słyszę o tym, że należy myśleć pozytywnie. Powstaje więc we mnie nieodparte wrażenie, że jest to jedno z pierwszych przykazań cywilizacji. Niby nic w tym złego, żeby myśleć pozytywnie, bo lepiej uśmiechać się od ucha do ucha, odganiać czarne myśli, nie zaciskać zębów. Do współcześnie obowiązującego kanonu należy także, aby zawsze i wszędzie mimo wszystko być happy.
Niepokój budzi we mnie jedynie, że ta powtarzana mantra, swoiste zaklęcie, bazuje na amnezji. Żeby myśleć o tym, co pozytywne, trzeba jak najszybciej zapominać o tym, co niepokojące, złe. Nie rozmyślaj, że coś się nie udało, nie przejmuj się małym świństwem, na bok odrzuć skrupuły - po prostu myśl pozytywnie. Jeżeli przyjaciel mówi ci, że coś z Tobą nie tak, to zmień przyjaciela. Proste. Prawda?
Ta ciągła ucieczka odsuwa jednak na bok, czy wręcz niszczy refleksję nad sobą i otoczeniem. W gruncie rzeczy prowadzi do nieustannego powielania starych błędów. Nawet więcej. Ona popełnianie tych samych błędów wręcz zakłada.
Przeciwieństwem nowoczesnego pozytywnego myślenia jest chrześcijańskie nawrócenie. Nie ma w nim nic z amnezji, która nie stanowi sposobu na rozgrzeszenie i zmycie popełnionych błędów. Nawrócenie jest patrzeniem ku przyszłości, bez zapominania o przeszłości. Najważniejszą różnicą między pozytywnym myśleniem a nawróceniem jest to, że w pierwszym przypadku zwracamy się ku sobie. W nawróceniu idziemy ku Innemu. Ku Bogu.
Pomóż w rozwoju naszego portalu