Modlić się to umieć długo milczeć; jakże często jesteśmy głusi, rozproszeni swoimi słowami... Niestety, to wcale nie jest takie oczywiste, że umiemy słuchać Ducha Świętego, który modli się w nas. Im dłużej wytrwamy w milczeniu, tym większą będziemy mieć szansę usłyszenia szeptu Boga. Pamiętajmy, że prorok Eliasz przez długi czas pozostawał ukryty w grocie, zanim usłyszał łagodny szmer z Nieba. Tak, powtarzam, modlitwa polega przede wszystkim na trwaniu przez długi czas w milczeniu. Często potrzeba nam chronić się u Matki milczenia i prosić, by nam wyjednała łaskę milczenia miłości i wewnętrznego dziewictwa, to znaczy czystość serca i gotowość słuchania, usuwającą wszelką obecność, która nie jest obecnością Boga. Duch Święty w nas jest, ale często wypełnia nas orkiestra, która zagłusza Jego głos...
Modlitwa to długi czas pustyni i oschłości, podczas gdy my raczej mamy ochotę oddać się łatwym radościom świata niż czekać na Boga. Kiedy tak wiele myśli oddala nas od Boga, ważne jest, byśmy nie zapominali, że Duch Święty wciąż jest obecny. Nawet najwięksi święci wątpili w swoje życie modlitwy, gdyż oschłość bywała tak bardzo przykra; św. Teresa od Dzieciątka Jezus nawet się zastanawiała, czy wierzy w słowa, które wypowiada w codziennie odmawianych modlitwach.
Za: „Bóg albo nic. Rozmowa o wierze”. Z kard. Robertem Sarahem rozmawia Nicolas Diat. Wydawnictwo Sióstr Loretanek, Warszawa 2016.
Pomóż w rozwoju naszego portalu