Relikwie zupełnie nieznanego u nas świętego franciszkanina określanego mianem orędownika od bólów głowy. To była szybka akcja. Rozegrała się w ciągu ostatnich trzech miesięcy. – Dzięki osobistemu wstawiennictwu abp. Grzegorza Rysia dwa tygodnie temu odebrałem relikwie z rąk Metropolity Lwowskiego – opowiada. I pokazuje zdjęcia z uroczystości, wspomina serdeczność abp. Mieczysława Mokrzyckiego i całe to prowadzenie bł. Jakuba.
– Dlaczego mówi ksiądz, że on sobie wybrał Łódź i że to nie jest przypadek? – pytam. – Nie wiem czemu, ale wyraźnie czuję, że on chce tu być – odpowiada. – Może tu chce dokonać jakiegoś cudu, by zostać świętym? – zastanawia się. I trudno temu zaprzeczyć. Ks. Grzegorz pokazuje mi relikwie – kawałek kości – i tak jakoś spontanicznie całuję te święte cząstki, bo zarażona entuzjazmem księdza chyba wierzę, że to był i jest ktoś i że może pomóc na te moje migrenowe bóle. I zapewne swoim orędownictwem uzdrowi wielu, którzy o to poproszą. Do przyjęcia relikwii – pierwszych w blisko stuletniej historii – szykuje się cała parafia. Ucząc się błogosławionego. Na pamięć i sercem. Uroczystego wprowadzenia dokona bp Edward Kawa, biskup pomocniczy Lwowa, 3 kwietnia o godz. 18, w dniu kościoła stacyjnego.
Pomóż w rozwoju naszego portalu
Czy mnie znasz?
Reklama
To niesamowita historia. Jest rok 2016. Ks. Grzegorz jedzie na Ukrainę do swojego przyjaciela do Czerwonogradu. Tu dowiadują się, że na terenie archidiecezji lwowskiej, w jednym z kościołów, odnaleziono relikwie bł. Jakuba Strzemię. Te relikwie to liturgiczne szaty, w których był pochowany, a które w 1910 r. – przy okazji przekładania doczesnych szczątków do nowej trumienki – umieszczono w specjalnych szafeczkach i zagubiono.
Obaj udają się do Lwowa i tu na plebanii jednego z kościołów, u ks. Jacka Waligóry, oglądają grobowe pontyfikalia złożone na stole – mitrę, ornat, rękawiczki, pas i pastorał. Dopiero co wydobyte. Jeszcze nietknięte ręką konserwatora, historyka, specjalisty. – To było dla mnie wielkie przeżycie – mówi ksiądz – czułem, że nieznany mi błogosławiony stał mi się tak bardzo bliski i wręcz słyszałem to pytanie: Czy mnie znasz? – dopowiada. Zresztą nie tylko ksiądz stał wobec szat bł. Jakuba jak zahipnotyzowany. Oglądając fotografie z tej chwili, ma się wrażenie, że to coś szczególnego, ważnego, że ten XIV-wieczny błogosławiony chce o sobie przypomnieć i zwrócić uwagę – nie, nie na siebie, ale na Boga, u którego potrafi wyprosić nam zdrowie. Bł. Jakub jest też określany przyjacielem dzieci – może więc w obliczu tylu zagrożeń współczesności chce być niejako orężem w walce ze złem? I podporą dla nas, rodziców?
Od tamtej chwili bł. Jakub zagościł na stałe w myślach i sercu łódzkiego kapłana. 21 października ubiegłego roku wybrał się na odpust ku czci błogosławionego do Halicza. To pierwsza jego stolica biskupia. I wtedy zapragnął, by do Łodzi trafiły relikwie świętego. – Pomyślałem: Skoro nie dajesz mi spokoju, zabiorę cię do siebie – uśmiecha się ks. Grzegorz.
Reklama
Dzięki pomocy abp. Rysia 28 lutego ksiądz odebrał we Lwowie relikwie. To relikwie pierwszego stopnia. – Nie wiedziałem, co dostanę, a abp Mieczysław Mokrzycki dał mi coś najcenniejszego – z czego bardzo się cieszę – podkreśla. Opowiada o spotkaniu w kaplicy arcybiskupów lwowskich, o gościnności, o tym, że we lwowskiej katedrze przy ołtarzu, przed którym śluby składał król Jan Kazimierz, stoi właśnie relikwiarz – trumienka ze szczątkami bł. Jakuba. W każdą drugą sobotę września ulicami Lwowa przechodzi uroczysta procesja z tymi szczątkami.
Wszystko, jak z płatka
A w Łodzi? W Lodzi po uroczystym wprowadzeniu, które zapoczątkuje spotkanie z o. Rafałem Antoszczukiem 24 marca i rekolekcje głoszone przez bp. Edwarda Kawę (31 marca – 3 kwietnia), ludzie będą poznawali nowego na terenie naszej archidiecezji błogosławionego. Ks. Grzegorz też dopiero go odkrywa. – Jestem na etapie poznawania go – przyznaje i pokazuje swoje ostatnie znalezisko, czyli wydaną w 1909 r. książkę bp. Bandurskiego „Wielki apostoł bł. Jakób Strepa” (bo tak był nazywany na wschodzie Polski), której jedyny egzemplarz wyszperał w krakowskim antykwariacie. Dzięki niej wie już więcej. Także ta książka to działanie bł. Jakuba. Tak, jak relikwiarz – nietypowy, bo wykonany na kształt relikwiarza z Kalwarii Pacławskiej – biskupiej mitry, wyhaftowanej.
– Pojechałem do hafciarni, po cywilnemu. Spytałem, ile kosztowałby jeden egzemplarz, pani zaśmiała się i stwierdziła, że zamówienie to tysiąc sztuk, a nie jedna, bo nie opłaca się uruchamiać maszyny. I wtedy osoba, która była ze mną powiedziała: – To ksiądz, a mitra jest na relikwiarz świętego. Pani od razu zmieniła zdanie, zrobiono nam relikwiarz bez problemu – opowiada ks. Grzegorz. I kolejny raz podkreśla, że to, iż to wszystko idzie jak z płatka, jest zasługą franciszkanina ze Lwowa.
Możesz być uleczony
W łódzkiej parafii już zaplanowano, że co roku – 21 października o godz. 18 – sprawowana będzie specjalna Msza św. ku czci bł. Jakuba, podczas której na głowę wiernych nakładana będzie mitra z relikwiami. Tegorocznej uroczystości będzie przewodniczył abp Grzegorz Ryś. Tymczasem relikwiarz znajdzie swoje miejsce w gablocie ustawionej na jednym z filarów – tak, by każdy, kto tego potrzebuje, mógł dotknąć głową szczątków błogosławionego od bólu głowy, który przez wrażliwość i spotykanych ludzi dotarł do łódzkiego księdza i razem z nim przyjechał do Łodzi.
Czy ksiądz modli się już do niego? – Na razie się ze sobą oswajamy, uczymy, ale jestem zafascynowany tą postacią i wierzę, że ten powiernik króla Jagiełły i św. królowej Jadwigi chce, byśmy sobie o nim przypomnieli – przyznaje.