Reklama

W wolnej chwili

Niespodziewane

2025-07-21 18:01

Niedziela Ogólnopolska 30/2025, str. 58-59

[ TEMATY ]

opowiadanie

Magdalena Pijewska

Bądź na bieżąco!

Zapisz się do newslettera

Weźmy na ten przykład Władka. Nie mówiłem wam jeszcze, ale jak byłem ostatnio u niego, to się popłakał. Jeszczem go takim nie widział. Siedzimy przy stole w jadalni w stałym składzie. Dyskusja przeniosła się z zakrystii, jak zwykle sprowokowana jakimiś miejscowymi sensacjami. Tak było i „tom razom”, jak mawia kościelny. Poruszającą wiadomość przynosi organista. Otóż znana nam wszystkim, niezwykłej zacności parafianka – to zaś wyrażenie proboszcza, akurat w tym przypadku nieprzesadzone zupełnie – znalazła się w domu opieki. Bulwersujące jest to, że oddała młodym ludziom z rodziny dom i cały majątek w zamian za opiekę. Pochwalali wszyscy wtedy jej decyzję, bo w ten sposób zostaje wśród swoich, nie marnuje się dorobek ich życia z mężem i nie będzie sama na stare lata. Teraz ta wiadomość przybija wszystkich, tym bardziej że jest już po rejentalnych zapisach i nie ma szans wyegzekwować na nich zmianę czegokolwiek. Wszyscy odbierają to jako ewidentną krzywdę, tym bardziej że zawsze była ona człowiekiem wrażliwym, dobrym i ofiarnym, a to zjednuje sympatię i współczucie.

– W wojsku się mówiło: kto ma miękkie serce, ten ma twardą dupę. I tak to jest. – Organista kolejny raz przerywa proboszczowi.

Pomóż w rozwoju naszego portalu

Wspieram

Reklama

– Ale nie możesz uogólniać, o tym właśnie mówię. Do czego byśmy doszli, gdyby tak tylko ten wychwalany przez ciebie egoizm. Dobrym warto być, zawsze. I o tym chcę wam powiedzieć, że dobro wraca do człowieka, czasami w dziwny i niespodziewany sposób.

– Jakoś do niej nie wróciło, wręcz przeciwnie.

– A ten w kółko swoje. Coś taki niecierpliwy. Młyny Boże mielą powoli. Nic jeszcze nie wiadomo, choć krzywda ewidentna. I muszę wam powiedzieć, że oni, po kolędzie jak byłem, to mi się nie podobali. Szczególnie ona, pyskata, zarozumiała. Po roku tę naszą parafiankę już wyrzucili do bocznego pokoju, a resztę urządzili po swojemu. Nic nie mówiła, ale było widać, że jej przykro.

– I wtedy trzeba było ich wywalić. Nie mógł jej ksiądz podpowiedzieć?

– Jak mogę ingerować w takie sprawy, zresztą kto się spodziewał, że tak z nią zrobią po zapisie?

– No mówię, że twardej dupy potrzeba.

