Z ks. Janem Rybką - misjonarzem pracującym w Afryce - rozmawia Jadwiga Pobratyn
Jadwiga Pobratyn: - Papież Jan Paweł II w encyklice Redemptoris Missio podkreśla, iż: „Dla każdego wierzącego tak, jak dla całego Kościoła, sprawa misji winna być na pierwszym miejscu, ponieważ dotyczy wiecznego przeznaczenia ludzi i odpowiada tajemniczemu i miłosiernemu planowi Bożemu”. W jakim kraju i od jak dawna uczestniczy Ksiądz w realizowaniu tego „planu Bożego”, przepowiadając i głosząc Słowo Boże?
Pomóż w rozwoju naszego portalu
Ks. Jan Rybka: - Mineło, 19 lat od chwili, gdy stanąłem na ziemi afrykańskiej, w Kamerunie - kraju będącego miniaturą Afryki, nawet pod względem ludności. W latach od 1984-97 pracowałem we wschodniej części Kamerunu, w diecezji Doume, a następnie w 1999 r. objąłem nową misję w południowej części Kamerunu - w Mintom, na granicy Konga i Gabonu, misji utworzonej na prośbę miejscowych katolików.
- Jak wielką grupę stanowią katolicy na tle innych wyznań na terenie księdza misji?
Reklama
- Wspomnę może najpierw o Kamerunie, gdzie największą grupę religijną stanowią katolicy i protestanci, a potem muzułmanie i animiści, będący wyznawcami pierwotnej religii w Afryce uznającej wiarę w duchy, jako te, które opiekują się i rządzą światem, a kapłanami są czarownicy tzw. sorcier. W mojej parafii jest 9 tys. mieszkańców, 50% to animiści - głównie Pigmeje, następnie - protestanci stanowiący około 20%, muzułmanie - 5%, sekty - 5%. Katolicy szacowani są na około 20% łącznej liczby mieszkańców parafii.
- Spośród których grup wyznaniowych jest najwięcej nawróceń na katolicyzm i jaka jest dynamika tego procesu?
- W bardzo krótkim czasie po moim przybyciu do parafii duża grupa ludzi, przygotowywana wcześniej przez katechistów, przyjęła chrzest św. w Księdze Chrztów, założonej w 1999 r., mamy wpisanych 1560 osób. Jest jeszcze bardzo duża liczba katechumenów - kandydatów przygotowujących się do chrztu św. Statystyka pokazuje więc bardzo pozytywne zmiany. Kościół katolicki doświadcza wyraźnego wzrostu liczby przyjmowanych chrztów. Ochrzczeni pochodzą nie tylko z rodzin katolickich, ale także spośród Pigmejów oraz członków Kościoła protestanckiego, a nawet zanotowano kilka chrztów wśród młodzieży z rodzin muzułmańskich.
- Polska jest potęgą misyjną, która zasila misje w różnych częściach świata, w tym również w Afryce. Jak miejscowa ludność przyjmuje tak licznie przybywających do Kamerunu polskich misjonarzy?
Reklama
- Bardzo istotny jest na pewno aspekt historyczny, nigdy bowiem Polska, a tym samym polski misjonarz, nie jest kojarzony z kolonializmem, dzięki czemu zawsze uważani jesteśmy za przyjaciół tubylców. Styl pracy i pozytywne jej efekty budują dobrą i przychylną o nas opinię. Kameruńczycy utożsamiają Polskę z Ojcem Świętym, z „Solidarnością” i Wałęsą, a nazwiska znanych piłkarzy stają się pseudonimami tutejszych młodych piłkarzy. Można więc usłyszeć z dumą wypowiadane nazwiska: Lato, Szarmach, Kasperczak, Dejna, czy Boniek.
- Czy wizyty Papieża w Afryce, a zwłaszcza w Kamerunie, wywarły pozytywny wpływ na rozwój miejscowego Kościoła?
