Tego chyba jeszcze nie było, ale skoro świat wariuje, dlaczego love story nie miałoby odbywać się za pośrednictwem drona? Tak jest w filmie Kima Nguyena „Oko na Julię”, gdzie sprzęt obsługiwany przez Gordona w USA widzi młodą Ayushę, która w jednym z krajów Maghrebu ma poślubić wbrew swojej woli starszego mężczyznę. Dziewczyna planuje ucieczkę z prawdziwym ukochanym do Europy, tyle że nie ma za co. Dronowy Gordon zamierza jej pomóc: dla niego też jest to ucieczka, bo przeżywa rozstanie z dziewczyną... Do tej chwili film da się obronić, wciąga, interesuje. Ale potem następuje przyspieszenie, już nie trzeba było dbać o widza, zatrzymać go w kinie... Scenariusz i reżyseria, a nawet ciekawie pokazywany świat arabski – wszystko autorstwa Nguyena – rozchodzą się dramatycznie. Dramatem kompletnym jest końcówka filmu. Nie dość, że ucieczka – emigracja do Europy – jest prezentowana jako świetne rozwiązanie wszystkich problemów Ayushy, to jeszcze... Ale o tym przekonajcie się sami, np. w kinie.
Pomóż w rozwoju naszego portalu