Uważajcie, gdy macie lecieć samolotem. Sporo może się wydarzyć, gdy nie wsiądziecie, przypominając sobie, że zostawiliście laptopa i plecak z kasą. Gdy już odnotowano wasz lot, może się okazać, że tylko dlatego, iż wróciliście po kasę i laptopa – ocaleliście z katastrofy. Ale – tylko wy o tym wiecie... Dla bohatera książki Richarda Evansa „Podróż tysiąca mil” – wyrachowanego coacha, trenera, autora dochodowych książek motywacyjnych – przypadkowe (?) przeżycie katastrofy, i to takie, że nikt nie wie o jego ocaleniu, a nekrolog i stypa – są, to okazja do może nie aż katharsis, ale na pewno poczynienia obserwacji na własny temat i wewnętrznej przemiany. Wyrusza w drogę – pielgrzymkę, która wiedzie prosto Route 66, czyli Mother Road. Łatwo nie jest, tym bardziej że przecież „najważniejsza podróż zaczyna się w sercu”... Route 66, Drogą Matką, nasz bohater idzie z przygodami ku porzuconej żonie, która... Ale o tym – wiadomo – w książce.
Pomóż w rozwoju naszego portalu