Reklama

Rodzina

O sztuce stawiania granic

Życie rodzinne to podróż pełna emocji, radości, ale też napięć, chorób, zmęczenia i prób.

2025-06-24 13:12

Niedziela Ogólnopolska 26/2025, str. 28-29

[ TEMATY ]

sprawy rodzinne

Adobe Stock

Bądź na bieżąco!

Zapisz się do newslettera

Kiedy ponad 20 lat temu zostałam mamą, bardzo zależało mi na tym, aby moje dzieci wzrastały w wierze, w poczuciu bezpieczeństwa i miłości. Intuicyjnie czułam, że to właśnie m.in. te trzy wartości staną się fundamentem ich rozwoju i budowania naszej relacji w codzienności. Zrozumiałam wtedy, że jednym z najbardziej praktycznych sposobów budowania takiego bezpiecznego, kochającego i wierzącego domu będą jasno określone zasady, nie jako narzędzie kontroli, ale jako ramy, które – jak w przypadku pięknego obrazu – pomagają uwydatnić to, co najcenniejsze, i chronią to, co kruche.

Dlatego gdy ktoś mnie pyta o znaczenie zasad i reguł w życiu rodzinnym, często przywołuję dwa porównania: obraz oprawiony w ramę i ogród otoczony ogrodzeniem. Życie rodzinne bowiem to podróż pełna emocji, radości, ale też napięć, chorób, zmęczenia i prób. I dopiero dobrze dobrane ramy, czyli mądrze ustalone zasady, nadają tej podróży kształt, zapewniają bezpieczeństwo, chronią przed rozpadem i pozwalają wyeksponować to, co najpiękniejsze: miłość, więź, wiarę.

Pomóż w rozwoju naszego portalu

Wspieram

Kiedy zacząć wprowadzać zasady i granice?

Reklama

Z mojej perspektywy, zarówno jako mamy, jak i edukatorki, moment pojawienia się dziecka w rodzinie jest już czasem, kiedy zasady powinny istnieć. Ale nie są to jeszcze zasady ustalane z dzieckiem. Nikt przecież nie pyta niemowlęcia, o której godzinie chce być kąpane, karmione czy usypiane. To rodzice są odpowiedzialni za rytm dnia, bezpieczeństwo i emocjonalny klimat domu. Ich wspólne, świadome decyzje to pierwsza forma granic.

Z czasem, gdy dziecko rośnie i zaczyna rozumieć coraz więcej, nadchodzi idealny moment na zmianę perspektywy: od odpowiedzialności do współodpowiedzialności. W pozytywnej dyscyplinie mówimy o zapraszaniu dzieci do „współtworzenia rozwiązań”, bo dzieci, które mogą współuczestniczyć w ustalaniu reguł życia rodzinnego, czują się ważne i potrzebne.

Zaskakujące, ale prawdziwe jest to, że: dzieci, które mają wpływ na tworzenie zasad, chętniej ich przestrzegają, bo traktują je jako coś „swojego”, a nie narzuconego z góry. Zasady przestają być wtedy przymusem, a stają się elementem rodzinnej kultury, wyrazem wzajemnego szacunku i troski.

Do dziś pamiętam sytuację, w której jako rodzina ustalaliśmy prostą, ale bardzo ważną zasadę dotyczącą opróżniania zmywarki. To był chyba czas, kiedy nasza najmłodsza córka miała ok. sześciu lat. Usiedliśmy razem i wspólnie ustaliliśmy grafik dyżurów. Starsze dzieci zaproponowały, że będą odpowiedzialne za opróżnianie zmywarki dwa razy w tygodniu. Młodszym dzieciom, tak jak i nam z mężem, przypadł jeden dzień w tygodniu. Ta zasada, bardzo prosta i wspólnie wypracowana, funkcjonowała przez wiele lat bez zbędnych sprzeczek i narzekań. Co więcej, żeby ułatwić jej przestrzeganie, spisaliśmy nasze ustalenia i umieściliśmy je w widocznym miejscu, tak by każdy miał do nich dostęp i mógł łatwo sprawdzić, kiedy przypada jego kolej.

Reklama

Na przestrzeni kolejnych lat wielokrotnie wracaliśmy do wspólnego ustalania zasad. Dotyczyły one różnych sytuacji: powrotu do domu po spotkaniach z przyjaciółmi, czasu spędzanego przed ekranem telewizora czy komputera i in.

