Publiczność kolejnej już odsłony „Pitbulla” – „Niebezpieczne kobiety” reżysera i scenarzysty Patryka Vegi powinna cieszyć się, iż twórca jest jednak tak wrażliwy, że w filmie nie pokazał wszystkiego, co mógł. „Dokumentując film, usłyszałem o wielu innych dramatycznych przypadkach, ale zdecydowałem się ich nie zamieszczać, bo uznałem, że były zbyt mocne dla widzów” – mówi Vega w wywiadzie. Ale i tak – zaręczamy – jest przy czym odwrócić wzrok i wznieść oczy do nieba: brutalnych scen w filmie jest dużo za dużo. I śpieszymy zapewnić, że bólu nie zadają tytułowe niebezpieczne kobiety, lecz głównie strażak socjopata z Żyrardowa, skądinąd gangster motocyklowy. Brakuje za to spójnej fabuły i dramaturgii, z czego słynie ten gatunek sztuki. Film wydaje się zlepkiem scen, anegdot, wątków i zdarzeń. Niedobre to, nawet w porównaniu z poprzednimi „Pitbullami”, ale bądźmy pewni: znajdzie swoich amatorów. Już niedługo po premierze bije rekordy oglądalności.
Pomóż w rozwoju naszego portalu