Od dawna zdarzają się przenosiny do sąsiedniego kraju czy dalej w poszukiwaniu pracy i lepszego życia, co można by najtrafniej nazwać osadnictwem. Obecnie w Polsce taki charakter mają wyjazdy Polaków do innych krajów Europy oraz dawniejsza imigracja ukraińska w Polsce. Nie powoduje to większych problemów, gdy istnieje podobieństwo między kulturami lub gdy imigrantów jest niewielu – nie ma w Polsce wrogości np. wobec Wietnamczyków. Gdy jednak imigracja przybiera masową skalę, różnice zwyczajów i religii niosą poważne zagrożenia, jak np. imigracja arabska we Francji. Do pewnego czasu imigranci z Ameryki Łacińskiej znajdowali sobie miejsce w USA, ale ich nadmiar spowodował spore napięcia.
Drugi przypadek to wypędzenie przez wojny i prześladowania. Mamy z tym do czynienia po rosyjskim najeździe na Ukrainę. Tak też wygląda stopniowa emigracja chrześcijan arabskich z Bliskiego Wschodu (ostatnio znowu mordowanych w Syrii). Mnóstwo osób staje się takimi uchodźcami w ogarniętych wojnami krajach poza Europą.
Pomóż w rozwoju naszego portalu
Reklama
Od państw przyjmujących uchodźców wymaga to dużego wysiłku, ale ma on pełne uzasadnienie moralne. Tacy uchodźcy często chcieliby wrócić do swojej ojczyzny, są wdzięczni za pomoc, a w nowej sytuacji starają się odnaleźć i pracować. Problemem może być znalezienie dla nich nowego miejsca. Groźne skutki trwałego stłoczenia uchodźców w obozach widzimy w Gazie; inni Palestyńczycy zrujnowali Liban, który ich przyjął.
Trzeci rodzaj migracji, stosunkowo nowy, wynikający z gwarancji pomocy socjalnej, to migracja pasożytnicza do krajów bogatych, gdzie przybysze, najczęściej młodzi mężczyźni, spodziewają się łatwego życia. Tylko część z nich szuka pracy i potrafi spokojnie pracować. Inni uważają Europę za dojną krowę. Wielu muzułmanów naprawdę mniema, że „niewierni” powinni im służyć i ich utrzymywać, a naszą religią i kulturą gardzą, nie mają chęci na integrację. Przestępczość z ich udziałem jest bardzo wysoka. Lekkomyślne przyjmowanie ich, co nasiliło się w ostatnich latach, zagraża bezpieczeństwu w miastach zachodniej Europy i generuje ogromne koszty.
Co można zrobić?
W obliczu tej sytuacji mamy do czynienia z szaleńczą propagandą, która nie rozróżnia trzech typów emigracji i we wszystkich widzi biednych uchodźców. Dlatego już na początku przymyka się oko na wszystko: lekceważy agresję, przyzwala na fałszywe dane osobowe, w tym wiek (małoletni dostanie więcej za darmo i nie ukarzą go za przestępstwo). Nieprzystające do kultury europejskiej obyczaje traktuje się jako „ubogacenie kulturowe” (ideologia „multikulti”).
Reklama
Powstaje jakaś niby religia, w której „uchodźca” jest bożkiem, a obcy z nożem – ofiarą sytuacji lub problemów psychicznych. Tym, którzy naprawdę potrzebują pomocy, chrześcijanie powinni pomagać (i pomagają), ale to nie znaczy, że mamy dawać się oszukiwać i terroryzować. Nie musimy też słuchać pouczeń pięknoduchów, którzy lekceważą problem. Pasują do nich słowa Jezusa o faryzeuszach: „Wiążą ciężary wielkie i nie do uniesienia i kładą je ludziom na ramiona, lecz sami palcem ruszyć ich nie chcą” (Mt 23, 4).
W Europie Zachodniej i Środkowej mieszka dwa razy mniej ludzi niż w Afryce, w związku z czym zupełnie nierealne jest przyjęcie stamtąd czy z Bliskiego Wschodu nowych imigrantów. To samo dotyczy jakiejkolwiek większej pomocy materialnej. Dla biedniejszych krajów najcenniejsze byłoby przeniesienie tam czynników sukcesu Europejczyków, na co składają się edukacja, ustrój wolnorynkowy i umiejętność pracy. Działa to w znacznej części Azji.
