swoich naśladowców wśród najwierniejszych Jego uczniów. Dzięki temu trędowaci przez całe stulecia znajdowali pomoc przy kościołach, katedrach i klasztorach, gdzie powstawały leprozoria i przytułki dla najuboższych. Nie można było wyleczyć trędowatego, ale można mu było zapewnić ludzkie warunki życia, można było zawsze pielęgnować i opatrywać niegojące się rany. Dobrze o tym wiedzieli ludzie święci jak św. Franciszek, św. Marcin, św. Damian, św. Teresa z Kalkuty i rzesza innych świadków cierpiącego Chrystusa na ziemi. Byli wśród nich Polacy, że wspomnę tu legendę Madagaskaru, polskiego jezuitę z Wołynia o. Jana Beyzyma, o. Adama Wiśniewskiego ze zgromadzenia ojców pallotynów, werbistę o. Mariana Żelazka z ośrodka Jevodaya w Indiach czy legendarną opiekunkę trędowatych Ugandzie dr Wandę Błeńską. Dziś ich pracę kontynuują dziś między innymi: s. Róża Gąsior ze Zgromadzenia Misyjnego Służebnic Ducha Świętego (Angola), s. Marcela Deptuła ze zgromadzenia sióstr misjonarek Świętej Rodziny (Zambia), s. Noemi Świeboda ze zgromadzenia św. Józefa oraz niestrudzona lekarka dr Helena Pyz (Indie).
Wyobraźnia miłosierdzia
Kiedy w 1943 roku Raoul Follereau wraz z przełożoną sióstr Matki Bożej od Apostołów s. Eugenią Ravasią podjęli się gigantycznego zadania odmienienia losu chorych na trąd, doskonale wiedzieli, że chodzi o chorobę nieuleczalną. Zdawali sobie tez sprawę, że na świecie było wówczas ponad 20 milionów trędowatych zagubionych w niedostępnych, odciętych od świata miejscach. Mimo to, z ufając Bożej Opatrzności rozpoczęli światową akcję na rzecz najbiedniejszych z biednych. Bo mieli coś, co papież Jan Paweł II nazwał wyobraźnią miłosierdzia.
Zaczęli od wybudowania pierwszej wzorcowej wioski Adzopé na Wybrzeżu Kości Słoniowej. Miało to być miejsce, w którym chorzy będą pielęgnowani, leczeni, ale też będą mogli normalnie żyć, pracować, zakładać rodziny i uczyć się. By zdobyć środki na budowę kolejnych wiosek w Afryce, Azji, Ameryce Południowej, czy na dalekich wyspach Pacyfiku Raoul Follereau 32 razy objeżdża kulę ziemską z jedną konferencją i jednym przesłaniem: „Bóg jest miłością”. Jeśli doświadczamy Bożej Miłości, winniśmy się tym doświadczeniem dzielić. Jeśli natomiast wiemy, że Bóg nas kocha, to wszystko jest możliwe.
Reklama
Był czas, kiedy po odkryciu skutecznej terapii pozwalającej wyleczyć człowieka z trądu wydawało się, że choroba ta szybko przejdzie do historii. Co prawda udało się w ciągu ostatnich trzydziestu lat wyleczyć około 16 milionów chorych, ale o całkowitej likwidacji trądu coraz trudniej nam marzyć. Od prawie dziesięciu lat każdego roku notuje się około 200 tysięcy nowych zachorowań. Dodatkowo do dziś nie wiemy ilu naprawdę jest chorych na trąd, który występuje głównie tam, gdzie nie ma dostatecznych struktur medycznych a chorzy przybywają z niedostępnych miejsc, dokąd zapuszczają się często tylko najodważniejsi misjonarze.