- Niewątpliwie wpływ Ojca Świętego na rozwój Kościoła jest ogromny. Kościół katolicki w Kamerunie jest żywotny i dynamiczny, a praca misjonarzy coraz bardziej owocna. Obecnie w Kamerunie pracuje ponad dwustu młodych polskich misjonarzy, cieszących się wielkim uznaniem i ogromną sympatią miejscowej ludności.
- A jaki jest stosunek kameruńskiego rządu do Kościoła katolickiego?
- Parafia Mintom to równocześnie centrum administracyjne na poziomie naszego powiatu, jest to supprefektura. W Kamerunie istnieje także administracja tradycyjna czyli administracja królów. Królem jest każdy szef plemienia. Są trzy stopnie wśród królów: król 1 stopnia - to król plemienia, mający najwyższy autorytet moralny, król 2 stopnia - król rodzin; jest także król 3 stopnia - to król wioskowy. Państwo respektuje ich decyzje administracyjne w zakresie spraw kryminalnym i wszelkich spornych. Administracja państwowa bardzo chętnie zaprasza na wszelkie uroczystości i jest bardzo przychylna Kościołowi i chociaż sama nie posiada większych funduszy, wykazuje znaczne zaangażowanie w rozwiązywaniu wszelkich problemów Kościoła.
Reklama
- Bazując na długoletnim doświadczeniu Księdza w pracy misyjnej, czy jest możliwe pełne utożsamienie się misjonarza z ludźmi żyjącymi w tak odmiennych warunkach kulturowych i religijnych?
- Pełniąc posługę misyjną, koniecznym, choć niełatwym, staje się poznanie ludzi wraz z ich tradycjami, przekonaniami czy mentalnością, tak dalece różniąca się od europejskiej, a w przypadku nas Polaków - tej czysto katolickiej. Zrozumienie i poznanie ich staje się więc długotrwałym procesem, często trudnym, czasem wręcz niemożliwym, a także i niebezpiecznym w społecznościach o tak silnych tradycji życia rodzinnego prowadzonego w licznie występujących tu plemionach. Dla Afrykanina - tradycja - określana słowem „kutim”, jest rzeczą najświętszą i nietykalną. Gdy w rozmowie usłyszymy odpowiedź, że to jest nasz „kutim”, jakakolwiek dalsza rozmowa staje się bezsensowna. Dla misjonarza bardzo więc ważna rzeczą jest poznanie zwyczajów i tradycji w swoich parafiach. Nie należy z nimi walczyć, ale włączyć je do pracy duszpasterskiej.
- Spotykamy się ciągle z bardzo smutnymi statystykami, dotyczącymi wysokiej zachorowalności ze względu na trudny dla organizmu człowieka klimat tropikalny oraz niski standard życia. Jak misjonarz przybywający z Europy radzi sobie z tak odmiennymi warunkami?
Reklama
- Rzeczywiście stanowi to bardzo wielki problem. Pierwsi misjonarze w zetknięciu z klimatem tropiku umierali już po pierwszym ataku malarii, a przeciętny czas pracy niemieckich misjonarzy palotynów przed I wojną światową nie przekraczała czterech lat. Dzisiaj także stanowi to przedmiot zmagań, mimo lekarstw i postępu medycyny. Dlatego początek pracy na misjach to tak ważna aklimatyzacja. Korzystamy więc dzisiaj z całego dorobku i doświadczeń dawnych misjonarzy. Jeśli dzisiaj Kościół stawia nam nowe zadania przez podział dużych diecezji, czy tworzonych parafii, to do dzieła tego powoływani są misjonarze z doświadczeniem. Wystarczy wspomnieć, iż nawet urzędujący biskup, przy podziale diecezji, zawsze nowego biskupa zostawia na swoim miejscu, a sam bazując na zdobytym doświadczeniu, obejmuje nowe miejsce, aby zająć się tworzeniem nowych struktur diecezjalnych.
- Proszę opowiedzieć o swojej nowej parafii w Mintom.