Jestem głęboko przekonana, że kiedy dzieci czują, iż ich głos jest słyszany i brany pod uwagę, chętnie angażują się w wypracowywanie reguł, które ich dotyczą. A co ważniejsze, nie muszą się później przeciwko nim buntować, bo widzą w nich sens i mają poczucie współodpowiedzialności.

Dlaczego warto ustalać zasady i granice?

Z perspektywy lat widzę coraz wyraźniej, że to właśnie one dają dzieciom poczucie bezpieczeństwa. Są jak otwarte ramiona mamy lub taty, w które można się wtulić, skryć, w których można poczuć się kochanym i zauważonym.

Ale żeby tak się stało, potrzeba czasu, cierpliwości i wzajemnego zrozumienia, że każda osoba w rodzinie, niezależnie od wieku, jest ważna, potrzebna i ma swoje miejsce. Warto w tym miejscu wspomnieć, że w wielu domach mieszkają również dziadkowie. Ich głos, choć często mniej słyszany na co dzień, może być niezwykle cenny. Dlatego dobrze jest, gdy dzieci od najmłodszych lat widzą, że w rodzinie szanuje się i bierze pod uwagę także zdanie seniorów. Nawet jeśli dziadkowie nie grają dziś pierwszych skrzypiec w wychowywaniu wnuków, to jednak często biorą czynny udział w życiu rodziny, wspierając ją na swój sposób.

Reklama

Ponieważ bardzo mocno wierzę w to, że zasady są wyrazem naszej miłości, szacunku i troski, każdy swój warsztat edukacyjny zaczynam od ustalenia reguł, według których będziemy funkcjonować. I bardzo często powtarzam też, że niezależnie od tego, na jakim etapie życia jesteśmy, czy dzieci są małe czy nastoletnie, możemy na nowo ustalić zasady albo zrewidować dotychczasowe.

W pozytywnej dyscyplinie mówimy o dwóch równoważnych filarach: uprzejmości i stanowczości. To znaczy: „Kocham cię i dlatego stawiam granice, które mają cię chronić, zarówno fizycznie, jak i emocjonalnie”. Bo to nie surowość ani pobłażliwość przynoszą dobre owoce, ale właśnie miłość wyrażana przez jasne zasady i szacunek dla drugiego człowieka, nawet jeśli ma on tylko kilka miesięcy.

O czym mówi spójnik „i”?

W codziennym życiu oznacza to proste, konkretne ustalenia, które pomagają rodzinie funkcjonować w spokoju i wzajemnym zrozumieniu. W tym miejscu warto wspomnieć, że w budowaniu domowych zasad i codziennej komunikacji pomocna okazuje się mała literka „i”. Może wydawać się zwyczajna, a jednak ma wielką moc: łączy perspektywę dziecka z punktem widzenia dorosłego.

„I” jest równocześnie uprzejme wobec potrzeb dziecka i stanowcze z perspektywy dorosłego. Nie narzuca, lecz jest wyrazem wzajemnego szacunku.

Zamiast mówić: „Ile razy mam ci powtarzać, żebyś nie brał telefonu do stołu?”, możemy powiedzieć: „Obiad to czas bycia razem i telefony zostawiamy w swoich pokojach”.

Zamiast: „Nie przerywaj, bo to niegrzeczne!”, powiedzmy: „Rozmawiamy ze sobą bez przerywania i słuchamy, kiedy ktoś do nas mówi”.

Reklama

To kwestia nie tylko języka. To forma szacunku, której dzieci uczą się przez doświadczenie. A kiedy dzieci czują się szanowane, o wiele łatwiej przyjmują zasady, bo czują, że są ich częścią, a nie tylko adresatem poleceń.

Zdarza się, że rodzice obawiają się stawiania granic, myśląc, że może to być odebrane jako brak ich miłości. Czasem też po prostu nie wiedzą, że granice można stawiać z szacunkiem, bez krzyku i poczucia winy. A przecież to właśnie granice są jednym z najgłębszych wyrazów troski i miłości. Pan Bóg również mówi nam „nie”, które dobrze znamy z Dziesięciu przykazań. Ale Jego „nie” to nie odrzucenie czy kara – to jest kochające ostrzeżenie, wyznaczenie bezpiecznych ram, które chronią nasze życie i prowadzą ku dobru.

