Reklama

Salonowe porządkowanie myśli

O cierpieniu, śmierci i starości

Niedziela dolnośląska 6/2005

Bądź na bieżąco!

Zapisz się do newslettera

Z ks. dr. Januszem Czarnym, filozofem i antropologiem, rozmawia Mateusz Kozera

Mateusz Kozera: - W Starym Testamencie czytamy, że Mojżesz przeżył wiele, wiele lat i zmarł w szacunku swoich bliskich i sobie współczesnych. Wydaje mi się, że dziś stosunek do ludzi starych się zmienił?

Pomóż w rozwoju naszego portalu

Wspieram

Ks. dr Janusz Czarny: - Obawiam się, że zmienił się zasadniczo i nie tylko w porównaniu do tak odległej perspektywy czasowej - do Starego Testamentu. W drugiej połowie XX w. stosunek do ludzi starych i do starości zmienił się, niestety, na gorsze. Napędzany jakąś tam koniunkturą przemysł farmaceutyczny czy kosmetyczny wytwarza model człowieka, którego cechuje tężyzna fizyczna, jakieś piękno (np. równy rząd białych zębów) i w ten sposób tworzy się złudzenie, że człowiek musi być wiecznie młody. W każdym razie z młodości robi się superwartość. Jeżeli ukazuje się starość - spójrzmy na reklamy - to zawsze w kontekście korzystania z jakichś preparatów, które oczywiście trzeba zakupić, żeby być sprawnym, młodym i pięknym do końca.

- Czy można tu mówić o stosunku do ludzi starych czy też do starości jako zjawiska? Odnoszę wrażenie, że producenci kosmetyków i medykamentów próbują nam wmówić, że można uciec od tego, co jest nieuchronne?

- Obrazuje to stosunek do starości, ale pociąga za sobą także stosunek do ludzi starych. Tworzy się pewne złudzenie - dotyczy to także śmierci i cierpienia - że świat, cywilizacja, postęp techniczny czy nauka poszły już tak daleko, że zapewnią człowiekowi długie, jeśli nie wieczne, trwanie w zdrowiu, pięknie i tężyźnie fizycznej. Proszę zauważyć, jak skwapliwie wymazuje się zjawisko śmierci - też przecież nieuchronne. Ludzka śmierć jest wpisana w ludzkie życie, jest normalna, ale dzisiaj mówimy raczej o śmierci etykietalnej, tzn. w szpitalu, dyskretnie, za parawanem. Byleby śmierć nie narzucała się swoją wyrazistą wymową. Śmierć nie jest trendy. Potem dobrze jest jeszcze zrobić make up zwłokom, żeby wyglądały jak żywy człowiek i jeszcze najlepiej z uśmiechem na twarzy. Robi się to dla pozorów, złudzenia, że wszystko jest w porządku. Jest to, niestety, samooszukiwanie się całej naszej kultury, zarówno jeśli chodzi o starość, cierpienie, chorobę i w końcu śmierć.

Reklama

- Wspomniał Ksiądz o cierpieniu, chorobie. Od tego tematu nie da się uciec, jest on częścią naszego życia...

- Na szczęście współczesna medycyna rozbija troskliwie hodowane złudzenia, że wszystko potrafi. Otóż nie - cierpienie zawsze towarzyszy człowiekowi od momentu opuszczenia raju, także w postaci choroby. Ostatecznie to cierpienie w jakiś sposób zabija człowieka w sensie doczesnym. Inna sprawa, że nie myśli się o wiecznym trwaniu człowieka, tym rzeczywistym, już w Królestwie, gdzie nie ma ani płaczu, ani łez, ani narzekania. Dzisiaj kładzie się zasadniczy i mocny nacisk na tzw. jakość życia. Tego rodzaju optyka wywołuje m.in. postulaty eutanazji. Ponieważ obniża się, czy to na skutek starości, czy też choroby, właśnie owa jakość życia, to uważa się, że można i trzeba je skrócić, nie bacząc na jego absolutną wartość. Dzisiejszą kulturę charakteryzuje wręcz obsesja na punkcie jakości życia, a nie jego wartości.

- Każdy z nas doświadcza choroby czy cierpienia. Czasem większego, a czasem mniejszego. Jak je przeżywać?

- Trzeba sobie zupełnie realistycznie zdać sprawę, że cierpienie jest elementem życia. Cierpienie jest ewidentnym złem - pewną postacią ontycznego zła. Trzeba więc w pierwszym rzędzie bezwzględnie szukać środków, które zmniejszyłyby to cierpienie. Przy obecnym stanie wiedzy jest to możliwe. No i - w jakimś sensie - pogodzić się z istnieniem cierpienia. Często mówi się, że cierpienie uszlachetnia. Myślę, że niesłusznie, uważam bowiem, że cierpienie jest postacią złą i przez to nie może uszlachetniać. Natomiast sposób jego przeżywania - tak, może uszlachetniać.

