Reklama

Niedziela w Warszawie

Rozmowa to podstawa

O tym, jak istotna jest relacja matki z synem, i czy mężczyźni z katolickich wspólnot mają dziś kiepski PR z Katarzyną Matusz i ks. Stanisławem Szlassą rozmawia Łukasz Krzysztofka.

Niedziela warszawska 39/2021, str. I

[ TEMATY ]

wywiad

Archiwum

Ks. Stanisław Szlassa, Katarzyna Matusz

Ks. Stanisław Szlassa, Katarzyna Matusz

Bądź na bieżąco!

Zapisz się do newslettera

Łukasz Krzysztofka: W tym tygodniu Targi Wydawców Katolickich, a 30 września promocja waszej najnowszej książki O niektórych lękach mężczyzn. W kalendarzu to Dzień Chłopaka. Dlaczego wybraliście tę datę?

Katarzyna Matusz: Ponieważ okazuje się, iż mamy w społeczeństwie wielu chłopców, a mało prawdziwych mężczyzn. Kobiety, które do nas piszą, podkreślają, że nie spotykają wartościowych mężczyzn, z którymi można tworzyć związek. Mają do czynienia z chłopcami, którzy chcą się bawić, a nie wiedzą, jak być w relacji.

Ks. Stanisław Szlassa: W kalendarzu nie ma nawet Dnia Mężczyzny. Natomiast od lat funkcjonuje Dzień Chłopaka, który jest równoważnikiem Dnia Kobiet. To też pokazuje, że społecznie brakuje promocji męskości, spojrzenia i pokazania, że o to właśnie chodzi.

Pomóż w rozwoju naszego portalu

Wspieram

O czym piszecie we wspomnianej książce?

Ks. S. Sz.: O tym, że mężczyźni boją się prawdy o sobie i tego, że zostaną zdemaskowani, że wyjdzie, iż nie są idealni, że sobie z czymś nie radzą. Często jest tak, że mężczyźni boją się związku, kobiety, jej emocjonalności. Obawiają się, że jej nie zabezpieczą i nie uchronią oraz nie będą tymi, przy których kobieta nie będzie cierpiała. Mają mylne wyobrażenie, że na nich spoczywa ciężar. Mężczyźni boją się też ojcostwa, odpowiedzialności, bycia zdeklarowanym i określonym. Obawiają się ciężaru wychowania i opieki nad drugim człowiekiem.

W książce jest mowa o maminsynkach. Jaka jest rola matki w procesie budowania zdrowiej relacji ze swoim synem?

K.M.: Ogromna. Zadaniem matki jest odcięcie pępowiny swojemu dziecku. Jeśli tego nie robi, to dochodzi do sytuacji, w której syn staje się zależny od matki. A skutki takiej postawy mogą być tragiczne dla relacji, które tworzy już jako dorosły człowiek.

Ks. S. Sz.: Jeśli to była toksyczna relacja matki z synem, to w momencie, kiedy umiera matka, synowi wali się świat, nie wie, jak żyć, jak sobie radzić. Do tej pory głównym jego motywem było zadowalanie matki, chronienie jej i spełnianie jej oczekiwań. Matka mówiła mu, co ma robić, co ma myśleć, jak ma działać. Kiedy matka umiera, on uczy się na nowo życia, odpowiedzialności i relacji. Przeżywa ogromny dramat.

Reklama

Dzisiaj panuje przekonanie, że mężczyźni katoliccy mają złą opinię i dlatego kobiety nie chcą się wiązać z mężczyznami, którzy funkcjonują w Kościele w katolickich wspólnotach. To prawda?

Ks. S. Sz.: Tezę o nieatrakcyjności mężczyzn ze wspólnot kościelnych naprawdę trudno obalić. Doświadczenie wielu osób, również tych, które do nas piszą, potwierdza, że rzeczywiście tak jest. Mężczyźni chowają się za praktykami, Różańcami, za tym, że chodzą na pielgrzymki, wyjeżdżają do sanktuariów, ale to wszystko jest zamiast szczerości i tego, żeby – jak mówi Ewangelia – wziąć krzyż i naśladować Jezusa.

K.M.: Okazuje się, że ci mężczyźni nie mają ani siły, ani życia, radości i energii w sobie. Bywają przypadki, gdy wchodzą w psychopatologię religii.

To znaczy?

K.M.: Używają religii do własnych celów, nie rozwijają się, nie szukają rozwiązań swoich trudności, tylko uzasadniają Panem Bogiem swoje problemy. I nic z nimi nie robią. W związku z tym dochodzi do wypaczeń.

Czy możliwe są przyjaźnie między księżmi a kobietami?

