Publikujemy drugą część artykułu o ks. Tadeuszu Pudrze, który podczas okupacji hitlerowskiej ukrywał się w klasztorze Franciszkanek Rodziny Maryi w Białołęce.
Niewiele osób wiedziało o pobycie ks. Tadeusza w białołęckim Zakładzie. Należały do nich: przełożona prowincjalna, matka Matylda Getter, która w czasie II wojny światowej uratowała od śmierci około 500 dzieci żydowskich oraz s. Franciszka Liebthal, przełożona z Białołęki. I jeszcze najwyżej kilka osób.
Tajemna kryjówka, czyli pokój przedzielony szafami
Reklama
Gestapo oczywiście szukało zbiega. Hitlerowcy przyjechali więc do Białołęki. Znająca język niemiecki zakonnica (s. Agnieszka Dymna) oświadczyła przybyłym, że to przecież gestapowcy zabrali księdza z Białołęki.
I odjechali.
W czasie Powstania Warszawskiego ksiądz nadal ukrywał się w Zakładzie u Sióstr Rodziny Maryi. Początkowo tajemną kryjówką był pokój w klasztorze przedzielony szafami.
Wszystkich mieszkańców Białołęki Dworskiej hitlerowcy wysiedlili do Płud 18 września 1944 r. Dla sióstr przeprowadzka zakładu stanowiła poważny problem. Ewakuacja była o tyle trudna,
że trzeba było przemycić księdza, ale także i wiele ukrywanych dzieci żydowskich. Ostatecznie, kapłana przeprowadzono w ubraniu cywilnym. Ale w zakładzie w Płudach
byli Niemcy. Przebrano więc go za zakonnicę i przez ogród próbowano wprowadzić do domu. Niemcy jednak zaczęli bacznie przyglądać się trzem idącym zakonnicom (przebranemu ks. Pudrowi
towarzyszyły s. Domicela Golik i s. Janina Kruszewska). Zaczęły więc „one” zbierać w polu przy ogrodzie buraki i z pełnymi naręczami dotarły
jakoś do domu.
Pomóż w rozwoju naszego portalu
Wszędzie witały ich gruzy
Wojska polskie wyzwoliły Płudy 24 października 1944 r. Wszyscy odetchnęli z ulgą. Wyszli z piwnic. Cieszyli się wolnością. Wśród nich także ukrywający się przez tyle miesięcy
ks. Tadeusz Puder.
17 stycznia 1945 r. Wojsko Polskie weszło do lewobrzeżnej części stolicy. W piątym dniu po wyzwoleniu Warszawy, ks. Puder udał się do Grodziska Mazowieckiego, by odwiedzić matkę. Potem
zajrzał do księży w Milanówku i do Sióstr w Brwinowie. Do domu wracał z s. Ireną Waśniewską i s. Adelą Wadecką. Gdy szli przez Warszawę, wstąpili do domu Sióstr
Rodziny Maryi przy Żelaznej. Potem poszli do drugiego domu, na Chełmską. Wszędzie witały ich gruzy. Przenocowali więc w domu należącym do Zgromadzenia na ul. Hożej, gdzie zastali kilka sióstr.
Nazajutrz ks. Tadeusz Puder, wraz s. Ireną Waśniewską, wyruszyli na Pragę. Chodniki zasypane były zwałami cegieł i gruzów. Musieli więc iść środkiem jezdni. Grupa ludzi, a wśród
nich ks. Tadeusz i s. Irena, szła ulicą Marszałkowską. Nagle nadjechał samochód ciężarowy prowadzony przez czerwonoarmistę i przyczepą uderzył w przechodniów. S. Waśniewska
szybko ocknęła się na stosie gruzów. Ks. Puder był jednak nieprzytomny. Po przezwyciężeniu wielu trudności odwieziono go do Szpitala Zakaźnego przy ul. Grochowskiej.
Niezbadane są wyroki Opatrzności
Z pomocą przyszli polscy żołnierze. Ale na ratunek było za późno. Lekarze stwierdzili pęknięcie czaszki i silny wylew. Wezwano kapłana, który udzielił sakramentu namaszczenia chorych.
Ks. Puder nie odzyskał już mowy. Jedynie chwilami wydawało się, że jest przytomny. Był wtedy wyraźnie zaniepokojony, ale gdy widział i rozpoznawał znajome Siostry, czuł się spokojniejszy. Zmarł
27 stycznia 1945 r.
Nabożeństwo żałobne odbyło się 8 lutego w kościele Matki Bożej Zwycięskiej (dziś konkatedrze warszawsko-praskiej) na Kamionku w Warszawie. Formalności w kancelarii
parafialnej załatwiali s. Leokadia Kruk i Feliks Goździk. Wpis w Księdze Zmarłych 1945 r. dokonany został pod numerem 44.
Kondukt pogrzebowy prowadził proboszcz kamionkowski, ks. Eugeniusz Dąbrowski, jeden z najznamienitszych biblistów polskich - pierwszy z Polaków, który otrzymał doktorat na słynnym
Papieskim Instytucie Biblijnym w Rzymie, gdzie w latach trzydziestych studiował też i ks. Puder.
Tak dramatycznie ukrywany przez kilka wojennych i tak tragicznie zmarły, gdy zabłysła nadzieja wolności, ks. Tadeusz Puder pochowany został na Cmentarzu Bródnowskim w alei 91
A (kw. 1-7), wśród grobów innych kapłanów. Solidny grobowiec wystawiła mu matka, która zmarła kilka lat po synu. Na płycie grobowej wyryto także tekst wspominający jej drugiego syna Ryszarda.
Jeden z autorów wspomnień o ks. Tadeuszu, swój artykuł zakończył: Przetrwał koszmarną okupację, a zginął, gdy przyszło oswobodzenie i gdy pole do pracy
kapłańskiej stanęło otworem...
Niezbadane są wyroki Opatrzności...