Reklama

Niedziela Kielecka

Zdajemy egzamin z człowieczeństwa

Uchodźcy potrzebują nie tylko żywności, środków czystości, ubrań, schronienia. Wyrwani ze swoich domów, społeczności tęsknią za życiem, które do niedawna prowadzili. Opowiadają o swojej traumie.

Niedziela kielecka 15/2022, str. IV

[ TEMATY ]

pomoc dla Ukrainy

TER

Uchodźcy potrzebują Eucharystii

Uchodźcy potrzebują Eucharystii

Bądź na bieżąco!

Zapisz się do newslettera

Nie sprawdziły się prognozy „specjalistów”, którzy kilka miesięcy temu twierdzili, że jeżeli wybuchnie wojna na Ukrainie, to w Polsce możemy się spodziewać miliona uchodźców. Minęło kilka tygodni konfliktu i w naszym kraju jest już przeszło dwa miliony uciekinierów z Ukrainy, a rzeka ludzi szukających bezpiecznego schronienia nadal płynie wartkim strumieniem. Trudno by znaleźć Polaka, który by w jakiś sposób nie wspomógł uciekinierów z ogarniętej wojną Ukrainy. Skala tragedii jest tak duża, że nie można przejść obok niej obojętnie, więc kiedy ktoś prosi o pomoc dla uchodźców nie odwracamy się plecami, rozumiejąc ich tragiczne położenie.

Historia, którą można uznać za cud

Reklama

Dzwoni telefon. Kolega, który pochodzi z Żytomierza na Ukrainie, ma prośbę, żeby pojechać z nim na granicę do Dorohuska. Tam mają dotrzeć jego krewni. Jedziemy. Leon dzień wcześniej przewoził z Krakowa znajomych, którzy również dotarli do Polski z Żytomierza. Opowiada ich historię, którą można uznać za cud. – Oglądałeś w telewizji, jak Rosjanie zbombardowali szkołę w Żytomierzu? – pyta. Tak, oczywiście, chyba wszyscy widzieliśmy zniszczoną szkołę, w której na szczęście nie było dzieci ani nauczycieli i nikt nie zginął. Leon opowiada, że właśnie przed tą szkołą był punkt, z którego wyjeżdżali autobusem jego znajomi z rodzinami. Na szczęście spóźnił się autobus i spóźnili się wszyscy, którzy mieli nim jechać. Gdyby przyszli punktualnie, nigdzie by nie pojechali. Pokazuje zdjęcie rodziny znajomych Anny i Bogdana oraz ich dwanaściorga dzieci. Przepuścili ich wszystkich przez granice. Ukraińskie służby nie zawróciły ojca, ponieważ to bardzo liczna rodzina i ktoś musi się opiekować małymi dziećmi, poza tym trzech najstarszych synów, którzy mają osiemnaście, dwadzieścia i dwadzieścia dwa lata musiało zostać na Ukrainie, aby walczyć.

Pomóż w rozwoju naszego portalu

Wspieram

A mama tam została

Reklama

Na granicy tłumy. Tłumy wolontariuszy, uciekinierów oraz osób którzy przyjechali po swoich znajomych po rodziny. Niektórzy przyjechali tu z końca Polski, a niektórzy z Niemiec i innych krajów. Czekamy „na swoich”, grzejąc się przy koksowniku. Co chwilę zmieniają się ludzie, przychodzą, grzeją się i idą dalej. Widać, że chcą porozmawiać podzielić się tym, co przeżyli, muszą to z siebie wyrzucić, może będzie im trochę lżej. Dwie siostry pokazują zdjęcia zbombardowanego Chersonia. Fotografie ilustrują skalę zniszczeń. – Tu był szpital, a tu zniszczone bloki mieszkalne – mówią, pokazując zdjęcia. Przesuwają zdjęcia na ekranie telefonu i łamie się im głos: – A tu podczas ostrzału leżymy z mamą w piwnicy, obok nasi sąsiedzi i wszyscy, którym udało się schować, straszne przeżycie – mówią. Jak my się bałyśmy tych bomb, trzęsłyśmy się ze strachu. Dzieci płakały, ludzie się modlili, każdy chciał żyć – mówią ze łzami w oczach. My jesteśmy tutaj, a mama nie chciała jechać, została z rodziną, mówią przybite. Nie chciała wyjeżdżać, „bo starych drzew się nie przesadza” – tak stwierdziła. Przyjechał po nie znajomy, zabierze ich w bezpieczne miejsce, ale traumy, jaką przeżyły, długo nie zapomną. No i mama została w Chersoniu. Wszyscy z uwagą słuchają opowieści, nawet nie wiedząc, jak zareagować, jak je pocieszyć. Podjeżdża kolejny autokar, wychodzą ludzie od razu pojawiają się wolontariusze, rozdając wodę, kanapki. – Czy czegoś nie potrzeba? – pytają. Jak mówi jeden z wolontariuszy, ci ludzie przeżyli taką traumę, że nawet jeśli są głodni, nie proszą o jedzenie. Są jakby otępiali, głód do nich wraca, jak opadną nerwy, jak się wyciszą.

