Obecność Boga w słowie nabiera w dzisiejszej trudnej rzeczywistości szczególnego znaczenia.
Obok stołu Eucharystii, którego tak nam dzisiaj brakuje, mamy stół słowa Bożego – jest to dla nas nadzieja, że nie jesteśmy w tych zmaganiach sami – bo Bóg wciąż do nas mówi. Kluczowym momentem, który zmienił moje podejście do czytania słowa Bożego, było pytanie zadane podczas konferencji w Szkole Nowej Ewangelizacji skierowane do słuchaczy: „A kogo ty pytasz?”. Wtedy stanęły mi przed oczami moje liczne rozmowy z krewnymi, z przyjaciółmi i ze znajomymi, u których zwykle szukałam rady i odpowiedzi na nurtujące mnie pytania. Od tego czasu zawsze najpierw pytam Boga, a odpowiedź znajduję w Piśmie Świętym. Za każdym razem jest tak adekwatna do tego, co akurat przeżywam, że czasem aż trudno w to uwierzyć.
Pomóż w rozwoju naszego portalu
Pamiętam pewien sierpniowy wieczór, gdy przygotowywałam się do powrotu do pracy po rocznym urlopie – pełna lęku i przerażenia. W głowie kotłowały mi się myśli: jak sobie poradzę, w jaki sposób od nowa wdrożę się w rzeczywistość szkolną, jak pogodzę obowiązki rodzinne z zawodowymi. W tej ludzkiej bezsilności otworzyłam Biblię, a tam wzrok mój padł na słowa z Księgi proroka Izajasza: „Nie bój się, robaczku Jakubie, nieboraku Izraelu! Ja cię wspomagam” (Iz 41, 14). Zdanie to głęboko zapadło mi w serce i pracuje we mnie do dziś.
Po Kursie Emaus, prowadzonym przez SNE Świętego Jana Chrzciciela w Częstochowie, całkowicie poświęconym umiłowaniu słowa Bożego, zrodziło się w moim sercu pragnienie posiadania własnej Biblii – takiej, którą można wszędzie zabrać, mieć ją pod ręką, a tym samym jeszcze częściej czytać i ostatecznie wziąć ją w ostatnią podróż. Aby przez jej bliskość odczuwać nieustanną obecność Boga. Moje pragnienie spełniło się. Jeszcze przed pandemią znalazłam swój egzemplarz Pisma Świętego – to mój prezent na urodziny.