W listopadzie 1655 r. Szwedzi oblegli Jasną Górę. Sytuacja była dramatyczna. Klęska i śmierć zazierała w oczy garstce obrońców klasztoru. Kraj splądrowany, zniszczony, a wszystko to jako rezultat upadku moralnego narodu. W rozmaitych kręgach społeczeństwa budziła się jednak świadomość, że tak dalej być nie może. Musimy odrodzić się moralnie, a wtedy sprostamy najeźdźcom. Skąd jednak może nadejść ratunek? W klasztorze jasnogórskim, w sytuacji po ludzku biorąc beznadziejnej, przeor o. Augustyn Kordecki zwraca się do współbraci i pozostałych obrońców tymi słowami: „Szydzi z nas i pogardza nami nieprzyjaciel, pytając, co nam z dawnych cnót zostało. A ja odpowiem: wszystkie zginęły, jednak coś jeszcze pozostało, bo pozostała wiara i cześć dla Najświętszej Panny, na którym to fundamencie reszta odbudowana być może” (H. Sienkiewicz, Potop).
I rzeczywiście owo „coś” wystarczyło! Jasna Góra została obroniona, w ślad za nią ojczyzna. Różne koleje losu przechodziła Polska w następnych wiekach. Jednak pamięć o uratowaniu od potopu szwedzkiego przez wstawiennictwo Matki Bożej Częstochowskiej do dziś żyje w świadomości narodowej. Instynktownie czujemy, że w sytuacji, gdy już niewiele możemy uczynić, prośba o pośrednictwo Maryi, właśnie przed Cudownym Obrazem na Jasnej Górze, jest w stanie odwrócić zagrażające niebezpieczeństwo.
W tym roku obchodzimy 350. rocznicę tej niezwykłej obrony klasztoru i ojczyzny. To kolejna okazja, aby w lustrze historii przyjrzeć się swoim dziejom i zauważyć, że wizerunek nasz jakby znowu poszarzał. Prywata, egoizm, pogarda dla wartości wywodzących się z Dekalogu, schlebianie obcym modom czy subkulturom rażą nazbyt widocznie. Dzieje się to tak w wymiarze jednostek, jak i grup społecznych z władzą państwową włącznie. Kto wie, może nawet czas, aby wołać za Sienkiewiczem do legendarnego pana Wołodyjowskiego: „Mości Wołodyjowski, larum grają”!
Postać tego szlachetnego rycerza kształtowała niegdyś świadomość Polaków tęskniących za odzyskaniem wolności. Dziś żyjemy w wolnym kraju, ale zagrożonym słabością jego obywateli, zwłaszcza tych, którzy mienie publiczne sprywatyzowali dla celów osobistych. Nie daj Bóg, abyśmy dosięgnęli dna z połowy XVII w.! Trzeba więc, nie czekając na potop, wziąć sprawy kraju w sprawiedliwe i czyste ręce. Pani Jasnogórska ciągle trwa na swym posterunku jak przed wiekami. Przemijają kolejne pokolenia, a Ona jest ze swym ludem ku jego obronie. W czasach współczesnych przekonał nas o tym prymas Stefan Kardynał Wyszyński, gdy uwięziony szukał nadziei na ratunek dla narodu i znalazł go w przygotowanych osobiście „Jasnogórskich ślubach narodu polskiego”. Choć sam nie mógł nacieszyć się widokiem rozmodlonego tłumu i odnowionej wiary, ostatecznie zwyciężył przez Maryję. Pusty fotel Prymasa wystarczył za wymowny symbol. Dzień
26 sierpnia 1956 r. stał się początkiem upadku stalinowskiego terroru. Wkrótce też Prymas Tysiąclecia odzyskał wolność. Tak działa Maryja Królowa Polski w dziejach naszego narodu - cierpliwie wsłuchana w jego troski.
Czasami gubimy trop do Jej duchowej stolicy, to prawda. Narażamy się na przeżycie kolejnego potopu, lecz ciągle pozostaje nadzieja na miłosierną odsiecz, jeśli tylko opamiętanie przyjdzie w porę.
Pomóż w rozwoju naszego portalu