Pani Swietłana

Do koksownika podeszła pani Swietłana z mężem. Wolontariusze od razu zaproponowali gorąca zupę: – Pomidorowa, czy grochówka? – Żeby była ciepła – mówi pani Swietłana. Z Ukrainy uciekli samochodem. Długo nie mogli się zdecydować. Jechać, nie jechać? Mieszkali w małym miasteczku w pobliżu Kijowa – Putinowi chodzi o Kijów, więc myśleliśmy, że małe miejscowości będą bezpieczne – mówi. Najbardziej zostać chciał mąż, dorabiali się przecież przez lata i tak to wszystko zostawić? Pani Swietłana bała się o dzieci, ale też chciała to wszystko przeczekać. Po jakimś czasie ostrzał ucichł, nie było słychać wybuchów, uspokoiło się. Podjęli decyzję, że zostają. Cicho było kilka dni. W niedzielę rano ziemia zadrżała. Na szczęście byli już spakowani, szybko wskoczyli do samochodu, zamknęli dom na klucz, żeby go zabezpieczyć przed złodziejami i ruszyli na zachód. Ujechali kilkaset metrów, pani Swietłana kazała mężowi zatrzymać auto, żeby jeszcze raz popatrzeć na dom, bo nie wiadomo, kiedy go jeszcze zobaczą. W tym momencie pocisk artyleryjski uderzył w budynek i zrównał go z ziemią. – Mieliśmy wielkie szczęście, że nie zastanawialiśmy się długo, czy już jechać. Wszystko przepadło, nasz cały dobytek, ale życie zostało – mówi.

Jesteśmy

Przez osiem godzin spędzonych przy koksowniku nasłuchaliśmy się wielu opowieści, każda tragiczna, każda wstrząsająca. Wolontariuszka prowadzi kolejną grupę uchodźców przez granicę. Trzeba zrobić zdjęcie. Robię zdjęcie, a na Leona rzucają się kobiety i dzieci. – Jesteśmy – mówią. Okazuje się, że to właśnie część jego rodziny. Druga część jedzie samochodem, mąż krewnej przywiózł ich pod granicę, ale musiał wracać. Kuzynka, mimo że nie umiała jeździć autem, jakoś przekroczyła granicę. Mamy komplet – jedenaście osób. Znowu rozmowy, znowu emocje. Nie głodni? Nie. Jedźmy już jak najprędzej – mówią. Do Kielc daleka droga, może jednak by coś zjedli? Jedziemy i koniec. Emocje opadły godzinę później, jak poczuli się bezpiecznie, to przed Lublinem prosili, żeby się gdzieś zatrzymać, żeby coś zjeść, bo bardzo głodni. Nad ranem dojechaliśmy do Chęcin do Powiatowego Schroniska Szkolnego. Tydzień później przywiozłem tam dalszą część rodziny: Olę z bliźniakami Władysławem i Stanisławem. Gdy ich przywoziłem wieczorem cała rodzina, która wcześniej dotarła stała przed schroniskiem, aby ich przywitać.

Potrzeba modlitwy

Od kilku tygodni w hotelu Ameliówka w Mąchociach Kapitulnych pod Kielcami w niedzielne popołudnia odprawiane są Msze św. dla uchodźców. Hotelowa stołówka zamienia się w kaplicę, ustawiany jest ołtarz i ambonka. Msze św. odprawiają kapłani m.in. z parafii Brzezinki, Leszczyn oraz Tarczka. Eucharystii przewodniczy proboszcz Tarczka ks. Krzysztof Sochacki, znający bardzo dobrze język naszych wschodnich sąsiadów, ponieważ przez 10 lat pracował na Ukrainie. 20 marca homilię wygłosił ks. Krzysztof Tkaczyk z parafii św. Jacka w Leszczynach. Na Mszę św. przyjechał z relikwiami patrona parafii. W homilii mówił m.in. o tragedii, jaka spotkała Ukrainę, oraz o potrzebie zaufania Bogu w tych trudnych chwilach doświadczeń. Pokazując relikwie św. Jacka, przytoczył jedną z legend związanych z jego pobytem w Kijowie. Mówił o ucieczce przed hordami Tatarów, którzy w XIII w. najeżdżali te ziemie i o ocaleniu przez św. Jacka Najświętszego Sakramentu oraz figury Maryi z jednego z kościołów. Zachęcał zebranych, aby wzorem św. Jacka chronili w swoich sercach Jezusa oraz Jego Matkę. Po Mszy św. wszyscy ucałowali relikwie świętego dominikanina i, jak każe ukraiński zwyczaj, dotykali relikwii czołami. Jedna z pań po tym jak zrobiłem im pamiątkowe zdjęcie,powiedziała, że czuje się u nas jak w domu, „nawet jest Msza św. i ksiądz mówiący w ich rodzimym języku”.

