Reklama

Nauka

Szybować i mistrzem być!

Choć nie mają silnika, są zdolne do długotrwałego lotu ślizgowego dzięki wykorzystaniu wszystkich ruchów powietrza. Szybowce, bo o nich mowa, mogą się stać nie tylko źródłem fascynujących przeżyć, ale także powietrzną drogą do mistrzostwa.

Niedziela Ogólnopolska 9/2024, str. 58-59

[ TEMATY ]

lotnictwo

Zdjęcia: archiwum Sebastiana Kawy

Bądź na bieżąco!

Zapisz się do newslettera

O szybowcach najlepiej rozmawiać z mistrzami, dlatego zarówno o przygodzie z nimi związanej, jak i o specyfice tego statku powietrznego opowiedział Niedzieli Sebastian Kawa – z zawodu lekarz, który z niezwykłej pasji szybowania uczynił sposób na życie.

Od Albatrosa się zaczęło

Na swoje pierwsze mistrzostwa świata pojechał w 1997 r. Tam osiągnął pierwsze sukcesy, wygrywając trzy konkurencje. Dotychczas zdobył osiemnaście złotych medali, trzy srebrne i trzy brązowe. – Zainteresowanie lotnictwem zaczęło się w naszej rodzinie od przygód wojennych, z czasów I wojny światowej. Stryjek mojego taty był siłą wcielany do różnych armii i właśnie tam po raz pierwszy zetknął się z lotnictwem, m.in. z samolotami Albatros. Choć sam nie był pilotem, o swoich doświadczeniach opowiadał młodszym. A dzieci w czasach, gdy nie było radia i telewizji, słuchały tych historii z zapartym tchem. Jednym ze słuchających był mój tata. To on zaczął latać na szybowcach w liceum i szybko doszedł do wysokiego poziomu w Polsce w lataniu przelotowym i w akrobacji. Potem jednak miał znacznie mniejsze możliwości rozwoju niż ja dzisiaj – przyznaje nasz rozmówca.

Pomóż w rozwoju naszego portalu

Wspieram

Szybowce nie mają silnika. Zadaniem zawodnika jest wykorzystanie naturalnych ruchów powietrza, które powstają głównie dzięki temu, że Ziemia jest ogrzewana przez Słońce (prądy termiczne), po to, aby jak najszybciej pokonać daną trasę. Na zawodach liczy się to, kto jest sprawniejszy w wyszukiwaniu tych noszeń, kto lepiej obserwuje chmury, kto ma lepsze doświadczenie na terenie górskim i wie, na którym zboczu można nabrać wysokości, a z której strony wysokość będzie się bardzo szybko tracić. Trzeba to robić bezpiecznie i omijać takie pułapki, by tracić wysokość nad terenem, nad którym nie ma możliwości lądowania. – Od chwili, gdy szybowiec znajdzie się ok. 500 m nad lotniskiem, zawodnik zdany jest już tylko na swoje umiejętności, a zwłaszcza umiejętność wykorzystania tych prądów powietrza – tłumaczy pilot szybowcowy. A te trasy to są niebanalne odległości. Na zawodach w Finlandii zawodnicy ukończyli trasę 1 tys. km w ciągu jednego dnia! Poza zawodami rekordowy przelot przekroczył już 3 tys. km! A trzeba pamiętać, że oficjalną trasę można pokonać tylko w ciągu dnia. Przeliczając zatem, że w lecie długi dzień mógł trwać 14 godzin, szybowiec musiał lecieć ponad 200 km/h. Szybowce były już na wysokości 23 tys. m nad ziemią. Warto również dodać, że szybowiec ma o wiele większe możliwości niż np. paralotnia. Lata się nim szybciej i można to robić przy silnym wietrze, przy trudnych warunkach termicznych, w turbulencji, blisko skał i zboczy gór.

Reklama

Doskonałość aerodynamiczna

Celem konstruktora szybowca jest, aby statek leciał jak najszybciej i jak najmniej opadał – to określa doskonałość aerodynamiczna. Szybowiec ponadto musi się zmieścić w wąskich prądach wznoszących, czyli musi też latać powoli. Taki projekt to nie lada wyzwanie, więc projektowanie aerodynamiki szybowca jest dużo trudniejsze niż budowa samolotu. – Jeżeli z 1 km szybowiec potrafi przelecieć 55 km, to my nazywamy to doskonałością 55. Można zbudować superorchideę, która będzie miała bardzo długie skrzydła i ogromną doskonałość aerodynamiczną, będzie bardzo dużo ważyła, ale technicznie będzie to niepraktyczne – zauważa wielokrotny rekordzista świata w szybownictwie. – Teraz częściej latamy na szybowcach, które mają ograniczoną rozpiętość do 15 lub 18 m i mają doskonałość ok. 55. Zależy nam na tym, aby szybowce były też łatwe w pilotażu, szybkie i zwrotne, do czego nadają się krótsze skrzydła.