Reklama

– Ale dajże już spokój z tymi wojskowymi mądrościami. W bardzo wielu przypadkach jest inaczej, zresztą tu też jeszcze nie wiadomo. No, o tym Władku wam zacząłem. Znacie go przecież, bywał u nas kilkakrotnie wcześniej. O, Władek to prałat, doktor rzymski, przed wojną w świecie bywały. Ale nie o tym chciałem. Jak jadę, to mu zawsze coś, nie wypominając, biorę, bo w tym domu emerytów jak to w zbiorówce, a on nawykły przez lata do innego stylu. Skarżył mi się, że już się ze wszystkiego wypstrykał, nie wiedział, że tak długo na tej emeryturze będzie musiał... Ostatnio nawet obrazy zaczął wyprzedawać. Miał pięknego Norblina, chciał mnie okazyjnie, ale gdzie tam mnie stać, a nie będę wykorzystywał okazji. U niego zawsze musi być koniaczek, kawka, coś dobrego na stole, taki już jest, a tu leki, wizyty lekarskie i mówi mi – bryndza. Pojechałem teraz do niego, a on w skowronkach, pokazuje mi list i płacze. On stał się teraz na starość taki sentymentalny, całe życie to był twardy gość. Z latami tak mięknie i ma coraz więcej wdzięczności wobec Pana Boga. Ale po kolei, bo chaotycznie wam opowiadam. Otóż po wojnie Władek był chyba prefektem szkół, on był z domu bogaty, wojna pewnie wiele zabrała, ale zawsze cośkolwiek zostało. Tak czy inaczej, ludzie tracili wszystko – i domy, i miasta. Nie pamiętam, jak to dokładnie było, ale zjawił się u niego jeden pan z Wilna, z córką. Zostawili wszystko, dom, groby, zmarłą żonę, i uciekli. Takich ludzi było wiele, gdzieś trzeba mieszkać, pracować i tak dalej. Władek im pomógł, na początek jakieś mieszkanie, pracę dla ojca, szkołę. Nie wiem, ile to trwało, ale facet umiera i on obiecuje temu ojcu, że będzie tej dziewczynie łożył na studia. A to jest człowiek słowny, u niego słowo ważniejsze jak pieniądze. I on tak te pięć czy ile tam lat posyłał. Potem kontakt się urwał, bo to inne, odległe miasto, codzienne sprawy. Zawsze jednak na święta czy jego urodziny przysyłała kartkę, nie można powiedzieć. Władek mówił też, że to nie były jakieś duże sumy i on w ogóle nie oczekiwał żadnej wdzięczności. To są zresztą lata. Ta kobieta już przeszła na emeryturę. Jest schorowana. I on mi mówi, że musiała się przeprowadzić, bo to mieszkanie już dla niej było za duże i za drogie w utrzymaniu. Z jednej emerytury, wiecie. I jak to przy przeprowadzkach – likwiduje się niepotrzebne szpargały, papiery. Ona też tak robiła, tym bardziej że przechodziła do jakiegoś maleńkiego mieszkanka. Co jej się wydawało zbędne, to albo podarowała komuś, albo wywaliła. W niedługi czas potem – patrzcie, jakie to przypadki – znajduje ją jakieś biuro prawne. Okazuje się, że jej ojciec przed wojną zdeponował znaczną sumę pieniędzy w banku angielskim, miał chyba jakiś oddział w Wilnie ten bank, i wyobraźcie sobie, oni ją odnaleźli, po tylu latach. Niesamowite. Chodziło o to, żeby okazała teraz ten weksel, papier dłużny czy jakieś akcje, nie wiem, a ona w płacz, bo to wszystko parę tygodni wcześniej wyrzuciła. Zwierza się swoim znajomym, ubolewają nad nią, a tu jedna z nich mówi: poczekaj, ja tego chyba nie wyrzuciłam, bo to był bardzo ładny druk, ze zdobieniami, i pomyślałam, że oprawię jak grafikę. Tylko gdzie ja to mogłam położyć? Znalazły. I ona do Władka pisze, że wreszcie będzie się mogła odwdzięczyć za jego dobre serce. Słuchajcie, to jest hojna kobieta. Co miesiąc Władek dostaje równowartość dobrej emerytury, a na święta czy imieniny – specjalny bonus. Dośmiertnie, powiedziała mu.

Proboszcz z podziwem kiwa głową. Władek teraz co wspomni, to płacze. – Bieda mi groziła, nędza zupełna – mówi. I tak się rozczula nad ludzką wdzięcznością i pamięcią, jak i nad Bożą opieką. No i co na to powiesz?

– Piękne, szkoda tylko, że tak rzadkie. Naprawdę tak było?

– No wiesz co... Mówię wam, jak na spowiedzi. A zresztą wszyscy żyją, możesz sprawdzić.

– Przydałaby się taka ciotka.

– No masz. Dużo pojął.

– No bo czemu takie przypadki, czy też jak proboszcz w kazaniu jaki przykład mówi, to wszystko dobre dzieje się albo dawno, albo daleko, w obcych krajach, a nie u nas?

– Co racja, to racja. – Organista, choć nie zwykł, potakuje kościelnemu i obaj patrzą wyzywająco na proboszcza.

– Co mam wam odpowiedzieć, że pod nosem nie widać? Mało każdy we własnym życiu, jak uczciwie popatrzy, znajdzie zdarzeń niezwykłych i opieki Boskiej? Takiś mądry – zwraca się nagle do kościelnego, bo sobie coś przypomniał – a nie pamiętasz już, jak żeś opowiadał, ile to, ze dwa tygodnie temu pewnie, jak żeś z sąsieka spadł na klepisko, a tam sieczkarnia, kosa i czego tam jeszcze nie było, bo bałagan masz na klepisku, a tobie nic się nie stało i cudem Boskim upadłeś obok tego wszystkiego? Z ilu to metrów było?

