W Dekalogu znalazło się przykazanie: „Nie będziesz wzywał imienia Pana, Boga twego, w błahych rzeczach” (Wj 20, 7). Gdy powtarzamy z pamięci katechizmowe formuły, wypowiadamy je w następujący sposób: „Nie będziesz brał imienia Pana Boga swego nadaremnie”. Kiedy wierzący wykracza przeciwko temu przykazaniu? Przecież każdego dnia zwracamy się do Boga w modlitwie, a gdy opowiadamy komuś o sobie, nawiązujemy do naszej relacji z Bogiem, z kolei gdy planujemy coś, mówimy o woli Bożej.
Żydzi dobrze wiedzieli, że zwrócenie się do kogoś po imieniu jest wyrazem głębokiej zażyłości. Znać czyjeś imię to znać jego wnętrze. W Biblii imiona bohaterów zdradzają to, co skrywa się za ich powierzchownością, co jest dostępne tylko dla wtajemniczonych, dla tych, którzy do tego wnętrza zostali zaproszeni, przed którymi ktoś się otworzył. Wypowiedzenie czyjegoś imienia jest zarazem dotknięciem tego, co święte dla wzywanej osoby. Chrześcijanie z wielkim szacunkiem odnoszą się do imienia każdego człowieka, gdyż imię jest ściśle związane z tożsamością i godnością ludzką. Bóg objawia ludowi swoje imię, czyli otwiera się przed nim, pozwala się poznać, udziela dostępu do siebie. Imię Boga jest zarazem kluczem do Jego serca. W tym momencie można pomyśleć, do jak wielkiej potęgi otrzymaliśmy klucz – zwracając się do Boga po imieniu, wchodzimy w zażyłą relację z miłością, prawdą, ze sprawiedliwością, z dobrem... Można by wymieniać w nieskończoność przymioty Boga, które poznajemy na kartach Pisma Świętego, a które zostały nam objawione w Jezusie Chrystusie. W imię Boga zostaliśmy ochrzczeni. Usłyszeć czy wypowiedzieć: „Ja ciebie chrzczę w imię Ojca i Syna, i Ducha Świętego”, to doświadczyć o wiele więcej aniżeli usłyszeć czy wypowiedzieć słowa wskazujące na Boga.
Imienia Pańskiego wzywa się nadaremnie wtedy, gdy postawy życiowe, decyzje, zamiary stoją w sprzeczności z tym, co się kryje za wypowiadanym imieniem Boga. Skoro – jak powiedzieliśmy – zwrócenie się po imieniu świadczy o głębokiej zażyłości, to z ową zażyłością z Bogiem muszą się wiązać konkretne decyzje życiowe, które będą zgodne z Prawem Bożym. Bo jak można powoływać się na prawdę, a Bóg jest całkowitą prawdą, kiedy ma ona służyć do potwierdzenia kłamstwa? Jak można powoływać się na pokój, a Bóg jest całkowitym pokojem, kiedy ma on służyć chaosowi, wojnie? Analogicznie można by kontynuować tego typu spostrzeżenia. W Katechizmie Kościoła Katolickiego zostało względem tego podkreślone, że ciężkim grzechem jest bluźnierstwo wobec imienia Bożego. Grzechem jest łączenie imienia Bożego z dokonywanym przekleństwem człowieka. Grzechem jest również przysięganie na Boga, powoływanie się na Jego imię w momentach przyrzeczeń i ślubów, przy założeniu, że śluby te lub przyrzeczenia nie zostaną spełnione. Bóg nie może być świadkiem i orędownikiem kłamstwa ani też nie może być orędownikiem decyzji uwłaczających miłości i w ogóle będących odstępstwem od Jego Prawa.
Pomóż w rozwoju naszego portalu