2022-04-05 13:24

Oceń: 0 0

Reklama

Wybrane dla Ciebie

Pilna potrzeba pomocy w organizacji transportu artykułów medycznych do Lwowa

[ TEMATY ]

Rycerze Kolumba

pomoc dla Ukrainy

Karol Porwich

Rada Stanowa Rycerzy Kolumba apeluje do wszystkich Braci i ludzi dobrej woli o włączenie się w pomoc dla Ukrainy. Zachęcamy do modlitwy o pokój i utworzeniu Mostu Jedności i Braterstwa w Modlitwie.

Bracia z Ukrainy poprosili nas o następujące produkty:
CZYTAJ DALEJ

Święty oracz

Niedziela przemyska 20/2012

W miesiącu maju częściej niż w innych miesiącach zwracamy uwagę „na łąki umajone” i całe piękno przyrody. Gromadzimy się także przy przydrożnych kapliczkach, aby czcić Maryję i śpiewać majówki. W tym pięknym miesiącu wspominamy również bardzo ważną postać w historii Kościoła, jaką niewątpliwie jest św. Izydor zwany Oraczem, patron rolników. Ten Hiszpan z dwunastego stulecia (zmarł 15 maja w 1130 r.) dał przykład świętości życia już od najmłodszych lat. Wychowywany został w pobożnej atmosferze swojego rodzinnego domu, w którym panowało ubóstwo. Jako spadek po swoich rodzicach otrzymać miał jedynie pług. Zapamiętał również słowa, które powtarzano w domu: „Módl się i pracuj, a dopomoże ci Bóg”. Przekazy o życiu Świętego wspominają, iż dom rodzinny świętego Oracza padł ofiarą najazdu Maurów i Izydor zmuszony był przenieść się na wieś. Tu, aby zarobić na chleb, pracował u sąsiada. Ktoś „życzliwy” doniósł, że nie wypełnia on należycie swoich obowiązków, oddając się za to „nadmiernym” modlitwom i „próżnej” medytacji. Jakież było zdumienie chlebodawcy Izydora, gdy ujrzał go pogrążonego w modlitwie, podczas gdy pracę wykonywały za niego tajemnicze postaci - mówiono, iż były to anioły. Po zakończonej modlitwie Izydor pracowicie orał i w tajemniczy sposób zawsze wykonywał zaplanowane na dzień prace polowe. Pobożna postawa świętego rolnika i jego gorliwa praca powodowały zawiść u innych pracowników. Jednak z czasem, będąc świadkami jego świętego życia, zmienili nastawienie i obdarzyli go szacunkiem. Ta postawa świętości wzbudziła również u Juana Vargasa (gospodarza, u którego Izydor pracował) podziw. Przyszły święty ożenił się ze świątobliwą Marią Torribą, która po śmierci (ok. 1175 r.) cieszyła się wielkim kultem u Hiszpanów. Po śmierci męża Maria oddawała się praktykom ascetycznym jako pustelnica; miała wielkie nabożeństwo do Najświętszej Marii Panny. W 1615 r. jej doczesne szczątki przeniesiono do Torrelaguna. Św. Izydor po swojej śmierci ukazać się miał hiszpańskiemu władcy Alfonsowi Kastylijskiemu, który dzięki jego pomocy zwyciężył Maurów w 1212 r. pod Las Navas de Tolosa. Kiedy król, wracając z wojennej wyprawy, zapragnął oddać cześć relikwiom Świętego, otworzono przed nim sarkofag Izydora, a król zdumiony oznajmił, że właśnie tego ubogiego rolnika widział, jak wskazuje jego wojskom drogę... Izydor znany był z wielu różnych cudów, których dokonywać miał mocą swojej modlitwy. Po śmierci Izydora, po upływie czterdziestu lat, kiedy otwarto jego grób, okazało się, że jego zwłoki są w stanie nienaruszonym. Przeniesiono je wówczas do madryckiego kościoła. W siedemnastym stuleciu jezuici wybudowali w Madrycie barokową bazylikę pod jego wezwaniem, mieszczącą jego relikwie. Wśród licznych legend pojawiają się przekazy mówiące o uratowaniu barana porwanego przez wilka, oraz o powstrzymaniu suszy. Izydor miał niezwykły dar godzenia zwaśnionych sąsiadów; z ubogimi dzielił się nawet najskromniejszym posiłkiem. Dzięki modlitwom Izydora i jego żony uratował się ich syn, który nieszczęśliwie wpadł do studni, a którego nadzwyczajny strumień wody wyrzucił ponownie na powierzchnię. Piękna i nostalgiczna legenda, mówiąca o tragedii Vargasa, któremu umarła córeczka, wspomina, iż dzięki modlitwie wzruszonego tragedią Izydora, dziewczyna odzyskała życie, a świadkami tego niezwykłego wydarzenia było wielu ludzi. Za sprawą św. Izydora zdrowie odzyskać miał król hiszpański Filip III, który w dowód wdzięczności ufundował nowy relikwiarz na szczątki Świętego. W Polsce kult św. Izydora rozprzestrzenił się na dobre w siedemnastym stuleciu. Szerzyli go głównie jezuici, mający przecież hiszpańskie korzenie. Izydor został obrany patronem rolników. W Polsce powstawały również liczne bractwa - konfraternie, którym patronował, np. w Kłobucku - obdarzone w siedemnastym stuleciu przez papieża Urbana VIII szeregiem odpustów. To właśnie dzięki jezuitom do Łańcuta dotarł kult Izydora, czego materialnym śladem jest dzisiaj piękny, zabytkowy witraż z dziewiętnastego stulecia z Wiednia, przedstawiający modlącego się podczas prac polowych Izydora. Do łańcuckiego kościoła farnego przychodzili więc przed wojną rolnicy z okolicznych miejscowości (które nie miały wówczas swoich kościołów parafialnych), modląc się do św. Izydora o pomyślność podczas prac polowych i o obfite plony. Ciekawą figurę św. Izydora wspierającego się na łopacie znajdziemy w Bazylice Kolegiackiej w Przeworsku w jednym z bocznych ołtarzy (narzędzia rolnicze to najczęstsze atrybuty św. Izydora, przedstawianego również podczas modlitwy do krucyfiksu i z orzącymi aniołami). W 1848 r. w Wielkopolsce o wolność z pruskim zaborcą walczyli chłopi, niosąc jego podobiznę na sztandarach. W 1622 r. papież Grzegorz XV wyniósł go na ołtarze jako świętego.
CZYTAJ DALEJ

