1.
Przeprowadzono niedawno we Francji - nie po raz pierwszy zresztą - sondaż uliczny, mający na celu zorientowanie się, ile też ludzi wśród podających się za katolików wierzy w szczęście
wieczne. Okazało się, że około jednej czwartej katolików francuskich nie bardzo akceptuje naukę Kościoła o niebie jako szczęściu wiecznym. Jest to aż dziwne, bo przecież chodzi o prawdę, chciałoby
się powiedzieć, wyraźnie dla nas "korzystną". Ostatecznie łatwiej zrozumieć to, że wielu, jakby dla usprawiedliwienia braków swego doczesnego życia, nie wierzy w istnienie piekła, w czym są
zresztą utwierdzani przez opinie co niektórych, skądinąd znakomitych, teologów, uważających, że istnienie potępienia wiecznego nie da się pogodzić z prawdą o Bogu nieskończenie miłosiernym.
Reklama
2.
Tymczasem wystarcza chwila zastanowienia się, by dojść do wniosku, że wiara w istnienie życia wiecznego - czyli także przyszłego szczęścia - powinna w sposób szczególny wpływać na kształtowanie
naszego życia doczesnego. Oznacza to bowiem, że owa doczesność ma służyć wyłącznie temu, żebyśmy się dobrze przygotowali do wieczności. To nie żarty. Od, w końcu bardzo krótkiego, życia ziemskiego
zależy jakość całej naszej wieczności. Czy można więc pozwolić sobie na lekkomyślność, która będzie nas kosztować utratę nigdy nie kończącego się szczęścia? Jacyż my więc jesteśmy niekonsekwentni, żeby
nie powiedzieć: niepoważni w naszej wierze! Jakże inaczej wyglądałyby dzieje świata, gdyby człowiek brał na serio swoją wiarę w niebo.
Ludzi nie do końca wierzących w istnienie nieba można podzielić na przynajmniej dwie kategorie: na bezmyślnych i lekkomyślnych. Typ pierwszych przedstawiałby bogacz z ewangelii Łukasza
(16, 19-31), zaś kategorię drugą reprezentują panny, zwane inaczej nieprzezornymi lub wręcz głupimi. Bezmyślność tych ludzi polega zasadniczo na tym, że nie wzięli pod uwagę tego, że w momencie zejścia
z tego świata kończy się nieubłaganie możliwość zasłużenia sobie na szczęśliwą wieczność. Na swoje prośby o choć niewielką ulgę, bogacz usłyszał taką oto odpowiedź Boga: "Istnieje ogromna przepaść
między nami i wami, tak, że ci, którzy chcieliby stąd przejść do was nie mogą, ani stamtąd nikt nie może tu przybyć" (Łk 16, 19-31). Nieroztropnym zaś pannom odpowiedział oblubieniec: "Zaprawdę
mówię wam, nie znam was. Czuwajcie więc, bo nie znacie ani dnia ani godziny" (Mt 25, 12 n). To wezwanie do czuwania to nic innego jak zachęta do konsekwentnego pielęgnowania wiary w nagrodę
wieczną, czyli w niebo.
Trzeba przyznać, że już za czasów przebywania Jezusa na ziemi zdarzali się ludzie poważnie myślący o swojej przyszłości. Ich, choć są synami tego świata, wskazuje Jezus jako wzory do naśladowania
(Łk 16, 8). Takie jest przesłanie całej przypowieści o nieuczciwym włodarzu.
Pomóż w rozwoju naszego portalu
3.
Właściwe przeżywanie uroczystości odejścia do nieba zarówno Maryi jak i Jej Syna Jezusa ma w nas ożywić tęsknotę za niebem, czyli skłonić do potraktowania bardziej na serio naszej wiary
w wieczne zbawienie. Apostoł Paweł posługuje się przy tym następującym argumentem: "Jeżeli tylko w tym życiu w Chrystusie nadzieję pokładamy, jesteśmy bardziej od wszystkich ludzi godni
politowania" (1 Kor 15, 19). Święto Wniebowstąpienia Pańskiego jest to więc liturgiczny apel do nadprzyrodzonego rozsądku każdego chrześcijanina.