Ks. S. Sz.: Do tego jest potrzebna bardzo duża dojrzałość. Tak naprawdę jak jest to możliwe, tak samo jest to bardzo trudne. Ogromna dojrzałość jest konieczna ze strony księdza i ze strony kobiety, aby taką przyjaźń poprowadzić i żeby w żadną stronę nie poszła – ani w udawanie, ani w jakiś zakamuflowany związek. Ważna jest kwestia na ile kobieta ma ułożone swoje życie emocjonalne, świadomość samej siebie, związku małżeńskiego czy też decyzji co do swojej drogi.

Reklama

Kapłan z samego faktu, że jest księdzem jest już ukierunkowany.

Ks. S. Sz.: Pozostaje kwestia, na ile jest tego świadomy, na ile świadomie przeżywa swoje kapłaństwo, w nie się angażuje i jest w nim szczery, autentyczny i na ile to jest droga, na której się spełnia.

Czy czas pandemii wpłynął na nasilenie się lęków wśród ludzi?

K.M.: Z naszej perspektywy pandemia nie stworzyła niczego nowego tylko wyostrzyła lęki, które istniały. Czas zamknięcia miał na to niebagatelny wpływ.

Ks. S. Sz.: Zaczęliśmy pisać książki z powodu pandemii, żeby pokazać, że lęki po prostu towarzyszą naszemu życiu, są obecne w naszych relacjach. Pandemia bardzo obnażyła naszą rzeczywistość, pokazała, że mamy lęki, tylko często od nich uciekamy i nie rozmawiamy o nich. Nie dajemy sobie prawa do nich i w związku z tym nawet nie wiemy, jak one w nas i na nasze relacje oddziałują.

Dlaczego wielu mężczyznom trudno jest mówić o własnych emocjach?

Ks. S. Sz.: Często nie jesteśmy tego nauczeni w domach, nie ma takiej praktyki w rodzinach. Bywa, że zabijana jest emocjonalność, kultywowany jest niepisany przekaz, że faceci nie płaczą, są twardzielami, mają być tylko „macho”. Natomiast bardzo często społeczny i medialny przekaz jest taki, że jeżeli mężczyzna okazuje emocje, to jest słabym człowiekiem, nie w pełni siły. Jest to oczywiście nieprawdą.

Na Targach Wydawców Katolickich spotkaliście się na żywo z czytelnikami po pandemicznych ograniczeniach. Wyczekiwaliście tych spotkań?

K.M.: Oczywiście. Było to dla nas wielkie przeżycie. Gdy promowaliśmy pierwszą książkę O niektórych lękach kobiet były wyłącznie spotkania wirtualne i wywiady telefoniczne. Targi były dla nas okazją, żeby porozmawiać w realu i spotkać się z naszymi czytelnikami.

Reklama

Ks. S. Sz.: Naszą intencją przy pisaniu książek było skłonienie ludzi do rozmawiania ze sobą o swoich lękach. Wielokrotnie słyszeliśmy od czytelników, że dla nich to jest bardzo ważne, kiedy mogą wziąć książkę, usiąść, przeczytać fragment i porozmawiać o tym, jak oni to widzą i jak siebie rozumieją.

Ks. Stanisław Szlassa

Wikariusz w parafii Świętych Rafała Kalinowskiego i Alberta Chmielowskiego w Warszawie i duszpasterz singli, psychoterapeuta, trener umiejętności społecznych i mediator. Jest członkiem Stowarzyszenia Psychologów Chrześcijańskich i Stowarzyszenia NEST.Katarzyna Matusz Autorka książek, dziennikarka mediów katolickich, lektorka radiowa. Jest absolwentką Instytutu Edukacji Medialnej i Dziennikarstwa oraz Centrum Ekologii Człowieka i Bioetyki na UKSW.

Katarzyna Matusz

Autorka książek, dziennikarka mediów katolickich, lektorka radiowa. Jest absolwentką Instytutu Edukacji Medialnej i Dziennikarstwa oraz Centrum Ekologii Człowieka i Bioetyki na UKSW.

2021-09-22 07:48

Oceń: 0 0

Reklama

Wybrane dla Ciebie

Jubileusz 10-lecia sakry biskupiej

Marek Zygmunt: – 8 maja br., w dniu patrona naszej diecezji św. Stanisława, obchodzi Ksiądz Biskup piękny jubileusz 10-lecia przyjęcia sakry biskupiej. Główny konsekrator Ekscelencji, ordynariusz bp Ignacy Dec, zwracając się w czasie tej uroczystości do duchowieństwa i wiernych, powiedział: „Szanujcie Go jako sługę Chrystusa i szafarza Bożych misteriów, któremu powierzono głoszenie Ewangelii przez posługę Ducha i sprawiedliwości. Pamiętajcie o słowach Chrystusa, który powiedział do Apostołów: «Kto was słucha, Mnie słucha, a kto wami gardzi, Mną gardzi. Lecz kto Mną gardzi, gardzi tym, który Mnie posłał»”. Jak te słowa odbiera Ksiądz Biskup dzisiaj, z perspektywy tych dziesięciu lat?

