Reklama

Uratowano bezcenne freski w Lądku Zdroju

Ostatni dzwonek

Bądź na bieżąco!

Zapisz się do newslettera

Gyby nie to, że freski te powstały ponad 200 lat temu, można by sądzić, że ukazanego żartobliwie żydowskiego karczmarza ze sceny wesela w Kanie Galilejskiej namalował znany współczesny polski malarz-prześmiewca, Jerzy Duda-Gracz. Freski przeszły właśnie generalną konserwację. 20 lipca prace oceniła komisja konserwatorska. - Świetna robota - twierdzi Barbara Obelinda z wałbrzyskiej delegatury Wojewódzkiego Urzędu Ochrony Zabytków we Wrocławiu.
Malowidła w prezbiterium są cztery (technika fresk mokry wykończony w miejscu impastów freskiem suchym): Pokłon Trzech Króli, Pokłon Pasterzy, Wesele w Kanie Galilejskiej, Chrzest Chrystusa. Autor - Carl Dankfart - namalował je w 1792 r. Z czasem je... zamalowano. Dlaczego? Niewykluczone, że komuś nie spodobało się to, że Dankfart potraktował temat swobodnie. Konserwatorzy odkryli freski przypadkowo w latach siedemdziesiątych XX w. Niestety, powódź, która w 1997 r. zatopiła część Lądka Zdroju, spowodowała szkody także w kościele, który zaczął osiadać, spękały mury, zaczęły ginąć freski (zasolenia, odspojenia od tynku, wykruszenia warstwy malarskiej).
- W najgorszym stanie był Chrzest Chrystusa - opowiada Michał Matuszczyk, który podjął się konserwacji malowideł. - Fragmenty scen trzeba było zrekonstruować. Na szczęście była dokumentacja ikonograficzna. To był ostatni dzwonek dla tych malowideł, a to świetne malarstwo barokowe - dodaje konserwator.
- Prace przy renowacji trwały z przerwami od ubiegłego roku. Michał Matuszczyk odnowił w tym czasie także dwie całopostaciowe figury, będące dopełnieniem ideowym ołtarza głównego. Jednak szybkiej interwencji konserwatorskiej wymaga cały ołtarz, który toczą drewnojady. Dlatego kościół zostanie zagazowany. Przez kilka dni nie będą mogli wchodzić do niego wierni. - Inaczej drewnojady będą przenosić się do zakonserwowanych już figur - twierdzi wrocławski konserwator.
Ołtarz trzeba ponadto oczyścić i uzupełnić ubytki, na co parafii nie stać. Jedyna nadzieja, że pomogą władze samorządowe i rządowe.
Potężny, pełen wspaniałych dzieł sztuki lądecki kościół parafialny to świadectwo zamożności miejscowego mieszczaństwa. Zastąpił gotycki kościół, który stał w tym miejscu wcześniej. Obecny powstał w latach 1688-1692. W połowie XVIII w. wydłużono go: prezbiterium - o 2,5 metra, a nawę aż o 9 metrów. Zrezygnowano z naw bocznych, choć środkowa została mocno wyniesiona, co było ryzykowne ze względu na statykę budowli. Okazały, dostowany do wielkości wnętrza ołtarz główny z drewna polichromowanego, powstał w 1791 r. Dominuje w nim figura Maryi. Autor ołtarza - Michał Ignacy Klahr - przedstawił też postacie Abrahama, Dawida, świętych Apostołów Piotra i Pawła, aniołów. Jego dziełem są też inne rzeźby, ambona i meble w kościele.
Wyjątkiem jest rzeźba Ukrzyżowanie z 1741 r., która wisi na styku prezbiterium i nawy. Jej autorem jest Michał Klahr Starszy, ojciec autora ołtarza głównego. To jedno z jego sztandarowych dzieł, świadczące o wyjątkowych umiejętnościach. Figura Marii Magdaleny koło krucyfiksu jest późniejsza, jej autorstwo można przypisać jego synowi, wspomnianemu wyżej Michałowi Ignacemu Klahrowi.
W okresie Bożego Narodzenia w kościele wystawiana jest szopka z figurkami Michała Ignacego Klahra. Stojąc zaś przy kościele, warto wznieść wysoko głowę, żeby zobaczyć, że zegar na wieży ma tylko... jedną wskazówkę. Tak było ponoć od początku. Zegar, nakręcany ręcznie, pochodzi z 1739 r. Kuranty wydzwaniają kwadranse i pełne godziny. Na wieży jest tylko jeden dzwon, bo cztery pozostałe zdjęto i przetopiono na cele wojenne.
Dom Klahrów, w którym była pracownia rzeźbiarska, stoi w pobliżu kościoła parafialnego, w lądeckim Rynku pod nr 1. Łatwo go poznać, bo na fasadzie widnieje płaskorzeźba Matki Bożej autorstwa Michała Klahra Starszego.

