Reklama

Wiara

Oswajanie wiary

Spod znaku miłości

Bądź na bieżąco!

Zapisz się do newslettera

Wydaje mi się, że trudno byłoby znaleźć w historii ludzkości drugi symbol, który na przestrzeni wieków budziłby tak wielkie emocje jak znak krzyża.

Krzyżowanie

W Cesarstwie Rzymskim krzyż był narzędziem straszliwej kary śmierci, na którą skazywano najgorszych zbrodniarzy. Z kart Ewangelii dowiadujemy się, że na taką właśnie śmieć został skazany Barabasz, mający na sumieniu kilka poważnych przestępstw. Dopiero Chrystus przez swoją mękę, śmierć i zmartwychwstanie na zawsze zmienił wymowę tego symbolu. Z narzędzia kaźni stał się znakiem nieskończonej miłości Boga, który wszedł w nasze życie w całym tego słowa znaczeniu, czyli musiał doświadczyć także i śmierci.

Pomóż w rozwoju naszego portalu

Wspieram

Jakże mylą się ci, którzy w krzyżu dopatrują się zaproszenia do cierpiętnictwa. Nie, nic podobnego. Jest we mnie głębokie przeświadczenie, że krzyż w życiu Pana Jezusa zdarzył się jedynie po to, aby nikt nie mógł powiedzieć, że nie był On prawdziwym człowiekiem.

Poczucie sensu

Reklama

Bóg narodził się na ziemi nie dla idei, ale z najczystszej miłości do każdego z nas. Czy tak trudno zrozumieć, że Bóg do tego stopnia ukochał człowieka, iż niejako wskoczył w naszą skórę i zaczął chodzić w naszych butach... Przeżył dzieciństwo, młodość i wiek dojrzały. Był przy swoich bliskich zarówno w chwilach radosnych – takich jak wesele w Kanie Galilejskiej, jak i przy Marcie i Marii, gdy opłakiwały śmierć brata Łazarza. Posunął się jeszcze dalej, pozwalając, aby Go wyśmiano, opluto, zabito... wszakże trzeciego dnia zmartwychwstał.

Dla mnie jest to znak, że wszystko, co przeżywam, ma sens. A w ogóle jestem pewna, że Jezus jest przy mnie w każdej chwili i rozumie mnie, i dokładnie wie, co czuję. Ze słów św. Pawła wynika, iż On towarzyszy nam we wszystkich naszych problemach. Dlatego jest mi Bogiem tak szalenie bliskim.

Zobowiązanie

Stosunek do krzyża bywa różny. Co raz wybuchają afery, gdyż jedni chcą go powiesić na ścianie, zaś inni wręcz przeciwnie – zdjąć. Twierdzą na przykład, że nie powinien wisieć w szkole, ponieważ niektóre dzieci mogłyby wystraszyć się cierpienia, jakie on przedstawia.

Czy istnieje jakiś sposób, w który możemy załagodzić owe konflikty? Myślę, że tak. Musimy tylko przekonać nasze społeczeństwo, iż ludzie spod znaku krzyża są godni zaufania i przyjaźni. Więc jeśli zastanawiamy się, jak powiesić krzyż nad naszym biurkiem, gdy po drugiej stronie tegoż biurka pracuje osoba niewierząca, uczyńmy wszystko, aby udowodnić, że jest on godłem ludzi, na których zawsze można liczyć. Pokażmy otoczeniu, że katolicy nie są ludźmi o archaicznych poglądach, tylko członkami wspólnoty uczącej prawdziwej miłości, radości i pokoju. Miłości opartej na krzyżu, a co za tym idzie, niebojącej się trudnych chwil, gdyż wie, że może liczyć na pomoc Wszechmogącego. Radości, która nie jest tylko próżną wesołością, ale zaufaniem, że jeśli nawet nadejdą najstraszniejsze huragany życiowe, to przy nas niewzruszenie będzie trwać Ten, który jest niezniszczalną Skałą. To wszystko powinno rodzić w sercach pokój, wyrażający się w pewności, że pomimo mnożących się rozmaitych niepokojów jest Ktoś, Kto stoi ponad tym całym zamętem, a Jego Imię jest Książę Pokoju.

