Pozwólcie dzieciom przychodzić do mnie.
Nie przeszkadzajcie im (Mk 10.14)
Zdarzenie to opowiedział mi jeden z moich przyjaciół, mieszkający na Florydzie. Martusia, jego siostrzenica, miała wtedy około pięciu lat. Był akurat czas Bożego Narodzenia. Wychodząc z domu rodziców
Martusi mój znajomy nie mógł znaleźć kluczy do samochodu. Na nic zdało się nerwowe przeszukiwanie całego domu. Klucze zniknęły bez śladu. - Zapytajcie Martusi, ona bedzie wiedzieć, gdzie są te klucze
- skomentował spokojnie całe zamieszanie ojciec dziewczynki. I rzeczywiście, Martusia z niewinnym uśmiechem wskazała ręką na choinkę. Wśród licznych ozdób choinkowych wisały jego klucze do samochodu.
Wielu z nas pamięta podobne, często zabawne zdarzenia, których autorami są dzieci. Czego to one nie wymyślą, aby sprawić nam radość, zwrócić na siebie uwagę, a czasem nawet zdenerwować...
Przeglądając karty Pisma Świętego, łatwo możemy natrafić na słowa Jezusa, świadczące o Jego wielkiej miłości i trosce względem dzieci. Zwracając się do Apostołów, mówił: "Pozwólcie dzieciom przychodzić
do mnie. Nie przeszkadzajcie im, do takich bowiem należy królestwo Boże" (Mk 10,14). Często brał dzieci na ręce, przytulał je i błogosławił. Czyniąc tak, chciał dać nam przykład jak mamy postępować z
najmłodszymi, których tak często nazywamy przyszłością Narodu i Kościoła. Tak samo czyni Ojciec Święty - też tuli je do serca, całuje, błogosławi, a przede wszystkim modli się za tych najmniejszych i
najmłodszych w owczarni Jezusa.
Jakże łatwo jest skarcić dziecko, czasem może i słusznie, ale jakże łatwo też je zranić, nie tłumacząc dlaczego zostało ukarane. Świat wokół pędzi jak szalony, oferując nam "nowe, skuteczne i sprawdzone"
metody wychowania dzieci. Wymyśla coraz nowsze gry i zabawy, mające zająć dziecko. Wiemy jednak doskonale, że nic nie zastąpi czasu przeznaczonego na rozmowę, na wsłuchiwanie się z uwagą w opowiadanie
dziecka, na grę w piłkę, na przeczytanie mu książki, uczestniczenie we wspólnej modlitwie i Eucharystii. Dzieci dają nam miłość, ale także oczekują jej od nas. Nie doświadczając jej usychają, jak kwiat
bez wody i słońca.
Jezus często przestrzega nas: "Zaprawdę, powiadam wam: Jeśli się nie odmienicie i nie staniecie jak dzieci, nie wejdziecie do królestwa niebieskiego" (Mt 18,3). Z tych słów wynika, że wychowując dzieci,
troszcząc się o nie, ciesząc się nimi, mamy ciągle na nowo uczyć się patrzyć na świat ich oczami. Kochać ludzi i Boga w duchu Dziecięctwa Bożego. "Nazywamy się dziećmi Bożymi i nimi jesteśmy, dlatego
ośmielamy się mówić..." - tak modlimy się podczas Eucharystii.
Jako dorośli, często tęsknimy za utraconym dzieciństwem: za zaufaniem bez granic, za prostą miłością do ludzi i czworonożnych stworzeń, niepamiętaniem wyrządzonych krzywd. Dzieci nie tylko nam o tym
ciągle przypominają, ale także na nowo nas uczą...
Mimo wielu zagrożeń, jakie niesie obecna cywilizacja, musimy chronić ten cudowny dar Boga, jakim jest każde dziecko. Niech wzrastają w łasce u Boga i ludzi, w świecie bezpiecznym, dobrym i pięknym.
Pomóż w rozwoju naszego portalu