W trwającym w Kościele powszechnym miesiącu misyjnym prezentujemy posługę misyjną w Kamerunie naszego prezbitera - ks. Marcina Mońki. Natomiast w „Niedzieli” ogólnopolskiej (str. 10) polecamy uwadze Czytelników wywiad ks. inf. Ireneusza Skubisia z bp. Janem Ozgą z Kamerunu.
Kapłan „Fidei Donum” - Dar Wiary
Nazywają ich fideidonistami - od początkowych słów encykliki papieża Piusa XII Fidei donum. To kapłani diecezjalni, którzy na określony czas opuszczają diecezję macierzystą i udają się do pracy
misyjnej pod zwierzchnictwem miejscowego biskupa ordynariusza.
„Z powołaniem misyjnym jest tak samo jak z powołaniem do kapłaństwa. Przychodzi samo i nagle - mówi młody fideidonista, ks. Marcin Mońka, od półtora roku przebywający w Kamerunie. -
Pierwszy raz to pragnienie pojawiło się na spotkaniach z misjonarzami w seminarium. Zrodziła je ciekawość: jak pracuje się tam, gdzie Kościół się dopiero tworzy? Potem było czuwanie na Jasnej Górze”.
Wtedy dowiedział się od bp. Jana Wątroby, że na naszych misjonarzy czeka Zambia i Kamerun. Po rozmowie z ks. Eugeniuszem Bubakiem, misjonarzem z Kamerunu, stwierdził, że w tym kraju pragnie wypełniać
misję ewangelizacyjną. Decyzja dojrzewała powoli. Po seminarium jeszcze przez 5 lat pracował w parafiach w Siemkowicach i Wieluniu. Dodatkowym bodźcem był fakt, że najbliższy kolega kursowy wyjechał do
Zambii. Po półrocznym namyśle ks. Marcin udał się na 9-miesięczne przygotowania do Centrum Formacji Misyjnej w Warszawie, a potem na 3-miesięczny kurs języka francuskiego w Paryżu. W grudniu 2002 r.
stanął na ziemi kameruńskiej.
Oblicze Afryki
Afryka powitała ks. Marcina morzem świeżej, bujnej zieleni. Dookoła wielka bieda, rozwalające się gliniane domki i bezdroża.
Miasteczko Nguélémendouka leży we wschodniej części Kamerunu, niedaleko miasta Bertoua. Jego mieszkańcy to bardzo biedni ludzie. Zajmują się głównie uprawą kawy i kakao. Na małych poletkach sadzą
orzeszki ziemne - podstawowe źródło ich utrzymania, a ponadto: maniok, fasolę i makabo (odpowiednik ziemniaka). Nie potrafią oszczędzać. Gdy nie mają pieniędzy, to wydają się być szczęśliwi, bo
nie muszą się martwić, na co je wydać.
W Nguélémendouka na młodego misjonarza oczekiwał ks. Eugeniusz Bubak, pracujący tam od 12 lat. To on wprowadził księdza Marcina w arkana posługi misyjnej na Czarnym Lądzie.
Na terenie miasteczka znajduje się kościół parafialny pw. Wniebowzięcia Najświętszej Maryi Panny. Parafia obejmuje ok. 20 tys. ludzi. Podzielona jest na 8 sektorów, w skład których wchodzi 45 wspólnot
parafialnych. Każda ma swoją kaplicę. Niektóre są piękne, murowane, większość jednak wykonana jest z cegły glinianej. Kapłan do każdej z nich dociera rzadziej niż raz w miesiącu. Ogromna rola przypada
tam katechistom. Oni reprezentują księdza. Są to ludzie świeccy, którzy każdego dnia, rano i wieczorem, prowadzą modlitwy, przygotowują do przyjęcia sakramentów świętych. Co niedzielę prowadzą celebrację
Słowa Bożego dla wspólnoty. Odczytują tekst homilii, która redagowana jest w diecezji, przekładając ją na język miejscowy. Ponadto organizują różnego typu akcje i zbiórki. Msza św. trwa tam ok. 3-4 godzin.
Połączona jest z pięknym, przejmującym śpiewem afrykańskim i tańcami. Wierni idą w procesji z Pismem Świętym i z darami. Czytania odbywają się w dwóch językach: francuskim i maka - miejscowym. Kameruńczycy
uwielbiają modlitwę różańcową, często noszą różaniec na szyi. Przyjmuje się też Koronka do Miłosierdzia Bożego. Tradycją stało się już organizowanie raz w roku pielgrzymki do Groty Matki Bożej Biednych.