Tak samo w rodzinie: mądre granice pokazują dziecku, że jest ważne, widziane i kochane, że ktoś troszczy się o jego dobro, nawet wtedy, gdy ono samo jeszcze tego nie rozumie.

Święty Jan Paweł II powiedział, że „wolność nie polega na możliwości czynienia wszystkiego, co się chce, ale na możliwości czynienia dobra”. Granice uczą właśnie tego, że wolność w rodzinie to nie samowola, ale wzajemna troska, budowanie zaufania i odpowiedzialności.

Nie bójmy się stawiać granic. One nie oddzielają, one ochraniają. Tak jak Pan Bóg dał nam ramy Dekalogu, tak my dajmy naszym dzieciom ramy, które ochronią ich serca i pozwolą im wzrastać w wolności, miłości i odpowiedzialności.

Autorka jest certyfikowaną edukatorką Pozytywnej Dyscypliny

Oceń: +8 0

Reklama

Wybrane dla Ciebie

W jedności rodzinnej siła

Jak nie pozwolić, by różnice światopoglądowe czy codzienne problemy oddalały nas od siebie?

Żyjemy w rzeczywistości pełnej podziałów. Polityczne spory, odmienne wartości, różne podejścia do wychowania dzieci czy nawet codzienne decyzje finansowe mogą stać się iskrą zapalną w rodzinnych relacjach. Często mówimy: „Kiedyś było inaczej, ludzie się bardziej szanowali”, ale czy to prawda? W każdej epoce istniały różnice, lecz to sposób, w jaki je przeżywamy i rozwiązujemy, decyduje o sile rodzinnej jedności.
CZYTAJ DALEJ

Zapomniany patron leśników

Niedziela zamojsko-lubaczowska 40/2009

wikipedia.org

św. Jan Gwalbert

św. Jan Gwalbert

Kto jest patronem leśników? Pewien niemal jestem, że mało kto zna właściwą odpowiedź na to pytanie. Zapewne wymieniano by postaci św. Franciszka, św. Huberta. A tymczasem już od ponad pół wieku patronem tym jest św. Jan Gwalbert, o czym - przekonany jestem, nawet wielu leśników nie wie. Bo czy widział ktoś kiedyś w lesie, czy gdziekolwiek indziej jego figurkę, obraz itd.? Szczerze wątpię.