CZYTAJ DALEJ

św. Katarzyna ze Sieny - współpatronka Europy

Niedziela Ogólnopolska 18/2000

W latach, w których żyła Katarzyna (1347-80), Europa, zrodzona na gruzach świętego Imperium Rzymskiego, przeżywała okres swej historii pełen mrocznych cieni. Wspólną cechą całego kontynentu był brak pokoju. Instytucje - na których bazowała poprzednio cywilizacja - Kościół i Cesarstwo przeżywały ciężki kryzys. Konsekwencje tego były wszędzie widoczne.
Katarzyna nie pozostała obojętna wobec zdarzeń swoich czasów. Angażowała się w pełni, nawet jeśli to wydawało się dziedziną działalności obcą kobiecie doby średniowiecza, w dodatku bardzo młodej i niewykształconej.
Życie wewnętrzne Katarzyny, jej żywa wiara, nadzieja i miłość dały jej oczy, aby widzieć, intuicję i inteligencję, aby rozumieć, energię, aby działać. Niepokoiły ją wojny, toczone przez różne państwa europejskie, zarówno te małe, na ziemi włoskiej, jak i inne, większe. Widziała ich przyczynę w osłabieniu wiary chrześcijańskiej i wartości ewangelicznych, zarówno wśród prostych ludzi, jak i wśród panujących. Był nią też brak wierności Kościołowi i wierności samego Kościoła swoim ideałom. Te dwie niewierności występowały wspólnie. Rzeczywiście, Papież, daleko od swojej siedziby rzymskiej - w Awinionie prowadził życie niezgodne z urzędem następcy Piotra; hierarchowie kościelni byli wybierani według kryteriów obcych świętości Kościoła; degradacja rozprzestrzeniała się od najwyższych szczytów na wszystkie poziomy życia.
Obserwując to, Katarzyna cierpiała bardzo i oddała do dyspozycji Kościoła wszystko, co miała i czym była... A kiedy przyszła jej godzina, umarła, potwierdzając, że ofiarowuje swoje życie za Kościół. Krótkie lata jej życia były całkowicie poświęcone tej sprawie.
Wiele podróżowała. Była obecna wszędzie tam, gdzie odczuwała, że Bóg ją posyła: w Awinionie, aby wzywać do pokoju między Papieżem a zbuntowaną przeciw niemu Florencją i aby być narzędziem Opatrzności i spowodować powrót Papieża do Rzymu; w różnych miastach Toskanii i całych Włoch, gdzie rozszerzała się jej sława i gdzie stale była wzywana jako rozjemczyni, ryzykowała nawet swoim życiem; w Rzymie, gdzie papież Urban VI pragnął zreformować Kościół, a spowodował jeszcze większe zło: schizmę zachodnią. A tam gdzie Katarzyna nie była obecna osobiście, przybywała przez swoich wysłanników i przez swoje listy.
Dla tej sienenki Europa była ziemią, gdzie - jak w ogrodzie - Kościół zapuścił swoje korzenie. "W tym ogrodzie żywią się wszyscy wierni chrześcijanie", którzy tam znajdują "przyjemny i smaczny owoc, czyli - słodkiego i dobrego Jezusa, którego Bóg dał świętemu Kościołowi jako Oblubieńca". Dlatego zapraszała chrześcijańskich książąt, aby " wspomóc tę oblubienicę obmytą we krwi Baranka", gdy tymczasem "dręczą ją i zasmucają wszyscy, zarówno chrześcijanie, jak i niewierni" (list nr 145 - do królowej węgierskiej Elżbiety, córki Władysława Łokietka i matki Ludwika Węgierskiego). A ponieważ pisała do kobiety, chciała poruszyć także jej wrażliwość, dodając: "a w takich sytuacjach powinno się okazać miłość". Z tą samą pasją Katarzyna zwracała się do innych głów państw europejskich: do Karola V, króla Francji, do księcia Ludwika Andegaweńskiego, do Ludwika Węgierskiego, króla Węgier i Polski (list 357) i in. Wzywała do zebrania wszystkich sił, aby zwrócić Europie tych czasów duszę chrześcijańską.
Do kondotiera Jana Aguto (list 140) pisała: "Wzajemne prześladowanie chrześcijan jest rzeczą wielce okrutną i nie powinniśmy tak dłużej robić. Trzeba natychmiast zaprzestać tej walki i porzucić nawet myśl o niej".
Szczególnie gorące są jej listy do papieży. Do Grzegorza XI (list 206) pisała, aby "z pomocą Bożej łaski stał się przyczyną i narzędziem uspokojenia całego świata". Zwracała się do niego słowami pełnymi zapału, wzywając go do powrotu do Rzymu: "Mówię ci, przybywaj, przybywaj, przybywaj i nie czekaj na czas, bo czas na ciebie nie czeka". "Ojcze święty, bądź człowiekiem odważnym, a nie bojaźliwym". "Ja też, biedna nędznica, nie mogę już dłużej czekać. Żyję, a wydaje mi się, że umieram, gdyż straszliwie cierpię na widok wielkiej obrazy Boga". "Przybywaj, gdyż mówię ci, że groźne wilki położą głowy na twoich kolanach jak łagodne baranki". Katarzyna nie miała jeszcze 30 lat, kiedy tak pisała!
Powrót Papieża z Awinionu do Rzymu miał oznaczać nowy sposób życia Papieża i jego Kurii, naśladowanie Chrystusa i Piotra, a więc odnowę Kościoła. Czekało też Papieża inne ważne zadanie: "W ogrodzie zaś posadź wonne kwiaty, czyli takich pasterzy i zarządców, którzy są prawdziwymi sługami Jezusa Chrystusa" - pisała. Miał więc "wyrzucić z ogrodu świętego Kościoła cuchnące kwiaty, śmierdzące nieczystością i zgnilizną", czyli usunąć z odpowiedzialnych stanowisk osoby niegodne. Katarzyna całą sobą pragnęła świętości Kościoła.
Apelowała do Papieża, aby pojednał kłócących się władców katolickich i skupił ich wokół jednego wspólnego celu, którym miało być użycie wszystkich sił dla upowszechniania wiary i prawdy. Katarzyna pisała do niego: "Ach, jakże cudownie byłoby ujrzeć lud chrześcijański, dający niewiernym sól wiary" (list 218, do Grzegorza XI). Poprawiwszy się, chrześcijanie mieliby ponieść wiarę niewiernym, jak oddział apostołów pod sztandarem świętego krzyża.
Umarła, nie osiągnąwszy wiele. Papież Grzegorz XI wrócił do Rzymu, ale po kilku miesiącach zmarł. Jego następca - Urban VI starał się o reformę, ale działał zbyt radykalnie. Jego przeciwnicy zbuntowali się i wybrali antypapieża. Zaczęła się schizma, która trwała wiele lat. Chrześcijanie nadal walczyli między sobą. Katarzyna umarła, podobna wiekiem (33 lata) i pozorną klęską do swego ukrzyżowanego Mistrza.