- Jak w takim razie rozumieć ewangeliczne wezwanie o konieczności wzięcia swojego krzyża na ramiona w celu zbawienia?

- Krzyż jest symbolem zbawienia, a także symbolem i znakiem cierpienia niewymownego, ogromnego i w tym sensie oznacza: zaakceptuj swój ludzki los i nieś ten krzyż... Ciekawy tu jest zasadniczy motyw, który warto rozważyć. Bóg, chcąc zbawić człowieka, uczynił to przez cierpienie. W ten sposób wcale nie chciał wyjaśnić genezy cierpienia, ale je jakoś uzasadnić. Wskazał, że ono po coś jest, do czegoś może służyć. Znamienne jest to, że Bóg w swoim człowieczeństwie - by zbawić człowieka - podjął straszliwy krzyż cierpienia. Dlatego właśnie życie ludzkie jest takim pochodem ku śmierci, ale rozumianej jako przemiana, a nie kres istnienia. Śmierć jako zmartwychwstanie do pełni życia.

- Kiedy przychodzi cierpienie, choroba, wielu odwraca się od Boga, buntuje się. Padają pytania: Panie Boże, jak to, dlaczego, za jakie grzechy dałeś mi to cierpienie?

- Właśnie; sposób przeżywania cierpienia uszlachetnia człowieka, choć bywa, że wpływa destrukcyjnie. Oznacza to, że powoduje bunt w człowieku. Cierpienie bowiem w istocie jest takim skandalicznym nonsensem w całym dziele stworzenia. Tajemnica jego pochodzenia jest cały czas zakryta, ale Bóg nie stworzył cierpienia. Oczywiście, można mówić o brakowej teorii zła itd., ale to są dywagacje czysto filozoficzne. W istocie jest tak, że bez wiary człowiek nie może znieść cierpienia. Wiara w Boga i wszystko, co z tego aktu płynie - czyli nadzieja na przyszły kształt życia - pomagają przeżywać cierpienie.

- Czy to samo dotyczy starości?

- Tak, starość jest pewnym syndromem cierpienia. Niektórzy powiadają, że się Panu Bogu nie udała... ale to nie tak. Ja marzę o czasach, kiedy siwy włos i zmarszczki będą oznaczały czcigodność - tak jak dawniej - i wzbudzały niebywały szacunek. Chociażby ze względu na doświadczenie życiowe, na przeżyte lata. Dzisiaj siwy włos i zmarszczki są odbierane raczej jako przejaw dużego zaniedbania albo braku pieniędzy na lifting. Tymczasem właśnie siwy włos, niezakrywany, niefarbowany, a z dumą noszony powinien wywoływać ogromny szacunek wobec starszej osoby.

- Doczekamy się tych czasów?

- Mam nadzieję, że tak, ale dopiero, kiedy gruntownej przemianie ulegnie kształt naszej kultury. W przemianie pokoleń zawsze współistnieje pokolenie stare, średnie i zupełnie młode. Młodość jest taką chorobą, z której się wyrasta, ale jak się jest młodym, to się o tym nie wie. Problem polega na tym, że każde pokolenie musi na nowo uczyć się szacunku wobec starszych. Chciałbym zwrócić uwagę na niezwykłą wręcz rolę Ojca Świętego. Używając języka z obszaru komercji, można powiedzieć, że Papież wręcz promuje starość. Bez żadnych makijaży, bez fasad, ukazuje ją jako niezwykle godną szacunku. Nie chcę powiedzieć, że promuje cierpienie, ale pokazuje, jak należy je przyjmować. W każdym razie tak, żeby ono było nie tyle burzeniem życia, ale przeciwnie - dawaniem świadectwa, tak jak to czyni Jan Paweł II.

- Dziękuję za rozmowę.

2005-12-31 00:00

Oceń: 0 0

Reklama

Wybrane dla Ciebie

Zastępca Przewodniczącego KEP: świat pracy zaniepokojony "zielonym ładem"

2024-04-30 18:39

[ TEMATY ]

abp Józef Kupny

Eliza Bartkiewicz/episkopat.pl

Celem nadrzędnym duszpasterzy ludzi pracy jest prowadzenie ludzi do zbawienia, oraz ciągłe przypominanie o godności pracy, o podmiotowości i o prawach pracowników - powiedział KAI abp Józef Kupny z okazji święta 1 maja. - Jeśli chodzi o dodawanie energii duchowej, to wsparcie duszpasterzy jest nieocenione - ocenił zastępca przewodniczącego KEP. Przyznał też, że w środowiskach pracowniczych widać niepokój związany ze spodziewanymi konsekwencjami "Europejskiego zielonego ładu".