– O, u teścia stodoła wysoka, z czterech najmniej. Prawda.

Reklama

– Z czterech i nic ci się nie stało? Baju, baju. – Organista to człowiek konkretu.

– Snopek poleciał przede mną i ja na ten snopek.

– No, chyba że tak – dosyć nieprzekonywająco mówi organista.

A kościelny do proboszcza: – To czemu tego proboszcz na ambonie nie powie?

– Bo nie chcę z ciebie publicznie fajtłapy robić. Z sąsieka spaść to żaden chlubny czyn. Naprawdę, nie ma się czym chwalić, wierz mi. Coś taki pazerny na tę chwałę? Patrzcie go, niedługo by na ołtarz wlazł. Co zaś do Władka, chce nam coś do kościoła ufundować. Jak tu od emeryta brać, ale się zaparł. I nie wiem, czy ornat jaki, czy tuwalnię nową? Kapa jest nie za tęga, ale to grubszy wydatek, nie chciałbym go naciągać.

– Jak postanowił, to grzech nie brać. I obrusy by się przydały, i chorągiew jaka. Feretron z Antonim proboszcz obiecał.

– Nie obiecał, tylko mówił, żeby się przydał, a to różnica. Podpowiadałem jakiej duszy skruszonej, jak by mogła ekspiacje zrobić z pożytkiem dla kościoła.

– Komu?

– Gapowatemu kościelnemu. Znasz takiego?

Organista się zaśmiał, kościelny nagle spoważniał i widać było, że rozmowa zmierza ku końcowi tego dnia, i jak zwykle ktoś wyjdzie urażony.

Oceń: +2 0

Reklama

Wybrane dla Ciebie

Pogrzeb z poślizgiem i historia Zenki

Pogrzeby to kolejny temat moich zadziwień. Majestat śmierci jest tu traktowany z całą powagą, większą pewnie niż gdzie indziej, i celebrowany uroczyście, z największą starannością. Czas zwalnia, wręcz w sposób odczuwalny, zarówno wśród najbliższych, jak i w całej wiosce, gdzie ktoś umiera. Wszystko, choćby najpilniejsze sprawy, musi odejść na dalszy plan, zwykle do trzeciego dnia po pogrzebie. Przez ten czas temat jest jeden – żałoba. To ona bierze w posiadanie myśli, wyobraźnię, rozmowy, zachowania. Wszystko i wszystkich sobie podporządkowuje. Nikomu też nie przyjdzie do głowy, żeby zakwestionować choć jeden zwyczaj czy zachowanie albo skracać czas żałoby. Szacunek wobec tradycji jest powszechny. Tak było. Tak musi być. Tak jest dobrze. Różnice się trafiają w poszczególnych wioskach, ale dotyczą drobiazgów, rzeczy nieistotnych. Najpierw przez 3 dni czuwa się przy trumnie w domu zmarłego. Za punkt honoru uważa się obowiązek udziału przynajmniej w jeden wieczór. Są też wyspecjalizowani przewodnicy tych czuwań. Wiedzą, co, kiedy, jak; mają grube śpiewniki z odpowiednimi pieśniami. Ten rytuał ma swój scenariusz i klimat, i chyba właściwe sobie działanie terapeutyczne. Pogrzeb, jeśli z dalszej części parafii, trwa i trwa. Na umówioną godzinę przyjeżdżają konie. Wóz czy bryczka ubrane żałobnie. Jedzie się długo w milczeniu. Niestosowne jest wszelakie zagadywanie, nawet o nieboszczyka. Do kościoła idzie się pieszo, w kondukcie, bez względu na to, ile jest kilometrów i jaka droga. W kościele najpierw spowiedź – a idzie do spowiedzi, kto żyw – potem egzekwie, Msza i wymarsz na cmentarz. Tam jeszcze stosowne modlitwy i mowy. Bywa, że schodzi prawie cały dzień. I to jest w porządku. Pośpiech byłby obrazą, wręcz bluźnierstwem. Wszystko wymaga czasu, musi wybrzmieć. Żałoba najbardziej. Pogrzeby w zimie to sprawa oddzielna. Wiozą nas raz jakieś 8-9 km, okrężną drogą, bo ta najbliższa cała zawiana. Na miejscu wszystko jak powinno być – płacz przy pożegnaniu i zakrywaniu trumny, żałobny śpiew i ruszamy. Okazuje się, że kondukt zawsze chodził tą najbliższą drogą, więc i tym razem tamtędy. Na początku się cieszę, bo to jednak o 2-3 km bliżej, ale radość z mniejszej odległości przechodzi bardzo szybko. Przede mną idzie tylko mężczyzna z krzyżem, tuż za nim ja. Śniegu jest powyżej kolan, a bywa i znacznie grubiej miejscami. Ten z krzyżem zna drogę i chwała Bogu, bo często nie widać zupełnie, gdzie droga, a gdzie rów czy inne atrakcje. Zadzieram sutannę i kapę i brnę w tym puchu po kolana. Marzy mi się, żeby jak najszybciej przebić się do tej przejezdnej drogi. Tam już będzie łatwiej. Czoło mam spocone pod biretem, jestem mokry do pasa i zmarznięty. Przebrać się? Nie ma mowy, ludzie czekają przy konfesjonale. Nie można nagle przerwać celebracji z racji mokrych portek. Jest jedna wieś ze szczególnie rozbudowaną obrzędowością i formą żałoby. Jedziemy tam właśnie w środku zimy, bo zmarł najstarszy mieszkaniec. Proboszcz mnie uświadamia.
CZYTAJ DALEJ