Pierwsze szybowce nie miały ograniczeń, była to klasa otwarta. De facto każdy, kto coś skonstruował, mógł na tym latać. Później wprowadzono ograniczenie do tzw. klasy standard, która miała skrzydła o rozpiętości 15 m i nie mogła mieć klap. – Dwie najpopularniejsze klasy, na których obecnie latamy, to klasa club – rozgrywana na starych szybowcach klasy standard i klasa 18-metrowa, która ustępuje klasie otwartej tylko nieznacznie. Szybowce ważą do 600 kg i mogą mieć klapę, czyli mechanizację na całym skrzydle. Te szybowce ani nie są za duże, ani nie mają za słabych osiągów, a jednocześnie są na tyle duże, że można w nich już zamontować silnik, który pozwoli wrócić w razie kłopotów z pogodą. Nadal istnieje klasa otwarta, ale w Polsce w tej klasie nie produkuje się obecnie żadnego szybowca. Są to bardzo drogie i jednostkowe konstrukcje – podkreśla nasz rozmówca i dodaje, że najwięcej medali zdobył na szybowcu Diana 2 produkowanym od 2005 r. – Właśnie przywiozłem szósty złoty medal mistrzowski z Australii. Diana wkrótce będzie miała następczynię w klasie 18 m produkowaną w Górkach Wielkich, i bardzo na to czekamy – mówi.

Reklama

Jaki los szybownictwa?

W polskich klubach lata najwięcej szybowców 2-osobowych, na których można się szkolić czy polecieć z przyjacielem w trudniejszy teren. Na nich również rozgrywa się zawody. Niestety, liczebność pilotów w Polsce spada. Zdaniem Sebastiana Kawy, szybownictwo zostało bardzo obwarowane regulacjami formalnymi, przez co nauka szybowania stała się mało dostępna. – Brakuje też wsparcia ze strony państwa, co – moim zdaniem – jest bardzo dużym błędem, bo to szybownictwo jest najtańszym sposobem pozyskania i selekcji pilotów do lotnictwa: cywilnego, wojskowego czy do helikopterów pogotowia ratunkowego – zaznacza.

W szkółce szybowcowej można latać już od 14. roku życia. Jest to szkoła, która młodego człowieka uczy brania odpowiedzialności za siebie, za decyzje, które podejmuje, szkoła umiejętności współpracy w grupie i organizacji.

Współczesne aerokluby zostały pozostawione same sobie i muszą jakoś na siebie zarobić, np. organizując przeloty pasażerom. Same szkolenia zaś kuleją. Tak się dzieje w większości krajów na świecie. Są jednak wyjątki, gdzie szybownictwo jest doceniane. – W Niemczech aerokluby szkolą kadetów wojskowych na szybowcach. W USA 1,2 tys. godzin przeszkolenia na certyfikowanym szybowcu liczy się jako doświadczenie do linii lotniczych. W Polsce do doświadczenia zawodowego można zapisać sobie zaledwie 30 godzin z szybowca – wskazuje rozmówca Niedzieli.

W szybownictwie – obok latania jako zawodnik – niezwykłą przygodą może być organizacja wypraw – także tych dalekich. Sebastian Kawa przewodził wyprawie szybowcowej w Himalajach, gdzie z Krzysztofem Stramą wzlecieli ponad szczyty na 9,6 tys. m. Był także w Kaukazie, gdzie jako pierwszy człowiek na świecie wzniósł się szybowcem nad Elbrus. Wykonał również przelot 2 tys. km w Andach. Latał w Brazylii, Namibii, Nevadzie. A co dalej? – K2, ostatniego ośmiotysięcznika nie udało się zdobyć naszym himalaistom w zimie, chociaż Krzysztof Wielicki zdobył Mount Everest jako pierwszy zimą i byliśmy w tym pionierami. Może teraz uda się to nadrobić szybowcem? Najlepiej od razu i w lecie, i w zimie. Karakorum jest dużo lepsze do latania niż Himalaje – zapewnia Sebastian Kawa.

2024-02-27 11:03

Oceń: 0 0

Reklama

Wybrane dla Ciebie

TS jak Tadeusz Sołtyk

Niedziela Ogólnopolska 35/2011, str. 26

[ TEMATY ]

historia

Polacy

lotnictwo

Źródło: samolotypolskie/via Rafał Chyliński

Tadeusz Sołtyk w biurze konstrukcyjnym przy desce kreślarskiej, na której znajduje się rysunek samolotu TS-16 ”Grot”

Tadeusz Sołtyk w biurze konstrukcyjnym przy desce kreślarskiej, na której znajduje się rysunek samolotu TS-16 ”Grot”

Wszystkim, którzy interesują się lotnictwem, nazwisko tego konstruktora natychmiast kojarzy się z odrzutowym samolotem szkolnym Iskra. Rzeczywiście, samoloty były największą pasją prof. Tadeusza Sołtyka, a TS to symbol typu kilku samolotów jego konstrukcji. Był jednym z tych polskich inżynierów, którego talenty nie zginęły w biurokracji, a na dodatek były autentyczną solą w oku Sowietów. Poza lotnictwem był wielkim pasjonatem żeglarstwa. Wielokrotnie wygrywał regaty, w tym dwukrotnie organizowane przez Yacht Klub Polski o nagrodę Prezydenta RP na łodzi własnej konstrukcji. Zaprojektował i zbudował osiem typów jachtów żaglowych śródlądowych i morskich.