- Warunki, jakie tam zastałem, poza wielką potrzebą kapłana, przekroczyły moje wszelkie doświadczenia misyjne. Parafia pod wezwaniem św. Maksymiliana Marii Kolbego w diecezji Sangmelima obejmuje 35 tys. km2. Są to głównie wielkie połacie lasów tropikalnych. Długość parafii w linii prostej wynosi 300 km, odległość do parafii macierzystej - to 150 km a odległość do biskupa to około 110 km. Teren ten, zwłaszcza na odcinku parafii macierzystej - Djoum, która także ma jednego kapłana, nie ma praktycznie dróg przejezdnych dla zwykłych samochodów. Istnieje brak jakichkolwiek struktur, nie wspomnę o mieszkaniu dla księdza, kościele parafialnym, czy nawet kaplicach w wioskach dojazdowych. Parafia dotychczas nie ma samochodu, brak jest prądu, wody, telefonu, szpitala z lekarstwami. To wszystko Ksiądz Biskup miejscowy złożył na ręce misjonarza - proboszcza mówiąc: „Jesteś Polakiem, a dla Polaka nie ma rzeczy niemożliwych, daje ci do pomocy drugiego Polaka - św. Maksymiliana Marię Kolbego i ustanawiam go Patronem twojej parafii”. Czy mogłem odpowiedzieć - nie?
- Jak opisałby Ksiądz swoich wiernych, ich postawę, udział i zaangażowanie w życiu Kościoła?
Reklama
- Są to ludzie, którzy całym sercem kochają Boga i swojego księdza, o którego długo modlili się i prosili stale biskupa. Kiedy ksiądz przyjeżdża ludzie budują mały szałas, pokryty liśćmi z palmy, gdzie staje stół i kapłan, aby skryć go przed słońcem. Sami zostają na słońcu w czasie odprawiania Mszy św., sami modlą się o możliwość zbudowania prawdziwego Domu Bożego - ich własnego kościoła wioskowego. Nie załamują się, że nie mają jeszcze kościoła. Najbardziej pragną mieć wśród siebie księdza. A kiedy przyjdzie do nich, aby się modlić i mówić o Bogu, zostawiają wszystko, bo obecność kapłana to ogromne święto. Są dobrymi słuchaczami i z tego, co Bóg do nich mówi nigdy nie robią żartów. Martwią się tylko, że Bóg jest od nich daleko, że o Afrykanach zapomniał. Kiedy ksiądz jest z nimi wszyscy się radują, choćby nie byli katolikami. Na główną Mszę św., przychodzi nawet pastor ze swoimi wiernymi i chórem, nawet muzułmanie witają księdza przynosząc mu podarki. Taka Msza św. na misjach to niemal dzień jedności wszystkich wierzących w Boga. Nie pytajcie więc nigdy misjonarzy, dlaczego wracają na swoją misję, a raczej pomóżcie im swoimi modlitwami i ofiarami, aby nasi bracia - Afrykanie nie myśleli nigdy, że Bóg o nich zapomniał, że ich nie kocha.
- Jakie są więc najpilniejsze zadania stojące przed Księdzem po powrocie do Kamerunu?
- Jest bardzo wiele różnych problemów w mojej parafii. Istotna jest sprawa budowy plebanii i kościoła. Aby myśleć o budowie potrzebny jest samochód, a także o normalnej posłudze kapłańskiej w parafii, która składa się aż z 25 wiosek bardzo odległych od siebie. Kolejną sprawą jest brak studni na misji. Pijemy wodę z bagienka. Korzystając z kolejnego pobytu w Chicago u rodziny, ośmielam się Wam o tym powiedzieć i zaprosić do współpracy w tworzeniu wspomnianej przeze mnie parafii misyjnej w Kamerunie. Licząc na Wasze zrozumienie i wspaniałomyślność, pozostaję z Wami, Przyjaciele misji, w jedności modlitewnej za zbawienie nasze i całego świata.
- Dziękuje za rozmowę.
Dla pragnących poprzeć misję ks. Jana Rybki, podajemy numer konta bankowego: Midamerica Bank Fund of St. Maxymilian Parish Rev. Jan Rybka Account Number: 0603256747