Reklama

Temat do dyskusji

Przełamać polską niemoc

Nieuczciwi politycy to ludzie mocno zmotywowani do życia z pieniędzy obywateli. Niestety większość obywateli nie okazuje równie silnych motywacji do obrony swoich praw. Doskonale widać to w przypadku polskiej samorządności lokalnej.

Bądź na bieżąco!

Zapisz się do newslettera

Głównymi celami reformy wprowadzającej w Polsce samorząd gminny, na przełomie XX i XXI wieku, miały być decentralizacja władzy oraz upodmiotowienie wspólnot lokalnych, tak aby mieszkańcy gmin współuczestniczyli w podejmowaniu decyzji dotyczących gospodarki komunalnej i lokalnej administracji. Autorom reformy przyświecała idea subsydiarności, wychodzili oni więc z przekonania, że wspólnoty lokalne będą wiedziały lepiej niż centralni decydenci, na co przeznaczyć pieniądze z gminnych budżetów.

W teorii wszystko wyglądało dobrze, choć nie wskazywano na to, jak w trakcie decentralizacji ma się odbyć redukcja urzędów centralnych i liczby zatrudnionych w nich urzędników. Zignorowanie tej kwestii w czasie wspomnianej reformy zaowocowało jej zasadniczym fiaskiem w odniesieniu do zamierzonego ograniczenia biurokracji w kraju. Wręcz przeciwnie – całkowita liczba urzędników w Polsce gwałtownie wzrosła i od tego czasu stale rośnie, z poważną szkodą dla całego kraju. W wyniku reformy powołano prawie 2,5 tysiąca gmin samorządowych, przyznano im majątek, udział w dochodach z podatków oraz osobowość prawną, natomiast mieszkańcom gmin ? prawo do wybierania władz samorządowych oraz możliwość osobistego kandydowania w wyborach.

Pomóż w rozwoju naszego portalu

Wspieram

Reklama

Można powiedzieć, że pod względem struktury organizacyjnej samorząd gminy przypomina spółdzielnię. Każdy mieszkaniec bowiem posiada równe prawo głosu umożliwiające wybieranie radnych, a od 2002 roku również wójta gminy.

Zadaniem wójta jest pełnienie władzy wykonawczej polegającej na administrowaniu urzędem gminy oraz instytucjami podległymi samorządowi gminnemu (takimi jak szkoły podstawowe i placówki wykonujące zadania związane z gospodarką komunalną). Natomiast radzie gminy powierzono realizację władzy uchwałodawczej i kontrolowanie pracy wójta oraz instytucji samorządowych.

W teorii wszystko wyglądać to może nieźle. Jednak praktyka trzech dekad polskiej samorządności pokazuje, iż w niejednej gminie sprawy poszły w niewłaściwym kierunku. Duża część samorządów tonie w długach, w wielu kwitnie nepotyzm i marnotrawstwo publicznych pieniędzy, a polityczny prym wiodą lokalne sitwy i koterie.

Reklama

Święty Paweł Apostoł uważał, iż źródłem wszelkiego zła jest chciwość pieniędzy. Jeśli do tej paskudnej cechy dołożymy jeszcze żądzę władzy, to objawi nam się w całości korzeń naszych politycznych patologii. Okazuje się bowiem, że pełnienie funkcji w samorządzie lokalnym stało się szansą na realizację życiowej kariery i zgromadzenie prywatnego majątku dla całej rzeszy politycznych ambicjonerów. Ludzie ci najczęściej nie posiadają zahamowań moralnych oraz szczególnych kwalifikacji zawodowych, ale są za to bardzo mocno zmotywowani w realizacji swoich życiowych ambicji. Pełnienie funkcji wójta czy burmistrza jest dla nich szansą na dobrą posadę i życiowy awans. Tym bardziej, że polskie prawo nie wymaga od kandydatów na stanowiska radnego, wójta, burmistrza czy prezydenta miasta żadnych kwalifikacji związanych z wykształceniem lub doświadczeniem zawodowym. (Tymczasem od zwykłego operatora wózka widłowego oczekuje się zdania egzaminu zawodowego i psychotestów).

Machiawelizm zamiast dobra wspólnego

Już starożytni definiowali politykę jako dbanie o dobro wspólne i zakładali, że rządzący powinni sprawować władzę w sposób przynoszący korzyść wszystkim obywatelom. Praktyka polskiej samorządności pokazuje nam jednak, że w bardzo wielu miejscach kraju realizuje się głównie partykularne interesy ludzi władzy oraz popierającego ich zaplecza. Bo celem sporej części samorządowców nie jest realizacja wspólnego dobra, ale wygrywanie kolejnych wyborów, aby jak najdłużej pełnić wysokie oraz intratne funkcje publiczne cudzym kosztem.

