Matka Boża jest jedna, ale ma Ona wiele sanktuariów; w setkach liczymy też Jej święta. Jest wciąż ta sama, a co chwilę inna – Niepokalana, Różańcowa, Fatimska, Jasnogórska... Nawet w swych objawieniach wciąż przychodzi inaczej. Bywa czarnolica albo jasnowłosa, ubrana w szaty ciemne jak nocne niebo albo odziana w słoneczną biel... Wciąż inna, bo niewypowiedziana, nieskończona w swej tajemnicy. Ma w sobie coś z... Boga i podobnie jak On jest dla nas niepojęta. Krótko wyjaśnił to św. Maksymilian: „Maryja jest nie tylko «Matką» – Ona jest Matką «Bożą». Bóg, który jest nieogarniony i nawet wszystkie ludzkie słowa nie są w stanie oddać Jego tajemnicy, jest owocem Jej żywota! Stąd i Maryja pozostaje dla nas wielką świętą tajemnicą.
Może dlatego tak wielu ludzi Jej nie rozumie albo nawet sprzeciwia się oddawaniu Jej czci.
Cechy Boga w Matce Boga
Nie wnikniemy w tajemnicę Boga, więc i tajemnica Jego Matki pozostaje dla nas nieprzenikniona. To dlatego, by choć trochę przybliżyć misterium Jej świętości i misji, opowiadamy o Niej za pomocą tysięcy pojęć i słów.
Pomóż w rozwoju naszego portalu
Reklama
I wcale nie są to synonimy. Nie mówimy tylko o „Najczystszej”, „Niepokalanej” czy „Nieskalanej”. Używamy słów, które wciąż mówią o czymś innym. To typowa cecha chrześcijańskiego myślenia. W teologii i pobożności Kościoła nie ma „tylko”. Jest mnożone niemal w nieskończoność „i”, jest „nie tylko, lecz także”. Skoro Bóg jest niewypowiedziany, a Maryja jako Matka Boża ma cechy Boskiej nieskończoności, pieśń wychwalająca Jej wielkość nie będzie miała ostatniej strofy, bo nigdy się nie skończy.
Był nawet taki okres w historii, kiedy ludzie marzyli, by samemu dołożyć nowy klejnot do diademu Jej chwały. Wystarczy przypomnieć nazwisko Giulia Mancinellego, który błagał Matkę Najświętszą, by objawiła mu swoje imię, którego jeszcze nikt nie zna, a które Ona najbardziej sobie ceni. Pamiętamy, że kiedy w 1608 r. objawiła się temu świątobliwemu jezuicie, powiedziała, iż ten tytuł to... „Królowa Polski”.
Maryjny kalendarz
Istnieje maryjny kalendarz – w nim Matka Boża czczona jest każdego dnia w ciągu roku pod innym tytułem. W naszych dniach pojawia np. Matka Boża Smoleńska, Prowadząca do Chrystusa, Matka Boża Dobrej Nowiny, Maryja „Żywa Brama”, Pani z sanktuarium w Mariazell i z Einsiedeln.
Ale nawet najbardziej gorliwy czciciel Maryi nie musi budować swej chrześcijańskiej duchowości na takim wspomnieniowym maksymalizmie maryjnym. Beatyfikowany wkrótce maryjny prymas, kanonizowany maryjny Jan Paweł II, o. Maksymilian Maria Kolbe oddający życie dla Niepokalanej nie posługiwali się żadnym maryjnym kalendarium. Wystarczył im kalendarz liturgiczny.
Reklama
Dość spojrzeć w zapiski kard. Stefana Wyszyńskiego albo wczytać się w konferencje św. Maksymiliana, by zrozumieć, że ich duchowość kształtuje liturgia. Dla nich kalendarium liturgiczne to maryjny róg obfitości: każdy miesiąc jest naznaczony Jej świętami, taki jest nawet każdy tydzień. Na jego szósty dzień przeznaczone jest „wspomnienie Matki Bożej w sobotę”. Więcej – w liturgicznym kalendarzu raz po raz pojawiają się „tygodnie maryjne”. Jak obecny, w którym co 3 dni kalendarz wystukuje maryjny rytm: 8 września, 12 września, 15 września... Obchodzimy kolejno święto Narodzenia Matki Najświętszej, święto Imienia Maryi, wspomnienie Matki Bożej Bolesnej.
To szczególny liturgiczny czas, bo „maryjne tygodnie” niosą ze sobą głęboką katechezę; to coś więcej niż trzy odrębne wspomnienia. Przykładowo w święto Narodzenia Najświętszej Maryi Panny uczymy się radości z tego, że Bóg z wolna realizuje swój zbawczy plan – także dziś. W święto Imienia Maryi uczymy się chrześcijaństwa, które jest walką z pomocą Niebieskiej Hetmanki (święto zostało ustanowione na pamiątkę wiktorii wiedeńskiej). Wspomnienie Matki Bożej Bolesnej uczy nas, że nasza wiara nie jest „puszką Faradaya” i że nie jest tak, iż żaden piorun, nawet jeśli w nas uderzy, nie zrobi nam krzywdy. Maryja spod Krzyża zapewnia, że prawdziwego chrześcijanina spotyka cierpienie, ale ma ono najgłębszy, zbawczy sens!
Trzy formy pobożności
Święta z kalendarza liturgicznego to wspomnienia wielkich wydarzeń i cudów. To też sposobność do błagania o nowe cuda. Nade wszystko to najlepszy czas, by wejść na ścieżkę najpiękniejszego kultu, jakim jest naśladowanie Maryi.
Reklama
Przypomnijmy: istnieją trzy formy pobożności maryjnej.
Pierwszą z nich nazywamy „maryjnością «od»”. Mowa tu o czynnej obecności Matki Bożej w życiu Kościoła, narodów i poszczególnych ludzi – o Jej cudach, Jej zwycięstwach i Jej opiece. Śladem tej „maryjności «od»” są stare sanktuaria, cudowne obrazy, liczne legendy i właśnie maryjne święta opowiadające o zwycięstwach Matki Bożej. Właściwie nie ma tu jeszcze naszej pobożności. Jest „pobożność Maryi”.
Na opiekuńcze działanie Maryi, na Jej cudowną opiekę odpowiadamy naszym działaniem. To druga postać pobożności maryjnej. Wielbimy Maryję za Jej cuda, układamy o Niej pieśni, malujemy Jej wizerunki, budujemy dla Niej sanktuaria. To wszystko nazywamy „maryjnością «do»” – nasza pobożność wyraża się w kulcie skierowanym do Maryi.
Trzecia – najważniejsza – forma pobożności maryjnej to „maryjność «jak»”, czyli naśladowanie. To szczyt i cel pobożności: mówimy o upodobnieniu się do Maryi – najświętszej i najbliższej Boga.
W ten sposób, prowadzeni przez kalendarz Kościoła, stajemy się coraz bardziej „pobożni” – jak Maryja żyjemy coraz bardziej po Bożemu. Co tydzień uczymy się Jej wiary, w uroczystościach poznajemy działanie łaski w Jej życiu, w święta rozważamy Jej cnoty i dary, którymi Pan Ją obdarzył, wspomnienia zaś próbują przybliżyć nam Jej tajemnicę. A ci, którzy wzorem mistyków i świętych umieją dostrzec w kalendarzu liturgicznym obecność świętych „maryjnych tygodni”, widzą dodatkowe drogowskazy na drodze do doskonałego naśladowania Matki Najświętszej w szarym, codziennym życiu.
Już nas nie dziwi, że kalendarz liturgiczny rodzi świętych na miarę Prymasa Tysiąclecia…