na podwórzu studnia
pod naciskiem dłoni
metalowej rączki
wypluwała wodę
chłodem ziemskich głębin
prosto w uśmiech wiadra
kot wygiętym grzbietem
pod ciężarem słońca
łukiem Amazonki
celował w jaskółki
strzałą niespełnienia
Achillesa piętą
w kwitnących akacjach
pyłkiem na paluszkach
w harmonii basetli
pszczół miodowy taniec
kreślił parabolę
pragnienia i smaku
z ust lepkich czereśnie
pestkami strzelały
w cel ruchomy ogon
zawsze merdający
radość z byle czego
wieczna psia naiwność
obiad zsiadłe mleko
z glinianego garnka
kartofle w warkoczach
rumianej okrasy
parowało szczęście
pod pokrywą czasu
szpaler słoneczników
w pożegnalnym geście
dzień odchodził w płaszczu
wieczornej purpury
trzymając za rękę
minione dzieciństwo
Pomóż w rozwoju naszego portalu