Pomóż w rozwoju naszego portalu

Wspieram

2004-12-31 00:00

Oceń: 0 0

Reklama

Wybrane dla Ciebie

Abp Wojda: duszpasterze męczennicy są zaczynem cywilizacji miłości

- Duszpasterze męczennicy są zaczynem cywilizacji miłości, do której nas wszystkich wzywa Chrystus. To wezwanie jest szczególnie ważne w przeżywanym Roku Świętym, w szczególnym czasie łaski, jaki jest nam dany, abyśmy się pojednali, wybaczyli sobie wzajemne urazy i weszli na drogę świętości - mówił abp Tadeusz Wojda, który przewodniczył Mszy św. w Narodowym Sanktuarium św. Józefa w Kaliszu w ramach dzisiejszych ogólnopolskich obchodów Dnia Męczeństwa Duchowieństwa Polskiego.

CZYTAJ DALEJ

św. Katarzyna ze Sieny - współpatronka Europy

Niedziela Ogólnopolska 18/2000

[ TEMATY ]

św. Katarzyna Sieneńska

Giovanni Battista Tiepolo

Św. Katarzyna ze Sieny

Św. Katarzyna ze Sieny
W latach, w których żyła Katarzyna (1347-80), Europa, zrodzona na gruzach świętego Imperium Rzymskiego, przeżywała okres swej historii pełen mrocznych cieni. Wspólną cechą całego kontynentu był brak pokoju. Instytucje - na których bazowała poprzednio cywilizacja - Kościół i Cesarstwo przeżywały ciężki kryzys. Konsekwencje tego były wszędzie widoczne. Katarzyna nie pozostała obojętna wobec zdarzeń swoich czasów. Angażowała się w pełni, nawet jeśli to wydawało się dziedziną działalności obcą kobiecie doby średniowiecza, w dodatku bardzo młodej i niewykształconej. Życie wewnętrzne Katarzyny, jej żywa wiara, nadzieja i miłość dały jej oczy, aby widzieć, intuicję i inteligencję, aby rozumieć, energię, aby działać. Niepokoiły ją wojny, toczone przez różne państwa europejskie, zarówno te małe, na ziemi włoskiej, jak i inne, większe. Widziała ich przyczynę w osłabieniu wiary chrześcijańskiej i wartości ewangelicznych, zarówno wśród prostych ludzi, jak i wśród panujących. Był nią też brak wierności Kościołowi i wierności samego Kościoła swoim ideałom. Te dwie niewierności występowały wspólnie. Rzeczywiście, Papież, daleko od swojej siedziby rzymskiej - w Awinionie prowadził życie niezgodne z urzędem następcy Piotra; hierarchowie kościelni byli wybierani według kryteriów obcych świętości Kościoła; degradacja rozprzestrzeniała się od najwyższych szczytów na wszystkie poziomy życia. Obserwując to, Katarzyna cierpiała bardzo i oddała do dyspozycji Kościoła wszystko, co miała i czym była... A kiedy przyszła jej godzina, umarła, potwierdzając, że ofiarowuje swoje życie za Kościół. Krótkie lata jej życia były całkowicie poświęcone tej sprawie. Wiele podróżowała. Była obecna wszędzie tam, gdzie odczuwała, że Bóg ją posyła: w Awinionie, aby wzywać do pokoju między Papieżem a zbuntowaną przeciw niemu Florencją i aby być narzędziem Opatrzności i spowodować powrót Papieża do Rzymu; w różnych miastach Toskanii i całych Włoch, gdzie rozszerzała się jej sława i gdzie stale była wzywana jako rozjemczyni, ryzykowała nawet swoim życiem; w Rzymie, gdzie papież Urban VI pragnął zreformować Kościół, a spowodował jeszcze większe zło: schizmę zachodnią. A tam gdzie Katarzyna nie była obecna osobiście, przybywała przez swoich wysłanników i przez swoje listy. Dla tej sienenki Europa była ziemią, gdzie - jak w ogrodzie - Kościół zapuścił swoje korzenie. "W tym ogrodzie żywią się wszyscy wierni chrześcijanie", którzy tam znajdują "przyjemny i smaczny owoc, czyli - słodkiego i dobrego Jezusa, którego Bóg dał świętemu Kościołowi jako Oblubieńca". Dlatego zapraszała chrześcijańskich książąt, aby " wspomóc tę oblubienicę obmytą we krwi Baranka", gdy tymczasem "dręczą ją i zasmucają wszyscy, zarówno chrześcijanie, jak i niewierni" (list nr 145 - do królowej węgierskiej Elżbiety, córki Władysława Łokietka i matki Ludwika Węgierskiego). A ponieważ pisała do kobiety, chciała poruszyć także jej wrażliwość, dodając: "a w takich sytuacjach powinno się okazać miłość". Z tą samą pasją Katarzyna zwracała się do innych głów państw europejskich: do Karola V, króla Francji, do księcia Ludwika Andegaweńskiego, do Ludwika Węgierskiego, króla Węgier i Polski (list 357) i in. Wzywała do zebrania wszystkich sił, aby zwrócić Europie tych czasów duszę chrześcijańską. Do kondotiera Jana Aguto (list 140) pisała: "Wzajemne prześladowanie chrześcijan jest rzeczą wielce okrutną i nie powinniśmy tak dłużej robić. Trzeba natychmiast zaprzestać tej walki i porzucić nawet myśl o niej". Szczególnie gorące są jej listy do papieży. Do Grzegorza XI (list 206) pisała, aby "z pomocą Bożej łaski stał się przyczyną i narzędziem uspokojenia całego świata". Zwracała się do niego słowami pełnymi zapału, wzywając go do powrotu do Rzymu: "Mówię ci, przybywaj, przybywaj, przybywaj i nie czekaj na czas, bo czas na ciebie nie czeka". "Ojcze święty, bądź człowiekiem odważnym, a nie bojaźliwym". "Ja też, biedna nędznica, nie mogę już dłużej czekać. Żyję, a wydaje mi się, że umieram, gdyż straszliwie cierpię na widok wielkiej obrazy Boga". "Przybywaj, gdyż mówię ci, że groźne wilki położą głowy na twoich kolanach jak łagodne baranki". Katarzyna nie miała jeszcze 30 lat, kiedy tak pisała! Powrót Papieża z Awinionu do Rzymu miał oznaczać nowy sposób życia Papieża i jego Kurii, naśladowanie Chrystusa i Piotra, a więc odnowę Kościoła. Czekało też Papieża inne ważne zadanie: "W ogrodzie zaś posadź wonne kwiaty, czyli takich pasterzy i zarządców, którzy są prawdziwymi sługami Jezusa Chrystusa" - pisała. Miał więc "wyrzucić z ogrodu świętego Kościoła cuchnące kwiaty, śmierdzące nieczystością i zgnilizną", czyli usunąć z odpowiedzialnych stanowisk osoby niegodne. Katarzyna całą sobą pragnęła świętości Kościoła. Apelowała do Papieża, aby pojednał kłócących się władców katolickich i skupił ich wokół jednego wspólnego celu, którym miało być użycie wszystkich sił dla upowszechniania wiary i prawdy. Katarzyna pisała do niego: "Ach, jakże cudownie byłoby ujrzeć lud chrześcijański, dający niewiernym sól wiary" (list 218, do Grzegorza XI). Poprawiwszy się, chrześcijanie mieliby ponieść wiarę niewiernym, jak oddział apostołów pod sztandarem świętego krzyża. Umarła, nie osiągnąwszy wiele. Papież Grzegorz XI wrócił do Rzymu, ale po kilku miesiącach zmarł. Jego następca - Urban VI starał się o reformę, ale działał zbyt radykalnie. Jego przeciwnicy zbuntowali się i wybrali antypapieża. Zaczęła się schizma, która trwała wiele lat. Chrześcijanie nadal walczyli między sobą. Katarzyna umarła, podobna wiekiem (33 lata) i pozorną klęską do swego ukrzyżowanego Mistrza.
CZYTAJ DALEJ