Od 1955 roku 1 maja Kościół katolicki wspomina św. Józefa, rzemieślnika, nadając w ten sposób religijne znaczenie świeckiemu, obchodzonemu na całym świecie od 1892 r., świętu pracy.

CZYTAJ DALEJ

św. Katarzyna ze Sieny - współpatronka Europy

Niedziela Ogólnopolska 18/2000

[ TEMATY ]

św. Katarzyna Sieneńska

Giovanni Battista Tiepolo

Św. Katarzyna ze Sieny

Św. Katarzyna ze Sieny

W latach, w których żyła Katarzyna (1347-80), Europa, zrodzona na gruzach świętego Imperium Rzymskiego, przeżywała okres swej historii pełen mrocznych cieni. Wspólną cechą całego kontynentu był brak pokoju. Instytucje - na których bazowała poprzednio cywilizacja - Kościół i Cesarstwo przeżywały ciężki kryzys. Konsekwencje tego były wszędzie widoczne.
Katarzyna nie pozostała obojętna wobec zdarzeń swoich czasów. Angażowała się w pełni, nawet jeśli to wydawało się dziedziną działalności obcą kobiecie doby średniowiecza, w dodatku bardzo młodej i niewykształconej.
Życie wewnętrzne Katarzyny, jej żywa wiara, nadzieja i miłość dały jej oczy, aby widzieć, intuicję i inteligencję, aby rozumieć, energię, aby działać. Niepokoiły ją wojny, toczone przez różne państwa europejskie, zarówno te małe, na ziemi włoskiej, jak i inne, większe. Widziała ich przyczynę w osłabieniu wiary chrześcijańskiej i wartości ewangelicznych, zarówno wśród prostych ludzi, jak i wśród panujących. Był nią też brak wierności Kościołowi i wierności samego Kościoła swoim ideałom. Te dwie niewierności występowały wspólnie. Rzeczywiście, Papież, daleko od swojej siedziby rzymskiej - w Awinionie prowadził życie niezgodne z urzędem następcy Piotra; hierarchowie kościelni byli wybierani według kryteriów obcych świętości Kościoła; degradacja rozprzestrzeniała się od najwyższych szczytów na wszystkie poziomy życia.
Obserwując to, Katarzyna cierpiała bardzo i oddała do dyspozycji Kościoła wszystko, co miała i czym była... A kiedy przyszła jej godzina, umarła, potwierdzając, że ofiarowuje swoje życie za Kościół. Krótkie lata jej życia były całkowicie poświęcone tej sprawie.
Wiele podróżowała. Była obecna wszędzie tam, gdzie odczuwała, że Bóg ją posyła: w Awinionie, aby wzywać do pokoju między Papieżem a zbuntowaną przeciw niemu Florencją i aby być narzędziem Opatrzności i spowodować powrót Papieża do Rzymu; w różnych miastach Toskanii i całych Włoch, gdzie rozszerzała się jej sława i gdzie stale była wzywana jako rozjemczyni, ryzykowała nawet swoim życiem; w Rzymie, gdzie papież Urban VI pragnął zreformować Kościół, a spowodował jeszcze większe zło: schizmę zachodnią. A tam gdzie Katarzyna nie była obecna osobiście, przybywała przez swoich wysłanników i przez swoje listy.
Dla tej sienenki Europa była ziemią, gdzie - jak w ogrodzie - Kościół zapuścił swoje korzenie. "W tym ogrodzie żywią się wszyscy wierni chrześcijanie", którzy tam znajdują "przyjemny i smaczny owoc, czyli - słodkiego i dobrego Jezusa, którego Bóg dał świętemu Kościołowi jako Oblubieńca". Dlatego zapraszała chrześcijańskich książąt, aby " wspomóc tę oblubienicę obmytą we krwi Baranka", gdy tymczasem "dręczą ją i zasmucają wszyscy, zarówno chrześcijanie, jak i niewierni" (list nr 145 - do królowej węgierskiej Elżbiety, córki Władysława Łokietka i matki Ludwika Węgierskiego). A ponieważ pisała do kobiety, chciała poruszyć także jej wrażliwość, dodając: "a w takich sytuacjach powinno się okazać miłość". Z tą samą pasją Katarzyna zwracała się do innych głów państw europejskich: do Karola V, króla Francji, do księcia Ludwika Andegaweńskiego, do Ludwika Węgierskiego, króla Węgier i Polski (list 357) i in. Wzywała do zebrania wszystkich sił, aby zwrócić Europie tych czasów duszę chrześcijańską.
Do kondotiera Jana Aguto (list 140) pisała: "Wzajemne prześladowanie chrześcijan jest rzeczą wielce okrutną i nie powinniśmy tak dłużej robić. Trzeba natychmiast zaprzestać tej walki i porzucić nawet myśl o niej".
Szczególnie gorące są jej listy do papieży. Do Grzegorza XI (list 206) pisała, aby "z pomocą Bożej łaski stał się przyczyną i narzędziem uspokojenia całego świata". Zwracała się do niego słowami pełnymi zapału, wzywając go do powrotu do Rzymu: "Mówię ci, przybywaj, przybywaj, przybywaj i nie czekaj na czas, bo czas na ciebie nie czeka". "Ojcze święty, bądź człowiekiem odważnym, a nie bojaźliwym". "Ja też, biedna nędznica, nie mogę już dłużej czekać. Żyję, a wydaje mi się, że umieram, gdyż straszliwie cierpię na widok wielkiej obrazy Boga". "Przybywaj, gdyż mówię ci, że groźne wilki położą głowy na twoich kolanach jak łagodne baranki". Katarzyna nie miała jeszcze 30 lat, kiedy tak pisała!
Powrót Papieża z Awinionu do Rzymu miał oznaczać nowy sposób życia Papieża i jego Kurii, naśladowanie Chrystusa i Piotra, a więc odnowę Kościoła. Czekało też Papieża inne ważne zadanie: "W ogrodzie zaś posadź wonne kwiaty, czyli takich pasterzy i zarządców, którzy są prawdziwymi sługami Jezusa Chrystusa" - pisała. Miał więc "wyrzucić z ogrodu świętego Kościoła cuchnące kwiaty, śmierdzące nieczystością i zgnilizną", czyli usunąć z odpowiedzialnych stanowisk osoby niegodne. Katarzyna całą sobą pragnęła świętości Kościoła.
Apelowała do Papieża, aby pojednał kłócących się władców katolickich i skupił ich wokół jednego wspólnego celu, którym miało być użycie wszystkich sił dla upowszechniania wiary i prawdy. Katarzyna pisała do niego: "Ach, jakże cudownie byłoby ujrzeć lud chrześcijański, dający niewiernym sól wiary" (list 218, do Grzegorza XI). Poprawiwszy się, chrześcijanie mieliby ponieść wiarę niewiernym, jak oddział apostołów pod sztandarem świętego krzyża.
Umarła, nie osiągnąwszy wiele. Papież Grzegorz XI wrócił do Rzymu, ale po kilku miesiącach zmarł. Jego następca - Urban VI starał się o reformę, ale działał zbyt radykalnie. Jego przeciwnicy zbuntowali się i wybrali antypapieża. Zaczęła się schizma, która trwała wiele lat. Chrześcijanie nadal walczyli między sobą. Katarzyna umarła, podobna wiekiem (33 lata) i pozorną klęską do swego ukrzyżowanego Mistrza.