CZYTAJ DALEJ

Włochy: Premier Meloni przyjęła kardynała Stanisława Dziwisza

2024-04-29 14:22

[ TEMATY ]

kard. Stanisław Dziwisz

Giorgia Meloni

W. Mróz/diecezja.pl

Kard. Stanisław Dziwisz w swoim rzymskim kościele tutularnym - Bazylice Santa Maria del Popolo

Kard. Stanisław Dziwisz w swoim rzymskim kościele tutularnym - Bazylice Santa Maria del Popolo

Premier Włoch Giorgia Meloni przyjęła w swojej kancelarii, Palazzo Chigi, kardynała Stanisława Dziwisza - poinformował rząd w poniedziałkowym komunikacie. Spotkanie odbyło się w związku z obchodzoną w sobotę 10. rocznicą kanonizacji Jana Pawła II.

Rząd w Rzymie podkreślił, że w czasie spotkania szefowa rządu i emerytowany metropolita krakowski wspominali polskiego papieża 10 lat po jego kanonizacji.

CZYTAJ DALEJ

Reklama

Najczęściej czytane

W związku z tym, iż od dnia 25 maja 2018 roku obowiązuje Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016r. w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia Dyrektywy 95/46/WE (ogólne rozporządzenie o ochronie danych) uprzejmie Państwa informujemy, iż nasza organizacja, mając szczególnie na względzie bezpieczeństwo danych osobowych, które przetwarza, wdrożyła System Zarządzania Bezpieczeństwem Informacji w rozumieniu odpowiednich polityk ochrony danych (zgodnie z art. 24 ust. 2 przedmiotowego rozporządzenia ogólnego). W celu dochowania należytej staranności w kontekście ochrony danych osobowych, Zarząd Instytutu NIEDZIELA wyznaczył w organizacji Inspektora Ochrony Danych.
Więcej o polityce prywatności czytaj TUTAJ.

Akceptuję