Nowenna do Matki Bożej Częstochowskiej 2024 (dzień 2.)

[ TEMATY ]

Nowenna do Matki Bożej Częstochowskiej

Karol Porwich/Niedziela

Nowenna przed Uroczystością Najświętszej Maryi Panny Częstochowskiej trwa od 17 do 25 sierpnia przez dziewięć kolejnych dni, podczas których odmawiamy przypisane na każdy dzień poniższe modlitwy.

- Módlmy się za Kościół w Polsce, aby nie odchodził od Boga, by życie nienarodzonych było chronione i aby lekcje religii nie zniknęły ze szkół - apeluje ks. Marek Studenski. Wikariusz generalny diecezji bielsko-żywieckiej poprowadzi w tym roku duchowe przygotowanie do obchodzonej 26 sierpnia uroczystości Matki Bożej Częstochowskiej.
CZYTAJ DALEJ

„Obietnica Świtu” – XIII Spotkanie Młodych Archidiecezji Lubelskiej

2025-08-19 21:01

[ TEMATY ]

Lublin

Spotkanie Młodych Archidiecezji Lubelskiej

Obietnica Świtu

SMAL

Garbów

facebook.com/smal.garbow

Spotkanie Młodych Archidiecezji Lubelskiej

Spotkanie Młodych Archidiecezji Lubelskiej

W dniach 20-24 sierpnia w Garbowie koło Lublina odbędzie się XIII edycja Spotkania Młodych Archidiecezji Lubelskiej (SMAL) pod hasłem „Obietnica Świtu”. Wydarzenie skierowane jest do młodych od 13 do 27 lat. Organizatorem jest Centrum Duszpasterstwa Młodzieży Archidiecezji Lubelskiej, które co roku tworzy przestrzeń do spotkania i modlitwy.

Ważnymi elementami spotkania będą codzienne Eucharystie, adoracje Najświętszego Sakramentu z uwielbieniem, nabożeństwa oraz spotkania w grupach, które dają możliwość pogłębiania relacji z Bogiem i drugim człowiekiem.
CZYTAJ DALEJ

Reklama

Najczęściej czytane

REKLAMA

W związku z tym, iż od dnia 25 maja 2018 roku obowiązuje Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016r. w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia Dyrektywy 95/46/WE (ogólne rozporządzenie o ochronie danych) uprzejmie Państwa informujemy, iż nasza organizacja, mając szczególnie na względzie bezpieczeństwo danych osobowych, które przetwarza, wdrożyła System Zarządzania Bezpieczeństwem Informacji w rozumieniu odpowiednich polityk ochrony danych (zgodnie z art. 24 ust. 2 przedmiotowego rozporządzenia ogólnego). W celu dochowania należytej staranności w kontekście ochrony danych osobowych, Zarząd Instytutu NIEDZIELA wyznaczył w organizacji Inspektora Ochrony Danych.
Więcej o polityce prywatności czytaj TUTAJ.

Akceptuję