Władza, dla której głównym celem jest reelekcja lokalnego układu, nie dba o oszczędne wydawanie pieniędzy z gminnego budżetu, ale stara się zaskarbiać kolejnych sympatyków za pomocą publicznych pieniędzy. W tym celu tworzy się szereg niepotrzebnych nikomu stanowisk pracy (a raczej płacy), na których zatrudnia się politycznych stronników. Przyznaje się dotacje „zaprzyjaźnionym” stowarzyszeniom w nadziei, że ich działacze odwdzięczą się poparciem dla lokalnych włodarzy w kolejnych wyborach. Organizuje się liczne festyny i publiczne zabawy, podczas których lokalna władza prezentuje się na scenie. Wszystko z rozmachem i bez liczenia się z kosztami, bo chodzi o to, aby każda złotówka wydana z gminnego budżetu zwróciła się rządzącym w formie wyborczego poparcia.

Reklama

Do tych nieetycznych zachowań dochodzi niestety w majestacie prawa. A dzieje się tak dlatego, że twórcy reformy samorządowej starali się pozostawić lokalnym władzom dość szeroką swobodę wydatkowania pieniędzy z gminnych budżetów. Chodziło bowiem o to, aby dać samorządowcom szeroką możliwość roztropnego zabiegania o dobro wspólne na terenie administrowanych przez siebie gmin. W wielu przypadkach uprawnienia te są stosowane przez lokalnych włodarzy do zabiegania o dobro własne i partykularne interesy swojej klienteli politycznej.

Jak z tego wyjść?

Do wielu nadużyć i patologii dochodzi dlatego, że polscy wyborcy jedynie w niewielkim stopniu angażują się w kontrolowanie działalności ludzi sprawujących władzę. Nasi obywatele ograniczają swoją aktywność głównie do uczestnictwa w wyborach, a to duży błąd. Bo politycy nie są aniołami, ale ludźmi grzesznymi jak każdy z nas. Do tego biorą oni udział w dysponowaniu dużymi pieniędzmi i niemałym majątkiem, co jest źródłem pokusy nieuczciwości i nadużyć. Jeśli więc nie będziemy patrzeć lokalnym władzom na ręce, to możemy być pewni, że w samorządach będzie nadal dochodzić do zachowań nieetycznych, a rządzący obrosną w butę i arogancję. Bo jak uczy stare przysłowie: Gdzie nie ma kota, tam myszy harcują.

Brak obywatelskiej kontroli nad poczynaniami władzy kosztuje nas słono, bo ostatecznie to my, płacąc podatki, ponosimy koszty szastania przez polityków publicznym groszem. Dość wspomnieć, że w 1990 roku w samorządach terytorialnych zatrudniano 83,6 tysięcy pracowników, podczas gdy w 2019 roku liczba ta osiągnęła 255,6 tysięcy osób. Tak więc, w wyniku kolejnych reform oraz polityki mnożenia etatów, stan liczebny armii urzędników i pracowników samorządowych wzrósł w naszym kraju o 206%. Niestety analogicznie rozrasta się również system urzędów centralnych i ich personelu. W obu wypadkach są to zjawiska ekonomicznie i moralnie szkodliwe, zasługujące na ich ograniczanie i zwalczanie.

Od ponad trzech dekad, jakie minęły od upadku realnego socjalizmu, Polska nadal nie dorobiła się szerokiego, świadomego i aktywnego społeczeństwa obywatelskiego, zaangażowanego w życie społeczno-polityczne. Zwrócił na to niedawno uwagę Jan Michał Małek, który zaapelował do Polaków na łamach Dodatku „Europa Christi” o organizowanie się w celu nadzorowania tego, w jaki sposób wydawane są przez ich wybrańców do władz pieniądze z podatków płaconych przez obywateli. Jeśli nasi rodacy nie pójdą po rozum do głowy i nie zbudują oddolnie świadomego aktywnego społeczeństwa obywatelskiego, to mogą być pewni, że nadal będzie dochodzić do nadużyć wobec ich własności oraz kolejnych prób ograniczania swobód obywatelskich. Tylko wtedy, kochani rodacy, miejmy pretensje do samych siebie i przestańmy narzekać na Boży dopust albo zły los, bo w ogromnej większości przypadków to my sami ponosimy odpowiedzialność za nasze narodowe klęski. A jeśli nie zmienimy swojego postępowania, to nadal będziemy przegrywać, bo nie można wygrać, gdy ciągle powtarza się te same błędy.

P.S. Bardzo ciekawą książkę omawiającą szereg metod, jakie stosują nieuczciwe władze samorządowe, napisał Jacek Barcikowski. Nosi ona tytuł „Zgodnie z prawem przeciwko obywatelom. Dramat polskiej samorządności”. Wydawcą książki jest Polsko-Amerykańska Fundacja Edukacji i Rozwoju Ekonomicznego. Pozycja ta jest dostępna za darmo w formie elektronicznej na stronie www.ksiazki.pafere.org.

