Bajka? Ależ skąd! Proboszczowo istnieje naprawdę.
– Znajdujemy się w miejscu, w którym jest jedna z największych kolekcji miniatur kolejowych w rękach prywatnych w Polsce. Obejmuje kilka epok modelarskich – opowiada ks. Janusz Grygier, oprowadzając mnie po piętrowym, klimatycznym budynku wkomponowanym w leśny krajobraz podwyszkowskiej Mostówki. To tu, w parafii Miłosierdzia Bożego, ten pasjonat i kolekcjoner pełni posługę proboszcza, a także doskonale się bawi.
Pomóż w rozwoju naszego portalu
Podarunek na całe życie
Jego fascynacja koleją sięga emocjonalnymi korzeniami lat dziecięcych. Wtedy to dostał w prezencie bożonarodzeniowym mały zestaw kolejki na baterie. Doskonale pamięta, że była to lokomotywa z dwoma wagonami. Kiedy domowy, okrągły stół pustoszał po posiłku, można było rozłożyć na nim tory i rozpocząć zabawę. Tak beztrosko upływały wolne godziny małego Januszka.
Przełom lat ’60 i ’70 XX wieku to czas, w którym kolejowe miniatury różnych firm były dostępne w warszawskiej Centralnej Składnicy Harcerskiej. Jej ogromna witryna z realistyczną makietą przyciągała nie tylko dzieci, które z zapartym tchem czekały aż maleńki pociąg ruszy i przemknie drobiazgowo odwzorowanym szlakiem. W niejednym obserwatorze rodziła się wtedy chęć podjęcia tego nietaniego hobby, wymagającego cierpliwości i talentów manualnych. Tam swoje pierwsze modele nabywał również młodziutki Janusz.
Reklama
Już wtedy zaczynał przerabiać pewne elementy, a niektóre wykonywał samodzielnie. I jak to z kolekcjonerską pasją bywa, nie tylko inspiruje ona do pogłębiania tematycznej wiedzy i poszerzania zbiorów, ale też stawia wciąż nowe, ambitne wyzwania. Jednym z nich było samodzielne wykonanie makiety kolejowej.
– Najstarsza, która się u mnie zachowała, pochodzi chyba z 1974 r. – wspomina dzisiejszy proboszcz. Mimo uszkodzeń spowodowanych upływem lat, stanowi miłą pamiątkę dla jej twórcy.
Młody pasjonat środki na swoje hobby zdobywał podejmując przeróżne prace. – Zanim poszedłem do seminarium, miałem bardzo dobry zawód. Z wykształcenia świeckiego jestem elektromechanikiem – wyjaśnia. – Nie było więc problemu z odkładaniem funduszy na tego typu zabawę.
Alternatywne światy
Płaskie witryny zawieszone na ścianach oszałamiają swoją zawartością, choć prawdziwie bajkowy świat miniatur możemy podziwiać „na pięterku”. Epoka pierwsza kolekcji Janusza Grygiela datuje się od momentu wynalezienia kolei do 1925 r. Druga epoka – od 1925 r. do 1944 r. Z trzeciej, czwartej i piątej epoki znajdziemy już mniej rzeczy. Niewiele eksponatów pochodzi ze współczesności, bowiem ks. Janusz najcieplejszym uczuciem darzy kolej epoki pierwszej. W jego ekspozycji liczną reprezentację stanowią modele kolei bawarskiej, pruskiej, saksońskiej czy z Wirtembergii. Są to miniatury parowozów, lokomotyw i wagonów, które współcześnie z trudem znajdziemy nawet w muzeach.
– Te pojazdy są widowiskowe i dostojne, ponieważ parowóz w przeciwieństwie do elektrowozu ma duszę – zauważa poważnie ks. Janusz.
Reklama
Na „pięterko” wchodzi się po wąskich schodach. Pomieszczenie nie jest duże, przypomina zaadaptowany strych. Znajdziemy tu wesołe miasteczko, stary dworzec, owce z pasterzem na hali, czy jeziorko z kąpiącymi się ludźmi i strzegącym ich Jezusem w przydrożnej kapliczce.
