„Stała czytelniczka” napisała:
Niech chwalenie Ciebie, Boże, będzie pieśnią życia mego!
Drodzy Przyjaciele!
„Szczęście nie bywa gotowe, trzeba je szyć na miarę!”. Bardzo dobry aforyzm,
bo Pan Bóg nie stworzył dwóch identycznych osób, a zatem i nasza walka
o szczęście, czy tzw. szczęście, będzie pewnie najróżniejsza.
No cóż! Uczymy się przez całe życie, dużo się przepłakało, trochę się prześmiało,
a teraz pora pakować manatki...
Mam już 85 lat i mało wychodzę z domu. Mam opiekunki, rehabilitanta, miałam
przez telefon panią psycholog oraz wolontariuszki (bardzo kochane – muszę
powiedzieć...). W ostatnią niedzielę był u mnie ksiądz z parafii i poczułam się
obdarowana!
Cieszy mnie, że mam „Niedzielę”, Pani Aleksandra zamieszcza czasem moje listy...
Poznałam wiele osób przez rubrykę korespondencyjną, ale – jak to w życiu bywa –
korespondenci odpadają jak jesienne liście... Zawsze jednak mam jeszcze nadzieję,
że napisze ktoś do mnie i teraz...
Nie wszyscy mają to szczęście (?), żeby żyć długo, ale te ostatnie lata po długim życiu są najciekawsze – moim zdaniem... Przede wszystkim widzi się całe swoje życie jakby w przekroju. To, co było dobre, i to, co było złe. Co ciekawe, czasem dochodzimy do wniosku, że to, co było złe, mogłoby być jeszcze gorsze, gdyby nie te trudne doświadczenia, tak jakby Pan Bóg chciał nas uchronić przed czymś jeszcze gorszym... Ale też widzimy na koniec jakąś harmonię życiową, wydarzenia układające się w jakiś rozumny ciąg... Te upadki i wzloty, jak morskie fale, poganiają czas. I teraz, na koniec, osiadamy na bezludnej wyspie, z dala widzimy jakieś okręty zmierzające do sobie wiadomych portów, a my w starym fotelu i nad szklanką herbaty rozmyślamy o minionych czasach...
Pomóż w rozwoju naszego portalu