Nie ma więc obowiązku przyjmowania nowych chętnych ani też tolerowania tych, którzy nie chcą się integrować. Granice powinny być szczelne. Tych, którzy już przybyli, należy traktować sprawiedliwie, ale to nie wyklucza redukcji świadczeń oraz należytych kar za popełnione przestępstwa, jak też deportacji. Dopóki nielegalni przybysze nie będą odsyłani z powrotem, Rosja i inne kraje, które chcą przez migrację destabilizować Europę, oraz mafie przemytnicze nadal będą ich przywozić. A przemyt ludzi oznacza mnóstwo ofiar wśród przemycanych oraz dalsze morderstwa, gwałty i kradzieże popełniane przez przybyszów. Niby-humanitarni zwolennicy imigracji przymykają na to oczy.
Relokacja
Reklama
W celu pozbycia się nadmiaru bezmyślnie przyjętych imigrantów duże kraje zachodniej Europy wymyśliły „relokację”, czyli przymusowe ich przesiedlanie do innych krajów UE, choć te wcale nie mają ochoty ich przyjmować, bo to oznacza wzrost przestępczości i wielkie koszty. Kraje bogatsze, jak Niemcy, chcą problemy, które same sobie stworzyły, przerzucić na kraje biedniejsze, żądając od nich „solidarności”. Zamiast odesłać nielegalnych imigrantów, zwykle zostawia się ich w Europie.
Jest to włączone w tzw. pakt migracyjny, czyli przepisy UE zmierzające do uregulowania migracji. Te przepisy sprzyjają imigracji, gdyż traktują ją jako korzystną, ignorując zagrożenia. Nietrudno jednak zgadnąć, że do przesiedlenia zostaną wybrani nie ci, którzy mają jakieś wykształcenie, nauczyli się języka, pracują i zachowują się spokojnie, chrześcijanie, lecz bezrobotni, chorzy, analfabeci, notowani przez policję.
Pakt migracyjny już obowiązuje, właśnie trwa okres przejściowy przeznaczony na przygotowania. A te prawa UE są tak skonstruowane, że Polska nie może ich odrzucić, choć przed wyborami politycy obiecywali, że odsyłanych imigrantów nie będą przyjmować. Rządowy zamiar zbudowania czterdziestu dziewięciu dużych ośrodków dla nich jasno dowodzi, że mają być przyjmowani, i to bez względu na zdanie obywateli.
UE zamierza od 2026 r. przesiedlać minimum 30 tys. imigrantów rocznie, a będą decydować o tym, jak też o wydatkach na ten cel, organy unijne. Wydalić ich będzie można, jeśli nie otrzymają azylu, a pochodzą z kraju bezpiecznego, który zgadza się ich przyjąć. Tymczasem gros krajów afrykańskich i muzułmańskich odmawia przyjęcia własnych obywateli! Liczba nielegalnych imigrantów w UE szacowana jest na 2 mln, z czego jedna trzecia nie została zarejestrowana. Polsce grozi więc ich zalew.
Reklama
W praktyce chodzi bowiem o imigrantów spoza Europy, z pominięciem tego, że Polska i inne kraje przyjmujące Ukraińców zrobiły więcej dla uchodźców niż sprawcy całego zamieszania. W naszym kraju przebywa bowiem obecnie już ok. 2,5 mln obywateli obcych, z czego ok. 1 mln to uchodźcy z Ukrainy (ochrona czasowa), z przewagą kobiet i dzieci; dalsze 0,5 mln ma zezwolenia na pracę. Reszta to głównie pracownicy czasowi z wizami oraz przebywający krótko bądź prywatnie. Wśród zatrudnionych 7% stanowią cudzoziemcy.
W dodatku w związku z innymi przepisami („Dublin III”) ci, którzy chcą otrzymać azyl, mają być przyjmowani w kraju, do którego najpierw przybyli. Pod tym pretekstem Niemcy już teraz zaczęły odsyłać nam nowszych imigrantów, choć na razie nie są to większe liczby. Najwygodniej jest im przewozić ich właśnie do Polski, bo nasze władze się nie sprzeciwiają (podczas gdy Austria i Czechy odmawiają). Niemieckie służby wjeżdżają do nas bez przeszkód.
Pewna liczba Kurdów i innych faktycznie przedostała się do Niemiec przez Polskę, mimo obrony granicy białoruskiej. Bez porównania więcej dotarło jednak przez Bałkany, Włochy i Hiszpanię, tylko że z tamtymi krajami Niemcy nie graniczą... Uległe wobec Berlina i Brukseli polskie władze mogą więc i w tej sprawie narazić nas na duże kłopoty.