Czy męczeństwo ma sens?

2025-04-30 07:26

[ TEMATY ]

Samuel Pereira

Materiały własne autora

Samuel Pereira

Samuel Pereira

W świecie, w którym słowo „poświęcenie” brzmi jak archaizm, a „heroizm” kojarzy się z naiwnym romantyzmem z lekcji historii, męczeństwo może wydawać się czymś wręcz niezrozumiałym. Czymś z innego porządku – może nawet obcym i niepokojącym. Żyjemy przecież w czasach, w których indywidualizm jest cnotą, a sukces mierzy się liczbą zer na koncie, lajków pod zdjęciem i umiejętnością „dbania o siebie”. Na tym tle ofiara z własnego życia – a więc męczeństwo – wydaje się gestem radykalnym, może wręcz szalonym. A jednak… nie daje spokoju.

Arcybiskup Tadeusz Wojda, podczas obchodów Dnia Męczeństwa Duchowieństwa Polskiego, mówił, że „duszpasterze męczennicy są zaczynem cywilizacji miłości”. W świecie, który coraz bardziej pogrąża się w chaosie aksjologicznym, to zdanie brzmi jak manifest. Jakby ktoś rzucał kamień w szklany ekran nowoczesności i przypominał, że są jeszcze wartości, dla których warto żyć – a czasem nawet umrzeć. Tylko kto dziś w ogóle tak myśli?
CZYTAJ DALEJ

Reklama

Najczęściej czytane

REKLAMA

W związku z tym, iż od dnia 25 maja 2018 roku obowiązuje Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016r. w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia Dyrektywy 95/46/WE (ogólne rozporządzenie o ochronie danych) uprzejmie Państwa informujemy, iż nasza organizacja, mając szczególnie na względzie bezpieczeństwo danych osobowych, które przetwarza, wdrożyła System Zarządzania Bezpieczeństwem Informacji w rozumieniu odpowiednich polityk ochrony danych (zgodnie z art. 24 ust. 2 przedmiotowego rozporządzenia ogólnego). W celu dochowania należytej staranności w kontekście ochrony danych osobowych, Zarząd Instytutu NIEDZIELA wyznaczył w organizacji Inspektora Ochrony Danych.
Więcej o polityce prywatności czytaj TUTAJ.

Akceptuję