Pielgrzymi mają do pokonania trasę ok. 406 km. W przyszłości ma na tym terenie stanąć sanktuarium pw. Matki Bożej Biednych. W parafii działa wiele wspólnot: Legion Maryi, Młodzi Świata (Jeunes du Monde),
Dzieci Świata (Cop Monde), JEC - Katolicka Młodzież Studiująca, a także stowarzyszenie młodzieży pracującej na roli, ministranci, chóry oraz Kręgi Rodzin. Duży nacisk w tych Kręgach położony jest
na modlitwę rodzinną, codzienne czytanie Pisma Świętego, połączone z refleksją, i rachunek sumienia. Rodziny wspólnie podsumowują dzień: mówią sobie, co było dobre, ciesząc się tym, lub próbują rozwiązać
zaistniały problem. Jest to bardzo budujący rodzinę rodzaj rozmowy między małżonkami. „Chciałbym, aby Kręgi Rodzin istniały w każdej wspólnocie” - mówi ksiądz Marcin. Udało mu się już
poszerzyć Kręgi z 1 do 3. W kraju, w którym wielożeństwo jest powszechne, Kręgi Rodzin odgrywają znaczącą rolę. Służą wzmocnieniu więzi małżeńskich. Dają świadectwo, że taki sposób życia jest możliwy.
Niezwykle ważna dla Kameruńczyków jest wzajemna pomoc. I to nie tylko w rodzinie, ale w całej wiosce. Kiedy w domu pojawia się jakiś kłopot, zwołują najbliższą rodzinę, zwłaszcza najstarszych. W oparciu
o dialog szukają rozwiązania problemów. Drugim bardzo budującym zjawiskiem jest istnienie czegoś w rodzaju kasy zapomogowo-pożyczkowej. Ludzie z wioski łączą się w kilkunastoosobowe grupy, które raz w
miesiącu urządzają składki. Jedna z osób w danym miesiącu otrzymuje pieniądze na zagospodarowanie, np. na zakup nasion zboża pod zasiew czy na środki do opryskiwania kawy.
Cechuje ich też ogromny szacunek do ludzi starszych. Przejawia się on m.in. w tym, że nawet do osób obcych, ale w podeszłym wieku, zwracają się: mamo, tato. Podkreślają w ten sposób godność rodziców.
Często zasięgają rady starszych. Przeraża natomiast mała troska i wrażliwość na ludzi chorych. Człowiek chory powoli umiera, bo nie ma środków na leczenie. Istnieje tam kult zmarłych. Rozstanie ze zmarłym
świętują przez cały tydzień. Chowają go przed domem, ponieważ wierzą, że jego dusza będzie ich inspirowała i pomagała w rozwiązywaniu problemów. W Afryce wiara w duchy jest bardzo silna.
Owce bez pasterza
Największym nieprzyjacielem Afrykańczyka nie jest AIDS czy malaria, ale lęk. Panuje tam przekonanie, że w każdej chwili ktoś może rzucić na nich zły czar - sprowadzić chorobę, nieszczęście, tragedię.
Boją się czarowników, bo są mocno przekonani, że mogą im zaszkodzić - nawet na odległość. Dlatego szukają oparcia. Jest nim Kościół katolicki i jego wysłannicy - misjonarze. To oni, głosząc
Dobrą Nowinę, uświadamiają im, że to nie człowiek własną mocą, ale Pan Bóg wszystkim kieruje. Dlatego Kameruńczycy niezwykle cenią sobie błogosławieństwo kapłana. Proszą o nie bardzo często - kiedy
ktoś choruje, gdy się pokłócą. Przychodzą po błogosławieństwo całymi rodzinami. Wiara katolicka pomaga im wyzwolić się z wszechobecnego lęku.
Za sprawą ks. Eugeniusza Bubaka Kameruńczycy zgotowali księdzu Marcinowi bardzo uroczyste, owacyjne przyjęcie. W długich powitaniach wyrazili radość z tego, że mają nowego kapłana. Lubią do niego
przychodzić. Mówią o swoich sprawach - zarówno błahych, jak i poważnych. „Jeśli dzieli się ich los, przebywa z nimi, współczuje im, zyskuje się ich zaufanie. Stają się wtedy otwarci -
mówi misjonarz. - Bardzo chętnie odwiedzam wioski - wyznaje - bo tam mogę dowiedzieć się czegoś o ich kulturze, tradycjach”. Mieszkańcy wiosek doskonale wyczuwają, że przyjechał
po to, by im pomóc, być z nimi. „Ksiądz jest jednym z nas” - mówią. Budują przyjazną atmosferę, dając wyraz, że potrzeba im kapłana. „Gdy byłem na pielgrzymce lub wybierałem się
na urlop, to mówili: «Jesteśmy jak owce bez pasterza». To zachęca do bycia z nimi. Są bardzo chłonni, szczególnie interesują ich proste prawdy wiary. Chętnie słuchają wskazówek dotyczących
ich życia duchowego”. Ksiądz Marcin wprowadził kazania dialogowane, aby na bieżąco móc sprawdzać, czy jego wierni dobrze zrozumieli Słowo Boże. „Kazania są katechezą - wyznaje misjonarz
- ponieważ tutejsza ludność słabo zna przykazania Boże i sakramenty święte”. Wprowadził też katechumenat, czyli przygotowanie do chrztu, bierzmowania i małżeństwa.
Dobry misjonarz - zdaniem księdza Marcina - powinien przede wszystkim być z ludźmi i dla nich. Mieć dużo wyrozumiałości i cierpliwości. „Jeden sieje, drugi zbiera - stwierdza
ksiądz Marcin. - Trzeba siać wielokrotnie i zaufać Panu Bogu, że to wyda kiedyś owoce”.
Pomóż w rozwoju naszego portalu