Równolegle z miniaturami rozwija się w Mostówce poboczna kolekcja przedmiotów związanych z koleją, na ogół polską. Część rzeczy to dary znajomych i przyjaciół, część ks. Janusz zdobywa samodzielnie. Proboszcz od kilku lat przetapia również stare paschały, dając im drugie życie w postaci świec z form silikonowych.
Nie liczy godzin poświęconych na wykonanie swoich prac. Tym bardziej, że wiele z nich niejednokrotnie udoskonala. – Młodzi pytają mnie czasem: „Proszę księdza, a ile to kosztuje?” Odpowiadam: „Niewiele. Jakieś tysiąc godzin pracy”.
Dla modelarza przelicznik finansowy jest kwestią drugorzędną.
Bogacz w skali 1: 87
Wszystkie przedmioty zostały skatalogowane, nie ma więc mowy o jakimkolwiek nieporządku.
– Są katalogi magazynowe i wystawiennicze, zatem całość jest utrzymana jak w prawdziwym muzeum – zauważa pogodnie i z nutką dumy. – Jestem w stanie w ciągu 5 minut od wzięcia danego modelu do ręki, znaleźć do niego pudełko fabryczne. Samo katalogowanie stanowi olbrzymią pracę – dodaje.
Kolekcja ks. Janusza nie ma swojego odpowiednika internetowego, nie istnieje też żadna strona wirtualna. – Nie mam czasu na tego typu rzeczy – stwierdza kolekcjoner.
Reklama
Od kilkunastu lat buduje też małe satyry kolejowe. One również są skatalogowane z tego względu, że ich autor wypożycza je do muzeów i na potrzeby różnych ekspozycji. Satyryczne scenki odnoszą się do wydarzeń związanych z koleją i politycznym kontekstem. Chyba najbardziej bawią podupadłe stacyjki pod reklamowym hasłem: „PKP Intercity – Kolej dużych inwestycji”.
Ci, którzy nie dadzą rady osobiście wybrać się do Mostówki, mogą zapoznać się z częścią prac pasjonata, wpisując w wyszukiwarkę hasło: „Ks. Janusz Grygier satyry”.
– Ewentualnie można wpisać jeszcze „Najbogatszy ksiądz w Polsce”. – dodaje ze śmiechem. – Bo faktycznie mając kilka stacji, wesołe miasteczko, będąc właścicielem wielu posiadłości, mogę być uznany za najbogatszego. Nie szkodzi, że to wszystko jest w skali 1: 87. Ważne, co można przeczytać najpierw w nagłówku – żartuje.
Makieta wielkości kawalerki
Każdy profesjonalny kolekcjoner wie, że dużo rzeczy wydawanych jest w seriach limitowanych. Nie inaczej wyglądają realia miniatur kolejowych. Czasem są to przedmioty produkowane w liczbie 200 sztuk na cały świat i jak nietrudno zgadnąć, ich zdobycie wymaga doświadczenia i determinacji. Ks. Janusz przyznaje, że funkcjonując tyle lat na rynku, nie ma problemów z pozyskaniem interesujących go pozycji.
– Moim aktualnym marzeniem jest wykończenie tych makiet, które wciąż z braku czasu leżą rozgrzebane. Jest tego bardzo dużo. Obecnie dysponuję taką makietą, którą jestem w stanie rozłożyć tylko w sali gimnastycznej. Do tego muszę mieć podłoże wielkości 12 na 24 metry. Do obsługi tej makiety potrzeba około 20 osób – ocenia proboszcz.
Monumentalną pracę rozkładają raz w roku w jednej ze szkół. Ostatnią prezentację miała w listopadzie ubiegłego roku.
– Być może i w tym roku pokażemy ją w listopadzie, ale jest to ogromne przedsięwzięcie – zaznacza jej twórca.