2022-01-25 11:45

Oceń: +2 0

Reklama

Wybrane dla Ciebie

Były prezydent Francji skazany na 5 lat więzienia

2025-09-25 13:44

[ TEMATY ]

prezydent Francji

Nicolas Sarkozy

Nicola Sarkozy

Sąd w Paryżu skazał w czwartek byłego prezydenta Francji Nicolasa Sarkozy'ego na pięć lat więzienia w procesie dotyczącym nielegalnego finansowania kampanii wyborczej przy pomocy funduszy pochodzących z Libii. Sąd oczyścił Sarkozy'ego z zarzutu korupcji, ale uznał go za winnego udziału w zmowie.

Sąd uznał, że w 2006 roku do Francji dotarły fundusze z Libii, jednak nie da się uzasadnić twierdzeń, że te pieniądze zasiliły kampanię wyborczą. Uznał zarazem, że były prezydent dopuścił się przestępczej zmowy i pozwolił swym bliskim współpracownikom na kontakt z przedstawicielami Libii w celu zabiegania o uzyskanie funduszy.
CZYTAJ DALEJ

Marek Łoś i Moose – polska szkoła językowa, której zaufał Watykan

2025-09-25 18:41

[ TEMATY ]

Marek Łoś

Moose

polska szkoła językowa

Materiał sponsora

Marek Łoś

Marek Łoś

Gdy w 1994 roku we Wrocławiu Marek Łoś zakładał pierwsze zajęcia językowe, nikt nie przypuszczał, że zrodzona z pasji i prostych wartości inicjatywa stanie się międzynarodową siecią z 150 oddziałami w Polsce, 1500 nauczycielami i ponad 200 000 uczniów na świecie. Dziś Moose uczy w domach, online i w salkach dydaktycznych, współpracuje z Watykanem i działa w kilkunastu krajach. A sam Łoś, choć żyje między Polską, Włochami i Brazylią, zawsze powtarza, że w sercu pozostaje Polakiem.

W czasach, gdy sukces kojarzy się z rozgłosem i autopromocją, są ludzie, którzy wybierają inną drogę – pokory, pracy i prostych wartości. Do nich należy Marek Łoś, założyciel Moose Centrum Języków Obcych, poliglota, nauczyciel i wizjoner. Z małej inicjatywy we Wrocławiu zbudował markę, która dziś ma 150 oddziałów w Polsce, 1500 nauczycieli i ponad 200 000 uczniów na świecie.
CZYTAJ DALEJ

Marek Łoś i Moose – polska szkoła językowa, której zaufał Watykan

2025-09-25 18:41

[ TEMATY ]

Marek Łoś

Moose

polska szkoła językowa

Materiał sponsora

Marek Łoś

Marek Łoś

Gdy w 1994 roku we Wrocławiu Marek Łoś zakładał pierwsze zajęcia językowe, nikt nie przypuszczał, że zrodzona z pasji i prostych wartości inicjatywa stanie się międzynarodową siecią z 150 oddziałami w Polsce, 1500 nauczycielami i ponad 200 000 uczniów na świecie. Dziś Moose uczy w domach, online i w salkach dydaktycznych, współpracuje z Watykanem i działa w kilkunastu krajach. A sam Łoś, choć żyje między Polską, Włochami i Brazylią, zawsze powtarza, że w sercu pozostaje Polakiem.

W czasach, gdy sukces kojarzy się z rozgłosem i autopromocją, są ludzie, którzy wybierają inną drogę – pokory, pracy i prostych wartości. Do nich należy Marek Łoś, założyciel Moose Centrum Języków Obcych, poliglota, nauczyciel i wizjoner. Z małej inicjatywy we Wrocławiu zbudował markę, która dziś ma 150 oddziałów w Polsce, 1500 nauczycieli i ponad 200 000 uczniów na świecie.
CZYTAJ DALEJ

Reklama

Najczęściej czytane

REKLAMA

W związku z tym, iż od dnia 25 maja 2018 roku obowiązuje Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016r. w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia Dyrektywy 95/46/WE (ogólne rozporządzenie o ochronie danych) uprzejmie Państwa informujemy, iż nasza organizacja, mając szczególnie na względzie bezpieczeństwo danych osobowych, które przetwarza, wdrożyła System Zarządzania Bezpieczeństwem Informacji w rozumieniu odpowiednich polityk ochrony danych (zgodnie z art. 24 ust. 2 przedmiotowego rozporządzenia ogólnego). W celu dochowania należytej staranności w kontekście ochrony danych osobowych, Zarząd Instytutu NIEDZIELA wyznaczył w organizacji Inspektora Ochrony Danych.
Więcej o polityce prywatności czytaj TUTAJ.

Akceptuję