Ale jest to także zachęta do przeprowadzenia również nadprzyrodzonej kalkulacji, czyli do zastanowienia się nad tym, o co warto zabiegać przez całe życie, co się opłaca w rachunku obejmującym
nie tylko doczesność, ale i wieczność człowieka. Otóż jest o co walczyć. Paweł mówi: "Ani oko nie widziało ani ucho nie słyszało ani serce człowieka nie zdołało pojąć, co Bóg zgotował tym, którzy
Go miłują" (1 Kor 2, 9). Biblia wspomina kilka razy o skarbach ukrytych w niebie i przeznaczonych dla przyszłych świętych (Łk 12, 33; 18, 22; Mt 6, 20) oraz o nagrodzie oczekującej
na sprawiedliwych w niebie. Paweł pisze do Kolosan: "Możecie żyć nadzieją przyszłej nagrody, oczekującej na was w niebie" (Kol 1, 5). A my tacy już jesteśmy, że skarby, nagrody budzą w nas
uczucia pożądania. Biblia nie określa zbyt dokładnie natury przyszłego szczęścia. Jedno stwierdza z pewnością: radość niewymowną i niczym nie zamąconą będzie sprawiać zbawionym oglądanie Boga
"twarzą w twarz". Dlatego to oglądanie Boga nazywa się inaczej "widzeniem uszczęśliwiającym" (visio beatifica). Gdyby się posłużyć kategoriami czysto ziemskimi, to za bardzo blady i skromniutki
odblask przyszłego oglądania Boga można by uznać rozkoszowanie się widokiem szczególnie pięknych zakątków ziemi, różnych pór roku czy nawet piękno wieczornego zmierzchu lub wczesnego poranka albo wreszcie
wyjątkowych w swym oddziaływaniu na człowieka rzeźb czy obrazów. Z takimi "przedmiotami widzenia uszczęśliwiającego" człowiek nie ma ochoty się rozstawać.
Dusze prawdziwie pobożne żyją pragnieniem oglądania Boga. Otóż Biblia, wspominając Boga kilkaset razy, prawie zawsze zaznacza, że jest On w niebie, tak jakby nie sposób było oglądać Boga poza
niebem. Zresztą termin "niebo" jest zamiennym określeniem samego Boga. Wzdycha się nie tylko do Boga, lecz także do samych niebios; na modlitwie wznosi się ręce do niebios.
4.
Wszyscy ludzie a my ochrzczeni najwyraźniej jesteśmy powołani do świętości. Tymczasem człowiek dzisiejszy jakby wstydził się o tym nie tylko mówić, ale nawet myśleć. Z jednej strony
może to dowód uświadamiania sobie naszych ludzkich słabości, jakże nie pasujących do tego, co zwykło się nazywać świętością, ale z drugiej strony to chyba oznaka uniewrażliwienia się człowieka dzisiejszego
na całą sferę "sacrum".
Różne spotyka się, zarówno w mowie potocznej jak i w literaturze specjalistycznej, określenia świętości. Mówi się czasem, że święci to prawdziwe herosy, bohaterowie silnej woli. To ludzie,
którzy doszedłszy raz do przekonania, co jest w życiu najważniejsze, potem już tylko z godną podziwu konsekwencją o "to najważniejsze" zabiegają. Kiedy indziej świętych nazywa się prawdziwie
rozmiłowanymi w Bogu. To w imieniu takich mówi apostoł Paweł "Ani śmierć, ani życie, ani aniołowie, ani zwierzchności, ani rzeczy teraźniejsze, ani przyszłe, ani moce, ani to, co na górze ani
to, co w głębinie, ani żadne stworzenie nie będzie mogło oddzielić nas od Bożej miłości, która jest w Chrystusie Jezusie, Panu naszym" (Rz 8, 38 n). Czasem określa się świętych mianem "bogobojnych".
Są to ci wyjątkowo zatroskani o wypełnianie woli Bożej. Ogarnia ich wręcz bojaźń i drżenie (Flp 2, 12) na samą myśl o tym, że mogłoby ujść ich uwagi coś z Bożego chcenia. We wszystkim,
co czynią, mówią a nawet myślą szukają tylko woli Bożej. Ale można by też powiedzieć, że święci to ludzie, którzy naprawdę uwierzyli w niebo, czyli w istnienie wiecznej nagrody. Nic nie
sprawia im takiej przyjemności, nic nie mobilizuje ich tak bardzo do pełnienia dobra, jak nadzieja oglądania Boga twarzą w twarz i trwanie w łączności z Nim na zawsze. W atmosferze
modlitwy o łaskę takiej świętości niech nam upływa także tegoroczna uroczystość Wniebowstąpienia Pańskiego.