Urodził się w 995 r. (wg innej wersji w 1000 r.) w arystokratycznej rodzinie we Florencji. Podczas wojny między miastami został zabity jego brat Ugo. Zgodnie z panującym wówczas zwyczajem Jan winien pomścić śmierć brata. I rzeczywiście chwycił za miecz i tropił mordercę. Dopadł go przy gospodzie w Wielki Piątek. Ten jednak błagał go o przebaczenie, żałując swego czynu i zaklinając Jana, by go oszczędził. Rozłożył ręce jak Chrystus na krzyżu. Jan opuścił miecz i powiedział: „Idź w pokoju, gdzie chcesz; niech ci Bóg przebaczy i ja ci przebaczam” (według innej wersji wziął go nawet do swego domu w miejsce zabitego brata). Kiedy modlił się w pobliskim kościółku przemówił do niego Chrystus słowami: „Ponieważ przebaczyłeś swojemu wrogowi, pójdź za Mną”. Mimo protestów rodziny, zwłaszcza swojego ojca, wstąpił do klasztoru benedyktynów. Nie zagrzał tu jednak długo miejsca. Podjął walkę z symonią, co nie spodobało się jego przełożonym. Wystąpił z klasztoru i usunął się na ubocze. Osiadł w lasach w Vallombrosa (Vallis Umbrosae - Cienista Dolina) zbudował tam klasztor i założył zakon, którego członkowie są nazywani wallombrozjanami. Mnisi ci, wierni przesłaniu „ora et labora”, żyli bardzo skromnie, modląc się i sadząc las. Poznawali prawa rządzące życiem lasu, troszczyli się o drzewa, ptaki i zwierzęta leśne. Las dla św. Jana Gwalberta był przebogatą księgą, rozczytywał się w niej, w każdym drzewie, zwierzęciu, ptaku, roślinie widział ukrytą mądrość Boga Stwórcy i Jego dobroć. Jan Gwalbert zmarł 12 lipca 1073 r. w Passigniano pod Florencją. Kanonizowany został w 1193 r. przez papieża Celestyna III, a w 1951 r. ogłoszony przez papieża Piusa XII patronem ludzi lasu. Historia nadała mu także tytuł „bohater przebaczenia” ze względu na wielkie miłosierdzie, jakim się wykazał. Założony przez niego zakon istnieje do dzisiaj. Według jego zasad żyje około 100 zakonników w ośmiu klasztorach we Włoszech, Brazylii oraz Indiach. Jana Paweł II przypominał postać Jana Gwalberta. W 1987 r. w Dolomitach odprawił Mszę św. dla leśników przed kościółkiem Matki Bożej Śnieżnej. Mówił wówczas: „Jan Gwalbert (...) wraz ze swymi współbraćmi poświęcił się w leśnym zaciszu Apeninów Toskańskich modlitwie i sadzeniu lasów. Oddając się tej pracy, uczniowie św. Jana Gwalberta poznawali prawa rządzące życiem i wzrostem lasu. W czasach, kiedy nie istniała jeszcze żadna norma dotycząca leśnictwa, zakonnicy z Vallombrosa, pracując cierpliwie i wytrwale, odnajdywali właściwe metody pomnażania leśnych bogactw”. Papież Polak wspominał św. Jana także w 1999 r. przy okazji obchodów 1000-lecia urodzin świętego. Mimo to jego postać zdaje się nie być powszechnie znana. Warto to zmienić. Emerytowany profesor Uniwersytetu Przyrodniczego im. Augusta Cieszkowskiego w Poznaniu, leśnik i autor wspaniałych książek na temat kulturotwórczej roli lasu, Jerzy Wiśniewski, od wielu już lat apeluje i do leśników i do Episkopatu o godne uczczenie tego właściwego patrona ludzi lasu. Solidaryzując się z apelem zacnego profesora przytoczę jego słowa: „Warto by na rozstajach dróg, w rodzimych borach i lasach stawiano nie tylko kapliczki poświęcone patronowi myśliwych, ale także nieznanemu patronowi leśników. Będą to miejsca należnego kultu, a także podziękowania za pracę w lesie, który jest boskim dziełem stworzenia. A kiedy nadejdą ciemne chmury związane z pracą codzienną, reorganizacjami, bezrobociem, będzie można zawsze prosić o pomoc i wsparcie św. Jana Gwalberta, któremu losy leśników nie są obce”.
CZYTAJ DALEJ

Bardo. Katecheci szukali nadziei podczas wakacyjnych rekolekcji

2025-07-09 23:11

[ TEMATY ]

katecheza

Bardo

rekolekcje dla katechetów

Archiwum prywatne

Katecheci podczas wspólnej modlitwy w czasie rekolekcji w Bardzie

Katecheci podczas wspólnej modlitwy w czasie rekolekcji w Bardzie

Gdy niepewność wobec przyszłości katechezy rośnie, a szkolne reformy budzą lęk, rekolekcje w Bardzie dla katechetów diecezji świdnickiej stały się oazą nadziei i przypomnieniem, że wciąż są w Jego rękach.

Rekolekcje u stóp Matki Bożej Strażniczki Wiary Świętej prowadził w dniach od 3 do 5 lipca ks. Radosław Mielczarek ze Świdnicy, który w prosty, a zarazem głęboki sposób ukazywał sens zaufania Bożej Opatrzności – szczególnie w trudnym dziś powołaniu nauczyciela wiary. Rekolekcje odbywały się pod hasłem „W Jego rękach” i dla wielu stały się odpowiedzią na pytania i niepokoje związane z przyszłością katechezy w polskich szkołach.
CZYTAJ DALEJ

Reklama

Najczęściej czytane

REKLAMA

W związku z tym, iż od dnia 25 maja 2018 roku obowiązuje Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016r. w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia Dyrektywy 95/46/WE (ogólne rozporządzenie o ochronie danych) uprzejmie Państwa informujemy, iż nasza organizacja, mając szczególnie na względzie bezpieczeństwo danych osobowych, które przetwarza, wdrożyła System Zarządzania Bezpieczeństwem Informacji w rozumieniu odpowiednich polityk ochrony danych (zgodnie z art. 24 ust. 2 przedmiotowego rozporządzenia ogólnego). W celu dochowania należytej staranności w kontekście ochrony danych osobowych, Zarząd Instytutu NIEDZIELA wyznaczył w organizacji Inspektora Ochrony Danych.
Więcej o polityce prywatności czytaj TUTAJ.

Akceptuję