CZYTAJ DALEJ

Rycerze Kolumba podsumowali peregrynację ikony św. Józefa i inicjatywę pro-life

2024-04-30 09:21

[ TEMATY ]

Rycerze Kolumba

Rycerze Kolumba

Uroczystą Mszą świętą pod przewodnictwem biskupa kaliskiego Damiana Bryla sprawowaną w Sanktuarium św. Józefa w Kaliszu Rycerze Kolumba podsumowali trwającą niemal dwa lata peregrynację ikon św. Józefa. Inicjatywa ta była jedną z najważniejszych, jaką wspólnota Rycerzy realizowała w Polsce w ostatnim czasie.

„Boże Ojcostwo odkrywamy także przez tego, który ma szczególne miejsce w posłannictwie Jezusa, a mianowicie przez św. Józefa” – powiedział bp Bryl w czasie homilii. Podkreślając szczególną cechę kaliskiego wizerunku Świętej Rodziny, wskazał, jak tę bliskość ukazał jego autor. „Twarz św. Józefa jest taka sama jak twarz Boga Ojca (...): Józef w swoim ojcostwie objawia nam ojcostwo Boga” – dodał i zobowiązał Rycerzy do dojrzałego rodzicielstwa, do którego „zaprasza mężczyzn” łaskami słynący obraz czczony w Sanktuarium w Kaliszu.

CZYTAJ DALEJ

Wałbrzych. Żonkilowa Kwesta

2024-04-30 15:27

[ TEMATY ]

hospicjum

Wałbrzych

Renata Wierzbicka

żonkilowa kwesta

Ryszard Wyszyński

Wolontariusze Wałbrzyskiego Hospicjum im. Jana Pawła II w zaangażowania podczas Żonkilowej Kwesty

Wolontariusze Wałbrzyskiego Hospicjum im. Jana Pawła II w zaangażowania podczas Żonkilowej Kwesty

Serca mieszkańców regionu wałbrzyskiego ponownie rozgrzała charytatywna inicjatywa, która zyskuje na znaczeniu z każdym rokiem.

Podczas kolejnej edycji Żonkilowej Kwesty, zorganizowanej pod patronatem bp Marka Mendyka, lokalna społeczność wykazała się niezwykłą hojnością, wspierając działania Wałbrzyskiego Hospicjum na rzecz najbardziej potrzebujących. Kwesta zorganizowana przez wałbrzyski oddział Polskiego Towarzystwa Opieki Paliatywnej trwała od 23 do 30 kwietnia i zgromadziła niemal tysiąc wolontariuszy – głównie uczniów i młodzieży z lokalnych szkół, którzy z balonami i żonkilami w rękach i żółtymi koszulkami na sobie, zbierali fundusze na ważny cel. Dzięki ich zaangażowaniu oraz hojności darczyńców, zbierane środki mają wesprzeć zakup nowego sprzętu medycznego oraz finansować rehabilitację dzieci, które znajdują się pod opieką Wałbrzyskiego Hospicjum im. św. Jana Pawła II. To placówka, która nie tylko zapewnia opiekę stacjonarną i domową dla setek pacjentów, ale również prowadzi poradnię opieki paliatywnej skupiającą się na wsparciu dla terminalnie chorych dzieci oraz dzieci osieroconych.

CZYTAJ DALEJ

Reklama

Najczęściej czytane

W związku z tym, iż od dnia 25 maja 2018 roku obowiązuje Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016r. w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia Dyrektywy 95/46/WE (ogólne rozporządzenie o ochronie danych) uprzejmie Państwa informujemy, iż nasza organizacja, mając szczególnie na względzie bezpieczeństwo danych osobowych, które przetwarza, wdrożyła System Zarządzania Bezpieczeństwem Informacji w rozumieniu odpowiednich polityk ochrony danych (zgodnie z art. 24 ust. 2 przedmiotowego rozporządzenia ogólnego). W celu dochowania należytej staranności w kontekście ochrony danych osobowych, Zarząd Instytutu NIEDZIELA wyznaczył w organizacji Inspektora Ochrony Danych.
Więcej o polityce prywatności czytaj TUTAJ.

Akceptuję