Reasumując: myślę, że jeśli pragniemy stawać się prawdziwymi apostołami Chrystusa, to musimy dać świadectwo, że faktycznie żyjemy wartościami, jakie krzyż symbolizuje. Nie mam najmniejszej wątpliwości, że przez pokazanie dobroci, miłości i pokoju odniesiemy stokroć lepsze efekty.

2016-09-14 08:23

Oceń: 0 0

Reklama

Wybrane dla Ciebie

Te ramiona to nie byle co!

Pójdźmy wszyscy do stajenki – i to szybko, póki jeszcze bojownicy pod sztandarami genderyzmu nie wtargnęli tam z nakazem przedefiniowania pojęć, wyrzucenia wszelkich rekwizytów, wskazujących jednoznacznie na rodzaj męski lub żeński, i z ankietą pomagającą prostym pastuszkom w odkryciu swej prawdziwej tożsamości (bo jako ludzie niewykształceni mogą przecież nie zdawać sobie sprawy, jak niszcząca jest dla nich ta cała płeć kulturowa). Po takiej czystce w stajence ostałyby się chyba tylko wołek i osiołek – widzicie, jakie to jednak szczęście, że ubiegłoroczna plotka, mówiąca, że Benedykt XVI wyrzucił zwierzątka z szopki betlejemskiej, okazała się nieprawdziwa? Ta posępna wizja to był oczywiście żart. Bez obaw! Jestem przekonana, że normalność i zdrowy rozsądek ostatecznie będą górą. Choć prawdą jest też, że im dłużej będziemy bezmyślnie stać i przyglądać się z zakłopotaniem, jak głupota krzykiem i łokciami toruje sobie drogę, tym dłużej przyjdzie nam na zwycięstwo normalności czekać. Wracając jednak do stajenki – spójrzmy na jakiekolwiek jej przedstawienie: nieważne już nawet czy pędzla wielkiego mistrza, czy z pocztówki. Przeważnie nie za wiele tam rekwizytów, liczba osób i zwierzaków też jest zmienna. Niekiedy nawet autor ogranicza się do namalowania samej Świętej Rodziny i tylko tyle. Lub aż tyle – bo rodzice to akurat wszystko, co takiemu małemu dziecku do szczęścia wystarczy. I okazuje się, że zwykła kartka z życzeniami (choćby nawet kiczowata) może stać się punktem wyjścia do medytacji dla ludzi przekonanych, że dziecko to przede wszystkim wydatki. Tyle osób dziś twierdzi, że nie stać ich na dziecko, ale to oznacza zwykle, że po prostu nie stać ich na zmianę myślenia. Strzelam teraz, ale chyba się nie pomylę twierdząc, że najwięcej świętych obrazów przedstawia Maryję z Dzieciątkiem. To musi być motyw bardzo poruszający artystów. I w ogóle jest coś w obrazie matki i dziecka, nawet jeśli to współczesna fotografia amatorska. A skoro te obrazki, z których bije ciepło i dobre emocje, tak nas poruszają, to nie ma siły, musi w tym tkwić jakaś głębia. Niektórzy twierdzą, że aby to zrozumieć, samemu trzeba być rodzicem (w obliczu tak twardej argumentacji strach w ogóle brać się za pisanie o relacjach matka – dziecko). Ale dużo w tym stwierdzeniu przesady. Przecież większość ludzi – poza dziećmi osieroconymi, porzuconymi lub odrzuconymi – od początku zna dotyk, głos, zapach swojej matki. Więcej nawet, relacje te rozwijają się w najlepsze już w życiu płodowym, którego jakość – jak się okazuje – odgrywa całkiem sporą rolę w późniejszym czasie. Uczestniczymy w tym związku od pierwszych chwil swojego istnienia. Potrafimy więc to i owo ogarnąć, prawda? Tym bardziej, że najwięcej jest tu do ogarnięcia sercem. Od zawsze. Również w niepowtarzalnej historii Maryi i Jezusa. Bóg nic nie ulepszał od momentu, kiedy Maryja powiedziała „tak”, a Duch Święty zstąpił. Dziecko się rozwijało, słuchało głosów, kopało. Później było kołysane, wynoszone na spacer, przytulane. Jezusowi (Bogu-Człowiekowi!) wystarczały ramiona matki – macie pojęcie? Czuł się w nich dobrze i bezpiecznie. Ale, bo też ramiona matki to nie byle co! Pewna lekarka opowiadała w wywiadzie o dwóch szpitalach w Zimbabwe, jeden był dla pacjentów z kasą, drugi dla biedoty. W obu na świat przychodziły wcześniaki. W „lepszym” szpitalu dzieci wkładano do inkubatorów i zapewniano im fachową opiekę. W tym biedniejszym nie było takiego sprzętu, więc dzieci po prostu intubowano i kładziono matkom w ramiona, personel nic więcej nie mógł zrobić. I co? Okazało się, że większość dzieci z drugiego szpitala przeżyła, były też zdrowsze niż te z inkubatorów. Wnioski nasuwają się same. Swoją drogą, czy to nie zachwycające, jak Pan Bóg zatroszczył się o ludzkość? I już tak zupełnie na koniec – człowiek instynktownie pragnie normalności. Miłości, ciepła i poczucia bezpieczeństwa. Nie trzeba nic w tym zmieniać. Tylko poddać się Boskiemu planowi. Wzorem może być Maryja. Ale też każda inna dobra matka.
CZYTAJ DALEJ