Leon XIV przyjął na audiencji zwierzchnika UKGK – Papież wspiera Ukrainę

2025-05-15 20:14

[ TEMATY ]

Ukraina

abp Światosław Szewczuk

Papież Leon XIV

Vatican Media

Na jednej z pierwszych prywatnych audiencji swojego pontyfikatu nowo wybrany papież Leon XIV przyjął arcybiskupa większego kijowsko-halickiego Światosława Szewczuka, zwierzchnika Ukraińskiego Kościoła Greckokatolickiego (UKGK). Spotkanie odbyło się 15 maja w bibliotece Pałacu Apostolskiego w Watykanie. Ojciec Święty wyraził swoją bliskość z narodem ukraińskim i zapewnił go o swoim wsparciu. Abp Szewczuk zaprosił papieża do złożenia wizyty apostolskiej w Ukrainie.

Na początku spotkania abp Szewczuk złożył papieżowi Leonowi XIV życzenia i pogratulował wyboru na urząd biskupa Rzymu i podziękował za pierwsze słowa i gesty wobec Ukrainy: „Naród ukraiński już określił Waszą Świątobliwość jako papieża pokoju. W ostatnią niedzielę słyszeliśmy, jak mówiłeś, że ból narodu ukraińskiego jest w Twoim sercu. Twoje wezwanie do prawdziwego, sprawiedliwego i trwałego pokoju jest szczególnie aktualne w tym czasie, a Twoja troska o pojmane i deportowane dzieci świadczy o Twojej szczególnej ojcowskiej trosce o pierwsze ofiary wojny w Ukrainie”.
CZYTAJ DALEJ

Reklama

Najczęściej czytane

REKLAMA

W związku z tym, iż od dnia 25 maja 2018 roku obowiązuje Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016r. w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia Dyrektywy 95/46/WE (ogólne rozporządzenie o ochronie danych) uprzejmie Państwa informujemy, iż nasza organizacja, mając szczególnie na względzie bezpieczeństwo danych osobowych, które przetwarza, wdrożyła System Zarządzania Bezpieczeństwem Informacji w rozumieniu odpowiednich polityk ochrony danych (zgodnie z art. 24 ust. 2 przedmiotowego rozporządzenia ogólnego). W celu dochowania należytej staranności w kontekście ochrony danych osobowych, Zarząd Instytutu NIEDZIELA wyznaczył w organizacji Inspektora Ochrony Danych.
Więcej o polityce prywatności czytaj TUTAJ.

Akceptuję