CZYTAJ DALEJ

BBN: prezydent mianował gen. broni Marka Sokołowskiego dowódcą generalnym Rodzajów Sił Zbrojnych

2024-04-30 19:02

[ TEMATY ]

wojsko

Andrzej Duda

Jakub Szymczyk/KPRP

Prezydent Andrzej Duda mianował gen. broni Marka Sokołowskiego dowódcą generalnym Rodzajów Sił Zbrojnych, a gen. bryg. Krzysztofa Stańczyka - dowódcą Wojsk Obrony Terytorialnej - poinformowało we wtorek wieczorem Biuro Bezpieczeństwa Narodowego. Akty mianowania zostaną wręczone 3 maja.

Jak przekazało BBN na platformie X, na stanowisko dowódcy generalnego Rodzajów Sił Zbrojnych mianowany został gen. broni Marek Sokołowski, czasowo pełniący obowiązki dowódcy generalnego RS.

CZYTAJ DALEJ

Reklama

Najczęściej czytane

W związku z tym, iż od dnia 25 maja 2018 roku obowiązuje Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016r. w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia Dyrektywy 95/46/WE (ogólne rozporządzenie o ochronie danych) uprzejmie Państwa informujemy, iż nasza organizacja, mając szczególnie na względzie bezpieczeństwo danych osobowych, które przetwarza, wdrożyła System Zarządzania Bezpieczeństwem Informacji w rozumieniu odpowiednich polityk ochrony danych (zgodnie z art. 24 ust. 2 przedmiotowego rozporządzenia ogólnego). W celu dochowania należytej staranności w kontekście ochrony danych osobowych, Zarząd Instytutu NIEDZIELA wyznaczył w organizacji Inspektora Ochrony Danych.
Więcej o polityce prywatności czytaj TUTAJ.

Akceptuję