Telegram Leona XIV po zamachu w Sydney

2025-12-15 15:14

[ TEMATY ]

telegram

Leon XIV

Vatican Media

Ojciec Święty przesłał na ręce arcybiskupa Sydney Anthony’ego Fishera OP telegram po zamachu na plaży Bondi w Sydney, w którym zginęło 16 osób, a dziesiątki zostały ranne. Papież zapewnia o duchowej bliskości i modlitwie w intencji ofiar, poszkodowanych i ich rodzin.

Watykańskie Biuro Prasowe opublikowało treść telegramu, podpisanego przez sekretarza stanu Stolicy Apostolskiej, kard. Pietro Parolina. Hierarcha zapewnia w nim o „głębokim smutku”, z jakim Papież przyjął wiadomość o strasznym zamachu, do którego doszło pośród członków społeczności żydowskiej, zebranej w Sydney na obchody święta Chanuki.
CZYTAJ DALEJ

Kaszubski akcent w „Muzycznych spotkaniach przy rondzie”

2025-12-16 18:56

[ TEMATY ]

archidiecezja łódzka

Archiwum parafii

Muzyczne spotkania przy rondzie

Muzyczne spotkania przy rondzie

W kościele Zwiastowania Pańskiego w Rąbieniu odbył się trzeci koncert z cyklu koncertów: „Muzyczne spotkania przy rondzie”. Wydarzenie zgromadziło liczne grono miłośników muzyki, którzy mieli okazję wysłuchać wyjątkowego programu w wykonaniu artystów związanych z ziemią kaszubską.

Przed publicznością wystąpili Paweł Gruba, grający na bazunie koncertowej, oraz organista Gedymin Grubba. Pierwsza część koncertu wypełniona była fragmentami Koncertu a-moll Antonio Vivaldiego w opracowaniu organowym Jana Sebastiana Bacha. Utwór ten stanowi znakomity przykład barokowej transkrypcji i ukazuje przenikanie się stylów narodowych – włoskiej ekspresji i żywiołowości z niemiecką precyzją oraz intelektualną dyscypliną.
CZYTAJ DALEJ

Reklama

Najczęściej czytane

REKLAMA

W związku z tym, iż od dnia 25 maja 2018 roku obowiązuje Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016r. w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia Dyrektywy 95/46/WE (ogólne rozporządzenie o ochronie danych) uprzejmie Państwa informujemy, iż nasza organizacja, mając szczególnie na względzie bezpieczeństwo danych osobowych, które przetwarza, wdrożyła System Zarządzania Bezpieczeństwem Informacji w rozumieniu odpowiednich polityk ochrony danych (zgodnie z art. 24 ust. 2 przedmiotowego rozporządzenia ogólnego). W celu dochowania należytej staranności w kontekście ochrony danych osobowych, Zarząd Instytutu NIEDZIELA wyznaczył w organizacji Inspektora Ochrony Danych.
Więcej o polityce prywatności czytaj TUTAJ.

Akceptuję