Przywrócić do życia
Aktualnie strategia walki z trądem koncentruje się nie tyle na samej terapii, ile na diagnostyce i rehabilitacji. Trędowaty może bowiem wcześniej, czy później uwolnić się od trądu, pod warunkiem, że ktoś dotrze do niego i zastosuje leczenie. Nie zawsze jednak stosowana terapia może przywrócić człowiekowi sprawność. Niewyleczony w porę trąd bezlitośnie okalecza człowieka, czyniąc go czasem niezdolnym do samodzielnej egzystencji. Niestety większość wykrywanych dziś przypadków, stanowią chorzy z zaawansowaną postacią trądu. Stąd we wszystkich leprozoriach większość pacjentów, to chorzy wyleczeni z trądu, ale niezdolni do powrotu do normalnego życia. Drugim etapem terapii jest chirurgia przywracająca sprawność kończyn, protezowanie i szeroko pojęta rehabilitacja, w tym, rehabilitacja społeczna. Bo dziś można wyleczyć się z trądu, pozostając w swoim środowisku na zawsze trędowatym, któremu nie jest łatwo założyć rodzinę, znaleźć pracę i swoje miejsce wśród sąsiadów. Tym powrotom do normalności służy między innymi Światowy Dzień Trędowatych w ramach którego organizuje się uroczyste nabożeństwa i festyny mające na celu rehabilitację ludzi dotkniętych trądem.
Nadzieja?
Reklama
Nadzieja na poprawę losu trędowatych jest, bo wciąż są ludzie gotowi nieść im pomoc. Największą instytucją działającą na rzecz trędowatych jest współpracująca z misjonarzami na całym świecie Fundacja Follereau, której częścią jest mająca swoją siedzibę na terenie Diecezji Warszawsko-Praskiej Fundacja Polska Raoula Follereau. Dzięki środkom zbieranym przez tą Fundację, dzięki naszym misjonarzom pracującym wśród chorych, dzięki modlitwie, jaka w Światowy Dzień Trędowatych płynie z naszych Kościołów i domów ta nadzieja płynie także z Polski. Z nadzieją śledzimy także postępy w dziedzinie badań naukowych na trądem, w tym badań nad dotąd jeszcze nie istniejącą szczepionką, która mogłaby pomóc zradykalizować walkę z tą wciąż straszną chorobą. Czekamy na skuteczniejszą i szybszą terapię antybiotykową pozwalającą uniknąć trwałych okaleczeń. Ale zdajemy sobie doskonale sprawę, że nigdy nie wygramy walki z trądem, jeśli nie wygramy walki ze skrajnym ubóstwem, które sprzyja rozwojowi tej trądu. Taki jest wniosek z wieloletnich badań nad światowej sławy epidemiologia prof. Christiana Jonsona z Uniwersytetu Abomey w Beninie. Dokąd ludzie nie będą mieli dostępu do wody pitnej, dokąd nie podniesiemy higieny codziennego życia, dokąd nie zlikwidujemy obszarów, w których nie istnieją żadne struktury ochrony zdrowia, gdzie rodzące się dzieci nie mają szans na to, że spotkają w swym życiu lekarza, trąd będzie zbierał swoje tragiczne żniwo.
***
Fundacja Raoula Follereau jest największą międzynarodową instytucja niosąca pomoc trędowatym. Dzięki jej rozsianym po całym świecie placówkom i przedstawicielstwom, pomoc dociera tam, gdzie są najpilniejsze potrzeby. W Międzynarodowej Unii Stowarzyszeń Raoula Follereau zrzeszona jest też Fundacja Polska Raoula Follereau. Niesie ona pomoc trędowatym, cierpiącym z powodu głodu, ubóstwa i analfabetyzmu. Oprócz wsparcia szpitali i ośrodków dla chorych, fundacja buduje studnie, współfinansuje ośrodki dożywiania i edukacji dzieci. Fundacja nie prowadzi działalności gospodarczej, utrzymuje się wyłącznie z indywidualnych ofiar.
Fundację Polską Raoula Follereau można też wesprzeć poprzez wpłatę na konto:
87 1240 1082 1111 0000 0387 2932
Więcej informacji: www.follereau.pl